Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Jungkook szedł posępnie, omijając z dala wszystkich innych uczniów, tego dnia jego grafik pozwalał na leniwe włóczenie się po szkolnych korytarzach. Miał na to aż pół godziny. To nie był dobry dzień, nie zaliczył prezentacji, na którą zarwał noc, JongKyung znów się do niego przyczepił. Jeon wolał z nim nie zadzierać, ten chłopak był synem dyrektora, lubili go wszyscy - to było zupełne przeciwieństwo Kookiego. Jego nawet nauczyciele nie darzyli sympatią, mówili, że chodzi do szkoły tylko, by się pochwalić, że jest tym sławnym i twierdzili, że jeśli jest w zespole to ma lekkie życie, a szkoła i tak go pewnie nie obchodzi. Obchodziła i to bardzo. 

Wiedział, że lepiej mieć jakąś przyszłość, gdyby zespół nie wypalił, poza tym zawarł umowę z rodzicami - może mieszkać w dormie, jeśli będzie żył tak jak dotychczas, chodził do szkoły i nie zwracał na siebie uwagi. A JongKyung... z nim miał problem. Chłopak doczepił się go z wymyślonego powodu. Dziewczyna! O co innego mogło pójść? 

Gdy Jeon doszedł do szkoły, pierwsze dni spędził sam. Nie wiedział, gdzie co jest i nie miał pojęcia, co zrobić ze sobą na przerwach. Przyglądał się posępnie z daleka jak grupki przyjaciół siedzą na schodach przed szkołą, śmieją się z żartów, grają po lekcjach na gitarach i słuchają razem muzyki. Był dzień, że kolejny raz usiadł za filarem i założył słuchawki, puszczając swoją ulubioną piosenkę i znów się przyglądał. Lubił obserwować otoczenie, patrzeć jak chmury płyną po niebieskim niebie, jak słońce rzuca promieniami na zielone liście pobliskich drzew, jak samochody jeżdżą i ludzie idą chodnikiem za bramą szkoły. Siedział wtedy i przyglądał się kilku chłopakom, chodzącym po wysokim murku połączonym z dużą, metalową bramą, gdy poczuł szturchnięcie. Wystraszył się; nie był wtedy już taki nowy, był uczniem tej szkoły już dobre dwa miesiące, nikomu nie zawadzał i się nie wychylał, więc nie wiedział, kto i co od niego chce, ale gdy odwrócił głowę, zobaczył z pewnością jedną z piękniejszych dziewczyn, jakie spotkał w życiu. Miała jasne karmelowe włosy i czekoladowe, radośnie błyszczące oczy, otoczone wachlarzem ciemnych rzęs i uśmiechała się promiennie.

Spytała wtedy, czemu siedzi tak sam, powiedziała, że widziała Jungkooka jak dołączył do ich klasy. Wtedy stwierdził, że jego obserwacje są beznadziejne. W końcu nie zauważył, że chodzi do klasy razem z taką piękną dziewczyną. 

Poszli razem w stronę domu, cały czas rozmawiając. Jungkook zwykle nie czuł się zbyt dobrze w obecności dziewczyny, a zwłaszcza, gdy był z nią sam na sam, jednak z tą dziewczyną łączyło go "coś"; sam nie wiedział co. Czuł, że w jej obecności mógł zachować się jak prawdziwy Jeon Jeongguk, nie ten ze sceny; ten, którego znają tylko przyjaciele i rodzina. Polubił ją, ich przyjaźń zaczęła się właśnie tego dnia.

Wtedy nie wiedział, że ta dziewczyna będzie przyczyną jego męki w dalszych latach szkolnych. Myślał, że w końcu znalazł kogoś, kto nadaje na tych samych falach, kogoś, z kim w końcu mógłby porozmawiać na przerwach i po szkole, idąc do domu. Jak bardzo się mylił... Gdyby mógł cofnąć czas i odejść od dziewczyny swojego największego wroga, na pewno by wykorzystał tę szansę.

Mógłby wtedy skasować swoje blizny, odstawić niepotrzebne przedmioty i nie podejmować pochopnych działań.

Chłopak zamyślony wyszedł na zewnątrz, nie ustał minuty, a jego czapka i kurtka stały się białe. Tego dnia nie było zimno, słońce nieśmiało wyglądało zza chmur, jakby bało się, że jest nieproszone. Jego promienie jednak nie były na tyle silne, by roztopić padający śnieg. Zaczął iść w stronę bramy, gdy zauważył znajomą postać w czarnej kurtce i rudymi włosami,  wyróżniającymi się na tle śniegu. To nie był dobry pomysł, by tu przychodził, ludzie znów będą rozsiewać plotki. Znów będą mówić. Mówić o nim...

Chłopak odwrócił się i gdy zauważył młodszego, wbił ręce w kieszenie kurtki, skulił ramiona i zaczął iść w jego stronę. Jungkook pobiegł do niego.

- Hyung! Gdzie twoja czapka? - spytał na powitanie. Rozczochrał chłopakowi włosy, by uwolnić je z płatków śniegu i ściągnął swoją czapkę, która zaraz znalazła się na głowie Taehyunga. - Jak długo tu jesteś? 

- Około pół godziny - odpowiedział, szczękając zębami i założył Jungkookowi kaptur jego kurtki na głowę. - Dziękuję za czapkę, uszy mi odpadają. Miałem trochę czasu i stwierdziłem, że pójdę po ciebie w celu porwania cię na próbę.

- Nie jestem już dzieckiem, wiesz? - spytał naburmuszony, jednak wewnętrznie zrobiło mu się cieplej, że chłopak pomyślał o nim i poczekał na niego.

- Powiedział chłopak mający czapkę z pingwinem... - Taehyung popatrzył na niego, przekręcając głowę.

- No... dobra, czasem mi się zdarza - odparł i złapał trzęsącą się z zimna rękę starszego i wsadził do swojej dużej kieszeni kurtki, próbując ukryć drżenie rąk. - Powinieneś cieplej się ubierać.

- Myślałem, że będę krócej czekać. Idziemy?

Chłopak tylko przytaknął i udali się w drogę do wytwórni kilka ulic dalej. Walcząc z zaspami, mroźnym wiatrem i śniegiem, dotarli w piętnaście minut.

Ciąg dalszy nastąpi...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro