Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie potrafię żyć bez Ciebie

Chłopak położył się na ramieniu szatyna. Po chwili ich ręce się złączyły. Nie mówili nic, ponieważ słowa były zbędne. Było im tak przyjemnie. Niebieskowłosy zamknął oczy i dał się ponieść tej chwili. Po raz pierwszy w życiu się zakochał. Nie liczyło się nic więcej, ponieważ był przekonany, że to ten jedyny i będą razem już zawsze. W tle leciała znana piosenka Metallici - Nothing Else Matters, która umilała im czas.

So close no matter how far

It couldn't be much more from the heart

Forever trusting who we are

And nothing else matters

- Kocham cię - powiedział.

Usłyszał stłumiony śmiech szatyna, lecz go zignorował.

- Metallica?

Nanatsu nie zauważył nawet, kiedy Shion zjawił się przy nim i wyciągnął mu słuchawkę z ucha, po czym włożył ją do własnego.

- Słuchasz? - zainteresował się.

Shion kołysał się jeszcze przez chwilę w rytm ballady, a następnie wyjął słuchawkę z ucha. Wyglądał, jakby dobrze znał tą piosenkę.

- Nie, ale mój kuzyn tak. Zawsze słychać z jego pokoju ich kawałki, więc nawet ja już potrafię ich rozpoznać.

- Aha - odparł niewzruszony i nieco zawiedziony, po czym powrócił do obserwowania świata za oknem.

Muzyka była jednym z niewielu tematów, jakie rzeczywiście ciekawiły Nanatasu i na jakie można z nim było porozmawiać. Tymczasem ze znudzoną miną, podpierał się ręką o ławkę i ignorował wszystkich dokoła. Robił tak zawsze, nie jadł nawet drugiego śniadania, co z czasem zaczęło martwić blondyna. 

- Muzyka jest dla ciebie czymś ważnym, prawda?

Nanatsu zlustrował kolegę podejrzliwym spojrzeniem. Nie wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie. Dobrze wiedział, jak ważną rolę w jego życiu odgrywa muzyka, ale za tym kryło się coś więcej. Być może słowa śpiewane przez artystę przy akompaniamencie gitary były dla niego jedyną podporą.

- Lubisz oddychać? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- To cytat z filmu "Całkiem zabawna historia", prawda? - uśmiechnął się.

Oczy Shiona zdawały się być większe, a z ust wydał się dźwięk wciąganego powietrza.

- Nee, nee, Nanatsu! Nie uważasz, że jesteśmy trochę jak Craig i Noelle? Dwoje nastolatków trwających w depresji, połączeni miłością...

- Nie, ani trochę - zaprzeczył.

- Eehm... Cześć wam.

Oczy chłopaków pochłoniętych dyskusją (a przynajmniej jednego z nich) zwróciły się ku ślicznej dziewczynie.

- Oo, Konoe-chan!  

Konoe Seiko była popularną dziewczyną nie tylko w klasie, ale i w całej szkole. Powalała zarówno chłopaków, jak i dziewczyny swoją idealną figurą modelki. Malowała się dosyć mocno, ale widocznie nie było to żadną przeszkodą, ponieważ posiadała wiele atutów. Makijaż dodawał jej kobiecości, choć przez niektórych uważany był za przesadzony. Seiko odgarnęła długie, prostowane blond włosy w aktorskim geście i zatrzepotała uwodząco rzęsami.

- Jesteś Kasegawa Nanatsu, prawda?

- Tak, to ja - odparł beznamiętnie chłopak. - Masz do mnie jakąś sprawę?

Seiko ulżyło, co natychmiastowo ukryła za pięknym uśmiechem, ukazując białe i proste zęby, których każdy jej zazdrościł. Pochyliła się nad siedzącym Nanatsu.

- Jestem Konoe Seiko, miło mi cię poznać. Chodzisz do tej szkoły chyba już dwa tygodnie. To aż dziwne, że nie mieliśmy okazji wcześniej porozmawiać, nie uważasz?

Kasegawa przewrócił oczami. Zdecydowanie nie był on typem towarzyskim, a wszelkie rozmowy nie dotyczące lekcji między innymi uczniami uważał za zbędne.

- Czego chcesz? - przeszedł do sedna.

Blondynka przez chwilę milczała. Nagle jej usta wygięły się w zadowolonym, aczkolwiek dziwnym i tajemniczym uśmiechu. Skorzystała z krzesła z sąsiedniej ławki i dołączyła je do ławki Nanatsu.

- Widzę, że twardy z ciebie orzech.

- Ale Konoe-chan, on nic nie chce jeść! Zobacz tylko, jaki jest słaby i chudy - wtrącił Shion.

Podniósł dłoń Kasegawy kilkadziesiąt centymetrów nad ławką, po czym pozwolił, aby swobodnie spadła. Niebieskowłosy spiorunował go morderczym wzrokiem.

- Och, naprawdę? - Seiko otworzyła usta ze zdziwienia. - To trzeba go nakarmić!

Dziewczyna wstała z miejsca i udała się po swój posiłek. Nanatsu szybko wykorzystał jej brak obecności.

- Po cholerę się odzywasz?! Nie jestem głodny.

- Ale jesteś tak bardzo chudy. Musisz jeść, Nana-chan - Shion wydął policzki, po czym uderzył w nie dłońmi, co sprawiło, iż całe powietrze z nich "wypompowało". Ścisnął swoją twarz, kierując poliki w stronę ust.

- Już jestem - oznajmiła błękitnooka. - Proszę bardzo, oddaję ci połowę mojego śniadania.

Zdjęła przykrywkę, ukazując apetyczne bentou. W jego skład wchodziły onigiri w kształcie misia oraz sałatka z kurczakiem.

- Łaał, wygląda naprawdę dobrze! - pochwalił ją Shion.

- Dzięki, sama robiłam - puściła mu oczko, wypinając dumnie pierś.

- Sama? Zrób mi też kiedyś, proszę, proszę, proszę!

Shion złożył dłonie, jakby się modlił, w dodatku brzmiał jak piesek proszący o jedzenie. Widok ten rozbawił Konoe, ponieważ zaczęła się śmiać.

- Dobrze, dobrze, może kiedyś zrobię.

- Jeeej! - uniósł obie ręce ku górze.

- Nie jestem głodny - oznajmił Nanatsu, tym samym gasząc atmosferę.

- Nie, nie, nie. Każdy musi jeść. No już, otwieraj dziubaska! - dziewczyna wzięła kawałek kurczaka między pałeczki, po czym niebezpiecznie kierowała je w stronę Kasegawy.

- C-co ty robisz?

- Otwórz buzię!

- Przestań! Powiedziałem, że nie chcę!

Seiko droczyła się z Nanatsu na tyle głośno, że nie umknęło to uwadze reszty klasy. Oczy zazdrosnych chłopaków z ubłaganiem obserwowało te scenę, a gdzieniegdzie było słychać "Seiko-chan karmi Kasegawę? No bez jaj!". Dziewczyny także nie pozostały dłużne, bowiem zaczęły między sobą plotkować, czy ta idealna Seiko umawia się z kimś takim jak niebieskowłosy, wykolczykowany chłopak.

Ostatecznie Nanatsu niechętnie pochłonął połowę porcji, co niezmiernie uradowało Seiko. Zdziwiło go trochę jej zachowanie i zainteresowanie jego osobą. Z tego co mu było wiadomo, mogła mieć każdego chłopaka, jakiego by tylko zapragnęła, więc nie rozumiał, dlaczego właśnie zagadała do niego. Sądził, że jest ładna, ale na nic innego nie mógł sobie pozwolić, ponieważ była dziewczyną. Uważał również, że była natrętna. Nie potrafił już sobie przypomnieć, jak to się stało, że wracali razem do domu. Wcale nie prosił o przyjaźń z nią. Rozmowa nie bardzo się kleiła, ale nie było też całkowitej ciszy. Konoe co jakiś czas zadawała pytania Nanatsu, na co on odpowiadał krótko lub przytakiwał. Dziewczyna trzymała torbę obiema rękami przy swoich kolanach, co dodawało jej jeszcze bardziej dziewczęcego uroku. Gdy przystanęli przy drzewie, które było punktem zetknięcia dwóch dróg, obróciła się wokół własnej osi.

- A więc tutaj nasze drogi się rozchodzą.

Nanatsu skinął głową. Czekał, czy dziewczyna jeszcze coś powie, ale ona tylko patrzyła na niego niebieskimi oczami. Odwrócił się i zrobił dwa kroki przed siebie.

- Kasegawa.

Słysząc swoje nazwisko, popatrzał na nią. Było po niej widać, że chce coś powiedzieć.

- Co? - zachęcił ją do dalszego działania.

Otworzyła usta.

- Seikocchi!

Oboje spojrzeli na źródło dźwięku. W ich stronę biegła niska dziewczyna o farbowanych, pudrowych włosach do szyi, a na jej nosie widniały okulary. Najlepsza przyjaciółka Seiko z równoległej klasy była uznawana za uroczą, ale jej blask szybko gasł przy kimś takim jak Konoe. Dziewczyna bardzo podziwiała przyjaciółkę i chciałaby stać się taka jak ona.

- Fumi-chan - powiedziała, kiedy dziewczyna była już bliżej.

Zdyszana, złapała się za kolana i próbowała wyrównać oddech.

- Szukałam cię... Seikocchi... Poszłaś... beze mnie?

- Wybacz, Fumi-chan. Dzisiaj wracałam z tym panem - wskazała na Nanatsu i puściła mu oczko. - Wysłałam ci smsa.

Okularnica wyciągnęła z kieszeni telefon i sprawdziła wiadomości.

- O, faktycznie. Przepraszam, mój błąd - skrzywiła się.

- Nic nie szkodzi.

Skierowała wzrok na wciąż obojętnego i milczącego Kasegawę. Przygryzła wargę, a po chwili uśmiechnęła się.

- Na mnie już pora. Do jutra, Kasegawa.

- Cześć - pożegnał się i ruszył przed siebie.


Nie potrafił się skupić na odrabianiu lekcji. Wciąż myślał o nim. Ciągle rozpamiętywał przeszłość. Czuł się jak mała kropka, którą właśnie postawił na końcu zdania. Jak nic nie znaczący śmieć, którego wyrzuca do kosza. Był zły na siebie.

"Dlaczego... to takie trudne? Czemu jestem taki żałosny i nie potrafię... Nie potrafię żyć bez Ciebie?"

Miał dość. Wyciągnął z szafki żyletkę i udał się do łazienki. Odgłos zetknięcia stopą o zimną podłogę wydawał mu się taki głośny. Skąpany przez biel korytarz był niekończącym się labiryntem. Kiedy w końcu dotarł do łazienki, spojrzał na siebie w lustrze. Skrzywił się, kiedy poczuł obrzydzenie. Podwinął rękawy koszuli. Na jego rękach widniały liczne blizny i niedogojone rany po cięciach. Czuł się tak żałośnie i krucho, kiedy to robił. Przecież wiedział, że to nie jest rozwiązaniem, a jedynie ucieczką, ale nie potrafił się powstrzymać. Zaczął płakać, kiedy przyłożył ostrze do skóry. Czuł wstręt do samego siebie. Pierwsze cięcie. Skrzywił się z bólu. Drugie cięcie. Trzecie. Czwarte. Piąte, szóste, siódme...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro