Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wróg

- Jack to nie rozsądne. Candy Pop to mój przyjaciel na pewno nie zrobi mi krzywdy.

- Znam go dłużej i wiem ,że zrobił by ci krzywdę bez mrugnięcia okiem.

Przebywaliśmy w moim pokoju i od dłuższego czasu rozmawialiśmy . Ja siedziałam ja łóżku a Jack krążył po pokoju bez celu.

- Porozmawiam z nim i...

- Nie pozwalam !

Jack stanął w miejscu i popatrzył na mnie surowym wzrokiem.

- Nie jestem twoją własnością i mogę robić co chce!

- Ale jesteś dla mnie ważna i jesteś moją dziewczyną więc nie chcę by ten zboczeniec zrobił ci krzywdę!

- Nie kłóćmy się w pierwszych godzinach naszego związku proszę.

Skuliłam się w pozycji siedzącej na łóżku i spuściłam głowę. Jack położył mi dłoń na głowie.

- Dobrze przepraszam.

Wzięłam parę wdechów i opadłam na miękki materac łóżka. Zamknęłam oczy by się uspokoić. Gdy tak robię wyglądam jakbym dosłownie spała.

- An? Śpisz?

Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Clowna.

- Nie. Po prostu myślę.

Uważaj

Gdy w głowie rozbrzmiało mi to słowo odrazu rzuciłam się na podłogę wraz z Jackiem. Nagle rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Ktoś strzelił mi w okno. Nagle cały mój pokój padł pod ostrzałem. Z Jackiem leżeliśmy na podłodze aż strzały ustały. Do pomieszczenia weszli Puppeteer i Jason.

- AAP!!! Jack musisz nas teleportować!!!

- Moje pudełko!

Jack wybiegł z pomieszczenia i zniknął na parę sekund.

- Co się dzieje?!

Zapytałam cała roztrzęsiona Puppeter'a.

- AAP nas znalazło!! Musimy uciekać!

Jack znalazł się nagle przy nas. W jednej ręce trzymał pudełko z korbką. Stanął na środku pokoju i wyciągnął dłoń przed siebie.

- An złap mnie za rękę!

Wszyscy chwycili Jacka za lewą rękę. Ja już dosiegałam jego długiej szponiastej dłoni gdy do pokoju wbiegli ludzie. Nie zdążyłam złapać Jack'a. Nie było ich już przy mnie. Moi przyjaciele zniknęli. Jeden z mężczyzn wymierzył broń w moją stronę. Zostałam postrzelona w krtań. Bardzo mocno bolało. Nie wiedziałam co zrobić.

Skacz.

Wyskoczyłam z pomieszczenia przez okno. Uznałam to jednak za fatalny pomysł po chwili. Kiedy już prawie zderzyłam się z ziemną pisemną pojawiła się,, królicza dziura ,,. Wpadłam do niej i  pomyślałam ,że chciałam bym być przy Jacku. Poczułam jak wpadam w czyjeś ramiona.

- Anna!!!

To był Jack. Zobaczyłam jego przerażoną twarz a następnie zamknęłam oczy. Było mi zimno ,bardzo zimno. Nie widziałam co się dzieje. Nie wiem jak długo spałam czy byłam nie przytomna.















Obudziłam się z bólem szyji i brakiem możliwości oddychania. Próbowałam wstać ,ale odrazu zostałam powstrzymana przez...

- J..Jack?

Mój głos był bardzo chrypliwy i cichy.

- Nic nie mów ,musisz odpoczywać.

Patrzyłam na wszystko co robił z dużą uwagą. Nalewał do szklanki stojącej na szafce nocnej wody i mi ją podał. Piłam bardzo powoli.

- Agenci AAP użyli specjalnych pocisków. Twoja rana była okropna. Spałaś przez trzy tygodnie.

Moje oczy się rozszerzyły. Aż trzy tygodnie spałam? To niemożliwe. Chciałam coś powiedzieć ale zamiast tego zaczęłam kaszleć krwią. Jack natychmiast podał mi jakiś syrop w małym plastikowym kubeczku. Wypiłam bardzo powoli było okropnie gorzkie ,smakiem przypominało krew ,ale taką bardzo brudną i starą. Gardło przestało jednak trochę boleć.

- Nie mówiłem ci... Ale od wielu lat śledzi nas AAP... Jest to tak zwana Agencja Anty Potworowa. Zabijają nas... Od SCP po chybrydy ,demony czy inne monstra. Z tego co się dowiedzieliśmy... Candy Pop wpadł prawie w ich ręce. Ale się oswobodził i chciał nam pomóc jednak był bardzo ranny. Ale spokojnie żyje.

Odrazu odetchnęłam z ulgą wiedząc że mój przyjaciel żyje. Złapałam Jacka za rękę i spojrzałam mu w oczy.

- Kocham cię Baby.

Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Jack położył dłoń na moim policzku i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Tak się o ciebie bałem... Spałaś tak długo ,myślałem że się nie wybudzisz. Jesteś taka kruchutka ,nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził.

Z oczu Jack'a poleciało kilka łez. Ja też zaczęłam płakać. Jak to ja. Nagle do pokoju wpadli chłopaki. Wszyscy odrazu się rzucili na moje łóżko i zalali mnie falą pytań.

- Ona nie może mówić zamknijcie się!!

Jack ryknął na nich. Byłam mu wdzięczna bo nawet oddychanie sprawiało mi problemy ,a co dopiero mówienie.

- Tak się o ciebie baliśmy.

Szepnął Jason.

- A najbardziej Jack. Nie spał od kiedy zostałaś postrzelona ,nawet odmawiał jedzenia.

Spojrzałam przestraszona ja Jacka. Ten zaśmiał się cicho. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Usłyszałam chrząknięcie przy drzwiach. Odwróciłam wzrok w tą strone. Stał tam Candy Pop. Jack jak tylko go zobaczył wstał i warknał cicho w jego kierunku.

- Chciałem tylko ją zobaczyć.

Candy zwrócił się do Jacka.

- Nie zbliżaj się do niej.

Pazury Jacka zrobiły się większe.

- Jack uspokój się.

Powiedział Puppeteer.

- Ale on jeszcze coś jej robi!!!

Ryknął.

- S.. spokój...

Szepnełam a moje gardło zabolało jakbym połknęła kawałek rozgrzanego metalu. Chłopaki się uspokoili i następnie wyszli z pokoju i powiedzieli żebym odpoczywała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro