Prolog
Dziewczynka na około 11 lat i jej 9-letni brat uciekali w pośpiechu przez kręte korytarze podziemi laboratorium. Mieli na sobie potargane ubrania szpitalne, które zniszczyły się podczas ucieczki, paski z imionami i nazwiskami zdążyli ściągnąć sami. Za nimi biegł mężczyzna w białym laboratoryjnym kitlu wykrzykując coś do nich. Przerażone rodzeństwo schowało się pod stołem, podczas gdy mężczyzna ciągle ich szukał.
-C-carmen...boję się...-wychlipał cicho chłopiec. Jego siostra, która najwyraźniej miała na imię Carmen, przytuliła chłopca mocno.
-Nie bój się Sammy, tu nas nie znajdzie-wyszeptała dziewczyna.-Przytul do siebie Teodora, ale bardzo mocno-dodała. Chłopiec posłuchał i przytulił mocno białego pluszowego misia, którego miał ze sobą. W końcu było słychać oddalające się kroki. Carmen wyjrzała delikatnie spod stołu, nikogo nie było widać. Dziewczyna wypełzła spod stołu.
-Chodź Sammy, poszedł już-powiedziała Carmen wyciągając do swojego młodszego brata rękę. Chłopiec wyszedł i podał siostrze rękę. Carmen pamiętała dokładnie gdzie było wyjście, często wychodzili z tamtąd naukowcy i tamten mężczyzna gdy przychodzili do nich. Dziewczyna poprowadziła w tamtą stronę brata. Gdy byli przy drzwiach, Carmen otworzyła je kartą, którą ukradła tamtemu mężczyźnie. Drzwi otworzyły się z cichym trzaskiem. Dziewczyna spojrzała na brata i uklękła przy nim.
-Sammy, posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Dla mnie i dla reszty może być za późno na ratunek, ale ty masz jeszcze szansę na lepsze życie. Więc proszę, uciekaj stąd i nie mów nikomu o tym co się tu dzieje. A nawet jeśli chciałbyś o tym powiedzieć, to jeszcze nie teraz-powiedziała dziewczyna.
-Ale ja nie chcę byś tu została!-wykrzyknął chłopiec. Carmen odruchowo zasłoniła mu usta. Gdy upewniła się, że mężczyzna tego nie słyszał, zabrała dłonie z ust jej brata.
-Wiem że nie chcesz, ale musisz. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz-powiedziała dziewczyna, po czym popchnęła braciszka w stronę drzwi, a gdy ten był za nimi, szybko je zamknęła. Chłopiec nawet nie zastanawiał się nad powrotem, po prostu poszedł przed siebie. Wiedział, że jak jego siostra coś powie, to musi się jej słuchać.
10 sierpnia, 1989 rok
Laboratorium na ulicy Silver Street zostało doszczętnie spalone!!!
Laboratorium, znajdujące się na ulicy Silver Street gdzie odbywały się eksperymenty nad najnowszą technologią dzisiaj o godzinie 22:39 stanęło w ogniu. Wszyscy pracownicy laboratorium, łącznie z jej szefem, Nathanem Simonsem, znajdowali się wtedy w środku. Podczas przeszukiwania szczątków spalonego laboratorium o dziwo nie znaleziono żadnych śladów po badaniach na temat najnowszej technologii. Znaleziono jedynie kartotekę z imionami dzieci, które zostały porwane z pobliskiego sierocińca około 3 miesiące temu. Niestety po dzieciach nie znaleziono ani śladu. Ich opiekunowie z sierocińca mają nadzieję, że dzieciom w porę udało się uciec. Oto wypowiedź na ten temat syna szefa laboratorium, Jacoba Simonsa: "Nie mam pojęcia nad czym pracował mój ojciec, ale myślę, że gdy się dowiem, zamierzam kontynuować jego pracę."
Hello! Oto nowa książka! Pierwszy raz piszę horror, więc proszę o wyrozumiałość. Książeczka miała pojawić się dopiero jutro (jeśli ktoś widział mój rozdział z atbooka), ale że mam sporo dziś energii, postanowiłam zacząć chociaż prolog, z którego jestem całkiem dumna, chociaż mam wrażenie że czegoś w nim brakuje. Wyraźcie opinię na ten temat. Ja tymczasem zmykam i szukam pomysłu na następny rozdział. Trzymajcie się i-
C: Czemu musisz wracać do pisania?! Znowu będziesz na nas krzyczeć *sad face*
Chara, weszłaś mi w zdanie! I spokojnie, POSTARAM się nie krzyczeć.
C: Eh, no dobra *le wychodzi*
Uf, sorki, z powodu tego że jako tako wracam na Watt będziecie musieli przywyknąć do takich akcji. No nic, teraz już NAPRAWDĘ zmykam. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro