Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG


PROLOG
↳ początek



                Maia Parker miała zaledwie czternaście lat. Była dość dziwną czternastolatką z jeszcze dziwniejszym siedemnastoletnim bratem. Studiowała anglistykę, ponieważ przeskoczyła kilka klas ze względu na to, jaka była inteligentna, a siedemnastoletni, wiecznie przepracowany Peter polegał jedynie na kawie przygotowanej przez Maię.

      Ich życie było prawdziwym chaosem.

      Ale miała swoje książki oraz najróżniejsze kartki poprzyklejane do ścian i to jej wystarczyło.

      Pewnego dnia Maia została ugryziona przez radioaktywnego pająka. Nie zadawała żadnych pytań, dopóki nie spróbowała otworzyć drzwi, a jej ręka przykleiła się do klamki.

      – Peter? – zawołała, niemalże z wahaniem.

      Chłopak szybko pojawił się obok niej.

      – Maia?

      – Czy uznałbyś mnie za wariatkę, gdybym powiedziała, że moja ręka przykleiła się do drzwi?

      Usłyszała, jak Peter przeklina i od tamtego momentu Maia May Parker żywiła urazę do Petera Benjamina Parkera za to, że przeklął ją mocami tego cholernego pająka. Nienawidziła pająków — cóż za ironia! Niedługo później nierozważność Petera praktycznie zmusiła ich do pomagania społeczeństwu. Został Spider-manem. Został bohaterem, lecz Maia nie.

      Ona stała się problemem i nie wiedziała dlaczego.

      Robiła to samo co Peter, pomagała ludziom, ale bez względu na to, czego próbowała, uznawano ją za zamaskowaną terrorystkę. Była określana mianem złoczyńcy czy też kobietą siejącą panikę, podczas gdy jej brat był określany mianem bohatera. Właśnie dlatego musiała się ukrywać, a jej brat mógł błyszczeć.

      – To niesprawiedliwe! – zauważyła dziewczyna pewnej nocy. – Ludzie praktycznie ssą ci pałę, a ja jestem postrzegana jako zagrożenie, bo jej nie mam!

      – Tu nie chodzi o płeć! – zaoponował Peter. – Nawet nie wiedzą, że jesteś dziewczyną!

      Maia parsknęła śmiechem.

      – Widzą po cyckach. To dość oczywiste.

      – Mai, nie możesz oczekiwać, że od razu cię pokochają. Szczególnie że się czołgasz i bujasz na sieciach.

      – Spider-man znowu ratuje dzień! – Brunetka przewróciła oczami. – Ciebie pokochali od razu! Peter, proszę, po prostu choć raz przyznaj, że traktują cię lepiej ze względu na płeć. Jesteś uwielbiany, bo jesteś mężczyzną, a ja jestem szmatą, bo jestem kobietą!

      Peter nie odpowiedział.

      Kilka miesięcy później Peter pokłócił się z wujkiem Benem. Maia nie pamiętała zbyt wielu szczegółów, a jedynie to, że była w tym czasie w swoim pokoju. Ciocia May nie krzyczała zbyt wiele, lecz nie mogła powiedzieć tego samego o wujku. Ta sytuacja nie była ani trochę przyjemna. Ale coś podpowiedziało Mai, by wyszła z pokoju. Po prostu musiała to zrobić.

      Kiedy tylko opuściła swoje cztery ściany, usłyszała tłuczenie szkła oraz ujrzała wzburzonego Petera, który właśnie odchodził. Ich wujostwo obserwowało to z szokiem wypisanym na twarzach. Nie wiedzieli nawet, że Maia nie spała.

      – Pójdę po niego – zaproponowała z wymuszonym uśmiechem, po czym szybko włożyła swoje buty.

      – Nie ma mowy, młoda damo. – Prychnął wujek Ben, na co ona zmarszczyła brwi. – Zostaniesz tutaj z ciocią, a ja pójdę po twojego brata.

      Maia prychnęła.

      – Dobrze wiesz, że nie chce cię widzieć. Przemówię mu do rozsądku.

      – Nie, zostajesz tutaj.

      – Ben... – odezwała się ciocia. – Peter nie myśli trzeźwo, Mai da sobie radę. Obiecujesz, skarbie?

      Dziewczyna przytaknęła na słowa cioci.

      – Pójdę do sklepu, pewnie go tam spotkam. Jeśli nie, to od razu wrócę i ty będziesz mógł go poszukać.

      – Obiecujesz, że będziesz na siebie uważać, dzieciaku? – Westchnął zrezygnowany Ben.

      – Obiecuję. Do zobaczenia później.

      Maia w życiu nie spodziewałaby się, że tego dnia zobaczy Petera Parkera po raz ostatni. Pamiętała chwilę, w której wyszedł ze sklepu na ulicę — miała rację co do jego lokalizacji — a kiedy wykrzyknęła jego imię, rozległ się huk wystrzału.

      Zszokowany chłopak upadł na ziemię, a jego drżąca dłoń spoczęła na brzuchu, z którego lała się krew. Przechodnie zaczęli uciekać z miejsca zdarzenia, jednak jedna osoba biegła w stronę rannego.

      Maia.

      Maia do niego podbiegła.

      – Peter! – Wyszlochała, upadając na kolana. Robiła, co mogła, by uciskać ranę postrzałową. Nie była w stanie złapać oddechu, jej serce waliło, a całe ciało się trzęsło.

      – Mai... – wyszeptał Peter. – Mai, uspokój się.

      – N-nie mogę – wydusiła z siebie. – Peter! Nie zamykaj oczu! Proszę!

      Jego powieki były wpół przymknięte, dlatego od razu potrząsnęła go za ramiona. Zakasłał, a krew spłynęła po jego ustach. Maia poczuła się, jakby to ona umierała. Rozejrzała się dookoła, zauważając grupę ludzi, którzy w bezruchu obserwowali dziewczynę pokrytą krwią swojego własnego brata.

      – Niech ktoś wezwie pomoc!

      – Poczekaj, panienko!

      – Proszę, pospieszcie się! – krzyknęła, po czym przyciągnęła Petera bliżej do siebie i ucałowała go w głowę. – Proszę, niech ktoś pomoże!

      Ktoś zadzwonił po karetkę, ale było już za późno.

      Umarł w jej ramionach.

      Ratownicy nawet nie próbowali. Od razu ogłosili, że Peter Benjamin Parker zginął na miejscu.

      Tej nocy Peter zmarł na zimnej ulicy. Zmarł w objęciach płaczącej Mai.

      W alternatywnej rzeczywistości to nie Peter zginął. Zginął wujek Ben, Peter nadal żył i dopiero po tym wydarzeniu został Spider-manem. W innej rzeczywistości Maia nie była taka sama. Była jedynie zwykłą studentką anglistyki, która miała umrzeć kilka miesięcy później.

      Jednak w tej rzeczywistości Peter był Spider-manem już od roku. Dźwigał na swoich barkach ciężar wiążącej się z tym odpowiedzialności. Peter Benjamin Parker tej nocy zginął, a Maia May Parker czuła się bezsilna.

      Świat wiedział jedynie, że Peter Benjamin Parker zmarł. Tego by chciał. Ciocia May i wujek Ben nie wiedzieli, że przyjazny Spider-man z sąsiedztwa był pochowany w tym samym grobie co ich niezdarny, dziwaczny bratanek.

      Maia im nie powiedziała. Osoba, która powinna to zrobić, już nie żyła. A ona zamierzała zabrać ze sobą tę tajemnicę do grobu.

      W wieku piętnastu lat Maia zaczęła chodzić na terapię. Nie radziła sobie z traumą po tym, jak brat zmarł w jej ramionach. Budziła się z krzykiem, May i Ben od razu przybiegali do niej, aby ją pocieszyć i powiedzieć, że to był tylko koszmar.

      Lecz to nie był koszmar.

      Gazety rozpisywały się o zniknięciu Spider-mana. Nie było go już zbyt długo. Nikt nie pilnował miasta, ponieważ ich bohater zaginął. To była prawdziwa tragedia — nikt nie wiedział, gdzie go znaleźć, a był im bardzo potrzebny.

      Więc Maia postanowiła dać im Spider-mana.

      Udawała, że to ona jest tym bohaterem.

      Wierzyli w niego, nie w nią, ale przynajmniej mogła się do czegoś przydać, nawet jeśli miała być postrzegana jako mężczyzna.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro