Zakupy
... wielki fioletowy wąż. Wyglądał jak pluszowa zabawka. Zaczęłam krzyczeć. Wąż rzucił się na mnie i zaczął mnie dusić. Nagle do pokoju wbiegli Jack i Jason. Wąż gdy ich zobaczył puścił mnie i schował się pod łóżko. Jack wziął mnie na ręce i wybiegł z pokoju. Zaniósł następnie do swojego i położył mnie na łóżku. Oddychałam szybko i nierównomiernie. Jack siedział przy mnie delikatnie nademną pochylony. Spojrzałam na niego i go przytuliłam.
- Spokojnie ciiii... Nie bój się. Jest dobrze. Jestem tu.
Jack posadził mnie na swoich kolanach i przytulił. Tuliłam się w jego klatkę piersiową i starałam się uspokoić oddech. Nagle poczułam jak Jack opada na łóżko a ja wraz z nim. Leżeliśmy na łóżku chwilę ,dopuki się nie uspokoiłam. Następnie wstałam z clowna i usiadłam obok niego. Spojrzałam na niego.
- Co to było?
- Ten wąż?
Kiwnęłam głową na tak a on usiadł i objął mnie ramieniem.
- Pupilek Jasona. Nie bój się go. Zaczęłaś krzyczeć dlatego cię zaatakował.
- Rozumiem.
- *Czyli to wszystko moja wina. Jak zwykle*
Dodałam w myślach. Oparłam się głową o bok clowna.
- Dlaczego uciekłaś z kuchni?
Spuściłam wzrok i chciałam się od niego delikatnie odsunąć ,ale on wtulił mnie mocniej.
- Bo się ze mnie śmialiście.
- Co? Cukiereczku. Nie śmialiśmy się z ciebie.
Roześmiany mnie przytulił. Ja zawiesiłam mu ręce na szyji i wtuliłam się w jego pióra na prawym ramieniu.
- Dobrze , przepraszam.
- Nic się nie stało. To nie twoja wina.
Odkleiliśmy się od siebie. Do pokoju wpadł Jason.
- An wszystko dobrze?!
Podbiegł do mnie i uklękł przy mnie.
- Nic ci nie zrobił? Boli cię coś? Przysięgam ,że rozpruje tą gadzinę jeżeli coś ci zrobił.
Jego oczy na chwilę błysnęły na zielono.
Spiełam się. Wygaldał... Strasznie.
- W.. wszystko dobrze.
Szepnęłam. Jednak wyczuł ,że się go przestraszyłam. I przytulił mnie delikatnie.
- Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć. Po prostu boję się o ciebie laleczko.
Szepnął wtulając się w moje włosy.
- To nic spokojnie.
- Ekchem!
Spojrzeliśmy wszyscy w stronę drzwi. Stał tam Candy Pop.
- Jason ,Anna idziemy?
- Och... Jasne.
Jason wstał i pomógł mi wstać z łóżka następnie we czwórkę Opuściliśmy pokój Roześmianego.
Zakładałam właśnie moje czarne adidasy. Aż zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Nie mam pieniędzy żeby coś sobie kupić. Spojrzałam na Jason'a i Candy'iego.
- Chyba nie mogę z wami iść.
Szepnełam.
- Ale dlaczego?
Zapytał Candy Pop i złapał mnie za podbródek.
- Nie mam pieniędzy.
Nagle obaj wybuchli śmiechem.
- Po co ci pieniądze jak my mamy kasę na twoje ciuchy!
Krzyknął Candy i wyciągnął z kieszeni plik kilkutysiecy złotych. W życiu nie widziałam tyle pieniędzy.
- Ale jak? Skąd?
- Po pierwsze! Sklep Jasona przynosi dobre zyski. Po drugie ja jestem złodziejaszkiem i czasami coś zwędze.
- Ale... Nie musicie na mnie wydawać pieniędzy. Nie trzeba. Wszystko co jest mi potrzebne już mam.
- Oj oj nie marudź lizaczku tylko jedziemy!
Candy wybiegł z domu w podskokach a Jason pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Przed domem stał czarny Mercedes
Szczęka mi dosłownie opadła. Nie spodziewałam się tutaj auta. A co dopiero TAKIEGO auta! O jego bok był oparty Candy Pop.
- Skąd ty macie na to pieniądze!?
Zapytałam w szoku.
- Tak jak mówiłem. Jestem złodziejem.
- Acha czyli auto kradzione.
Zapytałam z uśmiechem. Ten się tylko zaśmiał i wsiadł na miejsce kierowcy. Ja i Jason usiedliśmy z tyłu. Candy pop wyjechał z wesołego miasteczka i kierował się w stronę miasta. Siedzieliśmy w ciszy którą przerywało radio z którego leciał Rock. Tapicerka a aucie była skórzana cała czarna. Auto wyglądało świetnie.
- W czym lubisz chodzić?
Zapytał Jason. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Głównie jeansy ,t-shirty i bluzy.
- W pożądku. Ale sukienkę też ci kupimy.
- Co... ? Ja nie chodzę w sukienkach...
Zarumieniłam się. Nigdy nie założyłam sukienki i nie mam zamiaru.
- Za późno.
Jason zaśmiał się krótko.
- Do tego kupimy ci strój kąpielowy, bieliznę ,może jakieś kosmetyki jeżeli zechcesz i jakieś sexy ciuszki.
- Candy pop ty zboku!
Jason uderzył niebieskowłosego w tył głowy. Ten się tylko zaśmiał.
- Ale nie mówię ,że ma akurat MI się w tym pokazywać! Równie dobrze i tobie mogła by się pokazać! Jesteście dość blisko nie?
Zaśmiał się a ja już siedziałam cała czerwona.
- Zamknij się Pop. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Ok ,ok , spokojnie.
*Trzy godziny później*
- Już jesteśmy!!
Jason i Candy weszli przede mną. Cali byli załadowani torbami. Ja miałam tylko ze sobą torbę z suknią. Jason się uparł ,że mam sama sobie wybrać suknie i później mnie oceni jak w niej wyglądam. A miałam duży problem z wyborem sukni. Aż pomogła mi ekspedientka. Chłopaki weszli do salonu.
- Kurwa! Czego wy żeście jej nakupowali!
- Meczyliscie biedną dziewczynę przez trzy godziny w mieście.
- Oj tam oj tam. Fajnie było prawda An!?
Krzyknął Candy a ja już leżałam na kanapie.
- moje pleeecy!!
Krzyknęłam. Przymierzanie ciuchów przez bite trzy godziny to za dużo.
- Hahahhahahhaha!!!!
Jack i Puppeteer śmiali się jak opentani. Jack zaczął się tarzać po podłodze i płakać ze śmiechu. To wyglądało tak zabawnie ,że nie wytrzymałam i wybucham salwą głośnego śmiechu. Po chwili już zaczął mnie boleć brzuch ,chciałam się uspokoić ,ale nie mogłam. Z trzy minuty nie mogłam się opanować. Popłakałam się ze śmiechu. Spojrzałam na chłopaków. Stali w osłupieniu.
- c..co phhaa...?
- ty... Ty się śmiejesz.
Powiedział Jack. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Rzeczywiście. Śmiałam się! Dawno się tak nie śmiałam! Bardzo dawno! TO BYŁO SUPER! Uśmiechnęłam się szeroko pokazując białe ząbki. Nagle dostałam grupowego przytulasa od wszystkich.
- chłopaki... Dusicie
Szepnełam po chwili. A ci mnie puścili.
- Dobra. Idź na górę ,zakładaj kieckę i na dół jasne?
Powiedział Candy Pop i popchnął mnie w stronę drzwi.
- ok ok już idę.
Poszłam na górę by założyć sukienkę. Po kilku minutach ,zrobiłam sobie też makijaż i rozpuściłam włosy. Następnie zeszłam na dół. Chłopaki jak tylko mnie zobaczyli szczęki im opadły. Candy pop zadławił się cukierkiem , Jason patrzył na mnie wielkimi oczami ,Puppeteer który akurat lewitował spadł na kanapę a Jack otworzył usta aż mu cukierek wyleciał.
- W..wow
Szepnął Puppeteer. Uśmiechnęłam się lekko. Podszedł do mnie Jason i dosłownie dziurawił mnie wzrokiem.
- Myślałem ,że będę musiał coś poprawiać... *Patrzy mi w oczy* ale wyglądasz idealnie!
Zarumieniłam się i przytuliłam do niego.
- Dziękuje.
Tak wygląda sukienka
A na tą plastikową babę nie zwracajcie uwagi. Chodzi mi tylko o tą piękną sukienkę (✯ᴗ✯)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro