Can You Feel It 9
15..... Nic
16... Nic
17.... Ciągle go nie ma.
Może nie przyjdzie?
Od kilku godzin patrzę co chwilę przez okno wyglądając Michaela, który miał dzisiaj przyjść do mnie z zeszytami. Jednak powinien być 3 godziny temu. Mam złe przeczucia. Chociaż może za bardzo dramatyzuje? Ale to że się spóźnia nie jest do niego podobne. Albo ma próby i nie może się wyrwać. Nie zaszkodziłoby sprawdzić. A co jeśli będę przeszkadzać? Dobra koniec tego rozmyślania. Raz się żyje, najwyżej zamkną mi drzwi przed nosem. Trzeba w końcu ruszyć tyłek z łóżka, nie mogę być chyba wiecznie załamana, co nie? Wiadomo, że to wydarzenie gdzieś tam będzie we mnie siedzieć, ale chcę chociaż ona moment zapomnieć, a jak na razie jest to możliwe tylko przy dwóch osobach i jedną z nich jest Michael. Zresztą po dwóch tygodniach leżenia wskazane by było nawet gdzieś wyjść. Wstałam więc z łóżka i ruszyłam do przedpokoju.
-Dziadku! Wychodzę! - krzyknęłam zakładając buty. Dziadek chyba nie dowierzał, bo aż wyjrzał z pokoju.
-Gdzie idziesz?
-Do Michaela - uśmiechnął się, gdy to usłyszał.
-To idź, tylko nie wróć późno
-Dobrze dziadku - po tych słowach wyszłam z domu i skierowałam się do willi na przeciwko. Stałam przed drewnianymi drzwiami i wahałam się czy zapukać czy nie. Jednak po chwili się przemogłam i zrobiłam to. Po upływie kilku minut nikt mi nie otworzył postanowiłam wrócić do siebie. Ale w tym momencie usłyszałam zgrzyt zamka i po chwili w drzwiach stanęła czarnoskóra kobieta.
-Dzień dobry - przywitałam się
-Dzień dobry, mogę w czymś pomóc?
-Nazywam się Rebecca i chodzę z Michaelem do klasy...
-W takim razie wejdź - uśmiechnęła się i zrobiła mi miejsce w drzwiach. - Michael dużo o tobie opowiadał - zaczęła - Jako jedyna zareagowałaś na niego normalnie i się na niego nie rzuciłaś. To się chwali.
-Dziękuje - uśmiechnęłam się speszona.
-Dobrze, ja cię tu zagaduje, a Michael nawet nie wie że przyszłaś, zaczekaj zaraz go zawołam - nim zdążyłam się oderwać ruszyła w kierunku schodów. - Michael! Zejdź na dół! Masz gościa! - Coś jej odpowiedział, ale nie usłyszałam co. Po chwili jednak dobiegł mnie odgłos schodzenia po schodach.
-Rebecca!? - usłyszałam za sobą i odwróciłam się. Podszedł do mnie. - Skąd ty się tutaj wzięłaś?
-Miałeś dzisiaj przyjść z zeszytami. Nie pamiętasz?
-No tak... Na śmierć zapomniałem, przepraszam - przeczesał ręką swoje włosy. Odsłonił tym samym policzek na którym zauważyłam coś podejrzanego.
-Nic się nie stało - odpowiedziałam przyglądając mu się uważnie - po prostu martwiłam się że coś się stało.
-A wy dalej tutaj stoicie! - przerwała nam mama Michaela, która w tym momencie weszła na korytarz. No tak ciągle staliśmy przed schodami. - Mike zaproś koleżankę do pokoju.- Potaknął tylko głową. Zaprowadził mnie do tego samego pokoju, w którym byłam, kiedy byłam tutaj pierwszy raz.
-Chcesz może się czegoś napić? - spytał, na co ja zaprzeczyłam ruchem głowy. Usiadł obok mnie na łóżku, ale się nie odzywał. Dzisiaj był jakiś dziwny. Wyglądało to jakby się kogoś bał? Ale kogo?
-Mike co ci jest? - popatrzył się na mnie dziwnie, udając że nie wie o co chodzi. - Dzisiaj jesteś jakiś nie swój, stało się coś?
-Nie, zdaje ci się...
-Więc skąd masz tego siniaka? - momentalnie otworzył szeroko oczy i popatrzył na mnie zdziwiony. Pewnie myślał, że nie zauważyłam, bo wczesniej nic nie mówiłam. - Tak chodzi mi o tego siniaka na twoim policzku.
-Aaa tego - udawał, że wcześniej nie wiedział o co chodzi - To nic, przewróciłem się na schodach, jestem straszną łamagą.
-Kłamiesz - powiedziałam bez namysłu.
-Nie kłamię - oburzył się i zmarszczył brwi.
-Więc popatrz mi w oczy i powtórz to jeszcze raz - Spuścił wzrok. Wiedziałam. - Mike? Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - spojrzał na mnie i potaknął, nie wiedząc za bardzo do czego zamierzam.
- Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko...
-Wiem, ale naprawdę nic się nie dzieje
-Ehh jesteś strasznie... - nie zdążyłam dokończyć, bo nagle drzwi do pokoju Michaela otwarły się z hukiem.
-Co to jest za dziewczyna!? - wrzasnął mężczyzna, który z impetem wszedł do pokoju. - Znasz zasady, żadnych dziewczyn!
-To przyjaciółka - odpowiedział cicho Michael
-Nie obchodzi mnie kto to dla ciebie jest! Jak chcesz iść na dziwki to pojedziemy do burdelu, ale żadnych mi tutaj nie sprowadzaj, a ty - zwrócił się na koniec do mnie - Wy...alaj z mojego domu! I ani mi się waż tu więcej pokazywać! - Wstałam ze swojego miejsca i przez chwilę popatrzyłam na Michaela. Siedział gapiąc się w podłogę i nic nie mówił. Chyba bał się nie mniej niż ja. Martwiłam się że ten facet coś mu zrobi. - Nie słyszałaś! - zaczął do mnie podchodzić - Won z mojego domu!!! -podniósł już rękę, ale ktoś go za nią złapał.
-Zostaw ją, widzisz, że już wychodzi - to był Michael. - Idź - powiedział do mnie. Cicho jeszcze szepnął, że później się zobaczymy. Posłuchałam go i jak najszybciej opuściłam ten dom, słysząc za sobą krzyki...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro