Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zakupy

... wielki fioletowy wąż. Wyglądał jak pluszowa zabawka. Zaczęłam krzyczeć. Wąż rzucił się na mnie i zaczął mnie dusić. Nagle do pokoju wbiegli Jack i Jason. Wąż gdy ich zobaczył puścił mnie i schował się pod łóżko. Jack wziął mnie na ręce i wybiegł z pokoju. Zaniósł następnie do swojego i położył mnie na łóżku. Oddychałam szybko i nierównomiernie. Jack siedział przy mnie delikatnie nademną pochylony. Spojrzałam na niego i go przytuliłam.

- Spokojnie ciiii... Nie bój się. Jest dobrze. Jestem tu.

Jack posadził mnie na swoich kolanach i przytulił. Tuliłam się w jego klatkę piersiową i starałam się uspokoić oddech. Nagle poczułam jak Jack opada na łóżko a ja wraz z nim. Leżeliśmy na łóżku chwilę ,dopuki się nie uspokoiłam. Następnie wstałam z clowna i usiadłam obok niego. Spojrzałam na niego.

- Co to było?

- Ten wąż?

Kiwnęłam głową na tak a on usiadł i objął mnie ramieniem.

- Pupilek Jasona. Nie bój się go. Zaczęłaś krzyczeć dlatego cię zaatakował.

- Rozumiem.

- *Czyli to wszystko moja wina. Jak zwykle*

Dodałam w myślach. Oparłam się głową o bok clowna.

- Dlaczego uciekłaś z kuchni?

Spuściłam wzrok i chciałam się od niego delikatnie odsunąć ,ale on wtulił mnie mocniej.

- Bo się ze mnie śmialiście.

- Co? Cukiereczku. Nie śmialiśmy się z ciebie.

Roześmiany mnie przytulił. Ja zawiesiłam mu ręce na szyji i wtuliłam się w jego pióra na prawym ramieniu.

- Dobrze , przepraszam.

- Nic się nie stało. To nie twoja wina.

Odkleiliśmy się od siebie. Do pokoju wpadł Jason.

- An wszystko dobrze?!

Podbiegł do mnie i uklękł przy mnie.

- Nic ci nie zrobił? Boli cię coś? Przysięgam ,że rozpruje tą gadzinę jeżeli coś ci zrobił.

Jego oczy na chwilę błysnęły na zielono.
Spiełam się. Wygaldał... Strasznie.

- W.. wszystko dobrze.

Szepnęłam. Jednak wyczuł ,że się go przestraszyłam. I przytulił mnie delikatnie.

- Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć. Po prostu boję się o ciebie laleczko.

Szepnął wtulając się w moje włosy.

- To nic spokojnie.

- Ekchem!

Spojrzeliśmy wszyscy w stronę drzwi. Stał tam Candy Pop.

- Jason ,Anna idziemy?

- Och... Jasne.

Jason wstał i pomógł mi wstać z łóżka następnie we czwórkę Opuściliśmy pokój Roześmianego.

Zakładałam właśnie moje czarne adidasy. Aż zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy. Nie mam pieniędzy żeby coś sobie kupić. Spojrzałam na Jason'a i Candy'iego.

- Chyba nie mogę z wami iść.

Szepnełam.

- Ale dlaczego?

Zapytał Candy Pop i złapał mnie za podbródek.

- Nie mam pieniędzy.

Nagle obaj wybuchli śmiechem.

- Po co ci pieniądze jak my mamy kasę na twoje ciuchy!

Krzyknął Candy i wyciągnął z kieszeni plik kilkutysiecy złotych. W życiu nie widziałam tyle pieniędzy.

- Ale jak? Skąd?

- Po pierwsze! Sklep Jasona przynosi dobre zyski. Po drugie ja jestem złodziejaszkiem i czasami coś zwędze.

- Ale... Nie musicie na mnie wydawać pieniędzy. Nie trzeba. Wszystko co jest mi potrzebne już mam.

- Oj oj nie marudź lizaczku tylko jedziemy!

Candy wybiegł z domu w podskokach a Jason pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Przed domem stał czarny Mercedes


Szczęka mi dosłownie opadła. Nie spodziewałam się tutaj auta. A co dopiero TAKIEGO auta! O jego bok był oparty Candy Pop.

- Skąd ty macie na to pieniądze!?

Zapytałam w szoku.

- Tak jak mówiłem. Jestem złodziejem.

- Acha czyli auto kradzione.

Zapytałam z uśmiechem. Ten się tylko zaśmiał i wsiadł na miejsce kierowcy. Ja i Jason usiedliśmy z tyłu. Candy pop wyjechał z wesołego miasteczka i kierował się w stronę miasta. Siedzieliśmy w ciszy którą przerywało radio z którego leciał Rock. Tapicerka a aucie była skórzana cała czarna. Auto wyglądało świetnie.

- W czym lubisz chodzić?

Zapytał Jason. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Głównie jeansy ,t-shirty i bluzy.

- W pożądku. Ale sukienkę też ci kupimy.

- Co... ? Ja nie chodzę w sukienkach...

Zarumieniłam się. Nigdy nie założyłam sukienki i nie mam zamiaru.

- Za późno.

Jason zaśmiał się krótko.

- Do tego kupimy ci strój kąpielowy, bieliznę ,może jakieś kosmetyki jeżeli zechcesz i jakieś sexy ciuszki.

- Candy pop ty zboku!

Jason uderzył niebieskowłosego w tył głowy. Ten się tylko zaśmiał.

- Ale nie mówię ,że ma akurat MI się w tym pokazywać! Równie dobrze i tobie mogła by się pokazać! Jesteście dość blisko nie?

Zaśmiał się a ja już siedziałam cała czerwona.

- Zamknij się Pop. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

- Ok ,ok , spokojnie.

*Trzy godziny później*

- Już jesteśmy!!

Jason i Candy weszli przede mną. Cali byli załadowani torbami. Ja miałam tylko ze sobą torbę z suknią. Jason się uparł ,że mam sama sobie wybrać suknie i później mnie oceni jak w niej wyglądam. A miałam duży problem z wyborem sukni. Aż pomogła mi ekspedientka. Chłopaki weszli do salonu.

- Kurwa! Czego wy żeście jej nakupowali!

- Meczyliscie biedną dziewczynę przez trzy godziny w mieście.

- Oj tam oj tam. Fajnie było prawda An!?

Krzyknął Candy a ja już leżałam na kanapie.

- moje pleeecy!!

Krzyknęłam. Przymierzanie ciuchów przez bite trzy godziny to za dużo.

- Hahahhahahhaha!!!!

Jack i Puppeteer śmiali się jak opentani. Jack zaczął się tarzać po podłodze i płakać ze śmiechu. To wyglądało tak zabawnie ,że nie wytrzymałam i wybucham salwą głośnego śmiechu. Po chwili już zaczął mnie boleć brzuch ,chciałam się uspokoić ,ale nie mogłam. Z trzy minuty nie mogłam się opanować. Popłakałam się ze śmiechu. Spojrzałam na chłopaków. Stali w osłupieniu.

- c..co phhaa...?

- ty... Ty się śmiejesz.

Powiedział Jack. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Rzeczywiście. Śmiałam się! Dawno się tak nie śmiałam! Bardzo dawno! TO BYŁO SUPER! Uśmiechnęłam się szeroko pokazując białe ząbki. Nagle dostałam grupowego przytulasa od wszystkich.

- chłopaki... Dusicie

Szepnełam po chwili. A ci mnie puścili.

- Dobra. Idź na górę ,zakładaj kieckę i na dół jasne?

Powiedział Candy Pop i popchnął mnie w stronę drzwi.

- ok ok już idę.

Poszłam na górę by założyć sukienkę. Po kilku minutach ,zrobiłam sobie też makijaż i rozpuściłam włosy. Następnie zeszłam na dół. Chłopaki jak tylko mnie zobaczyli szczęki im opadły. Candy pop zadławił się cukierkiem , Jason patrzył na mnie wielkimi oczami ,Puppeteer który akurat lewitował spadł na kanapę a Jack otworzył usta aż mu cukierek wyleciał.

- W..wow

Szepnął Puppeteer. Uśmiechnęłam się lekko. Podszedł do mnie Jason i dosłownie dziurawił mnie wzrokiem.

- Myślałem ,że będę musiał coś poprawiać... *Patrzy mi w oczy* ale wyglądasz idealnie!

Zarumieniłam się i przytuliłam do niego.

- Dziękuje.












Tak wygląda sukienka


A na tą plastikową babę nie zwracajcie uwagi. Chodzi mi tylko o tą piękną sukienkę (✯ᴗ✯)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro