Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Can You Feel It 2


Następnego dnia od rana chodziłam cała w skowronkach. Było to spowodowane odwiedzinami Michaela. Nie chodziło o to że był sławny. Po prostu nie pamiętam kiedy ostatnio ktokolwiek mnie odwiedził. Było to dawno, zanim tata zaczął pić, a mama... zanim to wszystko się zaczęło. 

Wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się prosto do kuchni, po której już krzątał się dziadek. Często nocowałam u niego i dzisiaj był jeden z takich dni. 

-Dziadku, pomóc ci? - powiedziałam stojąc w drzwiach. Kiedy usłyszał mój głos aż podskoczył. 

-Boże, dziecko drogie czy ty chcesz żebym zawału dostał? Ile razy już ci mówiłem żebyś się tak nie skradała 

-Przepraszam nie chciałam cię wystraszyć -  zaśmiałam się pod nosem - To pomóc ci w czymś? 

-Nie trzeba już kończę - popatrzył na mnie przez chwilę - A tobie co dzisiaj tak wesoło? 

-No bo.... - zaczęłam niepewnie - Dzisiaj przyjdzie do mnie kolega pomóc mi z fizyki 

-Kolega? Który? 

-Michael... Niedawno się tutaj przeprowadził i od dzisiaj chodzi ze mną do klasy. Słyszał jak wychowawczyni mówiła, że mogę nie przejść z fizyki i zaproponował mi pomoc - Dziadek wrócił do robienia obiadu. 

-Powiedziałaś mu? - zapytał nalewając mi zupy na talerz. 

-O czym? - Nie wiedziałam o co mu chodzi. Popatrzył na mnie przez chwilę i usiadł po drugiej stronie stołu

-O rodzicach - spuściłam głowę i zaprzeczyłam. 

-Nie mogę... Boję się że jeśli mu powiem to tak jak wszyscy inni będzie omijał mnie szerokim łukiem 

-Rozumiem, że się boisz, ale chyba nie będzie lepiej gdy dowie się tego od innych? - W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. 

-To pewnie on, pójdę otworzyć - Wstałam od stołu i poszłam otworzyć. Jak się spodziewałam przed drzwiami stał uśmiechnięty Michael. 

-Hej - przywitał się

-Cześć, wejdź - Zrobiłam mu miejsce w drzwiach. W tym momencie z kuchni wyszedł dziadek. 

-Dzień Dobry - Chłopak przywitał się z dziadkiem. 

-Dzień dobry - odpowiedział po czym zwrócił się do mnie - Rebbie ja wychodzę do sklepu, będę za jakieś pół godziny. - Wyminął nas i wyszedł. 

-Może chcesz się czegoś napić? - spytałam nie wiedząc jak zacząć rozmowę

-Soku pomarańczowego, jeśli to nie problem - uśmiechnął się 

-Jasne - odwzajemniłam uśmiech - Zaczekaj w tamtym pokoju - Wskazałam na pokój w którym nocowałam. Obserwowałam jak znika w drzwiach i poszłam do kuchni po sok. Nalałam go do dwóch szklanek. Wzięłam też miskę i nasypałam do niej ciastek. Kiedy miałam już wszystko gotowe poszłam do pokoju. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam Michaela przeglądającego mój zeszyt z rysunkami. Stał odwrócony tyłem do drzwi. Przeglądanie moich bazgrołów tak go wciągnęło, że  nawet nie zauważył, że nie jest już sam. Cicho odłożyłam wszystko na stolik i podeszłam do niego. 

-Buu! - Chciałam go wystraszyć i chyba mi się udało, bo aż podskoczył, wypuszczając z rąk notatnik. 

-Rebecca! Ale mnie wystraszyłaś - krzyknął, a ja zaczęłam się z niego śmiać. 

-To za grzebanie w moich rzeczach - Jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił, co doprowadziło mnie do tego, że ze śmiechu leżałam na podłodze 

-Eee... Ja... - zaczął się tłumaczyć 

-Szkoda że teraz siebie nie widzisz - przerwałam mu. Już powoli się uspokajałam - Nie tłumacz się już, mieliśmy się uczyć - Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. - Będziesz tam tak stał czy usiądziesz? - zachichotałam, na co on jakby się ocknął i usiadł obok mnie. 

-Więc to trzeba podzielić przez to, a potem odjąć? - po godzinie nauki i tłumaczenia zaczynałam powoli wszystko rozumieć. 

-Dokładnie, a później podstawiasz do wzoru, rozumiesz? 

-Tak, dziękuję 

-Nie ma za co. Wiesz może która godzina? 

-Dochodzi 18 

-Już będę musiał się zbierać - zauważyłam że posmutniał.  

-Stało się coś? - wypaliłam bez większego zastanowienia

-Nie nic... tylko nie chcę jeszcze wracać 

-Może zostań jeszcze na chwilę? 

-Nie mogę mam próby. I tak jestem już spóźniony 

-Rozumiem - Odprowadziłam go do drzwi. W tym momencie z salonu wyszedł dziadek.

-Rebbie idziesz już? - Spytał.

-Tak właśnie miałam wychodzić 

-Przekaż mamie żeby jutro do mnie przyszła 

-Dobrze przekaże - Michael ze zdziwieniem przyglądał się sytuacji. 

-Gdzie idziesz? -  No tak zapomniałam mu powiedzieć że tutaj nie mieszka.

-Do domu - popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem i już miał coś powiedzieć ale nie dałam mu dojść do słowa - Mieszkam kilka domów dalej, przychodzę do dziadka, bo.. rodzice pracują - wymyśliłam na poczekaniu. 

-Podprowadzić cię? - spytał, kiedy ubierałam buty 

-A nie spieszysz się na próbę? - spytałam na co tylko machnął ręką

-I tak już jestem spóźniony więc kilka minut w te, czy we wte mnie nie zbawi 

-Dobrze, po prostu nie chcę żebyś miał później problemy 

-Nie martw się - uśmiechnął się - Gotowa? - Wyszliśmy z domu. Na dworze było już ciemno, bo była późna jesień, do tego wiał chłodny wiatr. Na szczęście mieszkałam blisko więc droga do domu nie zajęła nam dużo czasu. 

-To tutaj - powiedziałam, kiedy doszliśmy na miejsce 

-No to do poniedziałku 

-Do zobaczenia. I jeszcze raz dziękuję 

-Nie ma za co. Narazie! - patrzyłam jak znika w ciemności. Weszłam do domu. Już od progu uderzył mnie zapach alkoholu zmieszanego z dymem papierosowym. Poszłam poszukać mamy, jednak jej ani taty nie było.  Nie przejęłam się tym zbytnio, bo rzadko kiedy zdarzało się abym zastała ich w domu. Zrobiłam sobie kolacje i poszłam do pokoju. Zaświeciłam małą lampkę i usiadłam przy stoliku, biorąc do ręki książkę... 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro