Część IV
13:21
Zaczyna mnie lekko przerażać działanie tych tabletek... Wiesz, co się wczoraj stało? Wieczorem, gdy się położyłem przyszła do mnie Songhye. Nawet się nie bałem, byłem ucieszony, że ją widzę. Znów zobaczyłem, jak się uśmiecha i poprawia swoje włosy... Mówiła, że nie będzie do mnie przychodzić i że nie może mi powiedzieć, dlaczego zniknęła. Chyba jeszcze o czymś rozmawialiśmy, ale nie pamiętam. Co do tabletek...
Nie mam pojęcia, dlaczego je znów wziąłem... Chyba dlatego, że znów poczułem się niepotrzebny. Znaczy... to nie tak, że nie potrzebny... to raczej uczucie zrezygnowania i bezradności, chcę żebyście wszyscy byli ze mnie dumni, ale niestety... Jedynie tylko ty mnie zauważyłeś i chyba tylko ty normalnie się teraz wobec mnie zachowujesz... Chyba jednak się cieszę. Już sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Raz jesteś wobec mnie jak obca osoba, a raz zachowujesz się jak kiedyś. Zastanawiam się czy jesteś zły przez ~
~
- Mogę wejść?
Chłopak podniósł wzrok sponad czerwonego zeszytu, słysząc znajomy głos. Zza uchylonych drzwi wyglądała na niego ruda czupryna Taehyunga, szczerzącego się lwim uśmiechem.
- Wchodź - mruknął Jungkook, zamykając zeszyt na niedokończonej notatce i chowając pod łóżko. Kim wyciągnął zza pleców paczkę herbatników i wszedł do pokoju, dokładnie zamykając za sobą drzwi.
- Coś chciałeś? - Zaskoczyła go jego własna obojętność, nie chciał myśleć zbyt pozytywnie, nie dopuszczał do siebie wizji normalnej rozmowy z chłopakiem. To by było zbyt piękne. Ciekawiło go tylko, po co do niego przyszedł.
- Porozmawiać i znalazłem to, to, to - odparł, rozpakowując ciastka. - Ciasteczko? - Podsunął mu je pod nos, a chłopak wziął jedno.
- O czym chciałeś porozmawiać? - spytał, poprawiając się na miejscu. Rudowłosy wzruszył ramionami.
- Ogólnie. Mam wrażenie, że jesteś na mnie zły o coś... - Przekrzywił głowę, przyglądając się Jeonowi.
- Nie mam za co... - Uśmiechnął się blado i wziął kolejne ciastko. Był na niego zły, ale to oczywiste, że mu tego nie powie. Nie miał w sobie tyle odwagi, by mu to powiedzieć. Poza tym, nie chciał zepsuć jeszcze bardziej ich relacji.
- Myślę, że jest trochę inaczej, ale jak uważasz. - Spuścił głowę. - Jak się czujesz?
- Jak myślisz? Mam wybitą rękę i zapalenie płuc, sam nie wiem czy skoczyć z mostu, czy rzucić się pod samochód - jęknął, zaczynając gryźć ciastko, na co ten zmierzwił jego włosy.
- Myślisz, że bym ci pozwolił? - spytał, uśmiechając się, jednak jego ton był poważny.
- Nie wiem. - Jungkook wzruszył ramionami.
- Na pewno nie patrzyłbym na to obojętnie, pewnie pobiegłbym za tobą i próbował powstrzymać... Albo zrobiłbym to samo - powiedział, po czym zesztywniał i zabrał dłoń z jego włosów, odwrócił głowę i westchnął cicho. - Jest aż tak źle?
Chłopak przez dłuższą chwilę milczał, zastanawiając się nad jego ostatnimi słowami. Zrobiłby to samo? Przecież on żartował, nie zabiłby się. Nie rozumiał już nic. Zupełnie nic, w głowie miał pustkę.
- Jak to zrobiłbyś to samo? - spytał, patrząc na niego. - Tylko dlatego, że ja...? - uciął, na co ten pokręcił głową.
- Nie zrozumiesz, Kookie... - westchnął i zaczął bawić się palcami. - Wiesz... chyba powinienem już pójść. - Podniósł się z łóżka i ruszył w stronę drzwi w momencie, kiedy młodszy poderwał się na nogi i mocno go objął w pasie, przytulając się do jego pleców. Zdecydowanie tego mu brakowało.
Taehyung stał jak wryty, dopiero przyswoił, co maknae zrobił.
- Jungkookie... - szepnął, gładząc jego dłoń, oplatającą go w pasie.
- Masz tak nie mówić. Masz przestać - wyszeptał w nagłej panice, jeszcze mocniej go obejmując.
- Ale Kookie, co tobie? - spytał lekko zdezorientowany.
- Po prostu masz tak nie mówić, jasne? - zacisnął mocno oczy i wziął głęboki oddech. - A teraz pozwól mi tak chwilę postać, bo się stęskniłem.
- Stęskniłeś? - Chłopak odwrócił głowę, by móc spojrzeć na młodszego, kiwającego lekko głową.
- Brakuje mi ciebie, wiesz? Bardzo brakuje...
Taehyung już miał coś powiedzieć, gdy Jungkook poczuł mocne szarpanie, a czyjś wysoki głos przywrócił go do świadomości.
- Wstawaj, Jungkookie. - Jimin zerwał z niego koc, odsłaniając jego ciało, które momentalnie ogarnęło zimno.
- Jak ty wszystko potrafisz zepsuć - wybełkotał, przewracając się na drugi bok. - Odejdź...
- Nie odejdę, Jin kazał mi cię obudzić, za piętnaście minut macie być na zdjęciu szyny. - Chłopak wyciągnął młodszemu spod głowy poduszkę i zrzucił na podłogę
Maknae zerwał się do pionu, zapominając na chwilę o swoim śnie. Rozglądnął się po pokoju, w którym panował półmrok i spojrzał na godzinę.
- Cholera... - mruknął i opadł na łóżko, rozkładając ręce.
- Wstawaj młody, bo zaraz dołączysz do poduszki i koca. - Jimin wskazał na podłogę, a Jungkook westchnął i opuścił nogi na panele. Przetarł oczy zaciśniętą piąstką i wyciągnął zeszyt spod łóżka, otworzył na ostatniej notatce i spojrzał na ostatnie zdanie.
Raz jesteś wobec mnie jak obca osoba, a raz zachowujesz się jak kiedyś.
Dzisiejsza notatka była, zajmowała niewiele ponad pół strony. Musiał usnąć pisząc, a zeszyt spadł. Przeczytał jeszcze kilka razy napisane przez siebie słowa. Jego sen był piękny, nie wiedział dlaczego, ale w środku czuł jakieś ciepło na wspomnienie momentu, kiedy się wtulał w Taehyunga. Chciał to poczuć jeszcze raz. Musiał sprawić, żeby ich relacje były znów takie same jak kiedyś, chciał go przytulać codziennie, chciał się z nim śmiać, rozmawiać, a nie myśleć nad każdym słowem i każdym gestem, gdy był w pobliżu.
- Co tam masz? - Jimin zaglądnął chłopakowi przez ramię, a ten szybko zamknął notes.
- Nic takiego. - Z powrotem wrzucił go pod łóżko i wstał.
~
Namjoon zaklaskał w dłonie, zwracając na siebie uwagę czwórki chłopców siedzących w salonie. Taehyung i Suga rozłożyli się na kanapie, a Jin siedział na fotelu z nogami na bocznym oparciu, czytając jakąś książkę kryminalną. Reszta, razem z siedzącym na podłodze Hoseokiem, oglądała jakąś dramę lecącą właśnie w telewizji.
Chłopcy spojrzeli na stojącego w łuku kuchni lidera, a Taehyung zmniejszył głośność.
- To jest aż tak ważne, że muszę przyciszać telewizor? - Chłopak spojrzał niechętnie na starszego Kima.
- Hobi, czy ty płaczesz? - Yoongi, nie robiąc sobie nic z zamieszania, nachylił się nad Jungiem, marszcząc brwi, a ten otarł oczy.
- Ja? Nie. Co ty, Yoongi - zaczął się nerwowo śmiać. - Coś mi po prostu wpadło do oka.
- Tak - odezwał się obojętnym głosem Jin, nie odrywając wzroku od książki - łzy...
Namjoon parsknął śmiechem, a Taehyung załamany zakrył dłonią oczy. Hoseok poderwał się na nogi, patrząc morderczym wzrokiem po twarzach przyjaciół.
- Jesteście bez serca - powiedział, zaciskając dłonie, po czym wskazał palcem na ekran telewizora. - To. To było smutne. A wy... - westchnął i usiadł wiedząc, że tym ludziom nie przegada.
- Już, spokojnie. - Taehyung zaczął klepać go po ramieniu, cudem powstrzymując się przed śmiechem. - Rozumiemy cię.
- Jeśli już wszyscy się wypłakali, wyklepali i pojawili... - Rozglądnął się po pokoju i spuścił ramiona. - Gdzie Jeon i Park?
- Park - Jin spojrzał na Namjoona, niezbyt chętnie odrywając się od książki - na moje polecenie poszedł obudzić Kookiego. - Pokiwał głową. - Chyba mu nie idzie.
- Właśnie... Co z Kookiem? - Taehyung z zamyśleniem popatrzył po twarzach chłopców, na końcu jego spojrzenie powędrowało na lidera.
- Wydaje mi się, że jest teraz trochę podłamany... - Namjoon założył ręce na piersi. Każdy przez ostatni tydzień zdążył zauważyć niepasujące do Kookiego dziwne zachowanie.
- Może mu w szkole nie idzie? - Hoseok wstał i usiadł zaraz koło opierającego brodę o oparcie kanapy, Taehyunga. - Ostatnio chodzi jakiś przybity...
- Dobrze by było, gdyby zrobił sobie przerwę.
- Przejdzie mu. - Yoongi machnął ręką. - Nikt nie może mieć ciągle dobrego humoru.
- A co jeśli nie? - Najmłodszy Kim spojrzał na przedmówcę. - Myślę, że lepiej by było, gdyby dał sobie spokój z zespołem.
W pokoju, nie wiadomo kiedy, pojawili się Jimin i Jungkook, pierwszy z szerokim uśmiechem na twarzy, ubrany prawdopodobnie w koszulkę Hoseoka, a drugi w rozwalonych włosach, na pół śpiący, zabrał pierwszą lepszą rzecz z obrotowego krzesła i założył, chroniąc się przed zimnem. Miał na sobie szarą bluzę Taehyunga z podwiniętym jednym rękawem.
- Meldujemy się - mruknął maknae, opierając się o futrynę drzwi i przejeżdżając ręką po twarzy, by się rozbudzić. Próbował nie dać po sobie poznać, że przed chwilą usłyszał od swojego, miał nadzieję, dalej najlepszego przyjaciela, że najlepiej by było, gdyby odszedł.
- Gotowy? - Jin wstał z fotela, odłożył książkę na bezpieczne miejsce, by nikt jej nie znalazł i nie zechciał pomóc w rozszyfrowaniu zagadki, na której polegała cała fabuła i nie napisał na pierwszej stronie, kto jest mordercą. Poprawił koszulkę i sięgnął po kluczyki, leżące na półce obok telewizora. Kookie pokiwał głową ucieszony, że w końcu pozbędzie się uciążliwych bandaży.
- Wygodna? - Taehyung spojrzał na Jungkooka, unosząc brew. Chłopak widząc jego spojrzenie, spuścił głowę, unikając kontaktu wzrokowego i zaczął rozpinać bluzę.
- Zostaw - rudowłosy uśmiechnął się do niego - oddasz mi potem.
Namjoon ponownie zaklaskał w dłonie, tym razem zwracając na siebie wzrok całej szóstki. Jungkook, który w międzyczasie znalazł się na oparciu fotela w kącie pokoju, bawił się nerwowo podwiniętym rękawem bluzy.
- Krótko i zwięźle. Ten o tutaj - wskazał na Jimina - i ten o - tu jego palec powędrował w stronę Hoseoka - w kolejną sobotę planują imprezę. Macie się nastawiać na to, że będziecie potrzebni i nic nie planować. Jasne? Cieszę się - powiedziawszy to, zaklaskał w dłonie i opuścił salon.
~
- Taehyung...? - Chłopak powoli otworzył drzwi pokoju, wpuszczając do niego nieco światła.
Było kilka minut po dwudziestej pierwszej, a Jin wraz z Jungkookiem niedawno wrócili; pierwszy podenerwowany dużą kolejką u lekarza, drugi wyczerpany czekaniem. Ale w końcu nastał upragniony moment - w końcu pozbył się opatrunku i mógł normalnie działać w zespole. Kolejne dni dla niego miały wyglądać tak samo: próby taneczne i wokalne oraz zarwane noce. Jego zdrowie polepszyło się na tyle, że mógł spokojnie iść do szkoły, by nadrobić zaległości. Jednak teraz o tym nie myślał, chciał zrobić jedną rzecz. Wykorzystać zebraną przez cały dzień odwagę i wprowadzić sen w życie.
- Coś się stało? - Cichy głos dobiegł jego uszu, gdy zamykał za sobą drzwi.
- Śpisz, hyung? - Chłopak podszedł do łóżka i usiadł na brzegu, a rudowłosy podniósł się do siadu.
- Nie, coś się stało? - powtórzył, wyłapując w mroku twarz młodszego. Po nieudanej próbie zapalił światło, ukazując zmęczone oblicze Jeona. Miał podkrążone oczy i przymknięte powieki, jakby cudem utrzymywał się przy świadomości i jakby za chwilę miał usnąć na siedząco.
Młodszy pokiwał przecząco głową.
- Więc dlaczego przyszedłeś?
- Chciałem... - zaciął się.
- Porozmawiać? - podsunął mu brakujące słowa, lekko machając ręką. Chłopak szybko potwierdził skinieniem głowy. - O czym?
- Tak... - zaczął, ale po chwili przerwał szukając słów. Chciał z nim porozmawiać, ale nie wiedział jak się do tego zabrać, chciał zapytać o tyle rzeczy, ale każda wydawała się nieodpowiednia; nie potrafił złożyć zdania. - Chcę, żeby było tak jak kiedyś - mruknął cicho.
- Jak to 'jak kiedyś', co masz na myśli?
Chłopak westchnął, spuszczając głowę. Nie powie mu przecież, że się za nim stęsknił. Nie było odpowiednich słów opisujących to jak się teraz czuł. Nie był dobry w takiego typu rozmowach.
- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie? - Głos Taehyunga sprawił, że Kookie od razu podniósł głowę i spojrzał na niego pytająco. - Opowiesz mi, co u ciebie? - Usiadł naprzeciwko niego po turecku z rękami opartymi na kolanach i przypatrywał się mu z delikatnym uśmiechem, ale i zaciekawieniem.
- Co u mnie...
- Tak, chcę wiedzieć, jak się czujesz, co u ciebie w szkole, nad czym tak ostatnio rozmyślasz, że chodzisz taki smutny...
Czyżby Taehyung go obserwował? I to na tyle, by zauważyć wszystkie zmiany w jego zachowaniu? Wyjawienie mu tajemnicy tabletek, jak to przed sobą nazywał, odpadało. Byłby zaskoczony i mógłby pomyśleć, że chłopak spada na takie dno, że tylko środki odurzające mu pomagają, a tego nie chciał. Nie powie mu też o Kyungu, bo pomyśli, że jest totalną fajtłapą, skoro nie potrafi mu się postawić.
- Słuchaj Kookie, widzę, że coś się dzieje, chcę wiedzieć, co takiego.
- Jest dobrze, hyung... Po prostu ostatnio zawaliłem kilka rzeczy, to przez to - mruknął, bawiąc się palcami. Miał nadzieję, że to zadowoli chłopaka. Jednak ten dalej drążył temat.
- Jakich rzeczy?
- Przez moją rękę nie wzięliśmy udziału w bitwie, a nagrywanie mv musiało stanąć w miejscu - odpowiedział z ociąganiem. - W szkole też jakby szczęścia nie... - urwał, słysząc jak bardzo się zapędził. Ponownie spuścił głowę.
- Nie obwiniaj się za to, to był wypadek. - Chłopak przekrzywił głowę, wpatrując się w niego z zaciekawieniem. - Powiedz mi o szkole.
- No bo... to nie był wypadek. - Jungkook skulił się ze wstydu, przez cały czas bawiąc się palcami. - Nie podpasowałem takiemu chłopakowi...
- Czekaj! - Chłopak podniósł się na kolana, patrząc na niego z szokiem. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że cię nękają w szkole...?
Z ust Jeona wyrwał się nerwowy śmiech. On i ten jego niewyparzony język. Mógł nie zaczynać tematu.
- Nie hyung, to nic takiego, po prostu... widzi jaki jestem naprawdę i to wykorzystuje. - Wzruszył ramionami, jakby naprawdę chciał przekonać Taehyunga, że to nic takiego.
- A jaki jesteś naprawdę? - Chłopak założył ręce na piersi, próbując inną taktyką wyciągnąć z niego jak najwięcej. Jungkook był typem osoby, do której tak naprawdę niełatwo było dotrzeć.
- Beznadziejny. Totalnie beznadziejny - westchnął zrezygnowany. - Słaby... i ciągle pakuję się w kłopoty. Mam wrażenie, że wszyscy mają mnie dość... Nawet ty. Dziwię się, dlaczego jeszcze nie wywaliłeś mnie z pokoju.
- Dlaczego miałbym cię wywalać? Przecież cię lubię, bardzo... Jak miałbym mieć ciebie dość? - Chłopak wydawał się być naprawdę zszokowany właśnie usłyszanymi słowami.
- Chcesz, żebym odszedł z zespołu. - Przygryzł wargę, przypominając sobie jego słowa, które usłyszał w salonie. Przez kolejne pół dnia myślał nad sensem tych słów. Miał nadzieję, że mu się przesłyszało, ale Kim głośno i wyraźnie powiedział, że powinien dać sobie spokój z zespołem.
Taehyung aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Kookie! Co jest? Jak? Skąd ty to wziąłeś?
- A nie powiedziałeś tak? Że dobrze by było, gdybym dał sobie spokój z zespołem? - spytał, czując nagły przypływ złości. Wstał i schował twarz w dłonie. Czuł łzy pod powiekami; nie wyobrażał sobie życia bez zespołu, nie wyobrażał sobie życia bez tej szóstki chłopców, którzy są dla niego jak bracia. Ale może jednak to dobry pomysł. Mógłby skupić się na szkole, a zespół nie miałby żadnych opóźnień przez niego. - Wiem, że byłoby o wiele lepiej...
- Czasem brak jednego przecinka potrafi zmienić sens całego zdania - powiedział Taehyung, wstając, a po chwili dodał: - Nie miałem na myśli tego, że bez ciebie byłoby lepiej.
Chłopak wbił w niego wzrok czując, że zaraz wybuchnie.
- Wszyscy wszystkiego ode mnie oczekują, chcą żebym wszystko robił perfekcyjnie. Tymczasem ja zawalam wszystko! Wszystko. - Jungkook z każdym słowem miał coraz bardziej drżący głos, a łzy coraz mocniej napierały na jego powieki. - Szkoła, próby, koncerty, występy, wywiady... gdziekolwiek. Wszystko idzie źle, gdzie tylko ja się pojawiam.
Taehyung, widząc reakcję chłopaka, podszedł do niego w celu uspokojenia go, ale został odepchnięty, niezbyt celowo, ale jednak. Nikt nie miał prawa wiedzieć, że takie zachowanie to skutek uboczny branych przed snem leków.
- Chcę spełnić wasze oczekiwania, ale zawsze, nieważne jak bardzo bym się starał, kończy się to totalną klapą. Ja już nie mam siły... Po prostu nie mam siły...
Kim po raz kolejny podszedł do młodszego i, tym razem, złapał go za obydwa nadgarstki, uważnie mu się przyglądając. Chłopak miał zaciśnięte usta, szkliste, zaczerwienione oczy, z których zdążyło ulecieć kilka łez. Taehyung puścił jedną jego rękę i naciągnął na swoją dłoń rękaw, by zetrzeć jego łzy z policzków.
- Rozumiem Cię... - szepnął. - Wiem, że jest ci trudno, każdy ma w życiu taki okres, kiedy myśli, że spada na dno. Niektórzy myślą nawet o najgorszym... Mogę się założyć, że i ty na pewno też myślałeś - zaciął się na chwilę, biorąc wdech. - Nie jesteś taki zły, jak ci się wydaje... Jesteś aniołem, tylko niektóre anioły tak bardzo zatracają się w tym, by wrócić do nieba, że nie zauważają ludzi, którzy ich otaczają. - Uśmiechnął się lekko, chcąc tym uspokoić młodszego. - Masz mnie, pamiętasz? Nie wiem, co przez ten czas się między nami stało, co się zepsuło, ale pamiętaj, że zawsze masz mnie. Nie możesz myśleć, tak jak myślisz... - zamilkł na chwilę, by otrzeć ponowne łzy sunące po policzku Jeona. - Nie lubię, gdy płaczesz... A ostatnio robisz to zbyt często, wszystko słyszę... Mam wtedy ochotę podejść i cię przytulić, ale nie wiem czy to zachowanie jest odpowiednie... - Złapał go mocniej za rękę, wyprowadzając go z pokoju. - Chodź. Chcę cię o coś spytać.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro