Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część XIX

Mam nadzieję, że to przeżyjecie.

~~~

- A wy, kurwa co? Ekipa Dzikiego Wpierdolu?

Yoongi, teraz skulony spojrzał kątem oka na niewzruszonego krzykami lidera Taehyunga. Ten wpatrywał się tępo przed siebie niemal wcale nie mrugając. Przyjmował każde złe słowo każdą opinię chłopaka, byle ten po prostu ucichł. Miał dość na dzisiaj krzyków, słów, jakichkolwiek dźwięków. Jedyne czego teraz chciał to zanurzyć się w ciemność mając w objęciach swojego Anioła. Jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Zbyt wiele spraw na ten dzień nie zostało rozwiązanych. Chwilę temu, niecałe piętnaście minut, gdy wpadli do dormu ciągnąc za sobą Songhye nie myśleli o konsekwencjach tego. Na umyśle mieli tylko to, by chronić dziewczynę przed niebezpiecznym chłopakiem, który jeszcze wcześniej wymienił ciosy z najmłodszym Kimem. Teraz jednak powoli docierała do nich groza sytuacji, gdy musieli wytłumaczyć kim jest siedząca właśnie obok Yoongiego dziewczyna. Taehyung nie chciał brnąć w kolejne kłamstwa, Yoongi też ich wszystkich miał dość, lecz gdyby teraz pisnęli cokolwiek słówkiem o tym, w co wpakował się ich maknae, teraz przed comebackiem, przed wszystkimi programami i zainteresowaniem mediów mogliby wdepnąć w niezłe bagno i byli tego świadomi.

- Potworku, nie krzycz tak - Jin podszedł do blondyna i położył dłonie na jego ramionach uspokajając go niego tym samym.

- Dlaczego mam nie krzyczeć? - Namjoon posłał Yoongiemu mordercze spojrzenie, jednak swoje słowa kierował do Seokjina - Zobacz jak oni wyglądają - tu wskazał na Yoongiego, umorusanego krwią, z rozczochranymi włosami i siniakiem pod okiem, który z sekundy na sekundę przybierał coraz bardziej intensywniejszy kolor. Widząc go, wchodzącego do salonu, pierwszym jego odruchem było podejście i starcie kciukiem krwi z delikatnie zarysowanej kości policzkowej tego chłopaka. Jednak teraz był liderem i jako lider musiał trzymać porządek - Niedługo znów będzie szum wokół nas, jak oni się pokażą bez wyjaśniania czegokolwiek? - dłoń starszego Kima powędrowała w stronę Taehyunga - Myślisz, że to się łatwo zagoi? - spytał, a rudowłosy automatycznie uniósł dłoń, by dotknąć rozciętej rany na łuku brwiowym, o której właśnie teraz się dowiedział. Widocznie szok spowodowany wydarzeniami skutecznie przyćmiewał ból. Syknął cicho i schował rękę do kieszeni, wycierając ją zarazem. - Znów menager będzie musiał coś wymyślić i wbić do głów mediom. Poza tym mogli sobie zrobić większą krzywdę niż kilka siniaków i ran! Co wtedy? Wtedy też kazałbyś mi nie krzyczeć?

- Namjoon do cholery - Yoongi wstał i złapał jego w dalszym ciągu wyciągnięty nadgarstek - Uspokój się. Mieliśmy własny cel w tym wszystkim i nie wiem jak Tae, ale ciesze się, że stało się tak jak się stało i wyglądam jak wyglądam - powiedziawszy to puścił rękę chłopaka tak, ze ta odbiła się od jego boku i zwisła bezwiednie. Nie lubił się z nim kłócić, z tym który sprawiał, że rozmiękał się od środka, że zapominał o wszystkim. To tak jakby przebić własne koło ratunkowe. Jednak teraz musiał. Obaj, albo raczej we trzech, jeśli liczyć Songhye byli teraz w jeszcze większych tarapatach.

- Yoongi ma rację, uspokój się - Jin przejechał dłonią po ramieniu lidera, na wskutek czego ten tylko westchnął. Usiadł zrezygnowany na fotel i spojrzał po twarzach zebranych. Hoseok wyrażał conajmniej skołowanie i dezorientacje, Jimin wyglądał na osobę, która nie wierzyła własnym oczom, Taehyunga i Yoongiego ominął, dziewczyna, która jeszcze chwile temu przedstawiła się jako niejaka Songhye siedziała ze spuszczoną głową i bawiła się nerwowo palcami, jedynie Jin, jako jedyny z zebranych wprowadzał spokój w cały ten zamęt. Wzrok Namjoona skupił się na dziewczynie. Nie wiedział kim jest, chodź po wyglądzie, podartych dresach, zbyt dużej koszulce i potarganych włosach, mógłby powiedzieć, ze wygląda jak osoba, która od kilkunastu dni tuła się sama po dworze. Na nią, jako jedyną z całej trójki przybyłych nie mógł być zły. Dlaczego? Nie miał pojęcia kim jest i jaki udział miała w sprawie.

- Songhye - Jin podszedł do brunetki i podał jej dłoń, by wstała. Dziewczyna chyba zrozumiała co oznaczał ten gest, po zaraz podniosła się i spojrzała na najstarszego Kima zagryzając nerwowo wargę - chodź, dam ci jakieś normalne ciuchu i zjesz coś. Wyglądasz jak chodzący szkielet - chłopak westchnął i złapał delikatnie jej nadgarstek zaraz potem kierując się z nią do kuchni.

- Taehyung - chłopak wzdrygnął się na dźwięk własnego imienia. Uniósł głowę i spojrzał na siedzącego przed nim Namjoona - Możesz mi powiedzieć kim ona jest i co tak właściwie się stało?

Chłopak przęełknął głośno slinę. Czy powinien cokolwiek mówić?

- T-to... - spojrzaniem prosił o pomoc Yoongiego, jednak i ten nie wiedział co powiedzieć - To koleżanka ze szkoły Junkgooka - powiedział w końcu

- Koleżanka Jungkooka...? - brew blondyna powędrowała ku górze - A co Jungkok ma z tym wspólnego?

- T-to... znaczy - odchrząknął. Nie chciał narobić maknae jeszcze większych kłopotów. Spuścił głowę mając nadzieje, że na czubkach jego butów kryje się odpowiedź.

- Namjoon, chodź ze mną - Yoongi ruszył do drzwi zanim Taehyung zdążył wydusić z siebie chociażby słowo. Chłopak spojrzał na młodszego przepraszającym wzrokiem - To się dobrze nie skończy, przepraszam


Goraca skóra idealnie kontrastowała z chłodem pościeli. Wokół ciemność, przytłaczała go z każdej strony a cisza pozwalała na swobodne wsłuchiwanie się we własny płytki oddech i szybko bijące serce. Jungkook miał wrażenie, że świat się kręci, ze wiruje wokół niego, pozostawiając samą jego osobę w bezruchu. Tylko motyl, unoszący się kilka centymetrów nad nim zdawał się nie wirować. Spokojnie unosił się w powietrzu, a niebieskie, delikatne skrzydełka, mimo otaczającej ciemności połyskiwały delikatnie. Chłopak chciał unieść dłoń, sięgnąć ku malutkiej wizji jego nadziei, jednak nie potrafił tego zrobić. Jego ręka niczym kamień leżała ciężko na pościeli i żadna siła, nawet siła woli Jeona nie potrafiła jej ruszyć. Palce ani drgnęły, gdy skupił się na tej jednej czynności. Jego całe ciało było osłupiałe, sparaliżowane. Wystawione na wszystkie bodźce. Jedynie powieki powoli opadały. Przez chwilę miał wrażenie, że umiera. Panikował. W jego wnętrzu wrzało, chciał się poruszyć, jednak nie potrafił, żadna część jego ciała nie odpowiadała na polecenia wydawane przez jego mózg. A motyl oddalał się i oddalał. Nie potrafił skupić się na jednej czynności, teraz zbyt zajęty zmuszeniem się do normalnego oddechu, by zniwelować uczucie piekących płuc. Czuł jak w jego oczach zbierają się łzy. Skoro miał umrzeć, dlaczego się obudził? Dlaczego musiał umrzeć akurat teraz, gdy jeszcze nie powiedział najważniejszych słów Taehyungowi?

Taehyung.

Skupił swoje myśli na nim. Na jego rudych kosmykach włosów, na szerokim uśmiechu, na oczach błyszczących radością i ustach. Jego usta. Miękkie i ciepłe. A przynajmniej tak sobie je wyobrażał. Nie pamiętał jakie były w dotyku. Jeszcze ani razu nie pocałował Taehyunga, gdy nie był pod wpływem silnych substancji. Jego mózg sam zaczął podsyłać jego wyobraźni różne obrazy, obrazy kamery, na której oglądał jeszcze godzinę temu film, obrazy dłoni na jego ciele, gdy po raz pierwszy wziął tabletki, obraz uśmiechniętego hyunga, którego ta kochał. Kochał? Kochał jego uśmiech czy samą osobę? A może to i to? Chciał, by teraz, w tej trudne chwili był przy nim. By go dotknął, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Chciał utonąć w głębi jego oczu i poczuć ciepło jego ciała, zamknąć się w uścisku jego ramion i spleść razem z nim ich palce. Czy tak dużo potrzebował? Przed śmiercią chciał zrobić tylko to.

Nagle z przerażeniem poczuł, że jego serce zaczyna zwalniać, a on jak nie mógł się ruszyć, tak dalej leżał w tej samej pozycji, czując coraz większy ogień w płucach.

Przed oczami ponownie pojawił się najmłodszy Kim. W uszach Jungkooka zadźwięczał głos starszego, wypowiadającego jego imię. Przyjemny głęboki ton był dla jego uszu jak muzyka. Poczuł dłonie na swoim ciele. Najpierw sunące po zapięciu bluzy, z która na dłuższy czas nie potrafił się rozstać, a potem po policzku, delikatny dotyk pozwolił chłopakowi na chwilę zapomnieć o paraliżu. Opuszek palca przesunął po jego wardze, a ciało Jungkooka ponownie zapłonęło, mógłby przysiądz, że jego skóra się pali, że małe płomienie wydostają się spod niej. Wiedział kogo to dotyk, tak delikatny, tak czuły i niepewny i jednocześnie intensywny. Taehyung.

Nagle ów delikatny i przyjemy dotyk zamienił się w mocne szarpnięcie i równie nagle wszystko się skończyło.

Jungkook wziął haust powietrza podnosząc się do siadu, a jego oczu popłynęły pojedyncze łzy. Rozglądnął się, wycierając końcem rękawa płynące własną ścieżką krople. Ciemność dalej na niego napierała, jednak teraz słyszał głosy, cisze rozmowy gdzieś w salonie. Motyl zniknął tak samo jak się pojawił, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.

- N-nie umarłem - szepnął przeczesując palcami włosy. Czy to był sen? Nie, na pewno nie. Przecież miał otwarte oczy i nie czuł żadnego zrywu, który zwykle towarzyszy przy nagłym wybudzeniu. Więc co to było? Nie miał pojęcia, jednak teraz jedyną rzeczą, jaką chciał zrobić było ujrzenie Taehyunga na własne oczy.


Kim Taehyung sięgnął po czystą bluzkę, kilka chwil temu zabraną z pokoju, który na tą noc oddał Songhye. Nie chciał spać, nie czuł się senny, a nawet jeśli tak by było, wiedział, że nie zaśnie. Zbyt dużo rzeczy mąciło jego myśli i zaprzątało umysł nie pozwalając się odprężyć. Obawiał się tego, co Yoongi powiedział Namjoonowi. Czy to byłaby już kolejna osoba wiedząca o tajemnicy maknae? Martwił się o niego, po przyjściu do dormu od razu chciał sprawdzić co się z nim dzieje, czy śpi, czy koc na pewno przykrywa go całego, dopytać Jina czy zjadł jakąś kolację. Dopiero wtedy mógł zrobić cokolwiek innego. Jednak jego plany popsuł wściekły Namjoon, który swoją drogą zapewne teraz zostawał wtajemniczony w sprawę Songhye, Kyunga, Jungkooka i feralnych tabletek.

Westchnął cicho oglądając swoją klatkę piersiową w lustrze wiszącym na całej wysokości ściany miedzy brodzikiem a szafką. Kilka siniaków zaczynało zdobić jego bladą skórę, nie mówiąc już o twarzy, na której znajdowało sie o wiele więcej zadrapań niż na reszcie jego ciała. Przeczesał mokre włosy i zarzucił na siebie białą koszulkę. Noony malujące ich do programów będą na niego wściekłe, bo przez jego nieumyślność, zabierze im sporo czasu. Jednak nie żałował, wiedział, że Kyung dostał to na co zasłużył, tak mógł wyrzucić z siebie całą frustrację. Nie ukrywał też, że kolejne ciosy sprawiały mu czystą satysfakcję i to nic, że jemu tez się oberwało.

Wciągnął na siebie dresy i oparł czoło o taflę lustra. Przymknął oczy i wziął kilka głębszych wdechów, chcąc do końca ochłonąć z wrażeń tego wieczoru. W planach miał leżenie całą noc na kanapie w salonie i słuchanie muzyki, jednak teraz, gdy najmniejsza myśl o maknae sprawiała, że chciał go wziąć w ramiona i nie puszczać już nigdy, poddał wątpliwości swoje plany. Położył dłoń w miejscu serca i uniósł kącik ust, czując mocne uderzenie.

- Zaopiekuję się tobą - szepnął do siebie - obiecuje, aniołku


- Ktoś musi się o tym dowiedzieć - Namjoon od kilku minut krążył po pokoju z mina myśliciela i dłonią wplątana w kosmyki jasnych włosów. To był jeden z tych momentów, gdy ani Yoongi ani Namjoon nie mieli pojęcia co zrobić, bo każde z wyjść wydawało się być błędne.

- Nie może się dowiedzieć - powiedział Yoongi. Siedział na łóżku Jina uważnie śledząc każdy ruch młodszego. Wiedział, że zrobił dobrze mówiąc Kimowi o całej sytuacji, on jako lider powinien wiedzieć o rzeczach, które dzieją się w zespole. Jednak nie przemyślał wybuchowego charakteru chłopaka i teraz zaczynał się martwić czy ich sekret będzie w dalszym ciągu bezpieczny. To nie tak, że mu nie ufał, bo wiedział, ze Namjoon to dobry chłopak i nigdy nie zrobi nic czego nie powinien, poza tym kochał go i wiedział, że nigdy nie zrobi nic przeciwko Yoongiemu. Martwił się o to, że blondwłosy momentami uświadamiał sobie po fakcie co zrobił źle, wtedy, gdy nie było już odwrotu. To była jedna z jego

nielicznych wad.

- Namjoonie... Proszę, Taehyung i tak będzie o mnie wystarczająco zły, że powiedziałem ci to - powiedział po chwili - Nie chcę mieć do końca przerąbane. On też nie. Poza tym pomyśl o Jungkooku. Jeśli ktokolwiek teraz wziąłby sprawy w swoje ręce wyszłaby z tego... tragedia - zaczął zawzięcie gestykulować. Miał w zamiarze utkwienie w tym krótkim wywodzie całej swojej charyzmy i daru przekonywania, jak momentami nazywał to Jimin, by przekonać chłopaka do jeszcze kilku dni zwłoki. Kontynuował, gdy Namjoon spojrzał na niego uważnym spojrzeniem jakby w głowie przetwarzając i rozważając wszystkie "za" i "przeciw" - Jeśli dowie się chociażby manager będzie chciał wsadzić młodego na odwyk. Chcesz żeby skończył jak Songhye? - uniósł brew podnosząc się, poprawił koszulkę i podszedł do młodszego - Uciekła z odwyku bo nie dawała rady. Poszła do Kyunga nie po to, by wziąć kolejną działkę, a dlatego, że oprócz mnie i Tae każdy się od niej odwrócił. Nawet rodzina, nie miała się gdzie podziać. Chcesz żeby Jungkook tak skończył? Teraz? - zamilknął na chwilę i zagryzł wargę, wiedział, że to co zaraz powie będzie egoistyczne, ale jako ten jedyny musiał ściągnąć klapki z oczu i uświadomić każdego w powadze sytuacji - Ja też się o niego martwię i wiem, że zespół zauważył te wszystkie zmiany, ale co z tego. Jest zespół, bez jednego ogniwa on się rozpadnie, a teraz jesteśmy na takim etapie, że jeśli nie zespół to ulica, doskonale o tym wiesz - westchnął cicho przecierając oczy. Dlaczego wychodził na tak niedorzecznego egoistę? - Nie tylko on będzie miał przerąbane, a i my - powiedziawszy to usiadł i schował twarz w dłoniach. Widząc stan w jakim znajdował się ukochany, Namjoon usiadł obok niego i objął go delikatnie jednym ramieniem, zaraz potem przyciągając do siebie, by go przytulić

- Dobrze, nie martw się - szepnął cicho pocierając jego ramię dla dodania mu otuchy - Na razie nie powiemy nikomu, ale to nie będzie trwało wiecznie, to nie może trwać wiecznie.

- Jestem tego świadomy... - Yoongi ponownie zagryzł wargę i spuścił głowę. Momentalnie poczuł się jak wypompowany balon. Bez życia, bez chęci do czegokolwiek. Mógł się w pewien sposób w tym momencie utożsamić z Jeonem, bo teraz tylko Namjoon był tym, który dodawał mu otuchy, tak jak dla Jungkooka Taehyung.



Jungkook oparł dłoń o ścianę przytrzymując się przed upadkiem. Chciał winę zwalić na to, że zbyt szybko wstał, jednak rozmazany obraz i niewyobrażalne gorąco nie pozwalały mu na to. Doskonale wiedział dlaczego tak się czuje i fakt, że po oglądnięciu nagrania zażył kolejną dawkę leków dobijała go do końca. Jednak teraz za zadanie postawił sobie odnalezienie Taehyunga, co trudne w wykonaniu nie było. Chłopak był zwykle w salonie albo swoim, dzielonym z Yoongim, pokojem. Postanowił odwiedzić pomieszczenie obok swojego pokoju i już miał nacisnął klamkę, gdy w ciszy nocy rozległ się cichy dziewczęcy głos.

- Jungkookie?

Chłopak odwrócił się doskonale zdając sobie sprawę z tego do kogo ów głos należał. Zacisnął oczy nie chcąc patrzeć na postać kroczącą w jego stronę. Nie chciał, by znów tęsknota za tą dziewczyną pozwoliła mu zniwelować plany, które miał w realizacji. Jednak na próżno. W świetle stojącej nieopodal lampy ukazała się niska dziewczyna z brązowymi, nieco zniszczonymi włosami. Miała na sobie zbyt dużą, jak na jej wzrost koszulkę i zwisające dresy. Jej włosy opadały ponad jednym ramieniem, a usta zdobił delikatny uśmiech. Chłopak zrobił kok w tył. Zjawa jednak nie dawała za wygraną i stąpała wprost na niego.

- Odejdź! Zostaw mnie! - krzyknął zaciskając oczy. Nie chciał patrzeć na zjawę, wolał oglądać prawdziwą Songhye, nie tą, która jest wykreowana przez jego umysł. Ale prawdziwa Songhye o nim zapomniała, zostawiła go, tak jak kiedyś Taehyung.

- Kookie... - szepnęła, wyciągając dłoń przed siebie, chcąc tym samym dotknąć jego włosów, ale nie pozwolił na to, zrobił jeszcze jeden krok w tył, a jego plecy dotknęły zimnej ściany.

- Jungkookie? - inny głos, niski, ewidentnie należący do mężczyzny wybawił go z opresji. Nieopodal niego majaczyła postać Taehyunga i szerokiej białej koszulce odznaczającej się w ciemności. Nie zważając na stojącą na przeszkodzie postać dziewczyny, Jungkook szybko podszedł do Kima, niemal od razu wtulając się w jego ciało. Zamknął oczy i zacisnął palce na białym materiale. Jedyne co w tej chwili chciał to to, by ta chwila się nie kończyła. Wyrzucił z głowy na ten moment sytuację, która miała miejsce w schowku szkolnym, nawet jeśli jego umysł nie miał zamiaru mu o tym przypominać, nie chciał, by nagle w jego głowie pojawił się nieprzyjemny obraz - aniołku, co się dzieje...? - zatroskany głos Taehyunga sprawił, że kąciki ust maknae uniosły się ku górze, a obejmujące go ramiona pozwalały mu się czuć bezpiecznie. Nie potrafił zauważyć wymienianych przez Kima i Songhye spojrzeń, ba, nie był o nich świadomy, był święcie przekonany, że dziewczyna, która stoi za nim była wytworem jego wyobraźni.

- Hyung... nie zostawiaj mnie - powiedział cicho, a jego głos utonął w miękkości materiału

- Nie zostawię, obiecuje - cichy szept rozległ się tuż obok jego ucha - chodźmy do pokoju, położysz się

- Nie chcę - mruknął, wzmacniając uścisk, jednak Taehyung nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. Ucieszony z tego, że młodszy nie odrzuca teraz jego dotyku zaprowadził go do jego pokoju i cicho zamknął za sobą drzwi.

Nie zapalał lampki, teraz ciemność była dobra, przy Taehyungu każda zła rzecz wydawała się o wiele mniej niebezpieczna i napawała mniejszym strachem. Jungkook usiadł na łóżku z cichym westchnieniem. Z chęcią znów wtuliłby się w tors starszego i pozwolił na chwilę zapomnienia płynącej z jego ciepła, oddechu, dźwięku bicia serca. Zwłaszcza, że był świadomy, że kolejnego dnia złe wspomnienia wrócą i nie będzie w stanie żadnych bliższych kontaktów.

- Położysz się ze mną? - spytał cicho, niezbyt pewnie, przerywając ciszę goszczącą między chłopcami. W odpowiedzi otrzymał tylko delikatny pocałunek w czoło, zaraz potem posłusznie położył głowę na poduszce, teraz znów cudownie chłodnej.

- Dalej chodzisz w tej bluzie - Taehyung poprawił kaptur bluzy, kładąc sie twarzą do chłopca, który teraz, w świetle ulicznych latarii wpadających przez okno, wyglądał uroczo z delikatnym uśmiechem.

- Lubie ją, nie oddam jej - szepnął przysuwając się do niego nieznacznie.

- Jest twoja, aniołku - chłopak zaśmiał się lekko, odgarniając czarne kosmyki z czoła drugiego.

- Jestem aniołem? - spytał ten, utkwiwszy pytające spojrzenie w jego oczach. Taehyung przytaknął. Oczywiście, że był aniołem, jego własnym, osobistym, którego nie miał zamiaru nikomu oddawać. Aniołem, który sprawiał, że chłopak potrafił chodzić z głową w chmurach wyobrażając sobie tylko ten jeden, jedyny, cudowny uśmiech.

- Tak, moim osobistym, malutkim aniołkiem - powiedział cicho. Zaraz potem nastała cisza, przerywana tylko ich oddechami i zbyt szybkimi uderzeniami serca. Jungkook zamknął oczy, obejmując chłopaka jedną dłonią. Chciał opowiedzieć starszemu o dziwnym przypadku jego snu, którego realności nie był do końca pewny. Mógłby to zrobić, gdyby chciał zepsuć moment, a psuć momentu nie chciał. Nie chciał sprawiać, by starszy znów się o niego martwił. W zamian za to wtulił się w tors chłopaka, przytulając się do niego tym samym. Tak mógłby zasypiać i budzić się. Właśnie w takiej pozycji już do końca życia, tylko, czy jego psychika by mu na to pozwoliła? Czy już zawsze musiałby być pod wpływem tabletek, tak jak teraz, by dać się dotknąć, przytulić?

- Hyung... - zaczął cicho przerywaja ciszę panującą miedzy nimi. Teraz było mu tak idealnie, że miał ochotę wyznać mu wszystko. Poczynając od nawoływania we wpisach w notesie przez motyle towarzyszące jego zjawą i towarzystwie Taehyunga podczas prysznica maknae aż do wydarzenia w schowku. Wiedział, że gdyby powiedział to wszystko, wewnętrznie poczułby się o wiele lepiej, jednak nie mógł tego zrobić swojemu hyungowi. To była jedna z tych chwil, o których marzył przed snem i nie miał zamiaru psuć jej swoimi opowieściami.

- Tak? - szept tuż przy uchu sprawił, że po plecach Jungkooka przebiegł dreszcz. Uniósł wzrok na twarz Kima, a ich spojrzenia skrzyżowały się, Jeon miał wrażenie, że jego wnętrze znów zapłonęło żywym ogniem. Uśmiechnął się tylko. Spojrzenie tej pary pięknych oczu było dla niego jedynym potrzebnym lekiem. Spojrzenie i...

- Pocałujesz mnie...?

Taehyung przez chwilę wpatrywał się w maknae nie wiedząc czy słowa padły z jego ust, czy jego umysł płata mu filge zbyt dużą tęsknotą za chłopakiem. Dopiero gdy Jungkook uniósł swoją dłoń i położył na jego policzku zrozumiał, że właśnie tracił okazję na posmakowanie tych słodkich ust ponowny raz. Przybliżył się do niego i położył dłoń na tej maknae, splatając przy tym ich palce. Czuł jak trzymana przezeń dłoń drży, gdy ich usta się spotkały.

To Be Continoued...

~~~

ps. Zapraszam na nową serię "Little Prince". Spojlery a propo pierwszych rozdziałów znajdziecie w nieco długim opisie. Obiecuje, że będzie równie super co CYTM ^^

*rzuca sarangiem*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro