5
Candy szła długim korytarzem rozglądając się na wszystkie strony z niepewnością. Na razie nie znalazła żadnych drzwi, które mogłyby wyglądać jak wyjście. W pewnej chwili stanęła i zaczęła uważniej rozglądać. Miejsce wyglądało na opuszczone. A jednak plamy krwi które dziewczyna znajdowała po drodze wyglądały na świeże. Więc co tu się stało? Dziewczyna zrobiła kilka kroków do przodu. Nagle nadepnęła na coś. Spojrzała w dół i odkryła, że to jakaś gazeta. Podniosła ją i spojrzała na datę gazety.
10 sierpnia, 1989 rok
Dalej artykuł był zaplamiony krwią i nie dało się go odczytać. Candy patrzyła ze zdziwieniem na datę.
-Gazeta z prawie lat 90.?-zdziwiła się dziewczyna. Jeszcze raz przejrzała gazetę. Nie umiała odczytać artykułu, ale wyczytała coś związanego z pożarem. Nagle Candy coś przyszło do głowy. 1989 był rokiem, kiedy spłonęło laboratorium na tej samej ulicy co pizzeria.
-Jakim cudem gazeta napisana prawie 21 lat temu znalazła się w współczesnym laboratorium?-zapytała sama siebie. Odpowiedziała jej cisza. Rzuciła gdzieś gazetę i ruszyła dalej. Na końcu korytarza były drzwi. Dziewczyna złapała za klamkę i popchnęła drzwi. Po drugiej stronie zastała pole walki. Zadrapania na ścianach, rozwalone i porozrzucane meble, plamy krwi na podłodze i ścianach. Candy odruchowo odwróciła wzrok.
-Tylko nie to znowu...Czy ja muszę mieć serio takiego pecha?-mruknęła pod nosem dziewczyna. Oglądała pomieszczenie jeszcze przez chwilę, po czym szybko zamknęła drzwi. Szybkim krokiem oddaliła się od nich idąc do miejsca gdzie rozpoczęła wędrówkę. Gdy była na końcu korytarza, gdzie rozpoczynało się rozgałęzienie, zauważyła coś. Kogoś, jakby drobną postać, leżącą na ziemi. Wyglądała na nieprzytomną. Gdy zaczęła powoli się zbliżać, zaczęła rozpoznawać tą osobę.
-Rachel...?-szepnęła Candy. Drobna postać podniosła głowę, a jej oczy rozszerzyły się w zdumieniu.
-Candy...?-odszepnęła Rachel. Candy poczuła radość.
-Dlaczego ty tu jesteś?-zapytała Candy, podchodząc. Zdziwienie w oczach Rachel przerodziło się w strach.
-Candy, nie podchodź, to jest--nagle jakaś metalowa ręka złapała Rachel za bluzkę i pociągnęła do ciemnego korytarza. Krzyk dziewczyny odbił się echem po wszystkich ścianach. Candy patrzyła na to przerażona.
-Czyli jednak jest tu ktoś jeszcze-szepnęła do siebie. Nie czas był jednak na rozmyślania, musiała iść po Rachel. Tylko że potrzebowała latarki.
-W tamtym pomieszczeniu była chyba latarka...-powiedziała Candy. Aż wzdrygnęła się na wspomnienie o pomieszczeniu na końcu korytarza. Ale to była cena, którą musiała zapłacić dla przyjaciółki. Nie zastanawiając się długo odwróciła się i pobiegła tak szybko jak umiała. W końcu dobiegła do drzwi na końcu korytarza. Chwilę się wahała, ale w końcu się przełamała i złapała za klamkę. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Horror pojawił się ponownie przed drzwiami dziewczyny.
-Dobra, zabrać tylko latarkę i wyjść...-powiedziała cicho do siebie Candy. Weszła powoli do pomieszczenia i zaczęła szukać latarki. Zaglądała w każdy ciemny kąt i przeszukała każdą szafkę, ale latarki nie umiała znaleźć.
-No widziałam ją tu gdzieś przecież...!-warkęła do siebie sfrustrowana dziewczyna. Ze złością otworzyła jedną z szuflad tak mocno, że aż ta wypadła z komody. Dziewczyna lekko zaniepokojona przykucnęła przy szufladzie. W środku była latarki i...kartoteka pacjenta.
Siemanko! Oto kolejny rozdział z horrorku. Przepraszam że musieliście tyle czekać, ale niestety zaczęła się już szkoła, więc nie mam tyle czasu na pisanie. Mam nadzieję że rozdział się spodobał, bo tak szczerze to nie miałam zbytnio pomysłu na zakończenie tego rozdziału. Następnym razem postaram się bardziej. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro