To, w jaki sposób je wymawiasz
Stojąc tak pod jego drzwiami, zastanawiał się, czy to był dobry wybór. Nie było mu źle, o dziwo nie. Czuł się dobrze. Ogarniał go jakiś wewnętrzny spokój, ale bardziej swoich uczuć nie potrafił określić. Zdenerwowanie? Podekscytowanie? Nie wiedział. Wcale nie marznął, chociaż temperatura na termometrze wskazywała kilka stopni mniej niż tydzień temu. Czuł, że mógłby stać pod jego domem całą wieczność, ale nie miałoby to żadnego sensu. Być może gdzieś tam w środku odczuwał jakiś lekki niepokój, ale nie chciał tego przyznać przed samym sobą. Wziął głęboki wdech i zanim zapukał, uspokoił sam siebie w myślach.
"Uspokój się, Nanatsu. Przecież wiesz, że to dom wariatów. Nie ma nic, co by cię zaskoczyło."
Kasegawa Nanatsu stał przed drzwiami Isobu Shiona. Był już raz u niego, ale ta decyzja była dosyć... spontaniczna. Bał się, że zaraz zaatakuje go jego rodzinka, która - według Nanatsu - jest za pewne równie szalona jak on. A wszystko przez pewien incydent, który miał miejsce tydzień temu.
- Jestem homosiem! Stuprocentownym homosiem z krwi i kości! - wypiął dumnie pierś, jak gdyby był z tego dumny.
Nanatsu po raz kolejny pomyślał, że Shion jest największym idiotą, jakiegokolwiek w życiu zdołał poznać. Jednak coś sprawiało, że czuł do niego sympatię. Mimo wszystko był on trochę zdziwiony, co wskazywały lekko rozchylone usta. Nagle Shion uśmiechnął się najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek Nanatsu widział. Przymknął lekko oczy, a wokół niego można było wyczuć specyficzną aurę.
- Kocham cię, Nana-chan.
Serce niebieskowłosego znacznie przyspieszyło, a usta rozszerzyły się jeszcze bardziej. Pomyślał, że Isobu jest piękny. Pragnął dotknąć jego miękkich, jasnych włosów, które cały czas wydawały mu się białe. Jego skóra była taka delikatna, której wręcz bał się dotykać. Czuł lęk przed tym, że gdy tylko dotknie jego gładkiej skóry, ona rozetnie się jak papier albo cała istota Shiona zniknie. Jednak to nie przekreślało faktu, że był piękny. Chłopak z kolczykami szybko odwrócił wzrok i zasłonił ręką rumieńce na twarzy.
- J-ja... Ciebie też.
Shion usiadł na czworaka przed Nanatsu jak dziecko.
- Chcesz być moim chłopakiem?
- Ach...! Ee... Yy...
Chłopak speszył się, kiedy blondyn powoli się do niego zbliżał, na co niższy zachichotał.
- Tak! - wydusił z siebie Kesegawa.
Shion uśmiechnął się, tak jak przed chwilą, po czym z głośnym piskiem rzucił się na Nanatsu, przewracając ich obojga. Tulił go jak najmocniej, a drugi zaczął go kopać.
- Isobu! Udusisz mnie! Zejdź ze mnie natychmiast! Isobu! Ty mały, upierdliwy bachorze!
- Nanatsu! Tak się cieszę! Hihihihi! Hahaha! Naaanaaaatsuuuuu!
W ten oto sposób, status związku Nanatsu zmienił się z wolny, na w związku. Dla uspokojenia, włożył jedną słuchawkę do ucha, po czym włączył piosenkę Metallica - The Unforgiven. Zapukał do drzwi. Czekał dłuższą chwilę, gdy w końcu otworzyła mu wysoka uśmiechnięta kobieta o włosach w kolorze ciemnego blondu.
- Dzień dobry, dzień dobry.
Blondynka ujęła dłoń Nanatsu, po czym potrząsała ją żwawym ruchem.
- Ty musisz być chłopakiem Shiona! To ty, tak?
- Ehm... Tak, to ja - uśmiechnął się krzywo.
- Dzień dobry, dzień dobry - powtórzyła uradowana, nadal potrząsając jego dłoń, coraz mocniej ją ściskając. - Jestem Isobu Momoko.
- Kasegawa Nanatsu. Miło mi panią poznać, Isobu-san.
- Oj przestań, mów mi Momoko-san.
"Że co? Nawet do Isobu mówię po nazwisku!"
Nanatsu skrzywił się, zniesmaczony tą dziwną relacją, a także bólem ręki. Zza pleców kobiety wyłonił się otyły mężczyzna, który wyglądał o wiele młodziej, niż wskazywał jego wiek.
- Zostaw chłopaka, co go męczyć będziesz? - zapytał, na co Momoko się oburzyła i skrzyżowała ręce na piersiach. - Siema, młody!
Mężczyzna wystawił ściśniętą pieść, na co Kasegawa niechętnie ją przybił swoją. Szatyn objął ramieniem wykolczykowanego, klepiąc go po ramieniu i zaczął się śmiać.
- Czuj się jak u siebie w domu, młody!
- Co ci się stało?
Kobieta schyliła się nad chłopakiem i odkleiła kawałek plastra, by spojrzeć na ranę, na co Nanatsu zareagował szybkim ruchem ręki.
- T-to nie...! To tylko dla ozdoby...
- Hmm? A co masz tutaj? - przypatrzyła się kolczykowi w dolnej wardze.
- To jest kolczyk...
- Zostaw chłopaka, nie widzisz, że już jest chory? Zobacz, włosy mu zzieleniały! - Pan Isobu potargał włosy Kasegawy.
"To jest niebieski, ty upośledzony daltonisto!"
Nanatsu czuł, jak rodzice Shiona coraz bardziej podnoszą mu ciśnienie.
- Tato!
Oczy trójki skierowały się ku blondynowi, który stał na schodach oburzony, a także zawstydzony zachowaniem rodziców.
"Shion, ratujesz mi skórę!" - pomyślał Nanatsu.
- Co ci mówiłem?! On jest mój!
Shion podbiegł do niebieskowłosego z rumieńcami na twarzy, po czym pociągnął go za rękę i mocno się w niego wtulił, powodując w ten sposób, że twarz chłopaka również przybrała lekko różową barwę.
- Oo, mój synek dorasta - Momoko wytarła łzę zbierającą się w jej oku.
- Nie płacz mamo, zawsze będę cię kochać - chłopak przytulił się do matki.
"To zdecydowanie nie jest miejsce dla mnie."
Wolnym krokiem zaczął udawać się ku wyjściu, gdy nagle ojciec Shiona pociągnął go za bluzkę.
- A ty gdzie? Dzieci robić!
- Że co?! - Nanatsu momentalnie się zdenerwował i poczuł, jak jego twarz robi się czerwona.
- Chodź - Isobu pociągnął go za rękaw.
- Ale ja nie chcę zostać jeszcze babcią! - krzyknęła Momoko.
"Ona wie, że dwoje chłopaków nie może spłodzić dziecka?"
Chłopcy usiedli na podłodze w pokoju Shiona. Nanatsu westchnął głośno.
- Twoja rodzina jest dosyć specyficzna. Rzucili się na mnie jak na ostatni kawałek pizzy.
Blondyn zaśmiał się przepraszająco.
- To dlatego, że twoje włosy są niebieskie - powiedział, pokazując mu język.
- Hęę?! Ty sam masz jakieś białe!
- To to nie jest blond? - zdziwił się.
Chłopak wziął kosmyk swoich włosów grzywki przed oczy.
- Jasne, że nie! Zobacz, zlewa się z twoją koszulą!
Do Nanatsu dopiero teraz dotarło, że Shion był w koszuli. Uwielbiał on bowiem chłopaków w tej odzieży, był to wręcz klucz do uwodzenia go. Jeszcze tylko brakowało słodkich perfum, a Kasegawa rzuciłby się na niego. Koszula było lekko przy duża na Shiona, lecz to sprawiało, że był on jeszcze bardziej pociągający. Wręcz wisiała na jego drobnym ciele i ukazywała wystające obojczyki. Na dodatek była niewyprasowana. Białe włosy miał w lekkim nieładzie, jakby dopiero co wstał z łóżka. Widok ten był daleki od eleganckiego, ale Nanatsu nie mógł zaprzeczyć, że wyglądał seksownie. Zawstydzony własnymi myślami i powalającą urodą jasnowłosego odwrócił wzrok, co nie umknęło uwadze drugiemu.
- Coś się stało?
- Nic, tylko... Jesteś uroczy.
Shion patrzył przez chwilę ze zdziwieniem na chłopaka, po czym śmiał się, machając ręką, próbując ukryć zażenowanie.
- Oj, oj, Nana-chan, zawstydzasz mnie!
- Miałeś tak mnie nie nazywać.
- Racja. Przepraszam - uśmiechnął się. - Przestanę dopiero wtedy, kiedy zaczniesz mówić do mnie po imieniu - powiedział, po czym przysunął się bliżej Nanatsu.
- Ale...
- Przecież chodzimy ze sobą, nie?
Kasegawa spojrzał wprost w oczy Isobu. Dostrzegł w nich spokój, a także szczęście. Coś, czego on nigdy nie był w stanie poczuć.
- Shion - powiedział cicho, prawie szeptem.
Isobu uśmiechnął się jeszcze bardziej i oplótł kark Nanatsu. Wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Spuścił głowę, a jego wzrok utkwił gdzieś na bluzce partnera.
- Pięknie.
- Przecież to twoje imię.
- Nie. To, w jaki sposób je wymawiasz... Jest piękny.
Kasegawa zanurzył głowę w jasnych włosach chłopaka i wąchał ich przyjemny zapach, po czym zjechał niżej.
- Shion - powtórzył, nacierając na jego szyję gorącym oddechem.
Poczuł, jak Isobu zadrżał, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Właściwie, Nanatsu nie myślał o niczym konkretnym. Po prostu żył tą chwilą. Było mu przyjemnie i ciepło, nie chciał nic zmieniać. Wystarczyła mu tylko jego bliskość, która sprawiała, że zawsze zimne i białe ręce wydawały się nabierać koloru.
- Czy od tamtej pory... Od naszej obietnicy... Robiłeś to?
Shion odsunął się od Nanatsu na niewielką odległość. Tak, żeby był w stanie spojrzeć mu w oczy.
- Nie - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Jestem z ciebie taki dumny! - Shion wręcz wykrzyczał te słowa jak uradowane dziecko, po czym ponownie przytulił się do chłopaka.
Na twarzy Nanatsu pojawiło się coś na wzór uśmiechu. Nawet nie zauważył, że przez cały dzień ani na moment nie myślał o nim. O źródle jego problemów. Ani wtedy, kiedy wrócił do domu, ani wtedy, kiedy zjadł kolację, ani wtedy, kiedy wziął leki, ani wtedy, kiedy brał kąpiel. Czuł się dziwnie, nie myśląc o nim. Nie myśląc o niczym. Nie potrafił zaakceptować tego dziwnego uczucia, jakie nim targało. Chciał krzyczeć i jednocześnie uciec gdzieś daleko, żeby nikt go nie znalazł. Nie czuł się źle ani dobrze. Po prostu był. Rozmawiał z tatą, nawet przyznał, że zaczął z kimś się spotykać, a on mu pogratulował. Odrabiał lekcje, nie miał większego problemu z zadaniami, a potem poszedł spać. Pomyślał wtedy, że jeszcze długa droga przed nim, ale zrobił jeden duży krok, żeby zdobyć to, co było do tej pory nieosiągalne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro