
Przecież jesteśmy przyjaciółmi
Minął tydzień odkąd Nanatsu niespodziewanie pocałował Shiona. Nie, nie był to pocałunek, a zachłanna i namiętna gra zakochanych. Problem w tym, że wcale zakochani w sobie nie byli. Nie mógł powiedzieć, że żałował, ale sam siebie nie rozumiał. Dlaczego to zrobił? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Przecież nic do niego czuł, wręcz przeciwnie - blondyn działał mu na nerwy. Nie wiedział, jak ma teraz go traktować po tym całym zajściu, więc unikał go na wszelkie sposoby. Kiedy Shion mówił mu "cześć", on nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Chociaż wydawał się obojętny wobec ludzi, nie do końca tak było. Gdzieś tam w głębi, jego zimne serce posiadało nieokiełznane ciepło i czuł, że rani Isobu. Co do reszty jego klasy, wciąż nie pamiętał przynajmniej jednej czwarty nazwisk. Ba, z połową osób nie zamienił nawet słowa. Zdarzali się śmiałkowie, którzy podejmowali się prób rozmowy z Nanatsu, ale najczęściej ograniczało się to tylko do pytań typu "Odrobiłeś zadanie z matmy?" lub "Ile ty masz tych kolczyków?". Bardziej winny tych sztucznych dialogów był niechętny do rozmowy Kasegawa, ale konwersatorzy nie mieli mu tego za złe. Jak w każdy dzień, siedział w swojej ukochanej ławce ze słuchawkami w uszach z miną, jakby był obrażony na cały świat. W dwudziestodziewięcioosobowej klasie pierwszej liceum gdzieś w centrum Tokio, znajdowała się tylko jedna osoba, która odważyła się "wyciągnąć" wykolczykowanego, niebieskowłosego chłopaka ze świata muzyki, w którym tak bardzo się pogrążył. Ten, gdy tylko go zobaczył, z całych sił starał się, aby nie dgrnął żaden jego mięsień i okazywać mu całkowitą obojętność, jak gdyby nigdy nic się wydarzyło.
- Czeeeść, Nana-chan - posłał mu promienny uśmiech, chowając ręce za plecami i przekrzywiając nieco swoje ciało. Przypominał on nieśmiałą dziewczynę, która zakochała się w swoim senpaiu.
- Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywał. Czego chcesz, Isobu?
- Co tam słuchasz? - zapytał, ni to z ciekawości, ni to, żeby podtrzymać rozmowę.
Sięgnął po krzesło z ławki obok i dostawił je do Nanatsu. Wziął prawą słuchawkę i wsadził ją do ucha. Już po chwili jego umysł ogarnęły głośne dźwięki perkusji, gitary oraz męskiego wokalu, którego nie do końca można było nazwać śpiewem.
Can you hear the silence?
Can you see the dark?
Can you fix the broken?
Can you feel, can you feel my heart?
Z twarzy Nanatsu nie można było wyczytać żadnych emocji, jednak Shion czuł, że ta piosenka musi dla niego wiele znaczyć. Wyjął słuchawkę z ucha.
- Chyba to nie dla mnie - skomentował.
- Ach tak? A czego ty niby słuchasz? - zapytał z zaciekawaniem, a na jego twarzy pojawiło się coś, co prawdopodobnie miało imitować uśmiech.
- Hmm... - położył wskazujący palec na ustach i uniósł wzrok w sufit. Kasegawa zauważył, że często tak robi, gdy się nad czymś zastanawia. - To, co jest popularne - odpowiedział po zastanawieniu.
- Radiowa muzyka - skomentował z kpiącym uśmieszkiem.
Nanatsu liczył na coś kreatywniejszego, ale z tego, co zauważył, większość młodzieży preferuje, według jego oficjalnej nazwy "radiową muzykę". Pozwolił, aby fala dźwięków ponownie porwała jego duszę. Chociaż wyglądał obojętnie, w tej chwili przeżywał wewnętrzną walkę z emocjami. Przygryzł wargę. Wbił wzrok w okno, próbując opanować napływające do oczu łzy. Dzisiejsza pogoda była niezbyt sprzyjająca. Deszcz padał od samego rana, a po szybie spływały jego krople.
I'm sorry brothers
So sorry lover
Forgive me father
I love you mother
Kiedy lekcje się skończyły, Nanatsu zamierzał udać się prosto do domu, gdy nagle Shion do niego zagadał. Po tygodniowej przerwie wyglądał jak nowonarodzony. Roztaczał wokół siebie niesamowitą i pełną energii aurę, co szczerze zaskoczyło Kasegawę. On nie potrafił zapomnieć o tym, że się całowali już dwukrotnie i czuł się przy nim troszkę... przytłoczony. Sam nie wiedział, czy tylko dlatego, że nie mógł się wtedy opanować i pożądanie wzięło górę, czy chodzi o całokształt. Znał go tak krótko, ale przy tym dzieciaku czuł się nikim. Jego własne myśli dobijały go jeszcze bardziej. To tak, jakby Shion zabijał go swoim optymistycznym nastawieniem. Tymczasem niczego niepodejrzewający chłopak stał przed nim, wpatrując się w niego dziwnym wzrokiem. Jego oczy błyszczały, a twarz upiększał piękny uśmiech. Nanatsu nie rozumiał, o co mu chodzi, więc stali w ciszy.
- Stoisz mi na drodze - oznajmił w końcu.
Chłopak przymrużył oczy, jakby chciał zrozumieć, co chodzi blondynowi po głowie, gdy ten wyraźnie się ucieszył, że Nanatsu powiedział cokolwiek, a nawet zachichotał.
- Kasegawa-kun, mogę do ciebie przyjść?
- Cooo?! Niby z jakiej paki masz przyjść do mnie?! - wyraźnie nie spodobał mu się ten pomysł.
Shion chrząknął, jak to mają w zwyczaju ludzie przed przemową. Wyglądał na śmiertelnie poważnego, a Nanatsu bał się, co też głupiego mu przyszło do głowy. Isobu uklękł przed nim na jedno kolano i położył lewą rękę na prawej piersi. Część uczniów została jeszcze w szkole, ze względu na zajęcia dodatkowe lub po prostu nie udała się jeszcze do wyjścia, podobnie jak chłopaki. Blondyn klękający przed niebieskowłosym - z pewnością był to niecodzienny widok.
- C-co ty robisz?! Ludzie się gapią! - powiedział speszony Kasegawa, gestykulując przy tym.
- Mości książę Kasegawa Nanatsu. Jako, iż będziesz koronowany na króla Nanatsu II, ja, niższy klasą hrabia przysięgam ci, zaiste, iż będę cię bdzieć, aby był ukontentowany aże do adu aby śmierci.
- Co ty pierdzielisz?! Brzmisz jak jakiś dziadek!
- Wielmożny książę, pozwól mi pałac dziś zwiedzić twój.
Chłopak czuł na sobie wiele spojrzeń i coraz bardziej denerwował się tą sytuacją.
- Dobra, już, dobra, tylko wstań, do cholery!
Uradowany Shion wykonał polecenie kolegi i z uśmiechem od ucha do ucha, niemalże pisnął jak dziewczyna. Po chwili rzucił mu się na szyję, wtulając się w niego jak w poduszkę. Kasegawa, ku niewiedzy Isobu nie potrafił dłużej ukrywać zażenowania.
"No i czego się tak rumienię, jak jakaś zakochana nastolatka?" - był zły na siebie.
- Nana-chan!
Chłopak, zwany "Nana-chan" odsunął od siebie niższego z poirytowaniem.
- Kasegawa! Masz mówić do mnie Kasegawa!
Usłyszał szeptające obok nich dziewczyny "Jakie relacje ich łączą?". Był zły nie tylko na siebie i na niego, ale i na cały świat. Nie chciał, żeby po szkole rozniosły się dziwne plotki na ich temat.
- Koniec. Daj mi już spokój - obrażony, z zaciśniętymi zębami i dłońmi w kieszeniach, wyminął Isobu.
- Kasegawa-kun...
Szedł szybkim krokiem, aby blondyn zrezygnował z niego, a on mógł się już znaleźć w swoim domu. Po chwili poczuł, jak ktoś ciągnie go za rękaw.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
"On naprawdę nie wie, kiedy się poddać?!" - krzyknął w myślach.
Miał ochotę na niego napluć i pokazać mu, gdzie jego miejsce. W błękitnych oczach dostrzegł smutek i błaganie.
- Przyjaciółmi? - powtórzył z niedowierzaniem. - Nigdy nie miałem przyjaciela i nigdy go nie będę miał! - wykrzyczał mu w twarz.
Poczuł, jak serce mu się kraja. Zraniły go jego własne słowa. Jak na ironię, przyznał się do czegoś, co bolało go od tak dawna. To nie tak, że on nie chciał mieć przyjaciół. To były puste słowa, które wmawiał sobie jak wyuczoną formułkę. On po prostu nie mógł. Nie potrafił. Odsuwał się od ludzi i dlatego był sam.
Cóż to za różnica? - powiedział sam do siebie pewnego razu z kpiącym śmiechem. - Z ludźmi, czy bez i tak jestem sam.
Isobu złapał go za dłoń.
- Kasegawa-kun...
Nanatsu natychmiast odsunął rękę, co sprawiło, iż rękaw koszuli się podwinął. Na jego ręce ukazały się liczne blizny i rany, które przez ostatni rok tak uparcie starał się zakrywać. Skóra była tak poraniona, że Shion aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Kuźwa - Nanatsu zaklął pod nosem.
"Gorzej już być nie mogło" - pomyślał, po czym zaczął biec przed siebie.
I'm scared to get close
And I hate being alone
I long for that feeling
To not feel at all
The higher I get
The lower I'll sink
I can't drown my demons
They know how to swim
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Piosenka - Bring me the horizon - Can you feel my heart?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro