Miłość
Gdy skończyłam rysować było już grubo po północy. W całym domu panowała cisza. Uznałam ,że wszyscy już śpią więc po cichutku wyszłam z pokoju i ruszyłam do jadalni. Z zewnątrz jednak usłyszałam jakąś cichą muzykę. Wyszłam z domu i kierowałam się do namiotu cyrkowego. Muzyka była już dobrze słyszana. Gdy doszłam do namiotu zobaczyłam Jacka. Siedział na trybunach a obok niego był magnetofon i butelki po piwie. Gdy już miałam mu się pokazać ten zaczął niespodziewanie śpiewać. Miał piękny głos. Nigdy wcześniej nie słyszałam by śpiewał. Zastanawiałam się o kim o może mówić. Łobuziara? Hah... To musi być jakaś dziewczyna. Poczułam ukucie zazdrości. Zabolało mnie odrobinę to ,że Jack ma kogoś. Zaczęłam chyba coś do niego czuć. Dalej wsłuchiwałam się w jego piękny głos. Przymknęłam oczy zsuwając się na ziemię i siadając tyłem do niego.
- czy on mi się podoba...?
Spuściłem głowę i spojrzałam na moje długie pazury. Pomyślałam czy można by coś zmienić w moim wyglądzie. Po chwili wróciłam do domu. Gdy byłam już u siebie w pokoju spojrzałam w lustro. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie inną mnie. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam błazna w lustrze. Dziewczyna miała miętowo-czarne włosy upięte w dwa kucyki wysoko po bokach głowy. Do tego klauni czarny okrągły nos i czarne namalowane łzy na policzkach. Na sobie miała miętową rozłożystą sukienkę do kolan która miała z tyłu czarną kokardę. Wstążki sięgały prawie do podłogi. Rękawy od sukienki były tak ułożone by odsłaniały ramiona ,były to tylko gęsto osadzone falbany w biało-czarnym kolorze. Na nogach za to miała białe pończochy z miętowymi kokardkami na samej górze. Do tego wszystkiego jeszcze tylko czarne błyszczące balerinki.
- Wyglądam ślicznie.
Uśmiechnęłam się co ukazało w lustrze moje białe zęby i zaostrzone lekko kły. Uznałam ,że nie chce mi się spać więc przez całą noc dopracowywałam moje moce i uczyłam się z nich korzystać.
Około szóstej rano wyszłam z pokoju i udałam się do jadalni. Zjadłam płatki z mlekiem i postanowiłam gdzieś posiedzieć samej. Udałam się na diabelny młyn. Rozłożyłam skrzydła i wyleciałam na samą górę już dawno nie używanej konstrukcji. Wpatrywałam się w wschodzące słońce. Ten widok mnie bardzo uspokojał. Nagle poczułam chęć do płaczu. Nie powstrzymywałam łez. Ciecz zaczęła spływać powoli po moich policzkach ,mimo to uśmiechałam się dalej błądziłam wzrokiem po niebie wpatrując się w obłoki mieniące się kolorami od czerwieni po róż i fiolet.
- Piękne to wygląda prawda?
Wzdrygnęłam się i spojrzałam w bok. Koło mnie siedział Candy Pop. Odwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się lekko.
- Tak. Bardzo pięknie.
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam smutno na namiot cyrkowy.
- Czemu płakałaś?
Candy złapał mnie za rękę przez co spojrzałam na niego.
- *wzdech* nie ważne.
Zabrałam rękę i oparłam dłońmi moja twarz.
- Coś się gryzie.
- Aż tak widać?
Schowałam twarz w ramiona jednocześnie przyciągając kolana do klatki piersiowej.
- Ychym. Co cię męczy? Mów śmiało.
- Echhh... Ja ... Ja się ... Za...
Usłyszeliśmy krzyk Jasona z dołu. Odwróciliśmy się.
- Chodźcie na śniadanie! Wszędzie was szukaliśmy gołąbeczki!!
Z domu wyszedł Jack i zwrócił twarz w naszą stronę. Stanął zszokowany a następnie spuścił głowę i wrócił do domu. Wstałam i zefrunełam na dół do Jasona.
- Jason nie gadaj głupot.
- Tylko żartowałem spokojnie.
Mężczyzna uniósł ręce w geście obronnym ,Candy Pop podszedł do nas.
- Jacka to chyba nie bawiło.
Spojrzałam na niego i poczułam jak się ruminie. Jacka to ruszyło?
- Nie gadaj głupot. Chodźcie na to śniadanie.
- ja już jadłam. Idę się przejść.
- Nie wracaj późno!!
Krzyknął Jason a ja zaczęłam się kierować w stronę lasu.
*Pół godziny później*
Wchodząc do domu zobaczyłam prawdziwy raban. Candy Pop leżał przytomny i lekko zakrwawiony na podłodze a Puppeteer opatrywał mu głowę. Jakieś dwa metry dalej stał Jason powstrzymujący Jacka przed rzuceniem się w stronę Candyego.
Jack wyglądał na mocno wkurzonego.
- Jack!! Uspokój się!!!
Podbiegłam do chłopaków i złapałam chłopaka za ramię. Ten jednak odtrącił mnie z potężną siłą. Odepchnął mnie tak że wpadłam w ścianę. Usłyszałam dźwięk łamiących się kości i poczułam ból w lewej łopatce. Upadłam na podłogę zwijając się z bólu i cicho łkając.
- An!!
Podbiegł do mnie Puppeteer i obrócił mnie na plecy. Krzyknęłam z bólu. Nagle tuż obok mnie pojawił się Jason.
- Zabierz ją do mojego pokoju. Szybko!
Puppeteer wziął mnie na ręce ,ból w łopatce się nasilał. Krzyczałam z bólu i płakałam. Prawie nic nie widziałam przez lecące łzy. Przemknął mi tylko klęczący na podłodze Laughing Jack. Patrzył na mnie przerażonym ,smutnym i jednocześnie złym wzrokiem.
Jason zbadał mi łopatkę. Kość pękła ,jednak dzięki mocą szybko się zregenerowała. Miałam teraz tylko stłuczoną. Z tego co się dowiedziałam Jack rzucił się bez powodu na Candiego po śniadaniu. Był wściekły i go wyzywał. Mówił podobno coś o zaufaniu i zdradzie. Candy pop nawet nie zdołał się obronić. Moje zaufanie do Jack'a zostało skaleczone. Nie wiedziałam dlaczego Jack tak zareagował. Zaczęłam się go delikatnie bać.
Wyszłam do pokoju i skierowałam się do własnego kąta. Gdy przechodziłam koło drzwi Jacka usłyszałam szloch. Chwilę się wachałam ale weszłam do pokoju. Jack siedział przy ścianie zasłaniając dłońmi twarz.
- Jack?
Podeszłam do chłopaka i spojrzałam mu w załzawione oczy którymi patrzył na mnie z przerażeniem. Wyciągął w moją stronę dłoń ale po sekundzie ją zabrał. Spuścił głowę i szepnął.
- Wyjdź...
- Jack. Czemu płaczesz?
- Wyjdź.
- Jack proszę cię ja chcę...
- Wyjdź!!
Clown spojrzał na mnie wściekły a ja przechyliłam się za bardzo do tyłu i upadłam. Miałam ochotę płakać.
- Co się z tobą dzieje Jack?! Czemu się tak zachowujesz?!
- Nie powinno cię to interesować!! Wynoś się z tąd i idź do swojego Candyego!!!
Jack wstał i górował nademną. Ja też wstałam i patrzyłam na niego wściekła.
- Candy jest tylko moim przyjacielem!! O co ci do cholery chodzi!!
- Jason widział was na młynie. Podobno byliście bardzo blisko!
- Ponieważ chciałam mu coś powiedzieć!!
- Niby co takiego!?!
- Że cię kocham!!
Wybiegłam z pokoju trzaskając drzwiami i zbiegłam na dół. Wpadłam na Jasona który próbował mnie powstrzymać ale uciekłam mu i uciekłam z domu. Schowałam się w jednej zdezelowanej budce z pluszakami i zaczęłam tam cicho łkać.
- Po cholerę to zrobiłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro