Wycieczka
*pov Jason*
Laleczka pobiegła na górę a ja zmierzyłem Jeff'a wściekłym wzrokiem. Moje oczy najprawdopodobniej były zielone.
- Jak śmiałeś ją skrzywdzić.
Powiedziałem kierując się w jego kierunku.
- Kogo?
Jeff spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
- Doskonale wiesz ,że chodzi mi o Anne!
Krzyknąłem w złapałem go za gardło. Usłyszałem odgłos przeładowywanego pistoletu. Hoodie mierzył do mnie ze spluwy.
- P..puść go potworze.
Odrzuciłem killera na jakiś metr w bok. I zwróciłem się w stronę proxiego.
- To wy jesteście potworami.
Moje włosy zmieniły barwę na białą.
- Jason uspokój się. Mała zaraz tu będzie.
Powiedział Candy Pop i złapał mnie za ramię. Uspokoiłem się.
- Wiecie ,że wam jej nie oddamy?
Powiedział Jack.
- Wiemy. Dlatego wam ją oddajemy.
Jane zwróciła się w naszą stronę. Nagle usłyszeliśmy kroki na schodach. Z góry zeszła Anna. Miała ze sobą tylko torbę sportową i mały plecak.
- To wszystkie twoje rzeczy?
Zapytał Puppeteer.
- Tak. Nie mam dużo rzeczy. Większość została wyrzucona.
Powiedziała.
- Przez kogo wyrzucona?
Zapytałem ją i przy okazji zabrałem jej torbę. Była bardzo lekka.
- Przez... Proxy i Jeff'a...
Szepnęła.
Candy Pop i ja spojrzeliśmy w stronę chłopaków.
- Chodźmy już.
Syknał Candy Pop.
Wyszliśmy z domu trzaskając drzwiami na dowidzenia. Szliśmy przez kilka minut w ciszy aż dziewczyna szepnęła.
- dziękuje wam.
Spojrzałem na jej buźkę. Jej szare oczy wpatrywały się w ściółkę leśną ,blond włosy były związane w kucyk a twarz miała czerwona od płaczu i całą w ranach i śniakach.
- Nie ma za co laleczko.
Uśmiechnąłem się w jej stronę. Szkoda mi jej. Nawet mnie tak okrutnie nie traktują jak ją.
- Nie wierzę ,że te potwory tak cię urządziły cukiereczku.
Jack objął dziewczynę ramieniem.
- Oni nie są potworami. Ta ja jestem potworem.
Nagle została podniesiona do góry przez Candy Pop'a i przytulona od tyłu.
- Nie mów tak kruszynko! Jesteś przesłodkim lizaczkiem! Nic im nie zrobiłaś przecież żeby cię tak traktowali!
Dziewczyna się delikatnie uśmiechnęła.
- Jeszcze raz wam dziękuję. Wyciągnęliście mnie po prostu z piekła.
Po drodze dużo rozmawialiśmy i co jakiś czas się śmialiśmy. Były też smutne momenty. Crybaby opowiedziała nam o swoim życiu ,,przed morderstwami" rodzice jej nienawidzili ,spała pod schodami i była często tam zamykana. Rodzice ją głodzili i bili.
Nienawidziła ich za to. Rówieśnicy też dawali jej popalić. Byli dla niej okrutni. Później w napadzie złości zabiła ojca i matkę. Następnie uciekła i Slenderman ją znalazł. Jednak od początku nie była akceptowana. Jeff... Ten skurwysyn próbował ją zgwałcić i chciał by ta mu usługiwała. Tak samo proxy. To oni są potworami.
Minęła już godzina naszego spaceru. Było już całkiem ciemno. Jedynie Puppeteer oświetlał nam drogę. Nagle Crybaby się wywróciła o wystający korzeń gdy już miała zetknąć się z ziemią optotły ją sznureczki Puppeter'a.
Dziewczyna spojrzała na niego w szoku i lekko się uśmiechnęła. Poczułem ukucie zazdrości. Polubiłem ją. Lalkarz odstawił ją na ziemię. Gdy przeszliśmy kolejne pół godziny zauważyłem ,że dziewczyna chyba jest zmęczona. Moje przemyślenia potwierdziło jej ziewanie. Stanąłem i złamałem ją za ramię.
- Jesteś zmęczona?
- Odrobinę.
Uśmiechnęła się delikatnie i znów ziewnęła.
- Nie dziwię jej się. Jest grubo po 22. Powinna odpocząć.
Powiedział Jack.
- Nie spokojnie. Jest dobrze *ziew*
- Chodź tu cukiereczku.
Jack wziął ją na ręce na ,,pannę młodą,, znów poczułem zazdrość.
- Prześpij się może. Zaniosę cię.
- Ale naprawdę nie trzeba.
Powiedziała patrząc w oczy Jack'a. Zacisnąłem pięści ze złości aż kości mi strzeliły. Candy Pop to chyba zauważył bo uderzył mnie w ramię i szepnął mi do ucha.
- Panuj nad sobą bo ją wystraszysz.
Uspokoiłem się i ruszyliśmy dalej. Anna po chwili usnęła na rękach Jacka. Po pół godzinie truchtu dotarliśmy do opuszczonego wesołego miasteczka. Następnie udaliśmy się do domu strachów gdzie mieszkaliśmy. Tylko zewnątrz wyglądał tak strasznie. W środku był to zwyczajny dom. Jack zabrał małą do swojego pokoju i ją tam zostawił. Uznaliśmy że narazie może tam spać bo Roześmiany i tak śpi w pudełku. We czwórkę usiedliśmy w jadalni jedząc kolację.
- Ogółem to gdy rozpakowywałem jej rzeczy zauważyłem ,że nie ma bardzo mało ubrań. Chyba naprawdę chłopaki wyrzucili jej ciuchy.
- Ale dlaczego to zrobili?
Zapytałem Candy Pop'a.
- Mi też tak kiedyś zrobili.
Powiedział Puppeteer.
- Ale proxy oberwali wtedy po mordach.
- Ale An jest taka kruchutka. Ona nie miała by z nimi szans.
Powiedział Laughing Jack.
- Jutro opatrze jej rany.
Powiedziałem gdy skończyłem jeść tosty.
- I wybiorę się z nią na zakupy. Candy pop pójdziesz ze mną?
Zapytałem błazna a ten pokiwał głową na tak.
- Puppeteer ty jutro gotujesz.
Powiedziałem szybko i wyszedłem z kuchni. Za sobą tylko usłyszałem teatralny jęk niezadowolenia ze strony złotookiego. Zaśmiałem się pod nosem i udałem się na piętro. Po drodze do mojego pokoju zajrzałem do dziewczyny. Nie było jej w łóżku.
- Anna!
Wparowałem szybko do pomieszczenia i rozejrzałem się. Zauważyłam że drzwi do łazienki są otwarte zajrzałem tam. Była tam. Leżała przy pobrudzonej krwią toalecie. Wymiotowała. Usta miała całe ubrudzone w szkarłatnej cieczy.
*Rano* *pov Anna*
Obudziłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. To nie był pokój w którym byłam w nocy. Wstałam z łóżka i zauważyłam że jestem w samej bieliźnie. Przestraszyłam się. Spojrzałam na fotel obok łóżka. Spał tam Jason.
- Jason? Jason!
Krzyknęłam a ten się obudził i spojrzał na mnie szczęśliwy. Prawie podbiegł do łóżka i mnie przytulił.
- Całe szczęście ,że żyjesz.
- C..co się stało?
Zapytałam poprawiając kołdrę. Mężczyzna odsunął się odemnie i spojrzał na mnie.
- wymiotowałaś w nocy krwią. Zbadałem cię ale nic poważnego ci nie dolegało. Wystraszyłem się, że masz jakieś obrażenia wewnętrzne.
- Nie spokojnie ,czasami tak mam że wymiotuje krwią.
Blado się uśmiechnęłam.
- słucham?
Spojrzałam na mężczyznę. No tak przecież to nie było normalne.
- Em... Tak właściwie kto mnie rozebrał?
Zapytałam zasłaniając się kołdrą.
- Oh... Ja. Wybacz ,ale musiałem cię przebadać.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Nic się nie stało. A co to za pokój?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wysokie dwuosobowe łóżko ,czerwono-żółte ściany ,regał z książkami i z dużą bardzo dużą ilością lalek i szafa i fotel po obu stronach łóżka. Do tego trzy pary drzwi ,niebieskie ,zielone i fioletowe. Sufit był biały a podłoga wyłożona bordową wykładziną.
- To mój pokój.
- Mogłam się domyślić w sumie.
Zaśmiałam się cicho. Siedzieliśmy w chwilowej ciszy. Była całkiem miła atmosfera między nami. Czułam się swobodnie ,tak jakbym znała Jason'a od kilku dobrych lat.
- Gdzie moje ubrania?
Zapytałam uśmiechnięta.
- Ach! No tak! Już idę po twoje ubrania!
Jason wybiegł z pomieszczenia przez zielone drzwi a po chwili wrócił z białą bluzką na ramiączkach i granatowych poszarpanych jensach oraz czystą bielizną.
- Jasnoniebieskie drzwi to łazienka.
Powiedział odstawiając ubrania na łóżku.
- Wyszukuj się bo jedziemy po śniadaniu do miasta. A. W łazience jest opaska na twoje oko i maść.
- Dobrze ,dziękuje.
Jason wyszedł z pomieszczenia a ja wstałam wzięłam ubrania i ruszyłam do łazienki. Łazienka była ślicznie urządzona. Złoto -białe kafelki ,prysznic ,pralka ,toaleta i duże lustro. Spojrzałam w lustro. Ręce i nogi miałam całe w śniakach. Na brzuchu
Miałam ogromnego śniaka.
- To pewnie od ostatniej sprzeczki.
Dotknełam delikatnie miejsca gdzie śniak był żółty i zgielam się delikatnie. Okropnie bolało. Nagle w lustrze zamiast mojego podbicia pojawiła się czarna postać. Była mojego wzrostu. Nosiła sukienkę do kolan a włosy miała upięte w dwa kucyki. To znów ona.
- Widzisz miałam rację ,że będzie ci tu lepiej!
Powiedziała zadowolona. Mimo tego że nie widziałam jej twarzy to dokładnie wiedziałam kiedy jest szczęśliwa ,zła albo smutna.
- Dopiero zaczynam. A teraz daj mi chwilę prywatności. Muszę się w końcu wykąpać.
Dziewczyna zniknęła. Ja za to wzięłam prysznic ,umyłam włosy ,wysuszyłam je suszarką którą znalazłam w jednej z szafek i co mnie najbardziej zdziwiło zanalazłam tam też kosmetyki. Założyłam opaskę na oko i ubrałam się.
Wyszłam z łazienki i pierwsze co zobaczyłam to Jasona bez koszuli który szuka czegoś w szafie. Miał niebywale wyrzeźbione plecy i bardzo szerokie ramiona. Stał do mnie tyłem. Odchrząknęłam a on się odwrócił. Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wygaldasz znacznie lepiej.
- dziękuje.
- zejdź na dół na śniadanie. Ale uważaj z Puppeter'a marna kucharzyna.
Zaśmiał się a ja z uśmiechem na ustach wyszłam z pokoju i udałam się korytarzem w stronę schodów. Usłyszałam rozmowę na dole. Zeszłam na dół i zamierzałam do pomieszczenia po lewej. Zauważyłam że to kuchnia. Przy stole siedział, Laughing Jack i jakiś chłopak. A Puppeteer chyba robił jajecznicę.
- Cześć wszystkim.
Powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Cześć Anna!
Powiedzieli chórem. Usiadłam obok Jacka który jadł właśnie watę cukrową. Przypomniało mi się jak jadłam watę cukrową jak byłam z mamą w wesołym miasteczku. Ale było to jakieś dziesięć lat temu. Uśmiechnęłam się blado na to wspomnienie. To było jedyne miejsce gdzie mama mnie zabrała. I to tylko dlatego ,że dostała bilety do wesołego miasteczka z pracy. Posmutnialam.
- Hej lizaczku wszystko dobrze?
Spojrzałam na chłopaka przede mną. To był Candy?!
Kompletnie nie podobny! Miał co prawda dalej niebieskie włosy ,ale nawet ich nie zauważyłam bo były upięte w warkocz. Do tego jasnoniebieska koszula i jeansy z dziurami. Nie miał też makijażu ,i do tego miał chyba czarne soczewki. A w ustach miał kolczyk. Wyglądał jak zwykły nastolatek!
- Em... Candy to naprawdę ty?
Zapytałam a Jack i Candy się zaśmiali. Puppeteer podał mi jajecznicę. Podziękowałam i zabrałam się za jedzenie ,byłam głodna jak wilk.
- Skoro ty go nawet nie poznałaś to policja też go nie pozna brawo Candy Pop. W końcu wyglądasz jak człowiek.
Znów się zaśmiali ,ja też się zaśmiałam cicho.
- Co wam tak wesoło?
Do kuchni wszedł Jason. Aż kromka chleba mi spadła na talerz gdy go zobaczyłam. Też wyglądał zupełnie inaczej. To coś pod okiem i na szyji co uznałam wcześniej za tatuaż zniknęło. Miał również czarne soczewki. Włosy które wcześniej sięgały mu do ramion teraz były spięte z tyłu w małą kitkę. Do tego biała koszula i jeansy. Wyglądał nieziemsko.
- Nie świdruj mnie tak wzrokiem bo się zarumienie.
Uśmiechnął się szeroko a ja spuściłam głowę i wróciłam do jedzenia.
- Ooooo nasz lizaczek się zawstydził. ~
Powiedział Candy Pop uśmiechając się.
- Candy zejdź z niej. Ja też się tak gapiłem w Jakson'a gdy go widziałem tak pierwszy raz.
Zaśmiał się Puppeteer. A następnie wszyscy wybuchli śmiechem. Poza mną. Byłam zawstydzona i miałam głupie wrażenie,że oni śmieją się ze mnie. Poczułam że do moich oczu zbierają się łzy. Dokończyłam jajecznicę i pobiegłam na górę do pokoju Jason'a. Usłyszałam tylko jak Jack za mną krzyczy. Oraz dalsze śmiechy reszty chłopaków.
Zamknęłam się w pokoju i schowałam za łóżkiem. Nagle zza fiotelowych drzwi usłyszałam chałas. Spojrzałam w tamtą stronę. Drzwi się otworzyły i wypełzł stamtąd...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro