Rozdział VIII
Obudziłam się bardzo późno jak na mnie, była to godzina dziewiąta, może dziesiąta.
Spróbowałam wstać z łóżka, ale gdy tylko poruszyłam nogą, wszystko zaczęło mnie boleć, więc postanowiłam przeleżeć ten ból.
W między czasie porozglądałam się po sypialni. Był to nie duży pokój, ze zmianami pomalowanymi na fioletowo. Cały klimat pokoju był cichy i trochę mroczy, co w sumie trochę mi się podobało. Na szafkach było ułożonych kilka stosów książek. W rogu pokoju stała wielka szafa. Łóżko było dwuosobowe z czarną kołdrą. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że nie ma koło mnie Shada, więc mimo bólu postanowiłam wstać i przejść się do salonu.
Gdy szłam, poczułam jak coś ze mnie wycieka.
- Czy ja krwawię? - Taka była moja pierwsza myśl, ale gdy spojrzałam, zobaczyłam gęstą i białą wydzielinę, spływającą po moich udach.
Westchnęłam cicho i postanowiłam najpierw się umyć.
Metodą prób i błędów, udało mi się w końcu trafić do łazienki. Ta była w kolorach błękitu. Nie było wanny tylko sam prysznic. Nastawiłam kurek na ciepłą wodę i odkręciłam wodę.
Branie prysznica to jedna z moich ulubionych czynności dnia. Możesz pomyśleć co będziesz robić, albo co zrobiłaś przez cały dzień. No i można też trochę podszkolić śpiewanie.
* * *
Po jakieś godzinie wyszłam z pod prysznica, mam nadzieję, że Shad się nie obrazi za użycie jego szamponu.
Jeszcze tylko na szybko wysuszyłam włosy i ruszyłam w stronę salonu.
Na kanapie, przed telewizorem siedział Shad. Wygląda na to, że oglądał jakąś komedię która właśnie się skończyła.
Usiadłam obok niego i go przytuliłam a on objął mnie ramieniem.
- Dzień dobry skarbie - Powiedział, na co ja się lekko zarumieniłam.
- Dzień dobry kochanie - Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Zauważyłam po tym lekki uśmiech na jego twarzy, więc pewnie lubi jak tak robię. Oparłam głowę o jego ramię.
- Wszystko mnie boli po... Wczoraj - Poczułam ,że jeszcze bardziej się rumienię, na samo wspomnienie tamtej nocy. Shad za to, szerzej się uśmiechnął.
- Kocham Cię Echoś. - Powiedział z uśmiechem i mnie przytulił.
- Ja Ciebie też - Odpowiedziałam i wtuliłam się w niego. W końcu jesteśmy razem. - Pójdziemy razem na śniadanie? - Zapytałam z gwiazdkami w oczach.
- Skarbie, teraz już nie muszę tam chodzić
- Czemu?
- Wiesz... Chodziłem tam tylko po to, żeby Cię widzieć. - Zarumieniłam się. Tak. Znowu. Dostanę tytuł rumieńca roku?
- To ja Ci przyniosę - Powiedziałam uśmiechnięta i poszłam do jadalni.
* * *
- Hm... Co Shad lubi jeść... - pomyślałam na głos. Nigdy się nie przyglądałam temu co jadł.
- Weź mu jajecznicę - Usłyszałam głos za sobą. Szybko się odwróciłam. Stał tam Freddy.
- H-hej Freddy? Dobrze pamiętam? Wybacz, jestem nowa...
- Rozumiem, ja tu jestem jednym z przewodniczących więc muszę znać każdego
- Mhm... Czyli wiesz kim jestem?
- Słyszałem o tobie i Shadzie od Chici
- W-wiesz o n-nas?
- Spokojnie, nikomu nie powiem
- No dobrze - Szybko nałożyłam jajecznicę i się oddaliłam do pokoju Shada. Niestety, po drodze zatrzymała mnie Chica.
- Echo! Chodź tutaj! - Westchnęłam cicho i usiadłam przy stoliku obok niej.
- Hej Chica
- Co tak długo? Zazwyczaj wcześnie wstawałaś, a teraz ledwo się załapałaś na śniadanie.
- Po prostu byłam zmęczona.
- A czym?
- Chica...
- Czyli to robiliście!
- Chica! - Szybko ją ucieszyłam. Rozejrzałam się by sprawdzić czy nikt jej nie usłyszał, ale było praktycznie pusto.
- Wiedziałam. Wiedziałam!
- Chica, zachowujesz się jakbyś nigdy tego nie robiła
- Bo nie robiłam.
- Hej mamo! - Powiedziała Toy Chica która właśnie przechodziła obok.
- Mhm... A ta to się znikąd wzięła?
- Oj no dobra, koniec tematu, mów jak było!
- No... Normalnie - I tutaj się zaczęła lawina pytań którą postanowiłam wam oszczędzić.
* * *
Minęły dwa miesiące od kiedy był nasz pierwszy raz, od tego czasu robiliśmy to jeszcze kilka razy. W sumie jest to całkiem przyjemne, za każdym razem testowaliśmy nową pozycję.
Teraz mieszkamy razem i codziennie rano widzę uśmiech na jego twarzy.
Tylko jest jeden problem
Spóźnia się...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro