Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

"Autobus zatrzymał się przed nimi. Mieli cały czas na pokazywanie biletów, przekonywanie kierowcy, żeby wpuścił Waddlesa do autobusu, odkładanie bagaży i szukanie miejsc, żeby to przemyśleć.

Oni usiedli; kierowca autobusu zamknął drzwi.

Silnik uruchomił się. Dudnienie ich siedzeń przypomina, że rzeczywiście to robią."

Mabel uśmiechnęła się szerzej czując ekscytację wypełniającą jej pierś na myśl o tym, że dosłownie przed jej oczami ukazuje się to jak po tylu latach wraca do miasteczka i do wszystkiego co była zmuszona zostawić za sobą. Co prawda żadna z tych rzeczy się jeszcze nie wydarzyła i z pewnością będzie miała jeszcze czas się natęsknić za wszystkimi jednak była pewna, że w takim okresie po prostu będzie wracała myślami do tego co zobaczyła tutaj. Nawet jeśli minęło tyle czasu była prawie pewna, że tak wiele nie mogło się zmienić przez te kilka lat. Fakt, to było oczywiste, że wygląd jej przyjaciół z pewnością się zmienił i może nieco wydorośleli tak jak ona zdawała się zrobić jednak nie miało to dla niej znaczenia. Nadal mogli spędzić wspaniały czas wypełniony równie genialnymi przygodami.

Automatycznie wyciągnęła rękę w bok chcąc pogłaskać Waddlesa po jego łebku, kiedy nie wyczuła niczego pod palcami. Zamrugała próbując jeszcze raz, a gdy znowu niczego nie dosięgła zaczęła się rozglądać z coraz większą paniką pojawiają się na jej twarzy. Wszyscy również zdawali się to dostrzec ze względu na fakt, że ich głowy od razu skierowały się w jej stronę ze zmartwieniem. Dipper mimo wszystko zdawał się zrozumieć pierwszy co się stało, kiedy ta się podniosła i zaczęła wołać imię swojego pupila. Od momentu w którym pojawili się w tym dziwnym pokoju nigdzie nie było widać prosiaka, a w normalnych okolicznościach przecież kręciłby się dookoła nóg wszystkich próbując zwrócić na siebie ich uwagę. Dziewczyna dopiero teraz zorientowała się, że jej zwierzątka nie ma z nimi i to od samego początku oglądania.

— Waddles! — Dziewczyna zaczęła nawoływać przestraszona. Za moment dołączyła do niej reszta.

Ford z Stanem jednak poddali się podczas tego jako pierwsi nie do końca nawet sprawdzając otoczenie wokół siebie.

— Hej ty mała kupo gówna, gdzie jest ten prosiak? — Stanley podniósł głos jednocześnie unosząc głowę z mordem w oczach. Ford natomiast na razie tylko milczał jednak jego ręka cały czas była blisko jego pasa do którego na wszelki wypadek miał przypiętą broń w razie ataku.

— Słuchajcie, ja naprawdę nie wiem, nie zwracałam na niego uwagi tak naprawdę więc jest możliwość, że został w waszym- — Głos zaczął się nerwowo tłumaczyć z całej sytuacji, kiedy tym razem odezwał się Soos.

— Ej mały kolego, to ty? — Tą jedną wypowiedział zgarnął na siebie wszystkie spojrzenia zebranych. Pochylał się właśnie nad ziemią patrząc  pod jedną z kanap na których siedzieli, a następnie sięgnął tam ręką, która się przez nią nie przemieściła do końca by dosięgnąć do zwierzęcia, które mogło się tak znajdować.

— Daj mi spróbować, mam chudsze ręce — Wendy napięła lekko mięśnie po czym jak starszy ustąpił jej miejsca sięgnęła wgłąb czując się zaskoczona jak głębokie to jest. W normalnych okolicznościach jej palce wystawały by już z drugiej strony, a aktualnie miała uczucie jakby machała nimi w ziemnej pustce. W końcu jednak poczuła charakterystyczną teksturę skóry pod palcami na co otworzyła nieco szerzej oczy, a następnie uśmiechnęła się szeroko. — Mam go! — Zadeklarowała na co wszyscy się ożywili, a po momencie siłowania się wreszcie udało jej się go wyciągnąć lecą nieco do tyłu, Grenda i Soos jednak zdołali ją złapać i nie pozwolić plecami uderzyć o ziemię. — Dzięki.

— Waddles! Nigdy więcej tak nie rób — Mabel skarciła go ściskając go w swoich ramionach. Gdyby nadal siedzieli w Chacie to nie zareagowała tak jak to zrobiła jednak teraz, kiedy byli w obcej przestrzeni z jeszcze niewiadomo kim będącym nad nimi poczuła się o wiele bardziej wystraszona. W kącikach jej oczy utworzyły się nawet małe łzy, które prosiły się o uwolnienie. Kiedy jednak zwierzę polizało ją po twarzy co wywołało u niej natychmiastowy chichot.

— Tak, wybaczcie. Byłam zbyt leniwa żeby zaprojektować mapę tam gdzie jej nie widzicie, mój błąd — Głos podrywaczki zabrzmiał nerwowo i cicho. — A więc no... Może zechcecie wrócić na swoje miejsca i kontynuować seans? — Próbowała znaleźć odpowiednie słowa jednak jedyna na czym się kończyło to milczenie.

Każdy patrzył tylko w milczeniu dookoła jakby spodziewał się, że tajemnicza postać wyłoni się nagle z bieli po czym nie widząc innego wyjścia wrócili na swoje miejsca delikatnie mówiąc niezbyt zachwyceni z zaistniałej sytuacji.

"Bliźniacy wyjrzeli przez okno, dostrzegając swoje rodzinne miasto i myśleli, że to może być ich ostatni raz.

Nie było poczucia straty. Nerwowość, trochę niepokoju, ale przede wszystkim podekscytowanie. Pod koniec dnia w końcu wrócą do Gravity Falls."

— Naprawdę nie zmierzacie wracać? — Soos zmarszczył brwi. — A co z waszymi rodzicami?

Dipper miał już coś odpowiedzieć w stylu, że to jest przyszłość i nie znam odpowiedzi na to pytanie jednak od razu ugryzł się w języku pamiętając relację przyjaciela z najbliższą krwią rodziną. Nie chciał urazić w jakikolwiek sposób jego uczuć chodź w takiej sytuacji wyglądało, że znalazł się na przegranej pozycji co wyjątkowo sprawiło, że poczuł się beznadziejnie.

"Bliźniacy przez ostatnie kilka lat pracowali za absolutnie minimalne pieniądze. W jakiś sposób przekonali rodziców, aby pozwolili im choć na chwilę wolnego czasu poza domem. Byli zachwyceni, gdy ich dzieci chciały pracować i zarabiać na siebie."

— Naprawdę daliście się wrobić? Myślałem, że lepiej was uczyłem — Stan zażartował, a Dipper wywrócił tylko czuło oczami gdy jego siostra nawiązała do dnia w którym pod jej wodzą została zostawiona Chata Tajemnic. Nikt już jednak nie zwracał uwagi na szepty z nutą dezaprobaty gdy Ford karcił brata za taką nierozwagę.

"Od tego mogliby zacząć. Na początku większość z nich oszczędzali, kupując jedynie przybory szkolne lub coś małego do zjedzenia tu i tam, na przykład jako przekąskę między zajęciami. Kiedy już wystarczająco zaoszczędzili, dostali telefon. Tylko jeden. Gdyby nagle zabrakło zbyt dużej ilości pieniędzy, byłoby to podejrzane."

Stan pokiwał głową z uznaniem. Jego siostrzeńcy zdecydowanie działali o wiele rozważniej niż on by to zrobił w takiej sytuacji. I choć wolałby nie powiedzieć tego na głos to był dumny, że nie wyrośli na takich okropnych kanciarzy jak on sam.

"Kilka miesięcy później kupili dwa bilety. Potem czekali.

Oboje obudzili się na długo przed włączeniem budzika. Ich torby były spakowane, zjedli i przygotowali się do wyjścia. Jedyne, co musieli zrobić, to przejść przez drzwi.

Po prostu odejść i nie oglądać się za siebie, było trudniej, niż myśleli. To był dom, w którym dorastali. Z miejsca, w którym stał Dipper, mógł zobaczyć, gdzie na ścianie zaznaczono wzrost jego i Mabel. Do trzynastego roku życia byli tego samego wzrostu. Od tego czasu Mabel rzucała mu dowcipy. To był tylko jeden milimetr, coś, czego większość nigdy by nie zauważyła. Dipper był zachwycony, gdy w końcu dogonił i zaledwie rok później prześcignął swoją siostrę. Oficjalnie był bliźniakiem alfa. Reakcją Mabels na to było zaczepianie brata i łaskotanie go, dopóki nie cofnął swoich słów."

Stan wraz z Mabel mimowolnie zaczęli się śmiać z określenia, które nadał sobie chłopak, Mason za to zaczerwienił się tylko ze wstydu chowając swoją głowę wgłąb czapki.

"Obydwoje mieli zamglone oczy, gdy stali przed drzwiami w bezruchu.

W końcu to Waddles popchnął Mabel. W przenośni i dosłownie.

— Masz rację, musimy już iść.

W ten sposób bliźniacy zniknęli, nie chcąc już nigdy wracać do Piemontu."

Mimo wszystkiego co miało się wydarzyć i emocji, które oboje mili poczuć Mabel mimo wszystko zdała sobie sprawę, że oglądając tą scenę niesamowicie zakuło ją sumienie. Ich rodzice robili wszystko w dobrej wierze, chcieli im tylko zapewnić bezpieczeństwo i to, że nigdy więcej nie będą musieli się o cokolwiek obawiać. A oni tak jak gdyby nigdy nic postanowili, że po prostu wyjadą nawet bez mówienia im tego. Wydawało jej się to niezwykle okrutne z ich strony mimo małej paranoi rodzicieli, zasługiwali by wiedzieć. Będzie musiała najwyżej poruszyć ten temat z bratem po wszystkim, tak podpowiadało jej serce.

"Krajobrazy się zmieniły. Ludzie wsiadali i wysiadali z autobusu. Na każdym przystanku bliźniacy chowali się za siedzeniami przed nimi, oczekując, że ktoś, kogo znają, może ich rodzice, wsiądzie i zaciągnie ich z powrotem tam, gdzie ich zdaniem powinny znajdować się ich dzieci."

— W przypadku tych nudziarzy to raczej mało prawdopodobne — Stan pokręcił głową. — Już prędzej ja bym was ganiał po całych Stanach żebyście wrócili — Trafił brata łokciem, a ten tylko uśmiechnął się szerzej widząc jak na zmianę humor jego bliźniaka coraz bardziej dopisuje.

"W pewnym momencie zasnęli sobie na ramionach. Oczywiście po chwili się obudzili. Ręce siostry na kolanach drżą, oczy brata zaszklone."

Cała atmosfera żartów natychmiastowo umarła niczym ostatnie kwiatki wraz z nadejściem zimny oraz mrozu. Żadne z nich nie było w stanie znaleźć czegokolwiek do powiedzenia co było taktowne, a jednocześnie podnoszące na duchu w formie żartów by nawiązać do Billa. Jedynym pocieszeniem było to, że wygrali z nim bitwę i nikt przy tym nie został poważnie ranny fizycznie. Ale patrząc na wszystko co się wydarzy i aktualnie z perspektywy czasu, co to w ogóle było za pocieszenie.

"Mabel szukała pod siedzeniami, opisując bratu to, co znalazła. Dipper natomiast stawał się coraz bardziej niecierpliwy, gdy słońce wędrowało po niebie.

— Jak myślisz, jak zareagują? — Zapytał.

Mabel opuściła siedzenie, które właśnie zamierzała sprawdzić. Wydawało jej się, że widzi gumę uformowaną jak dinozaur.

—  Będą bardzo szczęśliwi, że nas zobaczą. Powiedziała z wielkim uśmiechem. Widział go w odbiciu okna. — Minęło już tak dużo czasu.

— Czy w ogóle nas rozpoznają?"

— Was nie rozpoznać? — Wendy niedowierzała. — Przecież jesteście jedyni w swoim rodzaju, jakim cudem ktoś mógłby was zapomnieć — Miała ochotę poczochrać ich włosy jednak powstrzymała się ograniczając tylko do dwóch piątek.

"— Oczywiście, że tak. Jak mogliby kiedykolwiek zapomnieć o tajemniczych bliźniakach?

– Cóż, pięć lat to dużo czasu — Jego głos był teraz tak cichy, że miał nadzieję, że Mabel go nie usłyszała.

— Trafiłeś w sedno, masz rację — Szturchnęła go w żebra, przez co w końcu odwrócił się z cichym piskiem. — Ale — Zaczęła entuzjastycznie Mabel. — To są nasi przyjaciele – nasza rodzina. Naprawdę nie myślisz, że marudzący Stan i Ford kiedykolwiek o nas zapomną?"

— O to nie musicie się martwić — Zapewnił Ford pukając nieco w swoją głowę by dało się usłyszeć metaliczny odgłos. Cała reszta, która nie miała okazji jeszcze tego usłyszeć spojrzała z wielkim zainteresowaniem na jego głowę.

— Łoooo, co to jest? — Grenda zapytała z podziwem wymalowanym na twarzy.

— Ach, takie małe zabezpieczenie — Mężczyzna odwrócił niego wzrok nie do końca wiedząc jak to wyjaśnić bez konieczności wspominania o pewnym żółtym trójkącie. Już sam fakt, że został wielokrotnie wspomniany w przyszłości świadczył o tym, że nie powinni mu teraz zbytnio poświęcać czasu. Z pewnością tylko by się cieszył faktem, że zaprzątają sobie nim głowę sprawiając by ich dzień był tylko gorszy.

— Chcę takie — Oczy Candy zabłyszczały się niebezpiecznie, kiedy jej dłonie powędrowały na jej policzki lekko je ściskając.

"— Przepraszam, masz rację — Szturchnął ją w żebra. Ona również wydała z siebie cichy okrzyk, patrząc na niego ze zdradą w oczach. — Zemsta — Dipper powiedział,a uśmiech, który jej pokazał, wydawał się szczery, a Mabel była tylko trochę bardziej przepełniona nadzieją."

— Jak mogłeś? — Mabel rzuciła się na swojego brata łaskocząc go pod pachami nie do końca dbając o fakt, że wszyscy dookoła patrzyli. Dipper jednak jak zwykle ani na moment o tym nie zapomniał i odepchnął od siebie swoją siostrę mówiąc tylko ciche "Potem". Wyższa obiecała sobie w duchu, że na pewno to zapamięta.

"Autobus się zatrzymał. Tabliczka na zewnątrz głosiła: "Gravity Falls." Bliźniacy poruszali się szybko, chcąc wysiąść z autobusu i poczuć przyjemny powiew małego miasteczka. A potem autobusu już nie było. Zrobili to.

_ Udało nam się. Wróciliśmy — Para rodzeństwa wzięła wszystkie swoje torby i poszła tak szybko, jak tylko mogła."

— Polecałabym wam uważać jak chodźcie w nocy w tym lesie. Aktualnie mamy sojusz z leśnymi zwierzętami jednak nie wiem co będzie kiedyś. Już nie wspominając o tym, że niektórzy nadal za nami nie przepadają — Poradził im Ford, a oni pokiwali głową biorąc sobie tę radę do serca.

"_ No dalej, Dipper! — Jego siostra była kilka metrów przed nim."

— Nadal okropny z w-f co? — Zaśmiała się jednak szybko przestała gdy jej brat zarzucił jej na twarz je własne włosy przed co musiała skupić się bardziej na wyplywaniu ich z buzi.

"— Mabel, czekaj, jak to robisz? Miała na sobie więcej niż on."

— Po prostu jestem lepsza — Znowu zaczęła chichotać.

— Moc dziewczyn — Zawtórowała jej Wendy z głośnym okrzykiem oraz umięśnieniem pięści do góry.

"Słońce już zaszło, chłodne powietrze przynosiło ulgę. Latarnie wskazywały im drogę, gdy szli szybkim krokiem przez małe miasteczko, a uczucie nostalgii ściskało ich piersi.

Ulice były ciche, niewielu spacerowało. Niektórzy spojrzeli w stronę bliźniaków, zanim kontynuowali swój wieczór. Nikt nie rozpoznał obu nastolatków. Być może bardzo się zmieniły. W końcu minęło dużo czasu.

Bliźniacy przyjęli tę niewielką różnicę. Jedyne rzeczy, które zmieniły się od ich ostatniej wizyty, dotyczyły malowideł na niektórych budynkach. Myśleli, że po Weirdmageddonie miasto zdecyduje się na wprowadzenie pewnych zmian, ale nic takiego się nie wydarzyło."

— Serio? Nudy — Wendy jęknęła niezadowolona.

"I zanim się zorientowali, chodnik zmienił się w leśną ścieżkę, budynek zastąpiły drzewa, a Dipper i Mabel stanęli przed Tajemniczą Chatą. To też wyglądało, jakby nigdy nie wyszli.

— Dipper? — Mabel prawie szepnęła.

– Tak, Mabel? — Odpowiedział tym samym tonem.

— To była słuszna decyzja, prawda? Pójdziemy tam i wszyscy, mruczący Stan, marudzący Ford, Soos, może nawet Wendy, Grenda i Candy, powitają nas wielkim grupowym uściskiem, a potem porozmawiamy o tym, jak bardzo tęskniliście za sobą, prawda?”

— Oczywiście, że tak dziewczyno. Nie mów, że w nas wątpisz _ Starsza nastolatka objęła jej ramiona od tyłu ściskając ją do siebie tylko po to żeby jej przyjaciółki po momencie do nich dołączyły. I od razu poczuła się o wiele lepiej, a niepewność zniknęła.

Była przerażona tym wszystkim co miało nastąpić. Nowa sytuacja w szkole, relacja z rodzicami, koszmary i wszystko. Jednak miała coś do czego mogła wrócić i co wydawało się, że ma moc przetrwać te wszystkie lata rozłąki.  Dlatego też nabrała pewności siebie by wziąć głęboki wdech i wskoczyć w nadpływającą falę niepewności.

"— Można się tego dowiedzieć tylko w jeden sposób.

Razem rodzeństwo podeszło do drewnianych drzwi. Dipper trzymał przed nim pięść, wahając się przez sekundę. Wziął głęboki oddech, wypuścił pierś i zapukał.

Gdy nic się nie stało, zapukał ponownie. Napięcie w ramionach obu bliźniaków malało i malało, aż nic nie pozostało. Waddles zaczął drapać drzwi."

— A czego się spodziewaliście, co? Że specjalnie będę nocować pod drzwiami na wypadek gdyby ktoś się nie pojawił? — Stanley oburzył się jednak nie zabrzmiało to w żaden sposób wrednie, raczej miło. Fakt, że starszy nadal kłopotał się mówieniem czegokolwiek co mogłoby kogokolwiek rozbawić mówił wiele samo przez się. Dlatego też bliźniaki uśmiechnęły się szeroko słysząc to.

— No cóż, od teraz będziesz — Zarządziła Mabel czując jak energia zaczyna coraz bardziej ją napełniać.

"Światło. Ze środka usłyszeli ruch. To byłby moment, w którym bliźniacy w końcu zjednoczą się ze swoimi marudami."

— Ej! — Oboje wujków powiedziało w tym samym czasie wywołując lekki chichot wśród młodzieży.

"Napięcie wróciło dziesięciokrotnie. Dipper czuł się, jakby pocił się podczas burzy, a jego ręce trzęsły się zbyt mocno, jak na jego gust.

Mabel przygryzała wewnętrzną stronę policzka. W pewnym momencie podniosła swoją małą świnkę i przytuliła ją do piersi.

Drzwi się otworzyły.

— Czy mogę ci pomóc? — Oboje wypuścili powietrze, żadne z nich nie wiedziało, że je wstrzymuje."

— To nie jest wasz głos? Czy jest? — Soos poczuł się zdezorientowany jak wszyscy inni, kiedy nikt nie rozpoznał obcego głosu wydobywającego się z głośnika.

"Przed nimi stał mężczyzna mniej więcej w ich wieku, z krótkimi blond włosami. Miał na sobie piżamę, a na nogach puszyste pantofle.

Nigdy wcześniej nie widzieli tej osoby."

— Na mnie nie patrzcie, ja też pierwszy raz na oczy widzę tego cudaka — Odezwał się w samoobronie Stan unosząc ręce i krzyżując je po momencie na piersi. W końcu był znany z tego, że zatrudniał nieletnich jednak nie zmieniało to faktu, że żadnemu z nich do obecnych czasów gdzie Soos objął prowadzenie nad chatą nie pozwolił nocować. Opcja wynajmu również jest bliska zeru, ale jednocześnie komfort z jakim otworzył im drzwi i jego mowa ciała świadczyła o tym, że ma pełne prawo tu być i jak już to traktowałby bliźniaki jako intruzów.

— Tak, ja również widzę go pierwszy raz na oczy — Potwierdził Ford. — Może przyjezdny?

— Ta, i turyście niby pozwolilibyśmy spać w chacie gdzie trzymasz niedawodomo co? — Stan Spojrzał na niego jak na debila w czym niestety mądrzejszy musiał przyznać mu rację.

"Mabel pierwsza otrząsnęła się z szoku.

— Uhm, tak, szukamy Stanforda Pines — Uściskała Waddlesa nieco mocniej.

— Czy mogę wiedzieć, dlaczego chcesz się z nim spotkać w środku nocy?"

— Właściwe pytanie — Ford wymamrotał do siebie opierając łokcie o swoje kolana i chowając nieco twarz w dłoniach zliczonych w piramidkę.

"— Jesteśmy rodziną — Dipper prawie krzyknął.

Blondyn przez chwilę przyglądał się im podejrzliwie. Odsunął się na bok, gestem wskazując nastolatkom wejście do chaty.

— Poinformuję pana Pinesa o pańskim przybyciu — To wszystko, co powiedział, zanim zniknął."

— Mówi bardzo... Oficjalnie — Dipper stwierdził zaskoczony.

— Ta, wydaje się również mieć duży respekt dla naszego Stanka. Ciekawe dlaczego... — Mabel zaczęła ssać swoje włosy z podejrzliwością, kiedy po drugiej stronie pokoju starsi bliznki rozmyślali o dokładnie tym samym jednie o wiele bardziej się temu poświęcając i próbując przez obserwację dojść do tego kim on był.

"— Kto to jest?

— Nie mam pojęcia, ale mam co do niego złe przeczucia.

— Masz złe przeczucia co do wszystkich.

Dipper przewrócił oczami, słysząc słowa siostry. Wiedział, że rozumie jego powód.

Czekając w salonie, chcieli się rozejrzeć. Czy Stan i Ford zmienili coś, czy było tak jak zawsze? Hol wejściowy wyglądał tak jak zawsze. Zrobił się trochę bałaganu, ponieważ wszystkie płaszcze i buty były wyrzucane tam, gdzie było wolne miejsce."

Ford skrzywił się dostrzegając wszystkie ciuchy zrzucone i zmieszane w jedną kupę, która ani ładnie nie wyglądała, ani nie była funkcjonalna. Cichy musiały być brudne od pyłu na podłodze oraz niezwykle pogniecione. Postanowił jednak zmrużyć na to wyjątkowo oko biorąc pod uwagę, że na pewno nie zawsze ma czas odkładać wszystko na swoje miejsce, zwłaszcza podczas pracy.

"Salon się zmienił. Zamiast jednego żółtego fotela stała teraz sofa, wystarczająco duża, aby pomieścić co najmniej cztery osoby. Telewizor otrzymał aktualizację, nigdzie nie było widać starego, ale na jego miejscu stał duży monitor z płaskim ekranem. Dipper zauważył futurystyczny design. To musiał być jeden z wynalazków Forda. Pomyślał o wszystkich zaawansowanych rzeczach, jakie może zrobić. Czy mógłby wysłać wiadomość do różnych wszechświatów? Kiedyś musiał tego spróbować."

— Cóż, nie radziłbym tego próbować. Może być to naprawdę niebezpieczne i mówię to z perspektywy osoby, która podróżowała po innym wszechświecie przez naprawdę długi okres — Ford zaczął Dipperowi tłumaczyć dlaczego akurat takie działania mogą skończyć się niezwykle źle, kiedy Stan przerwał im nagle wskazując z niedowierzaniem naprzód.

— Wy mi lepiej poiwedzicie skąd my w ogóle wzięliśmy pieniądze na to wszystko skoro jesteście tacy mądrzy. Ja na pewno bym za to nie zapłacił jeśli wszystko poprzednie działało bez zarzutu. No i gdzie mój fotel!

— Stan, minęło pięć lat.

— A Chatę prowadzę jeszcze dłużej! A wszystko tak jak zostawiłeś tak było.

"Dekoracja była w większości taka sama, tu i ówdzie pewne zmiany lub obraz, którego wcześniej nie było. Ale w sumie czuło się tak samo jak w domu, jak przez te wszystkie lata temu.

— Dzieci? — Z korytarza dobiegł znajomy głos.

Kiedy nastolatkowie się odwrócili, mogli zobaczyć zrzędliwego Stana z wyrazem niedowierzania na twarzy."

— Ha! Wreszcie cię zaskoczyliśmy — Mabel spojrzała na niego ze zwycięstwem w oczach, kiedy on tylko prychnął udając, że to wcale nie było takie istotne.

— Ta, ta, ta. Cieszcie się póki możecie. — Mimo wszystko uśmiechnął się pod nosem do ekranu widząc ponowne spotkanie ze swoimi siostrzeńcami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro