Rozdzial #*;#/_:@)_;_(3(@)#
Było ciemno, zakradłem się do środka.
Oh Henry, trzeba było wymienić zamki.
W miejscu dawnego zaplecza ujrzałem... Pokój. Poświęciłem latarką po ścianach, miały kolor fioletowy z czarnym wzorem.
Pierwsze co zobaczyłem to łóżko, ale najbardziej mnie zaskoczyło to, co było na łóżku.
Wyglądało na animatronika. Rozmiarowo zbliżony do człowieka więc było to albo dziecko, albo samica. W ciemności nie wyróżniała się bardzo, czarne włosy i królicze uszy to coś nowego w tej starej Pizzeri.
Po cichu podszedłem do niej i rozkręciłem tylny panel.
Akcelerator, akumulator, tona kabli, płyn kriogeniczny i jakaś komora, zdolna pomieścić w sobie dziecko mające max 2-3 lata.
Uśmiechnąłem się pod nosem, nie była to jedna z moich komór zatrzaskowych, ale dobrze wiedziałem do czego służyła.
Zacząłem przepinać niektóre kable prowadzące pomiędzy zbiornikiem płynu kriogenicznego a komorą
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro