Can You Feel It 7
Kolejny dzień miał być taki sam jak pozostałe. Jednak dzisiejszego ranka usłyszałam dzwonek do drzwi. Nawet nie wyszłam z pokoju, żeby zobaczyć kto to. W sumie nawet mnie to nie obchodziło. Jednak po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili się otworzyły i stanął w nich dziadek.
-Chodź ktoś chce z tobą porozmawiać - zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się nikogo. Wstałam z fotela i za dziadkiem poszłam do salonu. Na sofie siedziała kobieta w średnim wieku, ubrana w żakiet i dopasowaną ołówkową spódnicę. Kiedy zobaczyła że już nie jest sama poprawiła okulary które miała na nosie i zaczęła szukać czegoś w torbie.
-Dzień dobry - przywitałam się stojąc w drzwiach, podczas gdy dziadek zdążył już usiąść na jednym z foteli.
-Dzień dobry - odpowiedziała - Ty jesteś pewnie Rebecca? - bardziej stwierdziła niż spytała. Ją tylko potknęłam - Podejdź tutaj, nie bój się - niepewnie podeszłam i usiadłam na drugim fotelu. - Nazywam się Samantha Green i jestem z opieki społecznej - przerwała na chwilę i obserwowała moją reakcję
- Wiesz o tym że już prawie dwa tygodnie nie było cię w szkole? - Spuściłam wzrok. - Dyrekcja znając twoją sytuację postanowiła zawiadomić opiekę społeczną. Byliśmy w twoim domu i wnieśliśmy sprawę o przeniesienie cię do domu dziecka
-Jak.. Jak to do domu dziecka?
-Twoi rodzice nie są w stanie się tobą zajmować..
-Przecież nie jestem już małym dzieckiem! Poradziła bym sobie! Poza tym mogłabym mieszkać z dziadkiem.
-Nie ma takiej opcji - powiedziała twardo. Otwierałam już usta żeby coś powiedzieć, ale nie dała mi dojść do słowa. - Twój dziadek ma już swoje lata i nie ma pieniędzy na twoje wychowanie.
-Przecież mogłaby pracować!
-Ciekawe gdzie... - zmarszczyłam brwi. Czy ona coś sugerowała? Na początku ta kobieta wydawała się miła, ale teraz zaczęła mnie powoli denerwować
-A nie ma innej możliwości? - Po raz pierwszy odezwał się dziadek.
-Już panu tłumaczyłam, gdybyśmy chcieli rozdawać pieniądze wszystkim, którzy o to proszą...
-To by dla was brakło - przerwałam jej.
-Jak możesz! - oburzyła się - Niewychowana dziewucha - prychnęła i wstała z miejsca. - Myślę że w ciągu tygodnia wniosek zostanie rozpatrzony POZYTYWNIE - powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo - I do końca miesiąca będziesz przeniesiona - Stanęła w drzwiach - Do widzenia - pożegnała się i wyszła trzaskając drzwiami nim zdążyliśmy cokolwiek odpowiedzieć.
-Co za babsko - powiedziałam przez zęby.
-Taką ma pracę
-Ale to nie znaczy że ma być wredna, z resztą jej praca polega na pomaganiu innym, a skoro nie chce tego robić to po cholerę się pcha do opieki społecznej
-Masz rację - przytaknął mi dziadek. Ale nic więcej nie powiedział. Nie wiedziałam co usłyszał wcześniej od tej baby, ale od tamtej pory wydaje się być jakiś smutny i mało się odzywa.
-Dziadku stało się coś? - Spytałam uważnie mu się przyglądając.
-Nie...
-Co to babsko ci powiedziało?! - zdenerwowałam się. Kiedy zobaczyłam jego minę wiedziałam ze coś jest na rzeczy. Jednak milczał - Dziadku... - powiedziałam już spokojniej - Powiesz mi co się stało?
-Boje się - usłyszałam po dłuższej chwili milczenia. - Boje się że nie dam sobie rady bez ciebie...
-Nawet tak nie mów - położyłam mu ręce na ramionach - Jesteś silny, poradzisz sobie... Z resztą nie długo będę pełnoletnia i wrócę. - Uśmiechnął się słabo.
-Ale nie wiem czy zdrowie pozwoli mi czekać na ciebie
-O czym ty mówisz? Jesteś na coś chory?
-Słoneczko, jestem już stary, a w moim wieku wszystko się może zdarzyć.
-Nie mówisz mi wszystkiego... - stwierdziłam - Nie dawno robiłeś badania, wyszły ci jakieś złe wyniki?
-Nie, lekarz powiedział ze jestem zdrowy jak ryba, co się rzadko zdarza w takim wieku
-Wiec o co chodzi?
-Ta kobieta... - wziął głęboki oddech - powiedziała że z powodu na wiek i zdrowie, będzie chciała przenieść mnie do domu starców...
-Wiedziałam! - chodziłam zdenerwowana tu i z powrotem-Czemu od razu mi nie powiedziałeś?
-Nie chciałem żebyś się zamartwiała... z resztą teraz też tego nie rób, teraz najważniejsze jest to abyś skończyła szkołę, mam pomysł jak wyciągnąć cię stamtąd. Musisz mnie uważnie posłuchać, czegoś o naszej rodzinie ci nie powiedzieliśmy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro