Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Candy szła powoli i najciszej jak umiała. Nie chciała natrafić na tajemniczą istotę. Gdy skręciła za róg, zobaczyła ją. Od razu schowała się z powrotem za róg. Delikatnie wyjrzała by przyjrzeć się istocie. Zauważyła, że to nie jest ta sama którą widziała zaledwie kilka chwil temu. Miała ciemne włosy, niemal czarne. Na twarzy w miejscu, gdzie powinny być oczy, miała metalową blaszkę.

-Chyba nie widzi...-powiedziała Candy cicho do siebie. Postać siedziała i gapiła tempo w podłogę. Wyglądała jak dziewczyna z powodu długich włosów, ale posturą przypominała chłopaka. Candy wzięła głęboki oddech i zrobiła krok. Wyszła zza rogu i przez chwilę przyglądała się postaci. Ta jednak nie zwróciła na nią uwagi i dalej patrzyła tępo w podłogę. Candy odetchnęła z ulgą. Zaczęła iść powoli pod ścianą ciągle patrząc uważnie na postać. Zatrzymała się na chwilę i zaczęła uważnie rozglądać. Dostrzegła wyjście znajdujące się w bezpiecznej odległości od stworzenia. Dziewczyna dalej szła przy ścianie. Nagle poczuła, że dotyka czegoś nogą. Była to drewniana deska. Ku przerażeniu Candy deska upadła z rumorem na ziemię. Postać gwałtownie odwróciła głowę i wstała. Wtedy Candy zdała sobie sprawę że nie ma innego wyjścia jak uciekać. Zerwała się spod ściany i rzuciła do wyjścia. Otwarła drzwi i wpadła do pomieszczenia. Zamknęła drzwi zanim postaci udało się wejść. Zaczęła walić w drzwi i prawie zostałyby wywarzone, gdy nagle rozległ się dźwięczy, łagodny, dziewczęcy głos:

-David? Coś się stało?

Postać odwróciła głowę.

-"Czyli ma na imię David"-pomyślała Candy. Candy zauważyła nagle postać za plecami Davida. Tą samą, którą spotkała na początku.

-Ktoś...ktoś tu jest. Słyszałem-odpowiedział jej David. Postać zaczęła podchodzić. Candy uciekła od drzwi i schowała się za ścianą.

-Wiem, widziałam ją-odpowiedziała.

-Naprawdę? To dziewczyna? Jak wygląda?-spytał David.

-Tak jakbym...patrzyła na młodszą siebie...-postać przerwała na chwilę, po czym powiedziała:

-Musimy znaleźć tą dziewczynę. Chodź, powiemy pozostałym.

Po chwili słychać było dźwięk kroków, a potem tylko ciszę. Candy otworzyła delikatnie drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Nikogo nie było. Candy zamknęła z powrotem drzwi. Usiadła pod nimi i zaczęła się poważnie zastanawiać. Te stwory miały imiona, jak normalni ludzie. Umieją mówić, jak normalni ludzie. I na dodatek jest ich więcej. I wiedzą już, że tu jest. I szukają jej. W tym momencie Candy przestała się zastanawiać nad tym, co tu robi ani jak się tu znalazła. Teraz miała inny cel: znaleźć Rachel i wydostać się stąd. Candy wstała i zaczęła rozglądać się po pokoju do którego weszła. Zauważyła na ziemi popękany kij bejsbolowy. Natychmiast go wzięła. Urwała kawałek swojego swetra i spięła nim włosy. Wzięła głęboki oddech i ze strachem w oczach wyszła z pokoju.

Hejka. Cóż, nie jest to najlepszy rozdział jaki napisałam, ale lepsze to niż nic. Napiszcie mi w kom jakie są wasze teorie i przypuszczenia dotyczące tych "stworów". Jestem ciekawa co wymyślicie. No nic, ja się żegnam. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro