Część XXI
3684 słów zadośćuczynienia za cisze z mojej strony przez całe wakacje. Prawda jest taka, że pracowałam nad nową serią (Namjin, już niedługo na mojej liście prac, w kolejnej notce więcej info) i nie miałam głowy do tego. Rozdział miał być wczoraj, ale hitnął mnie Yoongi, a płacząc nie miałam sił napisać cokolwiek co miałoby sens.
Dlatego też powracam!
Liczę za dobre serduszka z waszej strony i wybaczenie, oraz gwiazdki i komentarze, bo jestem ciekawa co sądzicie o tym rozdziale.
~~~
Patrzenie na Seokjina, tańczącego pośród płatków śniegu, Namjoon mógłby zaliczyć do najbardziej przyjemnych czynności. I choć starszy wcale nie tańczył, a jedynie obracał sie powoli wokół własnej osi, łapiąc na rękawiczki płatki śniegu, dla Namjoona był to najpiękniejszy widok. Nie myślał o Yoongim, nie myślał o problemie w jakim nieświadomie tkwią członkowie zespołu. Teraz jego myśli były zajmowane przez Kim Seokjina, a jego oczy uważnie śledziły sylwetkę chłopaka.
- Kto by pomyślał, że każdy z nich jest inny - po dłuższej chwili Jin podszedł do młodszego z wyciągniętą przed siebie dłonią. Na materiale rękawiczki zdążyło rozpuścić się już większość uzbieranych płatków.
- Są jak ludzie na planecie. Niby tacy sami, a inni - blondyn ujął z powrotem dłoń chłopaka i ściągnął z niej mokrą rękawiczkę. Ściągnął też swoją, która zaraz wylądowała na zmarzniętej dłoni chłopaka. W podziękowaniu otrzymał uśmiech. Uśmiech, który teaz znaczył dla niego bardzo wiele, a który nie był w ani kawałku sztuczny.
- Myślisz, że na świecie są dwaj tacy sami ludzie? - spytał starszy, zaczynając jakikolwiek temat. Nie lubił spacerować w ciszy. To nie tak, że lubił rozmawiać o wszystkim, ale zdecydowanie uwielbiał głos Namjoona, a moment, w którym młodszy mówił tylko i wyłącznie do niego, był dla niego piękny.
- Tacy sami nie. Mogą być podobni pod względem upodobań i wyglądu, ale dwaj identyczni - pokręcił głową, gołą dłoń chowając w kieszeń płaszcza. Drugą złapał ręką Jina i splótł ich palce.
Spacery w zimowe wieczory były najlepszymi spacerami jakie można było odbyć. Z całej niepewności i strachu, że ktoś przyłapie ich złączone dłonie, ulatywało i problem ten nie stawał się tak ważny.
- A co z duszami i przeznaczonymi sobie osobami? - dopytywał dalej, przez co Namjoon zaśmiał sie lekko. Poruszony temat był z rodzaju tych " o wszystkim i o niczym", a takie tematy były mu bardzo potrzebne, by nie zaprzątać głowy problemami. Jin doskonale to wiedział.
- Pytasz czy myślę, że takowe istnieją? - zrobił krótką pauzę - Tak, myślę, że istnieją, ale smutne jest to, że nie każdemu dane jest się spotkać.
- A my? - chłopak zaczął delikatnie pocierać kciukiem kostniejące palce młodszego. Miał okazję dowiedzieć się w jaki sposób drugi podchodzi do ich układu, a zwykle na zapytanie wprost brakowało mu odwagi - Jesteśmy sobie przeznaczeni?
Namjoon westchnął głęboko, a z jego ust uleciał kłąb pary.
- A Yoongi? - spytał w końcu, nie patrząc na Seokjina. Przechodzili właśnie obok jednej z ulicznych lamp, więc to na niej postanowił skupić swoją uwagę. Na niej i wirujących płatkach śniegu w jej świetle. Momentalnie Jin zatrzymał się, zmuszając tym samym do tego blondyna.
To dziwne ukłucie, które starszy poczuł w sercu nie podobało mu się. Nadal byli oni, byli trzej, a nie dwaj. Powoli zaczynało go to męczyć i wbrew tego, że Yoongi był dla niego ważny, nie chciał się dzielić z nim Namjoonem. Namjoonem, który gdyby miał wybrać z pewnością wybrałby Mina. Bo kim był Jin, by zawrócić w głowie takiej osobie jaką był sam Kim Namjoon? Nikim. Był dosłownie nikim.
Miał już coś powiedzieć, jednak w porę zamknął usta, nie chcąc chlapnąć żadnej kompromitującej odpowiedzi. W zamian stanął na przeciwko niego i spojrzał w jego oczy. Jeśli poprzez pocałunek można podświadomie przekazać więcej niż poprzez słowa, jak mówił mu czasem Hoseok, miał zamiar porozumieć się z nim niewerbalnie.
Wyplątał palce spomiędzy uścisku młodszego i położył dłonie na jego policzkach. Były przyjemnie chłodne, choć nie czuł tego aż tak bardzo przez materiał rękawiczek. Spojrzał jeszcze niepewnie w oczy młodszego, zanim jego usta odnalazły te Namjoona.
Zamknął oczy, pozwalając działać sobie instynktownie i przejmując chwilową kontrolę nad zaskoczonym chłopakiem.
Bo był zaskoczony. Spodziewał się wyrzutów lub pouczenie, że nie może wybierać między dwiema osobami, którym deklarował to samo uczucie. Jednak nic takiego nie nastało, a gdy ich usta się odnalazły poczuł tak bardzo przyjemny i znajomy dreszcz. To było jak uporczywa łapanie sie tonącego brzytwy, jakby Jin chciał w ten sposób przeciągnąć go na swoją stronę, jakby chciał, by to on został wybrany w konkurencji, która nie istniała.
Jego pocałunki zawsze był gorące i nawet wśród wszechobecnego chłodu dawały to ukojenie w postaci nutki ciepła rozlewającej się we wnętrzu Namjoona.
Ułożył dłonie na bokach starszego i zamknął całkowicie oczy pozwalając się porwać złudzeniu dobra, jakie istniało tylko i wyłącznie w tym pocałunku.
Dopiero dźwięk migawki i nagły błysk światła sprawił, że odsunęli się od siebie w popłochu.
Nie byli ostrożni. Pozwolili ponieść się chwili i teraz rozglądając się na boki trwali w szoku jak i nagłym strachu, nie chcąc nawet myśleć jakie konsekwencje będzie miał ich czyn.
- Namjoon...? - głos Jina był nieco zbyt rozedrgany, gdy przeczesywał spojrzeniem pobliskie krzaki. Nie było nic. Cisza, zero żywej duszy oprócz nich.
- Spokojnie. Chodź, przejdziemy się jeszcze - Namjoon ruszył z miejsca porzucając chęć złapania dłoni starszego i pociągnięcia go za sobą. Teraz musieli być uważni. Bo takie zadośćuczynienie dobrze im zrobi na wyrzuty sumienia, które nagle pojawiły się w ich myślach.
~*~
Patrzenie na Taehyunga, śpiącego na poduszce obok niego było nowym doświadczeniem. Zwykle budził się i witały go wesołe, nieco przygaszone oczy chłopaka i jego uśmiech. Tym razem było inaczej. Leżał obok Jungkooka, kurczowo ściskając materiał bluzy na jego ramieniu, jakby bał się, że ten w nocy postanowi wstać i uciec gdzieś daleko bez pożegnania. Jego delikatnie rozchylone usta, w porannym świetle miały ten sam różowy kolor, a oddech drażnił przyjemnie odsłonięte ramię młodszego, z którego pod wpływem snu zsunęła się szara bluza.
Uśmiechnął się, a był to uśmiech szczery, choć ledwo widoczny. Nie miał pojęcia jak chłopak znalazł się w jego łóżku, czy zasnął obok niego, czy przyszedł w nocy przez zły sen i postanowił spędzić resztę z nim. Wiedział jednak, że cieszyła go wizja spędzenia połowy nocy w jego ramionach.
Wyciągnął rękę spod kołdry i przesunął wierzchem, po ciepłym policzku Kima, lustrując przy tym jego twarz. Był spokojny, gdy spał.
- Jungkookie...? - zaspany, mocno zachrypnięty głos chłopaka sprawił, że przez ciało młodszego przeszedł dreszcz. Nie miał pojęcia czy dreszcz zdziwienia czy strachu, w końcu bezczelnie mu sie przyglądał i nawet go dotykał, gdy ten nie był tego świadomy i właśnie został na tym przyłapany.
Zamknął szybko oczy, zdając się na pomysł, że udawanie snu będzie najlepszym wyjściem.
- Jungkookie~ - usłyszał po raz kolejny swoje imię, a oczami wyobraźni mógł zobaczyć jak Taehyung podnosi się powoli i delikatnie nad nim pochyla - Wiem, że nie śpisz... Nie uda ci się mnie zabrać
Chłopak powoli otworzył jedno oko i zerknął kątem na chłopaka. Rzeczywiście pochylał się nad nim delikatnie, lecz nie zbyt mocno, a jego włosy teraz zaczesane do tyłu powoli wracały na swoje miejsce. W tym momencie zdał sobie sprawę, że to jest widok, który chciałby widzieć zawsze.
~*~
Jimin porzuciwszy role szpiega i zaprzestając podsłuchiwać młodszych w pokoju Jungkooka, w końcu zjawił się na śniadaniu. Tego dnia przy stole jak nigdy były wolne miejsca. Namjoon wraz z Jinem jeszcze nie wrócili, a Jungkook i Tae zajęci sobą siedzieli zamknięci w pokoju. I jak zawsze byłoby szczególnie nudno, tak teraz w centrum uwagi była Songhye. Mimo, że nie odzywała się za wiele nie chciała sprawiać wrażenia odpychającej. Tak naprawdę cieszyła się, że żaden z chłopców nie zadaje niewygodnych pytań mimo, że widziała, że chęć ich zżera.
Jedynie Hoseok zajęty swoją jajecznicą, którą tego dnia musiał przygotować sobie sam, nie zwracał większej uwagi na dziewczynę. Nie dlatego, że go nie interesowała, wręcz przeciwnie. Polubił ją, jednak nie miał zamiaru rozmawiać z nią przy wszystkich zasłaniając się maską obojętności. Chciał to zrobić na osobności, doskonale wiedząc, że wtedy istnieje większe prawdopodobieństwo, że dowie sie tego co wiedzą Yoongi z Taehyungiem, bo wiedział, czuł, że historia z ucieczką z domu nie była prawdziwa, bo dlaczego w takim razie dziewczyna była tak wychudzona i tak zniszczona? Nie miał tu na myśli zmęczenia czy jakichkolwiek objawów występujących na codzień, a na przykład poobgryzane do krwi usta, paznokcie, włosy, które już zapewne dawno straciły swój połysk i zapadnięte policzki. Do takiego stanu żadna matka ani żaden opiekun nie mógł pozwolić dopuścić. Ogółem cała postać Songhye wydawała mu się tajemnicza i intrygująca.
Dlatego też po śniadaniu wstał i udał się zaraz za dziewczyną do pokoju. Yoongi pod pretekstem ważnego telefonu ulotnił się z domu, a Jimin zniknął gdzieś w pokoju który dzielił z Hoseokiem, dlatego też, ten miał zapewniony względny spokój.
- Nie śpisz? - spytał retorycznie, sprawiając, że drobna postać podskoczyła na łóżku. Nadal miała na sobie bluzkę i dresy Jina, w których wyglądała komicznie, bo nawet gdyby dać jej ciuchy Yoongiego ta i tak by w nich tonęła.
Songhye obróciła się i spojrzała na chłopaka, zaraz kręcąc głową. Hobi odepchnął się od ściany i zamknął drzwi pokoju
- Powiesz mi o co chodzi? - spytał, siadając niedaleko niej. Nadal wydawała się na spłoszoną, choć nie tak bardzo jak wtedy, gdy kilka godzin temu zobaczyli się po raz pierwszy. Dziewczyna pokręciła tylko głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. Nie była przygotowana na jaką kolwiek rozmowę, nie ustaliła z nikim żadnej wersji, nie miała pojęcia co ma mówić. Z Taehyungiem nie widziała się od poprzedniego dnia, a Yoongi zniknął zaraz po śniadaniu.
Dziewczyna ponownie pokręciła głową, a Hobi mentalnie wyrywał sobie włosy z głowy zastanawiając się nad jakimkolwiek podejściem do niej. Była niedostępna, zamknięta w sobie.
- Możesz mi zaufać
- Ufam tylko Yoongiemu i Taehyungowi... i Kookiemu - powiedziała w końcu. Jej głos był cichy do tego stopnia, że Hoseok cieszył się, że cokolwiek usłyszał.
- Co ma do tego wszystkiego Jungkook? - spytał tym razem kucając przed nią. Dopiero teraz zauważył jak nerwowo bawiła się brzegiem Seokjinowej koszulki.
- Nie rozmawiajmy o tym...
- Songhye. Chcę pomóc, chcę się jakoś przydać. Może wyglądam na głupiego, ale widzę o wiele więcej niż inni. Coś się dzieje, a ja chcę wiedzieć co, żeby zapobiec konsekwencjom - powiedział, opierając rękę na zgiętym kolanie. Songhye nawet nie podniosła na niego wzroku, zbyt zajęta swoimi myślami.
Jungkook. Powinna z nim porozmawiać. Powinna w końcu uświadomić go, że nie jest wymysłem jego umysłu. Ale co powinna powiedzieć? Jak powinna ubrać zdania, by nie zburzyć jego wciąż niestabilnych myśli?
- To się już dzieje. Nie powstrzymasz tego, ani nie zapobiegniesz - powiedziała w końcu, a chłopak poczuł jak dreszcz przebiega przez jego kręgosłup. Jej słowa zabrzmiały na tyle złowrogo, ze przez chwilę miał wrażenie, że występuje w jakimś horrorze lub na do czynienia z uciekinierką ze szpitala dla obłąkanych. A może i tak było? Może dlatego nie mógł wiedzieć nic szczególnego?
- Ale co się dzieje? Konsekwencje? - jego brwi powędrowały ku górze, a dłoń powędrowała na podbródek dziewczyny. Uniósł jej głowę i dopiero teraz ukazały się mu jej łzy. Spływały powoli po policzkach, kapiąc na gnieciony w dłoniach materiał - To poważne? - spytał, a ton jego głosy sam go zaskoczył. Nie był naglący tak jak poprzednio, nie sprawiał wrażenia, że właściciel chce zdobyć informacje za wszelką cenę. Był łagodny i spokojny. Zabrał dłoń, a dziewczyna pokiwała głową - Bardzo?
Ponowne skinięcie głową, po którym naciągnęła na dłoń koszulkę i wytarła łzy.
Hoseok miał ochotę zamknąć ją teraz w uścisku i sprawić, by jej łzy zniknęły już na zawsze, ale myśl ta zginęła wśród innych-ważniejszych, tak samo szybko jak się pojawiła
- Musimy go chronić - wyszeptała, po czym zagryzła wargę, starając ukryć jej drżenie.
- Kookiego? - chłopak odgarnął jej włosy tak, by móc widzieć jej twarz. A nóż coś z niej wyczyta, choć z czytania z twarzy i mimiki był kiepski, teraz mogło mu się udać
Songhye pociągnęła nosem i zamrugała kilka razy odchylając głowę do góry, by nie pozwolić na wypłynięcie kolejnych słonych kropel. Zaraz potem przetarła twarz dłońmi. Znów płakała, znów żałowała i znów zastanawiała się jak może zadośćuczynić Jungkookowi krzywdę jaką mu wyrządziła.
- Tak, Kookiego - pokiwała głową, jakby wyrywając się z transu w jakim była przez kilka minut
- Teraz tym bardziej musisz mi powiedzieć o co chodzi. Nie chodzi już tylko o ciebie, ale i naszego maknae, chodzi o zespół, coś co wpłynie na zespół. Muszę wiedzieć - powiedział poważnie, wbijając wzrok w dziewczynę
Dlaczego sprawiał wrażenia tak zaufanego? Dlaczego chciała mu powiedzieć o każdym szczególe i mieć to z głowy? Była głupia, to wiedziała na pewno. Była głupia, gdy brała tabletki od Kyunga, kiedy je zażywała, najbardziej głupia była, gdy podała je Jungkookowi.
- Chodzi o to, że...
~*~
Stali w progu łazienki od kilku minut patrząc na siebie badawczo. Jungkook z całych sił próbował ukryć drżące dłonie. Do czego doszło, że nie mógł być czysty ani przez godzinę? Nie brał leków już od kilku i nie wpływało to dobrze na jego stan. Czuł jak jego ciało drży bardziej niż same dłonie, czuł nagłe uderzenia zimna, na które szara bluza opadająca na jego ramiona nie miała żadnego wpływu.
- Pospieszcie się, zaraz jedziemy - usłyszeli gdzieś jakby z oddali głos Yoongiego. Zaraz potem rozległo się trzaśniecie drzwiami - w końcu, gdzie się podziewaliście tyle, mieliśmy już dzwonić na policję
- Nie udawaj, że tak się martwiłeś - rozbawiony lecz nieco nerwowy śmiech Namjoona dobieg ich uszu. Teraz, gdy wszyscy byli w komplecie Taehyung mógł złapać ramię młodszego i pchnąć go do środka łazienki. Miał w głowie plan, związany z Jungkookiem i zawartością jego dziennika i miał też zamiar go wykonać jeszcze przed wyjazdem do studia programu.
- C-co... - maknae spojrzał na niego dużymi oczami, odruchowo cofając się kilka kroków. Byli sami, w łazience. Byli sami, w zamknięciu. Gdzieś, gdzie nie było drogi ucieczki. Tylko on i Taehyung.
Jego dłonie zaczęły sie pocić. Schował je szybko za siebie. To nie tak, że nie ufał Kimowi, owszem, ufał mu jak nikomu innemu. On po prostu bał się, że może sie zawieść na swojej naiwności i owym zaufaniu, którym darzył starszego. Ten jednak nie zrobił nic poza podejściem do chłopaka i podsadzeniem go tak, by siedział na pralce.
- Ty prawie nic nie ważysz... - powiedział marszcząc brwi. Jungkook spuścił głowę. Prawdą było, że ostatnio jadał tyle, by nie mieć odruchów wymiotnych po tabletkach, co równało się prawie zeru. Nie potrzebował jedzenia. Nikt taki jak on nie potrzebował niczego do funkcji życiowych. Chłopcy byli zbyt zabiegani i zaaferowani kolejnymi nagraniami, w których najmłodszy nie brał udziału, by go dopilnować. Jedynie Taehyung zauważał te wszystkie zamiany, a i tak nie reagował.
Zanim Jungkook zdążył jakkolwiek zareagować, dłonie Taehyunga odnalazły zamek bluzy i powoli pociągły go w dół, by ujrzeć bladą skórę chłopaka.
- Co ty robisz? - młodszy wyglądał na niemniej niż przerażonego zachowaniem Kima. Nie miał pojęcia do czego zmierza, a jego na wpół zamroczony umysł podsyłał mu przerażające obrazki i sceny, jakie mogliby teraz rozegrać.
- Spokojnie. Chcę ci pokazać czym jest dobry dotyk - powiedział cicho, na chwilę zaprzestając czynności, by unieść głowę i spojrzeć wprost w te ciemne oczy, które kochał. Bo Taehyung kochał Jungkooka. Może przedetm nie miał pojęcia o tym uczuciu, ale co w takim razie czuł, gdy czytał zawartość dziennika młodszego? Wiedział jak jego psychika mogłaby się zachowywać, a nie miał zamiaru dopuścić do tego, by siedzący przed nim uciekał nawet od jego dotyku. Nie chciał, by chłopak zraził się do zwykłego kontaktu cielesnego i nie miał tu na myśli współżycia, co to, to nie. Nie chciał wykorzystać sytuacji. Jednak widząc poprzedniego dnia jak i kilka poprzednich razów jak chłopak uciekał od jego dotyku teraz miał zamiar pokazać mu, że nie musi sie niczego bać, że może mu ufać, że nie skrzywdzi swojego aniołka.
- Dobry dotyk...?
Ciało Jungkooka w tym czasie jakby żyło własnym życiem. Dłonie, których palce aż zbielały zaciskał na brzegu pralki, chcąc tym samym zatrzymać jakiekolwiek drżenie. Oddech za to stawał się raz płytki raz ciężki, do tego stopnia, ze momentami czuł jak mocno bije jego serce. Miał wrażenie jakby w pomieszczeniu była minusowa temperatura.
Taehyung pokiwał głową, a jego dłoń rozpięła do końca bluzę, którą zaraz zsunął do końca z ramion młodszego i wrzucił do kosza na pranie.
- Trzęsiesz się - zauważył widząc drżenie dłoni i gęsią skórkę na ramionach. Ciałem chłopca jak na zwołanie wstrząsnął nieprzewidywalny dreszcz, a gdy Kim wyciągnął w jego stronę ręce w jego oczach pojawiły się łzy. Nie miał pojęcia o powodzie dlaczego tak się działo, wiedział jedynie, że potrzebował leków. Taehyung natomiast, na przekór jego myślom, pogładził jego policzek i ucałował czoło. Miejsce, w którym usta chłopaka dotknęły skóry niemal zapłonęło ogniem. Trwało to nie więcej niż pół sekundy.
- Hyung... - zagryzł nerwowo wargę i rozprostował palce, by zaraz ponownie je zgiąć.
- Ufasz mi? - rzeczowy ton głosu starszego rozległ się gdzieś obok jego ucha. Przed oczami Kookiego nagle pojawiła się twarz Kyunga. Jego szeroki uśmiech, zapadnięte policzki i oczy bez żadnego życia, ciemne i podkrążone. Zapewne on sam teraz wyglądał niemal tak samo żałośnie, choć w jego oczach były jeszcze łzy - jedyna oznaka jakichkolwiek uczuć.
- Ufasz?
- Ufam...
- Pozwól mi pomóc. Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciał - powiedział cicho, widząc wahanie w spojrzeniu drugiego. Mieli mało czasu, Yoongi zapewne za kilka minut będzie dobijał się do drzwi, w celu ponaglenia ich. Musiał się spieszyć jeśli chciał osiągnąć należyty efekt. Widząc jak młodszy niepewnie sina głową uśmiechnął się i przysunął usta do jego szyi, na której złożył pojedynczy pocałunek - w każdej chwili możesz mnie odepchnąć, a ja po prostu wyjdę - poinformował go, choć doskonale wiedział, że Jungkook tego nie zrobi. To nie tak, że specjalnie wierzył w swoje umiejętności, raczej znał go i wiedział o niektórych jego zachowaniach.
Jungkook ponownie zacisnął i rozprostował palce. Tym razem jego oddech był szybki, a skóra przyjemnie piekła. Ile by dał, by znaleźć się w stanie jaki fundowały mu tabletki do Kyunga.
Kyung. Jego dłonie na jego ciele. Jego... on w nim.
Jeon zacisnął oczy, starając się skupić na Taehyungu. Położył dłonie na jego przedramionach i kurczowo się ich złapał rejestrując kolejne delikatne cmoknięcia gdzieś w okolicy łączenia szyi i barków. Ten dotyk był inny. Nieco bardziej delikatny, mniej nachalny.
Kim ułożył jedną dłoń na boku maknae, a drugą na jego szyi, by w razie czego nie pozwolić mu uciec. Albo raczej nie pozwolić mu sobie zrobić krzywdy w czasie ucieczki. Znaczył motylimi pocałunkami kolejne fragmenty skóry chłopca, w czasie gdy ten nerwowo bawił się materiałem jego rękawa. Wiedział, że to kwestia czasu aż ten przywyknie do takiej bliskości, Wtedy będzie mógł przełamać kolejną granicę i pozwolić swoim ustom badać jego tors, a potem brzuch, policzki i w końcu usta. Chciał pokazać mu, że z takiej bliskości może wyniknąć wiele przyjemności.
Omijał te najbardziej newralgiczne miejsca, gdy tylko wyczuł, że może pozwolić sobie zawędrować nieco niżej, nie taki efekt chciał osiągnąć. Powoli przemieszczał muśnięcia wzdłuż jego mostka aż do pępka gdzie się zatrzymał.
- Jesteś taki chudy... - szepnął, przesuwając dwoma palcami po wystających żebrach młodszego. Zacisnął na moment usta. Jungkook nadal był piękny, nadal wyglądał jak anioł, mimo stanu w jakim się znajdował. Jednak na to jak bardzo jest wychudzony, Taehyung musiał przeznaczyć sobie kilka chwil. Musiał się w końcu za niego zabrać, pilnować tego co je i ile je, by mógł wyglądać w dalszym ciągu tak jak jeszcze kilka miesięcy temu.
Ucałował obydwa wskazane miejsca i odnalazł ręką na ślepo dłoń Jungkooka, zaraz potem splótł ich palce. Nie obchodziło go w jak bardzo intymnej sytuacji teraz są. Chciał pokazać mu, że jest przy nim, że akceptuje go takiego jakim jest, że może szukać u niego wsparcia, jednocześnie deklarując, że owe wsparcie u niego otrzyma.
- Tae... - głos Jungkooka był zbyt drżący i nie miał pojęcia, czy dlatego, że walczył z wizją niemal znęcającego się nad nim Kyunga, czy dlatego, że czuł coś w czynach starszego, czego nie mógłby wyczuć w zachowaniu nikogo innego lub dlatego, że uporczywie próbował odgonić od siebie chęć sięgnięcia po kolejne tabletki.
Teraz był on i Taehyung. On - siedzący na pralce i Taehyung, który z dobrym skutkiem pokazywał mu na czym polega wspomniany "Dobry dotyk" - Popatrz na mnie, proszę...
Kim, nieco zaskoczony życzeniem młodszego odsunął się od niego na tyle, by móc spokojnie przyjrzeć sie jego twarzy. Jego teraz tak bardzo zagubione oczy wpatrywały się w jego własne, tworząc między nimi coś na wzór nici, która mogłaby ich połączyć. Dopiero teraz dotarło do nich, że to co robią jest w pełni akceptowane przez nich oboje, że młodszy nie ma w sobie żadnych substancji, które mogłyby jakkolwiek na niego wpłynąć i jakość zapamiętanych doznań, ze nigdy jeszcze nie byli ze sobą tak blisko, gdy ten był "czysty", w pełni świadomy.
Przypatrywał się twarzy młodszego szukając w nich jakichkolwiek oznak dezaprobaty lub strachu. Teraz jednak nie widział niczego takiego, albo nie chciał widzieć.
- Dziękuje... - Jungkook wydał z siebie szept, który był na tyle cichy, że Taehyung przez chwilę myślał, że mu się wydawało.
- Nie musisz- zaczął, ale nie dane mu było skończyć. W połowie słowa przerwał mu młodszy
- Muszę - jego oczy znów zapłonęły blaskiem, który widział poprzedniego wieczoru - Wiem, że robiliśmy poprzednimi wieczorami... - zaczął na nowo speszony, spuszczając przy tym głowę. Nie miał pojęcia czy Taehyung domyślił się jego stanu czy nie, nie pamiętał czy zauważył cokolwiek, jakiekolwiek inne od tych, którymi zazwyczaj go obdarzał, spojrzeń - Chciałbym to...
Mimowolnie jego dłonie powędrowały do dużych dłoni starszego. Powoli je pogładził. Lekcja Kima, która najprawdopodobniej dobiegła końca, dała mu do myślenia jedynie w kwestii tego co potrzebuje i czego chce. Jeszcze długa droga przed nimi.
Potrzebował tabletek.
Potrzebował Taehyunga
I tabletek.
Spojrzenie maknae, teraz nadzwyczaj nieśmiałego, mówiło samo za siebie. Taehyung położył dłoń na tyle jego głowy, jednocześnie pozwalając, by kilka kosmyków przedarło się przez jego palce, a wolną dłoń splótł z tą jego.
Uśmiechnął się do niego delikatnie, ciesząc się z na wpół osiągnietego celu i przybliżył się do niego.
Nadal czuł niepewność, gdy starszy się do niego przysuwał, nadal nie był pewny czy w pewnym momencie nie odepchnie go i nie da odetchnąć swojemu umysłowi poprzez zwiększenie dystansu między nimi.
Zmienił zdanie, gdy poczuł ciepły oddech na skórze, a zaraz potem miękkie wargi, odnajdujące jego własne usta. Zamknął oczy. Pocałunek podczas ataku paniki, podczas imprezy, nawet poprzedniego wieczoru w łóżku nie równał się z tym. Momentalnie jego wnętrze zostało zalane falą gorąca. Jedna część jego umysłu krzyczała: "Odsuń się, uciekaj! To niebezpieczne", a druga kazała mu zostać. Bo to Taehyung. Bo to jego hyung. Hyung, który był dla niego ważny, hyung, któremu ufał, hyung, którego kochał.
To był pierwszy pocałunek, podczas którego Jungook miał pełną świadomość. To był ich pierwszy prawdziwy pocałunek.
To Be Continoued...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro