Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Can You Feel It 19

-Tylko nie podglądaj - Zaraz po wyjściu z samochodu Michael kazał mi zamknąć oczy, wziął mnie za ręce i gdzieś prowadził. Czułam, że idziemy pod górę. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się. Ustawił mnie w kierunku, w który mam patrzeć - Możesz już otworzyć oczy - Zrobiłam jak powiedział. Z góry rozciągał się widok na wielką posiadłość, po której krzątało się mnóstwo osób. Wszyscy coś robili. Jedni przycinali krzewy, inni tworzyli stalowe konstrukcje do czegoś co  przypominało sprzęty w jakimś parku rozrywki. Z daleka można było zobaczyć ogromną karuzelę, która już została wprowadzona w ruch. Na placu znajdowało się też kilkanaście budynków. Niektóre małe, inne większe. Część z nich wyglądała na skończoną. Zauważyłam też kilka jezior, las i nawet kolejkę. Ale po co Michael zabrał mnie do jeszcze nieskończonego parku rozrywki? - Niedługo się tutaj przeprowadzę - Usłyszałam głos Michaela - Dokończenie zajmie jeszcze kilka miesięcy

-Chcesz mieszkać w wesołym miasteczku? - Słysząc moje pytanie zaśmiał się i chwycił moją dłoń po czym zaczął nią wskazywać różne miejsca.

-To nie tylko wesołe miasteczko, tam będzie mini zoo - wskazał na miejsce położone najbliżej wzniesienia, na które weszliśmy - A tam dalej amfiteatr i kino, kino jest prawie skończone tylko montują jeszcze miejsca dla niepełnosprawnych dzieci

-Dla niepełnosprawnych dzieci?

-Tak, nie robię tego tylko dla siebie, wiesz ostatnio odwiedziłem wiele szpitali i sierocińców i chciałbym dać tym dzieciom trochę radości, żeby na chwilę zapomniały o tym,  że są chore czy o wszystkich innych problemach - Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Byłam zdziwiona. Bardzo zdziwiona.

-Zaskoczyłeś mnie - uśmiechnął się, gdy to usłyszał i objął mnie ramieniem po przyjacielsku.

-To dobrze, lubię zaskakiwać, główny budynek jest już skończony i gotowy do mieszkania więc zaraz tam podjedziemy. - Jak powiedział tak zrobiliśmy. Musieliśmy objechać całą posiadłość, bo dom... chociaż lepszym określeniem będzie willa lub pałac, znajdował się po drugiej stronie. Na posiadłość prowadziła brama ze złotym napisem "NEVERLAND" . Wjechaliśmy do środka i podjechaliśmy pod główny budynek, w którym Michael miał niedługo zamieszkać. Już od wejścia było widać, że nikt przy budowie nie oszczędzał w środkach. W środku również panował pełen przepych. Diamentowe żyrandole, rzeźby, obrazy, wszystko to w dość staroświeckim stylu. Drewniane meble dodawały równowagi i nie było widać przesady w tym całym bogactwie. 

-I jak podoba ci się? - Usłyszałam głos Michaela zza pleców.

-Nie wiem co powiedzieć, to wszystko jest takie wspaniałe...

-Niektóre rzeczy mają po kilkadziesiąt lat 

-Mógłbyś otworzyć tu muzeum... - zaśmiał się słysząc to

-Może po mojej śmierci... ale teraz chcę z tego wszystkiego korzystać

-Jesteś jeszcze młody nie mów o śmierci

-Wiem... ale czasami czuję się jakbym miał już conajmniej 80 lat, przez to, że występuje odkąd pamiętam

-Racja, kiedy do nas do szkoły przyszedłeś byłeś nastolatkiem, a już znała cię chyba cała Ameryka

-Wiesz, chyba nie pamiętam już czasów, kiedy nie byłem sławny

-Nie męczy cię ta sława?

-Czasami, ale nie wiem czy potrafiłbym żyć jak "normalny" człowiek

-Ale każdemu przydaje się chwila wytchnienia 

-Dlatego zbudowałem Neverland, chodź pokażę ci resztę domu, a później z bliska to co widziałaś z góry - Poszliśmy jeszcze na piętro, na którym znajdowały się głównie sypialnie. Po obejrzeniu całego domu poszliśmy na dwór. Nawet nie wiem, kiedy zleciał nam cały dzień i powoli zaczęło robić się ciemno. Nagle Michael pociągnął mnie za rękę i trochę zboczyliśmy ze ścieżki. Po chwili mnie puścił i zniknął.

-Gdzie jesteś? - Rozglądałam się wokoło, ale nigdzie go nie widziałam. 

-Popatrz w górę - Zrobiłam jak mówił, cwaniak siedział na drzewie i wyglądał  na bardzo zadowolonego, że udało mu się zwiać nim się zorientowałam. - Chodź do mnie - Chciałam wejść, ale nie było żadnych gałęzi, na których mogłabym się podeprzeć lub złapać. Przez chwilę się przyglądał moim nieprzynoszącym efektu próbom, aż w końcu wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wejść. - To drzewo jest magiczne

-To miejsce jest magiczne - Uśmiechnął się i objął mnie ramieniem, gdy to usłyszał.

-Masz rację, ale w tym drzewie jest coś wyjątkowego - Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem nie do końca wiedząc o co może mu chodzić - Siedząc na nim napisałem jedną piosenkę i czuję, że napisze jeszcze wiele 

-Zaśpiewasz?

-Nieee jest jeszcze niedopracowana, ale całkiem możliwe, że będzie na nowej płycie

-Ale chociaż kawałek, prooszę - Popatrzyłam na niego wzrokiem przypominającym kota ze Shreeka

-Nie patrz tak na mnie, ale obiecuję, że jak ją skończę to usłyszysz ją pierwsza

-No dobrze niech ci będzie, a teraz coś zaśpiewasz? - Myślałam, że znowu odmówi, jednak po dłuższej chwili milczenia zaczął coś nucić pod nosem

-There'll be no darkness tonight,

lady our love will shine... 

Zasłuchana w jego głos położyłam głowę na jego ramieniu. Po chwili poczułam jak zaczął mnie głaskać.

-Girl, you're every wonder in this world to me,

a treasure time won't steal away...

Przymknęłam oczy i całkowicie zasłuchałam się w jego głos. Tak, że wydawało mi się, że te słowa są skierowane do mnie. Chociaż to było niemożliwe. Ale marzyć zawsze można. 

-You're my lady and I love you girl...

Te ostatnie słowa wyszeptał prosto do mojego ucha...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro