To naprawdę dobra piosenka
- Nie chciałbyś żyć w innym świecie?
Nanatsu zerknął podejrzliwie na ową postać. Nie do końca rozumiał jej pytanie, ale starał się tego nie ukazywać. Nie widział jej twarzy. Chociaż stała tak blisko niego, dostrzegał jedynie delikatne, blade ciało, które okrywała biała sukienka zakrywająca stopy oraz tajemniczy uśmiech. Nie wiedział również, gdzie się znajdował. Wręcz nie potrafił określić tego miejsca, jak gdyby zmysł wzroku został mu odebrany.
- Niezupełnie - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Och... - dziewczynka przekrzywiła głowę, a jej uśmiech się poszerzył. - Jestem pewna, że chcesz. W końcu jest to jedyne, czego pragniesz.
Poczuł nieprzyjemne dreszcze. Z niewyjaśnionego powodu czuł się zagrożony. Ta istota... go przerażała.
- Nie ma dla mnie miejsca - przełknął ślinę, aby zdobyć się na odwagę na dalszą wypowiedź. - Ani w tym świecie ani w żadnym innym.
Zrobiła kilka kroków do przodu.
- Zabiorę cię tam. Do świata, gdzie ból nie istnieje. Wyprzesz się wszystkiego, co zostawiłeś na tej Ziemii. Chodź ze mną.
Wystawiła rękę w stronę Nanatsu, oczekując jego decyzji. Oddychał głęboko, zastanawiając się, co powinien zrobić. W końcu wolnym ruchem wystawił rękę i kiedy ich dłonie miały się zetknąć, obudził się. Patrzył długo w sufit, po czym przewrócił się na bok, aby dosięgnąć do telefonu leżącego na podłodze. Pokój oświetlały rażące promienie słoneczne przedostające się ukradkiem przez zasłony. Nanatsu wywnioskował po tym, że jest już ranek. Sprawdził godzinę w telefonie. Obudził się dziesięć minut przed budzikiem. Nie miał zamiaru wstawać, a więc leżał przez ten krótki, zaoszczędzony czas.
***
Dzisiejszego dnia Shion nie pojawił się w szkole, ale Kasegawa zbytnio się tym nie przejął. W końcu chłopak niewiele dla niego znaczył, przynajmniej tak sobie wmawiał. Czuł się okropnie zmęczony i nie miał siły, aby zrobić cokolwiek. Westchnął z rezygnacją i wodził wzrokiem po klasie. Sam nie wiedział, w jakim celu. Nie zobaczył nic wartego jego uwagi - te same plotkujące dziewczyny i te same chłopaki. Czego on się spodziewał? Przecież nic się nie zmieniło. Usiadł jak zwykle w ostatniej ławce, rzucił niedbale plecak i przekierował wzrok na okno. W jego głowie zaczęło się roić mnóstwo dziwnych i filozoficznych myśli, takie jak pochodzenie świata czy sens ludzkiego życia, a przecież żadnym filozofem nie był. Och, w żadnym wypadku. Nanatsu był tylko zwyczajnym nastolatkiem skazanym na chodzenie do szkoły, podobnie jak jego rówieśnicy.
Podczas przerwy, spokój niebieskowłosego zakłóciła Seiko. Ba, nie była nawet sama. Przy niej stały cztery dziewczyny i troje chłopaków. Nanatsu przymrużył oczy i rozgniewany spojrzał na blondynkę.
- Czego chcesz? - zaczął rozmowę w podobny sposób, jak poprzednim razem.
- Ahahah, nie bądź taki, Kasegawa! - roześmiała się, klepiąc go po ramieniu.
Ale Nanatsu nie było do śmiechu. Jego dolna warga lekko drgnęła.
- Powinieneś spędzić trochę czasu z kolegami z klasy - uśmiechnęła się ciepło. - Nie możesz tak wiecznie siedzieć tu sam, bo zginiesz z samotności. Na pewno już ich znasz lub chociaż wymieniłeś z nimi kilka zdań.
Nanatsu odruchowo zerknął na pogodnie uśmiechające się w jego stronę dziewczyny oraz przyjaźnie wyglądających chłopaków. Po miesiącu uczęszczania do szkoły zdołał już zapamiętać ich twarze, lecz nic nie wiedział choćby o jednym z nich. Seiko czekała rozentuzjazmowana i była już prawie pewna, że Kasegawa wyrazi zgodę, jednak była w błędzie.
- Nie. Daj mi spokój - rzucił chłodno. - Jestem aspołeczny.
Po minie Konoe można było wywnioskować, że jest zawiedziona swoim niepowodzeniem, bo w gruncie rzeczy, raczej rzadko nie dostaje tego, czego chce. Czuła się też delikatnie dotknięta i oburzona postawą oraz bezpośredniością Nanatsu. Mimo to, nie chciała dać za wygraną.
- Ehm...
Wszystkie oczy zwróciły się ku Kunie. Przewodnicząca nerwowo pocierała swoje kostki palcami, co jednak nie rzucało się w oczy, ponieważ jej dłonie były złączone. W duchu wspierała sama siebie.
- Ehm... Naprawdę chcemy cię poznać, Kasegawa-san. W naszej klasie panuje przyjemna atmosfera. Proszę, daj nam szansę.
Wszyscy z oczekiwaniem patrzyli na Nanatsu. Nie był on bardzo asertywny, zwłaszcza, gdy działała na niego większa liczba osób. Odwrócił wzrok, zażenowany widokiem tylu ciepłych twarzy.
- Niech wam będzie... - burknął cicho.
Wszyscy się ucieszyli i szybko połączyli stoliki, aby zjeść wspólnie drugie śniadanie. Nanatsu pomyślał, że nie pasuje do takiego towarzystwa. Oni byli tacy weseli i pełni energii. Nie brakowało im wspólnych tematów ani śmiania się z prostych rzeczy, a Kasegawa prawie w ogóle się nie udzielał. Za to dzisiejszego dnia zabrał ze sobą posiłek z domu, wykonany przez służącą. Jego rodzice rano byli w pracy, a więc musiał zadbać o siebie. Raczej nie potrafił gotować i nie czuł też potrzeby spożywania posiłku w szkole, więc zawsze odmawiał zfustrowanej służącej. Z wyjątkiem dzisiejszego dnia. Nanatsu nie bardzo rozumiał, o czym rozmawiają koledzy z klasy, więc dyskretnie wyciągnął telefon z kieszeni i trzymając go pod ławką, sprawdził dwa nowe maile. Były one od Shiona. Niedawno wymienili się mailami, ponieważ Isobu nie dawał mu już spokoju.
Shion: Jak tam w szkole, Nanatsu? ヘ(= ̄∇ ̄)ノ
Shion zawsze pisał z dużą ilością kaomoji oraz nieznanymi dla Nanatsu skrótami.
Nanatsu: Dlaczego cię nie ma?
Shion: Siedzę w domku. Źle się czułem, hihi (*゚∀゚*).
Nanatsu: Kłamca!
Shion: Hjehjehje (★ ̄∀ ̄★)cul*
***
Jakimś dziwnym, niewytłumaczalnym sposobem, Nanatsu i tym razem wracał do domu z Seiko. Z obojętną miną i rękami w kieszeniach zerkał ukradkiem co jakiś czas na klasową piękność. Starał się to robić w taki sposób, aby Seiko się nie zorientowała. Na twarzy Konoe cały czas widniał delikatny uśmiech. Kasegawie przeszło przez myśl, że w jakiś sposób przypomina mu Shiona. Po chwili jednak odgonił tę myśl, kiedy doszedł do wniosku, że jest ona o wiele mniej natrętna i nie szczerzy się tak jak Isobu.
- Chieko-chan jest całkiem urocza, prawda? - przerwała ciszę.
- Co? - Nanatsu spojrzał na nią, jakby nie zrozumiał pytania.
W głowie przywołał obraz niewysokiej szatynki z jej charakterystycznymi dwoma kucykami po przeciwległych stronach i grzywką.
- Taa, chyba tak... - rzucił od niechcenia, odwracając wzrok.
Seiko zaśmiała się cicho, zakrywając usta dłonią.
- A co sądzisz o Risie?
- Saburo? - upewnił się, na co Konoe kiwnęła głową.
Saburo Risa była dziewczyną o dosyć wyzywającym wyglądzie, jak i charakterze. Z pewnością nie należała do osób, które powinno się denerwować. Nanatsu westchnął i wzruszył ramionami.
- Nie wiem... Z resztą co to za przepytywanie mnie?
- Próbuję odgadnąć, która dziewczyna jest w twoim typie - przyznała, na co Nanatsu przewrócił oczami. - Zaraz, chyba nie chcesz powiedzieć, że to ja ci się podobam?
Seiko wyglądała na mocno zdziwioną i przycisnęła rękę do piersi, jednak Nanatsu był pewien, że to tylko gra aktorska.
- Że co? Skąd ten pomysł? - skrzywił się. - A może to ty się we mnie zakochałaś, co?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Posłała mu spojrzenie, którego Nanatsu nie potrafił odczytać, po czym przekierowała wzrok w jakiś punkt przed sobą. Między nimi zapadła cisza, którą wkrótce przerwała Seiko.
- To która dziewczyna ci się podoba?
- Żadna, jestem gejem.
- Och...
Prawdę mówiąc, blondynka nie wyglądała na bardzo zdziwioną. Gdy już dotarli do miejsca rozstania, Seiko tak jak ostatnim razem chciała coś powiedzieć. Nanatsu czekał cierpliwie, badając ją pytającym i nieco podejrzliwym wzrokiem.
- A więc... - zaczęła niepewnie. - Kim jest Kojima Aki?
Świat stanął na chwilę. Ziemia przestała się kręcić. Nie, to on przestał oddychać. Przecież zrobił tak wiele, był już tak daleko.
"Dlaczego? Dlaczego?" - myślał w kółko.
Zakręciło mu się w głowie. Serce zaczęło kołotać, a ręce się pocić.
- K-Kasegawa? - przestraszyła się Seiko.
Są takie miejsca i są tacy ludzie, o których się nie wspomina. Zrobił krok do tyłu. I jeszcze jeden. Kolejny.
- Wszystko w porządku?
Zaczął biec przed siebie. Nie płakał. Czuł w sercu pustkę. Przerażającą pustkę, której tak bardzo się bał. Uczucie te sprawiało, że był zdołowany każdego dnia. Przecież osiągnął już tak wiele. Usunął go ze znajomych, skasował wszelkie istniejące wiadomości, spalił zdjęcia i wszystkie inne przedmioty z nim związane. Jego rodzice postanowili nawet przeprowadzić się do innego miasta. Żył tak, jakby w ogóle go nie było. Jedynym dowodem na jego istnienie było to, że posiadał związane z nim wspomnienia ukryte głęboko w sercu.
"Więc jak? Jak, do cholery? Jak to się stało, że znowu pojawiłeś się w moim życiu?!"
Stanął. Wyciągnął telefon z kieszeni, włożył słuchawki do uszu i włączył piosenkę Steelheart - She's gone. Nie potrafił uzasadnić, dlaczego znajdował się pod domem Isobu Shiona. Wahał się. Chciał uciec jak najdalej z tego miasta, ale jego ciało jakby go nie słuchało. Zadzwonił dzwonkiem. Po krótkiej chwili drzwi otworzył mu Shion, który wyglądał na zmartwionego. Nanatsu nie wiedział, co powinien powiedzieć. Nie potrafił nawet uzasadnić, czemu tutaj przyszedł. Zrobiło mu się bardzo zimno. Czuł, jak jego dolna warga drga.
- Nanatsu?
- Po... Powinieneś jej posłuchać.
Poczuł, jak po jego policzkach spływają łzy.
- Co się stało?
- To naprawdę dobra piosenka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*cul - angielski skrót see you later
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro