Część XVIII
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Nie będę więcej obiecać, że rozdział będzie szybciej. W ramach wynagrodzenia wam tego umieściłam w rozdziale treść, którą zapewne chcielibyście na pewno przeczytać 8)
Miłego~
Było około dwudziestej drugiej. Taehyung wyciągnął spod poduszki notes Jungkooka i przesunął palcami po jego okładce. Czy robił dobrze?
Nie, na pewno robił dobrze. Jeśli chciał być dobrym hyungiem musiał to zrobić. Wziął głęboki wdech i otworzył notes na pierwszej kartce, by zaraz potem go zamknąć.
Siedząc w półmroku przejeżdżał raz po raz opuszkami palców po wyżłobionych literach okładki czerwonego zeszytu. Wahanie po raz kolejny zawładnęło jego umysłem. Znów chciał odłożyć zeszyt, choć wiedział, że nie może. Nie po tym jak bardzo martwił się o Jungkooka. Musiał coś zrobić, a notes trzymany przezeń w dłoniach był kluczem do wszelkich rozwiązań. Powoli otworzył na pierwszej kartce. Widniał tam zapis z dnia rozpoczęcia roku szkolnego. Potem wspomnienia z pobytu u Songhye, różne mało przydatne w tej prawie rzeczy. Dopiero w połowie października, gdzie Jeon przestał pisać daty, a zamienił je na godziny, wpisy zaczęły przybierać inną barwę. Stały się formą listu adresowanego do kogoś, do konkretnej osoby, która miała w przyszłości je przeczytać. Jakby chłopak przewidział, że ktoś weźmie jego własność do rąk i bezwstydnie zbezcześcił jego prywatność, bezpruderyjnie wtargnie do jego myśli wylanych na papier. Taehyung nie mógł uwierzyć, że aż tak bardzo ranił maknae swoim zachowaniem, tym, że tak bardzo go odtrącał.
- Dla jego dobra - prychnął przewracając kolejną kartkę. Każda kolejna zawierała jeszcze gorszą treść. Od wzywania "Hyunga" do którego się zwracał i o którego tożsamości Taehyung dawno się domyślił, poprzez wspominanie Songhye aż do białych kartek zgiętych na pół. Już wtedy ręce Kima drżały ze zbyt wielu emocji. Jego całe ciało jak i umysł nie wiedziało jak się zachować, sprzeczne uczucia targały nim od środka, gotował się czekając na odpowiedni moment, by wybuchnąć. Ten chłopak, ten anioł tak wiele przeszedł... Spotkało go tyle okropnych rzeczy, a on i tak nie dawał, albo raczej próbował nie dawać po sobie żadnego znaku, że coś jest nie tak. On po prostu zamykał się w pokoju na całe dnie, płakał po nocach i nie jadł. Dlaczego też Taehyung chciał winę takiego zachowania zwalić na chorobę lub dojrzewanie?! W tym momencie cieszył się, że jednak zdobył się na otworzenie tego zeszytu. Jakim był głupim człowiekiem, że nie zrobił czegokolwiek prędzej. Nienawidził się za to. Słowa, które czytał były na tyle okropne, że mógł nazwać je najgorszą dla siebie karą.
Sięgnął po zgięte na pół czyste kartki papieru w kratkę. Rozłożywszy je, ocierając pojedynczą łzę spływającą z jego policzka rozpoznał swój charakter pisma. Każda z jego siedmiu, przedtem wysłanych do Jungkooka przez niego kartek była starannie włożona między kolejne strony. Kim nie przypuszczał, że te kilka prostych słów będzie dla niego tak ważne, że ten postanowi je zatrzymać.
Nie widział jak to jest być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, nie wiedział też jak to być najbardziej pechową istotą, jednak wiedział jak to jest mieć rozerwane serce, drżące ze wściekłości dłonie, wiedział jak to jest płakać z bezsilności i z furią trzaskać drzwiami. Wiedział to tylko dlatego, że otworzył czerwony notes należący do Jungkooka na stronie nasiąkniętej łzami i krwią. Stronie, przez której treść Taehyung pragnął wejść do pokoju młodszego i zamknąć go w uścisku, obiecując, że nie pozwoli, by więcej stała mu się taka krzywda. Ale co on mógł obiecać? Obiecał tyle razy i tyle samo złamał tę obietnicę. Tyle razy pozwolił, by chłopak, jego anioł, upadał na dno, tyle razy pozwalał, by najważniejsza osoba w jego życiu robiła sobie krzywdę sięgając po kolejną dawkę tabletek, by po prostu się otumaniał, popadał w nałóg, by wystawiał siebie na takie niebezpieczeństwo. Teraz, szala się przewyższyła.
Kim Taehyung porzuciwszy notes na materacu łóżka wypadł wściekły z pokoju niemal od razu wpadając na idącego właśnie w tę stronę Yoongiego.
- Daj mi adres tego skurwiela - wysyczał niemal w szale zaciskając palce na jego ramionach. Doskonale wiedział, że starszy utrzymuje kontakt z Songhye i że ta zdradziła właśnie jemu sekret, o którym Taehyungowi nawet nie chciała wspomnieć.
- Taehyung, co się z tobą dzieje? - Yoongi delikatnie złapał jego nadgarstki i odprowadził od swojego ciała jakby w obawie, że i jemu może się coś stać.
- Daj mi ten cholerny adres - powtórzył akcentując każde z wypowiedzianych słów. Min wydawał się długo wahać zanim wyciągnął telefon i napisał wyczekiwane miejsce zamieszkania chłopaka. Zaraz potem wysłał smsa na komórkę Taehyunga i odsunął się od niego.
- Powiedz mi co się dzieje - zażądał zastawiając mu drogę przejścia. Kim tylko wskazał na drzwi pokoju, po czym z łatwością wyminął go i ruszył przed siebie. Zaraz potem rozległ się trzask drzwi wyjściowych.
Otworzył oczy zaniepokojony, lecz jedyne co zobaczył to ciemność. Otaczała go z każdej strony, napierała na jego kruche ciało, ale on po prostu zamknął oczy oddając się jej w całości. Nie wiedział dokładnie co go obudziło. Może to ten niepokój, gdy przestał czuć uścisku dłoni? A może ten uścisk mu się śnił? Oddychał spokojnie przez długi czas. Nie wiedział ile minęło, majaczył między snem a jawą w przyjemnym wrażeniu otumanienia. Miał wrażenie, że stracił zmysły, że nie odbiera wszystkich bodźców tak jak powinien. Wrażenia tego pozbył się dopiero, gdy do jego uszu zaczęły docierać szmery rozmów na tyle niewyraźne, że nie potrafił wyłapać z tego gąszczu żadnych konkretnych wyrazów. Podnoszenie dłoni wydawało się ciągnąć wieki, a sama ręka ważyła niemal tonę.
- T-tae... -szepnął cicho przecierając przy tym oczy. Czuł jak jego głowę zaczyna opanowywać ból. Może właśnie dlatego się obudził? Przez ból?
Jego marzeniem było, by otworzyć oczy i ujrzeć prostokątny uśmiech jego hyunga. To pomogłoby mu teraz najbardziej. Jednak jedyne co mógł zrobić to podnieść się, walcząc z zawrotami głowy i zapalić stojącą obok łóżka lampkę. Blade światło padło na ściany, sufit i podłogę pozostawiając na niej długie cienie.
Chłopak przetarł dłońmi twarz i westchnął cicho rozglądając się w poszukiwaniu komórki. Nie miał pojęcia gdzie jest, domyślał się, że zaplątała się w kołdrę. Poza tym najmniejszym jego problemem była teraz godzina. Usłyszawszy trzask drzwi opuścił nogi na zimną powierzchnię paneli. Ile tak spał? Godzinę? Dwie? A może dzień? Powoli stawiając kroki wyszedł z pokoju. Musiał się czegoś napić. Miał wrażenie jakby jego język był pustynią.
Zmrużył oczy napotykając na korytarzu o wiele jaśniejsze światło niż jakie panowało w pokoju i ruszył w stronę kuchni. Nie dane było mu jednak na długo nacieszyć się samotnością, bo już przy schodach usłyszał głos reszty zespołu. Na domiar złego w momencie, gdy przymierzał się do postawienia pierwszego kroku na schodach, jego ciało zostało zamknięte w mocnym uścisku.
W pierwszym momencie znieruchomiał. To nie był ten znajomy uścisk. Był zbyt mocny, zbyt gwałtowny. Zbyt bardzo przypominał mu Kyunga. Jego ruchy, ból rozpruwający jego ciało, jego własny krzyk. Na same wspomnienia w oczach Jungkooka mimowolnie pojawiły się łzy. Zacisnął usta, powstrzymując się od panicznego odskoczenia od swojego oprawcy. Jednak mimo chęci i prób obrazy w jego głowie stały się zbyt wyraźne. Wydając z siebie szloch, odsunął się najdalej jak mógł od osoby, która go obejmowała.
- Przepraszam - usłyszał głos Yoongiego i jak przez mgłę, albo raczej przez łzy ujrzał ciemne włosy chłopaka. Pokręcił szybko głową i przetarł oczy udając, że nic się nie stało. - Naprawdę przepraszam, Jungkook - jego głos brzmiał tak, jakby właśnie dowiedział się o czymś tragicznym, lub gdzieś się spieszył. Maknae chciał zadać jakiekolwiek pytanie, jednak Yoongi nie pozwolił mu na to, wyminął go i pospiesznie opuścił pomieszczenia, a zaraz potem dom, o czym świadczył dźwięk trzaskających drzwi i nawoływanie reszty chłopców.
Min Yoongi biegł jak oszalały poprzez oblodzone chodniki. Miał szczęście, że jeszcze nie przywitał się z ziemią, co w tej porze roku było bardzo prawdopodobne. Jedyne o czym teraz myślał to dogonienie Taehyunga. Wiedział jaki chłopak potrafił być porywczy i doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli nie uspokoi go, z jego zachowania będą same kłopoty. Patrzył na kolejne numery domów, lecz padający nań śnieg skutecznie mu to uniemożliwiał, co tylko spowalniało jego działanie. Przewidywał gdzie Taehyung mógł pobiec, zwłaszcza po przeczytaniu rzeczy, o których pisał Jungkook. Yoongi mógł się spodziewać wszystkiego. Dosłownie wszystkiego, tylko nie tego co zobaczył na ostatniej zapisanej kartce notesu. Nie dziwił się Taehyungowi. Pewnie gdyby Seokjinowi lub Namjoonowi ktoś zrobił coś podobnego stałby się nieobliczalny, chciałby zemsty. Tak jak Taehyung.
Kaszlał starając się przegonić lub przynajmniej zignorować piekący ból w płucach. Mijał kolejne domy, lecz nigdzie nie widział tego, do którego przypisany był podany przez Yoongiego adres. Rozglądał się. Na ulicy był sam, towarzyszył mu tylko jego zbyt szybko oddech, zbyt szybkie bicie serca, jak i światło ulicznych lamp i śnieg oblepiający jego twarz i bluzę. Nie czuł zimna, w tym momencie jedyne co czuł to niewyobrażalna wściekłość. Był zdolny do wszystkiego. Nie był tez do końca pewny czy myśli racjonalnie, ale nie obchodziło go to. W tym momencie najważniejszym było odnalezienie Kyunga i sprawienie by cierpiał trzy razy gorzej niż Jungkook.
Kilka przecznic dalej jego oczom ukazał się stary obdrapany dom z kilkoma zaszronionymi oknami. Tylko w jednym paliło się światło. Sprawdził jeszcze raz adres z miejscem, do którego przyszedł i ruszył do drzwi. Dom ten nie wyglądał na zamieszkiwany. W oknach przyozdobionymi gdzieniegdzie metalowymi kratami nie było firanek, drzwi nie były szczelne, ze ścian odpadała farba wraz z tynkiem prezentując gołe cegły. Drzwi były uchylone. Chłopak wszedł do środka nie tracąc czasu na pukanie. W tej melinie na pewno nikt nie mieszkał, była pewnie miejscem spotkań ćpunów, jeśli mowa o Kyungu. W środku temperatura była tylko o kilka stopni wyższa niż na dworze, ściany tylko w niektórych miejscach były pomalowane, reszta to zwykłe graffiti na murze. W pokojach, które widział idąc przez korytarz do kolejnych uchylonych drzwi nie było nic, nie licząc wysłużonych materaców i walających się pustych butelek i buteleczek. Już od połowy korytarza dobiegł go głos. Znany głos. Głos dziewczyny. Zarzucił kaptur na głowę i przybliżył się jeszcze bardziej. Teraz wiedział, że nie działa impulsywnie, że każdy jego ruch jest zamierzony. Uważając na stolik, na którym stały szklane butelki ominął go, a jego oczom ukazała się jedna osoba. Dziewczyna. Znana mu dziewczyna.
- Puść mnie!
Songhye.
Wchodząc do salonu musiał zmrużyć oczy, bo światło rzucane przez wiszącą lampę oślepiało go. Łzy już zdążyły wyschnąć, a umysł przybrał pozycję obrony przed niepotrzebnymi obrazami i myślami. Jungkook przeszedł salon ignorując spojrzenia posyłane w jego stronę i zniknąć za barkiem w kuchni. Nalał do szklanki wody i postawił ją ostrożnie na blacie, zauważając tymsamym jak bardzo drżą jego dłonie. Schował się między otwartymi drzwiczkami szafek i zajął szukaniem tabletek przeciwbólowych, gdy jego uszu dotarła cicha rozmowa jego starszych przyjaciół.
- Chcesz to zrobić tak po prostu? - głos Hoseoka był nad wyraz spokojny. Dobiegał gdzieś za Jungkooka, więc chłopak mógł się domyśleć, że drugi stoi oparty o blat gdzieś niedaleko niego
- Jeśli tak dalej pójdzie będzie tylko gorzej - odpowiedział mu głos Seokjina - Widzisz co się dzieje teraz, a zobaczysz co się będzie działo potem
Przysłuchując się tej krótkiej wymianie zdań, Jeon na chwile zapomniał o wykonywanej szykowności, po prostu stojąc w bezruchu, jakby chciał udać, że wcale nie ma go w tej kuchni. Może starsi go nie zauważyli? Może właśnie słyszał coś, czego nie powinien słyszeć?
- Myślisz, że nie będzie na nas zły? - znów głos Hobiego, tym razem nieco bliżej, jakby rozległ się w kuchni, zaraz potem kroki. Jungkook nie wiedział dlaczego właśnie tak reaguje, dlaczego nie jest zdolny się chociażby ruszyć, by nie zdradzić swojego pobytu w pomieszczeniu. Ból powoli mijał, a on bardziej skupiał się na tym na jaki temat chłopcy szepczą między sobą. Czy oni tez mieli coś do ukrycia?
- Jungkookie? - chłopak niemal podskoczył zaskoczony, gdy na jego ramieniu wylądowała ręką Jina. Objął młodszego i zamknął otwarte drzwiczki szafki - Dlaczego nie śpisz?
Maknae przełknął głośno ślinę szukając wymówki, jakby prawda była zbyt bardzo skomplikowana i zbyt ciężka do uwierzenia w nią. Po chwili westchnął, zabierając ze swojego ramienia rękę najstarszego z nich.
- O co chodzi? - spytał po chwili odsuwając się od nich i sięgając po szklankę z wodą, wcześniej pozostawioną na blacie - Przyszedłem się napić - starał się brzmieć naturalnie. Zastanawiał się dlaczego miał wrażenie, że kłamie, mówiąc prawdę.
Dopiero po chwili zauważył przedmiot dzierżony w dłoniach przez chłopaka nie zabierającego do tej pory głosu. Była to kamera, a na jej wyświetlaczu widniał obraz, jakby w pewnym momencie spauzowany.
- Chcieliśmy ci coś pokazać - poinformował go Hoseok, podając mu do ręki urządzenie. Chłopak posłał mu zdziwione spojrzenie, oddając kamerę niemal od razu po zobaczeniu obrazu.
- Nie chcę oglądać filmików z imprezy. Nie chcę
Mimo jego słów Seokjin zabrał kamerę z rąk Hoseoka i wcisną je ponownie w dłonie Jungkooka.
- Oglądnij, jeśli nie chcesz być dalej wrabiany
- Jak to wrabiany? - Jeon spojrzał na twarze chłopców, coraz bardziej obawiając się wciśnięcia "Play". Widząc to, Jin nacisnął guzik włączający film i skierował wyświetlacz w stronę maknae.
Film nie był nagrywany w dobrej jakości, bo jak tu liczyć na dobrą jakość, gdy miga tyle świateł i unosi się tyle sztucznego dymu. Mimo to na filmie dało się rozpoznać twarze osób znajdujących sie akurat w kadrze. Na początku kamera była skierowana na rozmawiającego z kimś Jina, jednak zaraz potem przesunęła się nieco w prawo, a oczom Jungkooka ukazał się on sam. On sam z Park Jiminem, którzy go do siebie przyciągał. Chciał wyłączyć kamerę, nie mając zamiaru na to patrzeć, wiedział doskonale, że jego pocałunek na imprezie należał do Jimina, przecież sam Jimin mu o tym powiedział, jednak w jednej chwili stało się coś zaskakującego. Jeon z wrażenia aż oparł się plecami o wystający blat, gdy zobaczył jak Taehyung podchodzi do niego i jego starszego kolegi, po czym odciąga Jungkooka w swoją stronę, by wpić się w jego usta.
- Cholera - syknął chłopak, patrząc jak na filmie przylega do niego całym ciałem i z zapamiętaniem oddaje jego pocałunki jednocześnie kierując go na fotel. Nie był tego świadomy, nawet tego nie pamiętał, jednak teraz czuł trzy rzeczy; złość, wstyd i szczęście. Właśnie oglądał nagranie w towarzystwie jego przyjaciół na którym całuje się z Taehyungiem. Mimowolne rumieńce wpełzły na jego policzki, gdy patrzył jak on sam wplata palce we włosy rudowłosego. Dlaczego ktoś to nagrywał?! Czy trzymający kamerę nie wie co to jest prywatność? Nagrane pocałunki ewidentnie nie miały nastroju imprezowego, gdzie robi się to po kilku kieliszkach dla zabawy, można było wyczuć tak coś więcej, a autor filmiku powinien to zauważyć i przerwać nagranie. Jungkook zatrzymał film i wcisnął w ręce Hoseoka kamerę, uświadamiając sobie przy tym jedną rzecz.
- Gdzie jest Jimin? - spytał zaciskając pięści. Zapomniał o bólu głowy i o pragnieniu. Nie myślał nawet o tym, co stało się dzień wcześniej.
- Zostaw go dzisiaj, już poszedł spać - powiedział Hoseok wyłączając kamerę - jednak jeśli będziesz chciał to znajdę ci świetne miejsce, by zakopać zwłoki
- Nikt nie będzie nikogo zabijał - Jin zeskoczył z blatu. Jeon nawet nie zauważył kiedy chłopak na niego wskoczył. Spojrzał na maknae i wziął głęboki wdech - Nie bądź na nas zły, to nie nasza sprawa, jednak jeśli przez to miałyby być kłopoty w zespole, lepiej żebyś wiedział jak było naprawdę
Powiedziawszy to, wraz z Jungiem opuścił pomieszczenie.
- Puść mnie! - przeraźliwy krzyk dziewczyny obił się o uszy Taehyunga, który dalej obserwując rozgrywającą się za drzwiami scenę stał w cieniu - Proszę - krzyk zmienił się w pełen rozpaczy i błagania jęk, gdy ręka Kyunga ponownie szarpnęła włosy Songhye tak mocno, że ta zatoczyła się na stojącą nieopodal starą komodę. Z każdą chwilą, wściekłość, która nie tak dawno go opuściła, wracała ze zdwojoną siłą. Był zły na siebie, na Kyunga, nawet na Songhye, ale nie chciał sobie teraz nią zawracać głowy. Poczuł się przez nią zdradzony. Nie wiedział dlaczego tutaj była, jednak myślał, że to do niego w pierwszej kolejności przyjdzie.
Nadal niezauważony spojrzał na stojące na stoliku butelki, a usłyszawszy dźwięk uderzenia pochwycił jedną z nich i wpadł do pokoju niemal od razu popychając Kyunga na siatkę przyczepioną do ram okna. Przyjemny dźwięk upadających kawałków szkła dobiegł do jego uszu, gdy zielonkawa butelka rozbiła się na ramieniu przypartego chłopaka. Taehyung mógł kątem oka zauważyć jak Sonhye zszokowana przygląda mu się, poprawiając rozczochrane włosy. Rudowłosy złapał Kyunga za kołnierz i wymierzył cios prosto w kość policzkową trzymanego przezeń chłopaka. Zaraz, gdy poczuł przyjemny dreszcz spowodowanym zadanym uderzeniem poprawił go jeszcze raz, i kolejny, i kolejny, aż został odepchnięty. Teraz łuk brwiowy Kyuna zdobiła szeroka szrama, a z wargi ciekła stróżka krwi. Kim nie przeceniał swojej siły, sam był zaskoczony tym jak mocno zadawał kolejne ciosy i gdyby nie trzymające go ręce Songhye zadałby kolejne, aż tamten opadłby na ziemię bez siły.
- Jiho, Pyo trzymać go - krzyknął,zaraz potem spluwając krwią na drewnianą okurzona podłogę. Zaraz potem czyjeś silne ręce zablokowały jego nadgarstki, wykręcając je do tyłu - Jaeho, zajmij się panią - wskazał podbródkiem na Songhye, które w tym momencie cofała się w stronę wyjścia, jedna nie dane jej było uciec, bo w drzwiach pojawił się wysoki dobrze zbudowany, blond włosy chłopak, który zaraz złapał dziewczynę za ramię i pociągnął w stronę wyjścia. Taehyung próbował się wyrwać, chciał za nią pobiec, a oczami wyobraźni widział już jak źle traktuje ją ten chłopak. Jeśli byli zdolni do zrobienia takiej rzeczy Jungkookowi to z pewnością nie powstrzymają się od skrzywdzenia Songhye.
- Gdzie się tak spieszysz? - Kyung zwrócił na siebie uwagę chłopaka. Ten zaciskając szczękę spojrzał na niego, a jego oczach nie można było dostrzec nic więcej od szczerej nienawiści. Kyung nachylił się do niego i uniósł jego podbródek, kręcąc przy tym głową - uderzenie mnie to był jeden z najgorszych błędów twojego życia - powiedział powoli jakby chciał, by każde słowo dotarło do Taehyunga dobitnie.
- Puść mnie - warknął, rozglądając się, Kyung już miał coś odpowiedzieć, gdy jego odpowiedź zagłuszył krzyk dziewczyny, a zaraz potem dźwięk upadających butelek i trzaśniecie drzwiami. Kyung spojrzał w stronę drzwi, widocznie był tym tak samo zaskoczony jak Taehyung, który teraz, korzystając z nieuwagi trzymających go chłopców wyrwał się i pchnął Kyunga ponownie na kraty. Gdzieś z tyłu dochodziły do nich dźwięki szamotaniny i urwane słówka, w tych Kim rozpoznał znajomy głos. Dało mu to jedynie tylko odwagi. Ponownie się zamachnął i uderzył pięścią w szczękę wyższego, a ten zatoczył się oddając mu na oślep. Trafił tylko kilka razy, a Kim mógł przysiądź, że czuje pulsowanie zdobiącej jego łuk brwiowy ramy. Nie przeszkadzało mu to jednak. Teraz leżący na podłodze Kyung był zbyt łatwym celem, by nie mógł z niego skorzystać. Chciał złamać każdą jego kość, zmiażdżyć każdą kończynę, zniszczyć, rozszarpać, za to, co zrobił jego Aniołkowi. Wpadł w szał, okładał jego ciało kolejnymi ciosami, nie patrząc na to, że ktoś szarpie go za włosy, że próbuje go jakkolwiek zranić, sycząc tylko, gdy mocniejszy cios trafi w jego brzuch lub plecy. W pewnym momencie jego dłonie zostały zablokowane w stalowym uścisku.
- Co? - Kyung parsknął śmiechem, po czym splunął na podłogę krwią i spojrzał na jeszcze bardziej rozjuszonego jego zachowaniem chłopaka - Twoja księżniczka ci naskarżyła? - chłopak wydawał się być ewidentnie rozbawiony całą sytuacją mimo swoich ran i stróżce krwi płynącej z jego wargi.
Ręka Taehyunga powędrowała w górę w celu ponownego zamachnięcia się, jednak zamiast tego, ktoś złapał jego ramiona i pociągnął, chcąc odciągnąć go od leżącego na ziemi chłopaka. Gdyby zobaczył, że jeszcze raz Jungkookwi stała się krzywda przez śmiecia, który właśnie za wszystko zapłacił, mógłby posunąć się do wszystkiego, byleby tylko ten poczuł ten sam ból co Jeon.
- Jeśli jeszcze raz go dotkniesz... zabije cię - powiedziawszy to został odciągnięty przez kogoś do wyjścia. Reszta zebranych widocznie nie wyrażała chęci na kolejną bójkę, rzucając im tylko mordercze spojrzenia opuścili dom.
- Pojebało cie? - Yoongi nie był w gorszym stanie niż Taehyung. Jego włosy były poplamione gdzieniegdzie zapewne nie swoją krwią, lecz na ustach pozostawał uśmiech, zapewne z sukcesu odniesionego podczas bójki jak i tym, że w zebranych nie ma ofiar śmiertelnych. Klepnął go po ramieniu i ruszył przed siebie - To było dobre
- Pojebało - przytaknął wycierając rękawem usta, na którym pozostał zabarwiony na brunatno materiał, zaraz potem parsknął śmiechem.
- Taehyung...? - dziewczęcy głos rozniósł się w ciszy teraz przerywanej tylko powiewami wiatru.
Ciąg Dalszy Nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro