Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Can You Feel It 15


Na podwórku Diany rosła stara, ogromna wierzba. Jej konary sięgały samej ziemi, a miejscami były tak gęsto zrośnięte, że nie dało się zobaczyć co jest za nimi. Panował tam półmrok tylko w niektórych miejscach przez gałęzie prześwitywały promienie słońca. Latało też pełno świetlików oraz był domek na drzewie, w którym kiedyś spędzałam dużo czasu. W niektórych przypadkach to miejsce mogłoby wydawać się nawet romantyczne, ale nie w tym. Tam własnie ukryłam się, aby nie znalazł mnie Michael. Słyszałam jak chodził i mnie wołał, ale nie reagowałam na to. Być może powinnam z nim od razu porozmawiać i spytać dlaczego zareagował, ale w tamtym momencie za dużo emocji było we mnie. Było mi przykro i jednocześnie byłam wściekła. Minęło trochę czasu zanim nawoływanie ucichło. Kiedy byłam pewna że już dał sobie spokój i wrócił do siebie to wyszłam ze swojej kryjówki o poszłam prosto do domu. Ale gdy tylko otworzyłam drzwi wpadłam na wychodzącego właśnie Michaela. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę aż  w końcu się odezwał:

-Przepraszam cię za tamto...

-Nie chcę tego słuchać... wyjdź

-Rebecca proszę cię... mogę tylko coś powiedzieć?

-Nie chcę tego słuchać

-Powiem tylko ci mam do powiedzenia i wyjdę - Nie odpowiedziałam na to tylko pokazałam gestem żeby wszedł z powrotem do  środka

-Więc słucham

-No bo jestem chory... - popatrzyłam na niego zdziwiona - Ale to nic poważnego..to znaczy nie jest śmiertelne ani nic tylko moja skóra się zmienia - Odwinął trochę rękaw i pokazał mi kilka białych plamek. 

-No dobrze, ale dlaczego tak zareagowałeś jak weszłam?

-Tego jest więcej, a na plecach i na klatce są jeszcze większe i nie chciałem żebyś to zobaczyła... i trochę byłem zdenerwowany bo zobaczyłem że pojawiły się kolejne

-To aż taki drażliwy temat dla ciebie?

-Może by nie był gdyby nie ojciec... niby to po rodzinie z jego strony, ale odkąd zaczęły się u mnie pojawiać ciągle rzuca jakimiś komentarzami - Mówiąc to spuścił trochę głowę. Myślałam że Joseph zmienił się gdy dorośli, ale widocznie się myliłam - Przepraszam cię jeszcze raz, ale to dla mnie na prawdę trudne i wstydzę się tego - Widziałam, że był smutny i cała złość na niego mi minęła.

-Mike popatrz na mnie - Gdy nie podnosił głowy wzięłam jego podbródek i skierowałam jego twarz tak, aby patrzył na mnie - Mnie się nie musisz wstydzić, to tylko kolor skóry, ważniejsze jest to co masz tutaj - Mówiąc to położyłam dłoń w miejscu, gdzie znajdowało się serce. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech i ku mojemu zdziwieniu przytulił mnie.

-Dziękuję, więc już nie jesteś zła?

-No nie wieeem - Trochę go podpuszczałam. Ale zaczął mnie łaskotać. Z racji tego, że trzymał mnie dość mocno nie miałam jak się obronić.

-Coś mówiłaś? - Dalej mnie łaskotał a ja śmiałam się tak, że ledwo mogłam coś powiedzieć

-nie... Jest...jestem zła...Może...możesz przestać! - Przestał, ale dalej trzymał mnie bardzo blisko

-A co będę z tego miał?

-A co byś chciał? - Poruszał brwiami robiąc przy tym znaczącą minę - Bo zacznę się ciebie bać

-Nie musisz - Uśmiechnął się i zaczął jeździć palcem po moich plecach. Trochę zadrżałam i nagle gwałtownie się od niego odsunęłam. Popatrzył na mnie zdziwiony - Zrobiłem coś nie tak?

-Nie - Mój głos drżał i nie panowałam nad tym. - To nie przez ciebie - Usiadłam na kanapie, aby trochę się uspokoić.

-O co chodzi? - Kucnął obok mnie. Gdy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam. - Rebecca powiesz mi?

-To było dawno temu... Wróciłam do domu, było ciemno, on mnie wtedy...- Nie zdążyłam dokończyć, bo zaczęłam płakać, a wszystkie wspomnienia z tamtej nocy wróciły.


,,Wspomnień raz wypuszczonych na świat nie sposób upchnąć z powrotem" 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro