Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Can You Feel It 27

Przyciągnął mnie do siebie i pocałował...
....w czoło. Po czym przytulił i pogłaskał po głowie. Miałam nieodparte wrażenie, że pocałunek miał być złożony w innym miejscu, jednak Michael w ostatniej chwili zmienił kierunek. Ale może mi się tylko zdawało.
-Nie płacz, już więcej nikt Cię nie skrzywdzi - Tak, nadal płakałam i nie potrafiłam nad tym zapanować. Michael spokojnie czekał, do czasu, aż nie usłyszeliśmy dźwięku nadjeżdżającego auta. Nie miałam wyboru, musiałam szybko się pozbierać i iść jak najszybciej dalej. Jak tylko zorientują się, że nas nie ma zaczną nas szukać, lepiej dla nas jeśli wtedy dotrzemy do jakiegoś bardziej zaludnionego miejsca skąd będziemy mogli wezwać pomoc. Kilka godzin później nadal szliśmy lasem, który wydawał się ciągnąć bez końca. Byliśmy już zmęczeni szybkim marszem i przedzieraniem się przez zarośla. Do tego słońce było już coraz niżej i powoli robiło się ciemno. Miało to swoje plusy, utrudni to szukanie nas naszym porywaczom, ale też utrudni nam dalszą wędrówkę. Perspektywa błądzenia po ciemnym lesie wcale mi się nie podobała, przerażało mnie to wszystko. Na szczęście nim całkiem się ściemniło zobaczyliśmy światła. Biegiem popędziliśmy w tamtą stronę. Okazało się, że dotarliśmy do jakiegoś gospodarstwa. Światło, które widzieliśmy należało do lampy stojącej przy drodze. Od domu dzieliło nas jeszcze dość duże pastwisko jednak byliśmy uratowani. Bez wahania ruszyliśmy w tamtym kierunku. W oknach było widać światło co oznaczało, że właściciele jeszcze nie spali. Im byliśmy bliżej tym większe zaczęłam mieć wątpliwości czy na pewno robimy dobrze idąc tam. Ale z drugiej strony czy może nas spotkać coś gorszego?
-Bedzie dobrze - Michael mocniej ścisnął moją dłoń, aby dodać mi otuchy. Musiał wyczuć moje wahanie.
Kiedy byliśmy już przed drzwiami, zapukaliśmy. Minęło trochę czasu i drzwi się nie otwierały więc ponowiliśmy próbę. Tym razem nie musieliśmy długo czekać. W drzwiach stanął starszy mężczyzna trzymając w pogotowiu dubeltówkę.
-Czego tu chcecie?
-Spokojnie, nie mamy złych zamiarów- mówiąc to Michael pokazał ręce - Potrzebujemy pomocy - Mężczyzna nadal patrzył na nas nieufnie, ale widząc że nie stwarzamy zagrożenia odłożył broń. Jednak nadal nie był zbyt chętny, aby wpuścić nas do środka.
-Terry co tam robisz tak długo, kto przyszedł? - z zewnątrz usłyszeliśmy kobiecy głos, a po chwili zobaczyliśmy niewielką, pulchną kobietę -Co się stało?
-Mówią że potrzebują pomocy
-Kim jesteście?
-Jestem Rebecca, a to jest Michael, gonią nas...niebezpieczni ludzie i musimy szybko wezwać policję
-Wpuść ich Terry - I tak po kilku minutach siedzieliśmy w salonie. A pani Gertruda zrobiła nam herbatę i poczęstowała ciastem -Przepraszam za męża, ale nie często ktoś nas odwiedza, szczególnie o tej porze
-Rozumiem, ale naprawdę nie mamy złych zamiarów - Małżeństwo usiadło z nami przy stole -Terry zadzwonił po znajomego komendanta, za kilka minut powinien tu być
-Dziękujemy
-Żebyście tylko na naszą głowę nie ściągnęli problemów- Burknął pod nosem. W tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Moją pierwszą myślą było to, że nas znaleźli. Jednak był to policjant. Złożyliśmy zeznania i podaliśmy wszystkie potrzebne informacje. Komendant od razu uruchomił swoje kontakty i zajął się sprawą. Do Los Angeles było stąd około trzy godziny jazdy. Właściciele pozwolili nam zostać na noc. Nawet mimo początkowej niechęci mąż pani Gertrudy okazał się naprawdę w porządku. Był po prostu ostrożny, bo jak się okazało niedawno w tej okolicy zgłoszono kilka kradzieży. Opowiedzieliśmy im naszą historię i okazali się chętni do pomocy. Dali nam pokój, czyste ubrania i porządną kolację. Na początku nie chcieli uwierzyć że Michael to ten sławny Michael Jackson. Oczywiście znali jego piosenki z radia i co prawda posiadali telewizor, który jednak nie zawsze działał, a jeśli już to obraz był bardzo zaszumiony więc nie oglądali go zbyt często. Dopiero, gdy Michael zaśpiewał kilka swoich piosenek uwierzyli. Bardzo spodobał im się taki mini koncert i mimo, że dzień był męczący, nie było tego słychać, gdy Michael śpiewał. Po tym krótkim występie zostaliśmy odesłani do pokoju, aby odpocząć i porządnie się wyspać. Po skorzystaniu z toalety i przebraniu się w piżamy, które dostaliśmy, ułożyliśmy się wygodnie w łóżku. Michael od razu się do mnie przytulił. Przez ten czas, gdy byliśmy zamknięci w jednym pomieszczeniu taki sposób spania stał się dla nas codziennością.
-Mike
-Hm?
-Śpisz?
-Próbuje, a coś się dzieje?
-Nie wiem, dziwnie się czuję
-To znaczy? - Trochę się odsunął i popatrzył na mnie
-Coś się między nami zmieniło?
-Nadal jesteśmy przyjaciółmi

*Perspektywa Michaela

Tak zmieniło się i to nawet nie wiesz jak wiele. Chciałem jej powiedzieć, miałem tyle okazji, ale po raz kolejny stchórzyłem. Tam w lesie, naprawdę chciałem ją pocałować. Ale to nie jest dobry moment. Po tym wszystkim co się stało... boję się, że mnie odrzuci. Poza tym jest jeszcze jeden powód. A mianowicie szykuje się trasa koncertowa, której mi nie odpuszczą. Powiedziałbym jej że ją kocham i później zostawił samą na pół roku, a może i dłużej? Nie mogę tego zrobić.
Po mojej odpowiedzi już się nie odzywała. Chyba liczyła, że powiem coś innego. Zobaczyłem że zamknęła oczy i zacząłem jej się uważniej przyglądać. Delikatnie odgarnąłem włosy, które opadły jej na twarz. Pewnie zasnęła, bo nawet na to nie zareagowała. Ponownie ją przytuliłem. Będzie mi tego brakowało, gdy wrócę do swojego domu. Kocham Neverland, ale nawet tam często czuję się samotny. Oczywiście są pracownicy, jednak oni robią co muszą, dlatego że im za to płacę. Są też dni, kiedy przyjeżdżają dzieci i wtedy jest wesoło, jestem naprawdę szczęśliwy, gdy z nimi przebywam. Zapominam wtedy o wszystkich problemach. Widząc ich radość i uśmiechy na twarzach dostaję nowej energii do życia. Ale większość czasu w posiadłości spędzam samotnie. Mam wrażenie że w tak wielkim miejscu ta samotność jest odczuwalna kilka razy bardziej. Staram się ją jakoś zakłócić zajmując sobie czas tańcem czy pisaniem piosenek. Kiedy jestem pochłonięty wymyślaniem nowego układu czy pracą nad kolejną piosenką uczucie samotności znika. Jednak czasem potrafi wrócić ze zdwojoną siłą, gdy po całym tak intensywnym dniu leżę w łóżku sam. Mam ledwie 25 lat, a już jestem jedną z najbardziej znanych osób w Ameryce, a na palcach u jednej ręki mogę policzyć osoby, z którymi mogę szczerze porozmawiać. Uwierzcie mi, oddałbym wszystko co mam, aby wracając do domu wiedzieć, że nie zastanę go pustym, aby móc dzielić z kimś radości i smutki, aby po prostu nie iść przez życie samemu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro