Rozdział 5
14/2/2025
Dzisiaj walentynki 🖤
To co trochę miłości?
Jutro normalny rozdział 😎
Massimo
Pocałowanie Fabii było kardynalnym błędem tego wieczoru. Co jednak począć, że miałem do niej ogromną słabość, wynikającą z wyrzutów sumienia po śmierci Oriany? Zgodziłem się na to czułe pożegnanie, wiedząc, że zasłużyła na coś lepszego niż niespodziewane wycofanie się z kontraktu. Piękna, łagodna, słodka i opanowana – idealna, nadawała się na żonę szefa mafii. Stanowiła przeciwieństwo siostry.
Najbardziej zirytowało mnie, że całując Fabię, pod powiekami pojawił się obraz Cary. Te pieprzone błyszczące złośliwością oczy i wygięte w grymasie pogardy usta, a chwilę potem rozchylone w niemym krzyku wargi, kiedy przeżywała orgazm. Cholerna, mała diablica znów wtargnęła do mojego życia z przytupem. Zanurzenie w niej kutasa na chwilę ugasiło pragnienie umysłu, ale na samą myśl, jak wypięła tyłek...
Chciałem więcej!
Wszystkiego!
Jej!
Całej!
Pode mną!
Zacisnąłem dłonie w pięści.
Nie wiem, czego kurwa oczekiwałem! Że padnie mi w ramiona, kiedy dowie się o planie Carlotty? Będzie wielbić jak wybawiciela? Nic takiego nie nastąpiło. Z milczącą, lodowatą pogardą potraktowała wszystkich w kościele, unosząc podbródek do góry, jakby znajdowała się ponad nami wszystkimi i okazywała łaskę poddanym. I ta czarna sukienka! Swoisty pogrzeb wolności i niezależności.
Czy miasto było warte takiej ceny? Ojciec przewróciłby się w grobie, gdyby usłyszał warunek Carlotty i wolałby wojnę, niż Carę w roli mojej żony. Siedem lat temu jasno dał mi do zrozumienia, co się stanie jeśli się do niej jeszcze raz zbliżę.
Tak właśnie zyskał sobie moje posłuszeństwo.
Grożąc mi, że najpierw odda Carę swoim ludziom, a potem odda ją rosyjskiej Bratvie albo umieści w burdelu, gdzieś gdzie nigdy przenigdy jej nie znajdę. Odsunąłem się, jak tego pragnął i w ekspresowym tempie zaręczyłem z Orianą. Wtedy też na scenie pojawił się Patrick, a z nim Cara stałaby się bezpieczna, ale ona wolała inne wyjście.
Uwieść ochroniarza, żeby pozbyć się niechcianej propozycji małżeńskiej, a następnie w ramach zemsty na mnie iść w tango i urodzić komuś nieślubne dziecko. To że stary Di Fiore jej nie zatłukł, zakrawało na cud, że nie zabił dziecka, to już w ogóle należało składać ofiary dziękczynne u greckich bogów!
Małżeństwo z Orianą okazało się fatalną pomyłką. Na cokolwiek liczyła w życiu moja świętej pamięci żona – niech jej piekło ognistym będzie – to z pewnością nie na otrzymanie nazwiska Ferro. Spełniłem obowiązek wobec ojca i rodziny żeniąc się z nią. Przez całą ceremonię w kościele pragnąłem odwrócić się na pięcie i wyjść.
Nie mogłem.
Jeszcze wtedy nie mogłem. Dopiero dwa lata później według oficjalnych dokumentów ojciec zmarł na zawał i dziura w głowie nie znalazła się w żadnym raporcie. Ja odetchnąłem z ulgą, że w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście wyrażone w oknie ochlapanym krwią i mózgiem. Euforia trwała do momentu, kiedy Oriana oświadczyła, że jest w ciąży. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie ze mną. Trudno spłodzić dziedzica, jak się nie pieprzy własnej żony, a wychowywać bękarta nie zamierzałem. Zażądała rozwodu, więc ją wyśmiałem, a w przypływie wściekłości zamknąłem na cztery spusty. O zgrozo z ochroniarzem, który okazał się ojcem dziecka.
Wystarczy powiedzieć, że poddając się furii, zastrzeliłem go na oczach Oriany, a ona... Jeszcze tego samego wieczoru usiłowała mnie w odwecie zabić. Gdy to się nie udało, rzuciła się z klifu. Zatuszowaliśmy wszystko z Nazaro, uświadamiając starego Amaranti kim naprawdę stała się jego córka, dokumentując wszystko nagraniami z kamer.
Szefowałem teraz mafii, okazywanie słabości nie mogło mieć miejsca, bez względu na to jak pragnąłem odzyskać Carę. Te mrzonki włożyłem między bajki. Pieprzyłem, co wpadło w ręce, bez względu na to czy to czyjaś żona, dziwka, czy eskorta. Ćpałem i chlałem na potęgę, sięgając po broń zbyt często jak na gust Nazaro i wielu innych osób w organizacji. Spacyfikował mnie dopiero Patrick, przypominając, że jestem odpowiedzialny za innych ludzi a nie tylko za własną dupę.
A ona... Ona urodziła dziecko jakiegoś faceta! Tak bardzo nie chciała wyjść za Patricka, że specjalnie zaszła w ciąże. A może po prostu nigdy jej nie zależało i byłem tylko przepustką do wolności? Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem, dręcząc samego siebie. Gdyby zaciążyła tylko po to, aby ojciec dał jej spokój, zrobiłaby skrobankę, ale ona zatrzymała dziecko, a to samo w sobie powiedziało mi wszystko.
Zależało jej na tym facecie tak bardzo, że urodziła mu dziecko. Ten fakt uderzył mnie z taką siłą, że postanowiłem dać jej spokój i pozwolić, żeby ułożyła sobie życie. Wziąłem się w garść, bo nic innego poza strzeleniem sobie w łeb mi nie zostało. Zająłem się organizacją najlepiej jak potrafiłem. Gdybym zgodził się wziąć Carę za żonę bez żadnych obiekcji ta socjopatka Carlotta wykorzystałaby to przeciwko mnie. Nawet Patrick dał się nabrać, że jej nie chciałem. Chciałem. Jak niczego w życiu pragnąłem znów posiadać ciało i duszę Cary di Fiore.
I cóż ona na to?
Broniła się rękami i nogami, wynajdując powody, dla których nie powinniśmy się pobrać. Błyskotliwa, piękna kobieta zmieniła się w cyniczną, pewną siebie pesymistkę o ciętym języku. Zaimponowała mi swoim zachowaniem. Nie tak ją pamiętałem, jednak nowa odsłona podobała mi się jeszcze bardziej. Oboje musieliśmy przejść przez piekło, żeby teraz zafundować sobie niebo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro