Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część VI

przypomnienie:

- Chłopcy! Bangtan proszeni na salę. - Gdzieś rozległ się wysoki głos asystentki fotografa.

Jedyne, co powstrzymało Jeongguka przed otworzeniem oczu, to kciuk starszego, który w tym samym momencie sunął po jego dolnej wardze.

Jungkook złapał go za nadgarstek i otworzył oczy, by ujrzeć speszonego chłopaka. Miał spuszczoną głowę tak, że jego rude kosmyki opadały na twarz. Wydawał się być bardzo zawstydzony, bo jego policzki zdobił delikatny rumieniec, a dłonie lekko drżały. Przez moment Jeon nie wiedział, co powiedzieć, siedział jak wryty, nie rozumiejąc, skąd w jego głowie wzięła się myśl, by nie przestawał.

- Hyung... - szepnął, w dalszym ciągu trzymając jego rękę i lustrując go spojrzeniem.

- Przepraszam. - Chłopak wyrwał rękę z jego uścisku i pospiesznym krokiem wyszedł z pomieszczenia.

~

08:30

Siedzę w kącie sali i patrzę na ciebie, gdy fotograf robi kolejne zdjęcia. Nie mogę od ciebie oderwać wzroku. Winą tego jest to, że przez cały czas czuję twój dotyk i to jest... Nie wiem jak to nazwać. Chciałem żebyś robił to dalej, a nie powinienem.

8:45

Czuję na sobie twój wzrok. Nie chcę. To mnie peszy. Chcę wiedzieć, co ty myślisz, ale wiem, że cię o to nie spytam. Zbyt się boję, w sumie sam nie wiem czego, ale się boję.

Odebrali mi dzisiaj twoją bluzę. Czuję się nieswojo, gdy jej nie mam. Chyba już ci jej nie oddam. Zbyt bardzo ją lubię.

~

Przygryzł wargę na wspomnienie zdarzenia sprzed chwili. Nie chciał wychodzić, chciał z nim tam zostać, niezależnie od tego, co by się wydarzyło. Powoli nie rozumiał już sam siebie, starał się przywrócić między nim a Jungkookiem relację taką, jak była kiedyś, ale powoli wymykało mu się to spod kontroli. Tak jak na przykład to, co stało się kilka minut temu. Robiło mu się gorąco, przypominając sobie jego skórę pod opuszkiem kciuka. "Niezależnie od tego, co by się wydarzyło" co takiego miałoby się wydarzyć? Byli w garderobie, ktoś mógł ich widzieć. Nawet ta sytuacja była dość dziwna.

Taehyung siedział pod ścianą, zerkając na piszącego coś w zeszycie Jungkooka, który zajmował miejsce w kącie sali. Chciał do niego podejść, ale na zamiarach się skończyło. Nie miał pojęcia, co potem by zrobił, nie wiedziałby, co powiedzieć.

- Co jest młody? - Yoongi z dłońmi w marynarce, którą nosił na potrzeby sesji, ukucnął obok rudowłosego, opierając się plecami o ścianę.

- Co ma być? - Chłopak spojrzał na starszego, starając się brzmieć obojętnie, co niezbyt dobrze mu wychodziło.

- Nie wiem, jakiś zamyślony jesteś. Chcesz pogadać?

Taehyung wzruszył ramionami. Nie chciał o niczym rozmawiać, nawet z Yoongim.

- Nie, dziękuję - odpowiedział miłym tonem, starając się powstrzymać powiedzenie mu o wszystkim szybciej niż ten potrafił rapować.

- Jungkook. - Suga spojrzał na siedzącego w kącie chłopaka, a potem na Taehyunga.

- Co "Jungkook"?

- Przestań. - Chłopak pokręcił głową i wyciągnął ręce z kieszeni, siadając obok. - Widziałem, co się stało. To nie wyglądało zwyczajnie.

- Nie musisz mnie uświadamiać - prychnął, wywracając oczami, w duchu błagając, żeby starszy w końcu dał mu spokój.

- Ale jestem wredny i to zrobię. A jako, że martwię się o naszego maknae, spytam: co to miało być?

- Malowałem mu kreski - odparł obojętnie, po raz kolejny patrząc w stronę najmłodszego, który ani na chwilę nie podnosił wzroku sponad swojego zeszytu. - Tyle.

- A to zaraz potem?

- A to... - Taehyung speszony podrapał się po karku, zatrzymując tam dłoń. - Poniosło mnie.

Yoongi posłał wymowne spojrzenie młodszemu, na co ten westchnął.

- Staram się przywrócić między nami utraconą relację, ale... - zacisnął oczy. - Nie panuję nad tym. Nigdy nie miałem tak cholernej ochoty kogoś pocałować - powiedział cicho, zanim zdążył się powstrzymać, jednak tak, by nikt, oprócz niego i Sugi nie usłyszał.

- Czyżby cię trafiło? - Yoongi położył dłoń na jego ramieniu, patrząc na niego z zaciekawieniem, ale i rozbawieniem.

- Trafiło mnie już dawno. Tylko teraz tracę kontrolę.

~

Jungkook lubił stan, w którym się znajdował, gdy zażywał większą ilość tabletek nasennych. Momentami zastanawiało go, dlaczego one tak działają. Zastanawiał się nad tym czemu, gdy weźmie większą dawkę, nie zasypia od razu, tylko ma różnego rodzaju zwidy. Zrozumiał też, że większości rzeczy, które robi, gdy jest pod ich wpływem, po prostu nie pamięta albo ma wrażenie, że mu się śniły. Tak jak było w przypadku Songhye, kiedy do niego przyszła. Tego jak znalazł się na moście i jak z niego wrócił, nie pamiętał zupełnie.

Było niedługo po dziewiętnastej, chłopak wsunął do ust tym razem dwie tabletki i popił. Był ciekawy do jakiej ich ilości może się posunąć. Założył kaptur, wypranej i suchej już, szarej bluzy Tehyunga i opadł na łóżko, rozkładając ręce i zamykając oczy. Przez długi moment napawał się ciszą, czekając na znajome już uderzenie gorąca, które nie chciało nastąpić. Z westchnieniem wstał i wyciągnął z torby czerwony notes. Przeczytał kilka razy ostatni wpis i zamknął go z trzaskiem, po czym schował pod łóżko i sięgnął po czystą koszulkę i dresy. Wymknął się z pokoju, po cichu zamykając za sobą drzwi i zszedł na parter. Salon i kuchnia świeciły pustkami, chłopcy pewnie siedzieli w swoich pokojach jak to w każdy wieczór, zajmując się swoimi sprawami. Jungkook z jednej strony cieszył się, że miał pokój sam, w końcu to większa prywatność, ale z drugiej chciał mieć jakiegoś współlokatora. Chciał wiedzieć jak to jest rozmawiać z drugą osobą do późna na mało ważne tematy tylko po to, by po prostu rozmawiać. W poprzednim dormie, mieli do dyspozycji tylko jeden pokój, więc rozmowy też nie wchodziły w grę, bo każdy je słyszał i przeszkadzały.

Wszedł do łazienki i zapalił światło. Ściągnął bluzę, którą zaraz potem położył na pralce i oparł się dłońmi o umywalkę, patrząc w lustro. Miał rozwalone włosy i podkrążone oczy, wydawał się sobie trochę chudszy, niż gdy ostatni raz patrzył na siebie. Westchnął i zdjął koszulkę, zaraz potem spodnie i bokserki i wszedł pod prysznic.

Gorące krople wody rozluźniały jego mięśnie. W kabinie, jak i całej łazience, unosiły się kłęby pary. Gorąco, jakie odczuwał było nie do zniesienia, tabletki w końcu zaczynały działać. Nalał na dłoń jeden z żeli postawionych na półce, zamknął oczy i zaczął wodzić nim po swoim ciele. Jego skóra niemal parzyła, a serce o mało nie wyskakiwało mu z piersi, ale nie zwracał na to uwagi. Powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać, a nawet to lubić. Sunął dłonią po swojej szyi, po ramionach, zaraz potem dłonie zjechały na brzuch i biodra i znów wróciły do szyi. Otworzył oczy, gdy zorientował się, że to nie jego dłonie suną po jego skórze. Jego ręce wisiały bezwładnie wzdłuż ciała, a na ramionach ktoś właśnie długimi, zwinnymi palcami kreślił ścieżki i delikatnie je muskał. Czuł jak zjeżdżają w dół jego pleców i oplatają go w pasie. Ktoś oparł głowę na jego ramieniu, muskając włosami jego ucho. Przeszła go jeszcze większa fala gorąca.

- Jungkook-ah... -  Cichy szept dotarł do jego uszu. Czy uderzające o podest krople wody nie powinny go zagłuszyć? Ręce maknae sięgnęły do oplatających go dłoni. Czuł, przylegające do całej jego powierzchni pleców, ciało. Czuł oddech na skórze. Nie powinien go czuć. Nie powinien tego widzieć. Był tego świadomy, jednak nie chciał, by jego wizja się kończyła. Poczuł jak ciężar znika z jednego jego ramienia i pojawia się na drugim, włosy drugiego znów muskały jego ucho, skutecznie go rozpraszając.

- Czego pragniesz? - Głęboki głos Taehyunga przyprawił go o nagły zawrót głowy. Jungkook podparł się ścianki, by zachować równowagę.

- Ciebie... - Jego usta same ułożyły się w wypowiedziane słowo, a ciało cofnęło się jednocześnie wtulając się w to wyimaginowane i czując, że uścisk staje się lżejszy. Nie chciał, by jego wymyślony hyung znikał. Łaknął jego dotyku, miał wrażenie, że nie czując go, nie może oddychać. W końcu został sam. Gorąca woda dalej spływała po jego ciele, parząc skórę. Ręce dalej trzymał w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu były splecione dłonie przyjaciela. Ale ich już nie było, jego dłonie, jego głos, on, opuścili go, zostawiając po sobie burzę myśli i tornado pytań. Westchnął cicho, zamykając oczy. Chyba właśnie coś do niego dotarło. Coś, z czym jego życie będzie jeszcze bardziej zawiłe.

Wciąż słyszał jego głos, pytający czego pragnie i swój własny odpowiadający, że jego.

Zmierzwił włosy w momencie, gdy zauważył czerwoną plamkę na szybie, po chwili kolejną. Podniósł głowę, a na jego policzku wylądowała brunatna kropla, zaraz potem kolejna na ręce. Chwilę potem krople znalazły się na jego ramionach i włosach, stróżka czerwonej wody spływała leniwie po jego piersi i brzuchu. Z chwili na chwilę konsystencja zagadkowej cieczy zmieniała się, gęstniała i stała się mniejsza. Jungkook poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, gdy chcąc zakręcić wodę, ona nie przestawała lecieć. Nagły atak paniki wstrząsnął jego ciałem, gdy drzwi, które zwykle łatwo się otwierały, teraz było ciężko przesunąć choć o milimetr. Wręcz lodowata krew zalewała prawie całą jego skórę, a on nie potrafił tego zatrzymać ani uciec. Z jego ust wyrwał się krzyk, złapał uchwyty drzwi kabiny i wkładając w to całą swoją siłę, otworzył je i wypadł ze środka. Takie rzeczy działy się tylko w filmach! Nie w prawdziwym życiu! W filmach! Złapał pierwszy lepszy ręcznik i zaczął wycierać z siebie ową krew. Odetchnął z ulgą, gdy nagle wszystko stanęło w miejscu. Plamy na kabinie prysznicowej, która wyglądała, jakby w środku zmiksowano człowieka, jak i z jego ciała i ręcznika poznikały. Ubrał dresy i usiadł na podłodze, chowając głowę w dłonie. Miał wrażenie, jakby urwał się z jakiegoś filmu. Wziął głęboki oddech, by się w jakiś sposób uspokoić. Wzdrygnął się, gdy usłyszał pukanie.

- Kookie, wszystko w porządku? - Stłumiony głos Taehyunga dobiegł do jego uszu. - Krzyczałeś.

- Co? Nie... Znaczy tak! - Zacisnął oczy, czując jak jego serce w dalszym ciągu bije jak po maratonie. I to nie tylko z powodu strachu. Wstał i otworzył drzwi. - Jestem cały, wszystko w porządku. - Uśmiechnął się speszony, orientując się, że nie ma na sobie koszulki. Szybko po nią sięgnął.

- Masz tu coś. - Chłopak wyciągnął w stronę młodszego rękę, by zetrzeć niespłukaną pianę z okolic jego ucha, ale ten, czując jak rumieniec wstępuje na jego policzki, a gorąco, na wspomnienie jego wizji sprzed chwili, zalewa jego ciało, cofnął się, złapał szarą bluzę i ominął Kima, uciekając do pokoju. W końcu w ucieczkach jest dobry. 

Opadł na łóżko, rozkładając ręce i zamknął oczy. Wciągnął głęboko powietrze nosem i wypuścił powoli ustami, nakazując tym samym wolniejsze tempo swojemu sercu. Zapach bluzy dalej przypominał o prawowitym właścicielu, co wcale nie pomagało Jeonowi. Mimo to, zaciągnął się tym zapachem. Gdy stwierdził, że pierwszy szok po ostatnich przeżyciach minął i jest szansa na przebywanie z Taehyungiem w jednym pokoju, bez posiadania czerwonej twarzy i braku tlenu w płucach, zapadł w trans między snem a rzeczywistością, oddając się całkowicie podwójnej dawce leków.

~

- Jeon Jeongguk. - Taehyung otworzył bez pukania białe drzwi prowadzące do pokoju maknae. Była godzina dwudziesta pierwsza, w pokoju panował mrok, jedynie uliczne latarnie rzucały snopy światła, wpadające przez okna na panele. Rudowłosy, nie słysząc odzewu, zapalił stojącą na biurku przy drzwiach lampkę i wszedł do środka. Omiótł pomieszczenie wzrokiem, szukając właściciela, który nie robiąc sobie nic z jego obecności wpatrywał się w sufit. - Oddawaj bluzę, póki jestem miły - powiedział głośniej tak, by chłopak zwrócił uwagę na gościa w swoim pokoju. - Nie przeszkadza mi to, że czasem ją nosisz, ale mógłbyś mi ją czasem oddać... Chociaż... - Podrapał się po karku. Tak naprawdę lubił widzieć maknae noszącego jego własność, sam praktycznie nie wiedział czy bluza nie była tylko powodem, by wejść do jego pokoju i zacząć z nim rozmowę. W końcu jego spojrzenie padło na leżącą na posłanym łóżku małą postać. Wpatrywała się w sufit i zupełnie nic nie robiła sobie z obecności starszego. - Jungkook, do cholery, mówię do ciebie.

W tym momencie ciemnowłosy podniósł głowę, a jeszcze działające tabletki przedstawiły mu postać Taehyunga jako wymyślną kreaturę. Miała ze dwa metry wzrostu, dużą paszczę z jeszcze większymi błyszczącymi kłami, które ociekały śliną, czerwone oczy, które błyszczały wściekłością. Jego skóra była jakby poszatkowana, miejscami sączyła się krew. Paznokcie miał długie, szpiczaste, jakby gnijące. Jungkook, gdy tylko ów potwór zrobił krok w jego stronę, w nagłej panice podniósł się do siadu i cofnął najdalej jak mógł.

- Kookie, co się dzieje? - Taehyung zdezorientowany jego zachowaniem podszedł do łóżka, a Jeon widząc to przyległ plecami do ściany, kuląc się.

- Odejdź! - krzyknął, niemal błagalnym tonem, czując gulę w gardle, która pozbawiała go możliwości normalnego oddechu. Podciągnął kolana pod brodę i cofnął się jeszcze dalej, chcąc zlać się ze ścianą. W duchu prosił, żeby kreatura opuściła jego pokój. Gdy jednak ta zamiast tego, usiadła na brzegu łóżka, chłopak zalał się łzami strachu. - Zostaw mnie w spokoju - powtarzał, łamiącym się głosem. Kim słysząc to, nachylił się do niego i zaczął głaskać jego policzek, mając nadzieję jakoś go uspokoić. Jednak Jungkook, czując na policzku szpon intruza, wydał z siebie niemy krzyk. 

W momencie, kiedy jego nadgarstki zostały unieruchomione w delikatnym jak na taką kreaturę uścisku poczuł, że niewidzialne sznury zaciskają się wokół jego szyi, odcinając dopływ tlenu. Łapał łapczywie powietrze przerażonymi oczyma, obserwując jak kreatura na jego oczach zmienia się w coś mniej groźnego. Na jego głowie zaczęły rosnąć rude kosmyki, postura zmalała, wściekłe oczy zmieniły się w te bardziej zmartwione, a groźne kły zmieniły się w niegroźne kiełki. Cała twarz stała się bardziej przyjazna i znajoma. Przez łzy rozpoznał, że na miejscu, gdzie wcześniej znajdował się potwór, był teraz jego przyjaciel szepczący do niego uspokajające słowa, których Jeongguk nie potrafił usłyszeć ani zrozumieć. Czuł piekący ból w klatce piersiowej, a niepowstrzymany płacz uniemożliwiał mu zaczerpnięcie kolejnych haustów powietrza.

- Kookie, oddychaj głęboko - mówił lekko spanikowany, widząc jak młodszy zaczyna się dusić. Ścisnął lekko jego nadgarstki i usiadł w wygodnej pozycji, przez cały czas powtarzając, by chłopak brał głębokie wdechy. Nie miał pojęcia, co się robi w takich sytuacjach, ale miał nadzieję, że to pomoże. Jednak nie pomagało, Jeon stawał się coraz bledszy, a łzy z jego oczu nie przestawały płynąć, patrzył na starszego niemal błagalnie.

- Nie potrafię - wydyszał.

Kim spojrzał w jego oczy, gdy nagła myśl pojawiła się w jego umyśle. To była scena z filmu, gdzie jedna z postaci też miała atak paniki, jak w tym przypadku maknae. 

- Wstrzymaj oddech - polecił, jednak, gdy Jungkook po raz kolejny nie potrafił wziąć wdechu, a co dopiero go zatrzymać, przybliżył się do niego i trzymając jego nadgarstki, delikatnie lecz pewnie wpił się w jego usta. 

Młodszy był tak zaskoczony, że zapomniał o płaczu, zacisnął oczy, czując jak panika małymi krokami ustępuje. Po chwili jedyne co czuł to usta Taehyunga na swoich własnych, ich ciepło i miękkość, które pozwoliły na moment zapomnieć o obcym intruzie, będącym tu przed chwilą i całej sytuacji. W momencie, kiedy chciał odpowiedzieć, starszy powoli odsunął się od niego i zwilżył koniuszkiem języka dolną wargę, patrząc na chłopaka niepewnie. Jungkook wziął głęboki wdech, ciesząc się w duchu z możliwości normalnego oddychania i speszony tym, co się przed chwilą stało oblał się rumieńcem.

- Co... Co to... - wydukał.

- Miałeś atak paniki - odpowiedział cicho, nie spuszczając z niego wzroku.

- Dziękuję... - szepnął, spuszczając głowę. W dalszym ciągu czuł jego usta na swoich. Teraz cała sytuacja sprzed kilku minut była nieważna, właśnie ktoś po raz pierwszy go pocałował i tym kimś był właśnie Kim Taehyung.



Ciąg Dalszy Nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro