Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

W naszym świecie, dzień trwa sześć godzin, ten czas wy nazywacie "nocą".
Sześć godzin... Niby tak mało czasu... A tak dużo się może stać... W trakcie tych sześciu godzin, twoje życie może wywrócić się do góry nogami i całkowicie stracić sens. Lub wręcz przeciwnie, możesz przeżyć najszczęśliwszą chwilę w życiu, która zostanie w twojej głowie do końca życia. Tak można opisać moją pierwszą "randkę"...

Zuzia siedziała tylko przy stoliku nad kawałkiem pizzy, oczy miała rozmarzone i zarazem wpatrzone w Foxy'ego. Pewnie wyglądał dla niej bosko gdy odgrywał te scenki pirackie...

- Zuzia! No wstawaj i idź do niego zagadaj! - Powiedziała Chica.
- N-nie, nie chce... - Za bardzo się wstydziła by do niego podejść. Spojrzała na mnie, siedziałam obok niej. Po chwili zauważyłam pod ścianą

- Dobra dziewczyny! - Powiedziała w końcu Chica - Nie jesteście tu po to żeby gapić się na chłopaków, tylko po to ,żeby do nich zagadać!

- No ale....

- Żadnych "ale" Zuzia! Idź i zagadaj, najwyżej Cię odrzuci...

- J-ja... Nie! - krzyknęła i wybiegła z sali imprez. Patrzałyśmy na to zszokowane, pierwszy raz się tak zachowała. Było dla mnie oczywiste ,że jakoś musimy jej pomóc.

- Chica, musimy jej pomóc z tym Foxy'm

- Wiem, i mam już plan. Aleeee... Najpierw ty i Shadow. - Jak tylko usłyszałam o Shadow Bonniem, moja twarz znowu pokryła się rumieńcem.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zobaczyłam jak Shadow Bonnie właśnie opuszczał salę.

To była moja jedyna okazja, wzięłam się w garść i poszłam za nim. Niestety lokacja jest jak wielki labirynt, nawet mapy nie pomagały.

Po kilku minutach zobaczyłam go siedzącego w biurze, był odwrócony do mnie plecami i siedział na biurku.
W pewnej chwili odwrócił się do mnie, był... Piękny...

Po krótkiej chwili zszedł z biurka i chciał wyjść z biura.

- Czekaj! - Krzyknęłam do niego. Chciałam w końcu z nim porozmawiać. Porzedł do mnie.

- Kim jesteś? - Zapytał. Miał czarujący głos.

- J-jestem Echo. - odpowiedziałam. On się na to cicho zaśmiał, dlaczego?

- Jestem Shadow Bonnie, słodko się rumienisz. - Rumienie się? Ja się rumienie! No nie. Po chwili znowu się zaśmiał.
- Więc... Co tu robisz? - zapytał.

- Ja... Chciałam Cię poznać... - Wydukałam nieśmiało, praktycznie bezgłośnie. On się tylko uśmiechnął i mnie podniusł, byłam zaskoczona ,ale... Chyba mnie polubił i razem kręciliśmy się w kółko i śmialiśmy... Do czasu.

Niestety nadszedł ten dragiczny moment... Łaskotanie!
Zaczął mnie łaskotać a ja cała zwijałam się ze śmiechu! Gdy w końcu łaskawie odpuścił, wzięłam jedno ze swoich piórek i zaczęłam go łaskotać, śmiejąc się przy tym.
Niestety nie było tak jak myślałam.
Jego oczy zrobiły się czerwone a on złapał mnie za szyję i przycisnął mnie do ściany.

Byłam przestraszona, nie miałam bladego pojęcia co się dzieje. Po chwili jego oczy wróciły do normy a on mnie puścił. Zaczął się nerwowo rozglądać po czym zniknął.

- Brawo Echo, twoja pierwsza randka i od razu katastrofa... - Powiedziałam sama do siebie i usiadłam pod ścianą ze skulonymi nogami.

Sama nie wiem ile minęło aż usłyszałam Chice.
- Echo! Gdzie jesteś?!

- T-tutaj! - odpowiedziałam drżącym głosem. Chica podeszła do mnie i zaczęła uspokajać. Jest... Miła.
Gdy już wyjaśniłam jej cały przebieg mojej "randki" z S. Bonniem, stwierdziłyśmy ,że pora pomóc Zuzii.

Plan był prosty, udowodnić, że Mangle zdradza Foxy'ego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro