Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Can You Feel It 14

Smacznie sobie spałam, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Szybko się podniosłam...a właściwie chciałam, bo walnęłam głową prosto w stół. Pewnie zastanawiacie się skąd wziął się stół na łóżku. To wam powiem, że to nie stół wskoczył na łóżko tylko ja spadłam na podłogę. Podniosłam się i jeszcze trochę zdezorientowana popatrzyłam na zegarek, który wskazywał godzinę 12 rano....12!? Dlaczego Diana mnie nie obudziła? Racja wyjechała wczoraj do Nowego Jorku na jakąś gale i nie będzie jej kilka dni. Po tych porannych rozmyślaniach zdałam sobie sprawę że miałam coś zrobić tylko co to takiego było...racja ktoś do mine dzwonił. Spojrzałam na telefon, na którym widniało "5 nieodebranych połączeń od użytkownika Michael". Miałam już oddzwonić, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Świetnie nie dość że wyglądam jak wyciągnięta z gardła to jeszcze ktoś będzie musiał mnie taką oglądać, ale to nic. Najwyżej ucieknie. Wstałam i ubrałam moje papciochy i poszłam otworzyć. A przed drzwiami stał kto? Nasz król popu we własnej osobie. 

-Cześć - Przywitał się z uśmiechem, ale widać było, że na mój widok chce mu się śmiać - Fajnie wyglądasz 

-Cieszę się, że ci się podoba, a pana co tutaj sprowadza? 

-Z pewnych źródeł wiem - Oparł się o framugę drzwi - że Diana wyjechała więc pomyślałem, że siedzisz sama w domu i pewnie się nudzisz to...

-Wpadniesz i mnie obudzisz? 

-Właśnie tak - Wyszczerzył się - Więc wpuścisz mnie?

-Za to to cię powinnam....- Nie czekał na odpowiedź tylko sam się wprosił do środka. - Tak wejdź i się rozgość

-Moja młodsza siostra ma taką samą piżamę jak ty - Zaczął chichotać pod nosem

-Tsaa, ty się rozgość a ja idę się przebrać - Poszła do swojego pokoju i ubrałam krótkie spodenki i koszulkę, bo w końcu było lato. Zeszłam na dół, ale było dziwnie cicho - Michael gdzie jesteś?! - Po kolei obeszłam każde pomieszczenie ale nigdzie go nie widziałam. Gdyby wchodził na górę to bym raczej usłyszała. Poszłam sprawdzić na zewnątrz. I znalazłam go... A właściwie to on już na mnie czekał w pełnej gotowości. Gdy tylko wyszłam na taras poczułam coś mokrego i zimnego. Cholernik stał z wężem ogrodowym i nie wyrabiał ze śmiechu. W końcu przestał lać, ale ze śmiechu aż pokładał się na trawie. Poczekałam chwilę aż się uspokoi, a kiedy to nastąpiło udałam obrażoną i poszłam sobie w inną stronę. Podziałało. Zaraz zerwał się z miejsca i ruszył za mną.

-Obraziłaś się? - Zapytał cicho, ale zignorowałam go i szłam dalej w stronę basenu - Ej nie złość się na mnie. Przepraszam - Nie zauważył kiedy stanęliśmy przy basenie - Proszę, wybacz mi już wię...- i w tym momencie wcieliłam mój plan w życie i wepchnęłam go do wody. 

-I kto się teraz śmieje panie Jackson? - Stałam na brzegu zadowolona z siebie, że nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł i...tak oczywiście wrzucił mnie do wody.

-Ciągle ja pani Rebecco - Czyli tak chcesz się bawić panie Jackson. W mojej głowie już pojawił się kolejny pomysł na zemstę.

-Dobrze Jackson wygrałeś - Powiedziałam, gdy się wynurzyłam. - A teraz pomóż mi wyjść

-Co powiedziałaś bo nie dosłyszałem - Kucnął koło basenu. To będzie łatwiejsze niż myślałam.

-Że jak mi nie pomożesz wyjść to ci przetrzepie ten pusty łeb - Wyszczerzyłam się, a on tylko pokręcił głową, ale podał mi rękę. I skończyło się na tym, że oboje byliśmy w wodzie. Zaczęliśmy się chlapać i oboje byliśmy cali mokrzy i tacy wróciliśmy do domu. 

-Chodź wysuszymy się, a później zrobimy gofry, co ty na to?

-Eee, bo wiesz, nie za bardzo mam się w co przebrać - Trochę się speszył

-Wiesz co, zaczekaj chwilę, może coś znajdę - Poszłam do pokoju Diany i w jednej z szafek znalazłam ubrania jej konkubenta. Więc pożyczyłam spodnie i koszule i poszłam zanieść Michaelowi. Grzecznie podziękował i poszedł się przebrać do łazienki. Po 15 minutach byłam już gotowa i zeszłam na dół. Stwierdziłam, że zacznę robić naleśniki bez niego. Ale gdy skończyłam i dalej go nie było to zaczęłam się trochę martwić. Bo co może robić facet w łazience ponad pół godziny? Więc poszłam sprawdzić. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam -Michael jesteś tam?- nie usłyszałam odpowiedzi. Zapukałam raz jeszcze. - Michael! - Ciągle cisza - Jeśli to kolejny z twoich żartów to nie śmieszny - Jeszcze kilka razy krzyknęłam, ale nikt nie odpowiedział, więc postanowiłam wejść. Drzwi były na szczęście otwarte. Michael był bez koszulki i siedział pod ścianą na przeciwko lustra. Twarz miał schowaną w dłoniach. Podeszłam i przykucnęłam przy nim. - Michael coś się stało?

-Rebecca? Co ty tu robisz do jasnej cholery nie wiesz że się puka?! - Odsunęłam się od niego trochę zaskoczona tym wybuchem

-Pukałam, ale nie odpowiadałeś, myślałam że coś się stało...

-Wyjdź stąd

-Ale co się...

-Wypie****aj! - Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Wybiegłam z łazienki, a potem z domu. Chciało mi się płakać. Gdy biegłam słyszałam za sobą, że mnie wołał, ale się nie odwracałam. Biegłam dalej w miejsce, gdzie byłam pewna, że mnie nie znajdzie...


***

W końcu udało się napisać coś dłuższego. Teraz mam trochę wolnego więc myślę że uda mi się napisać conajmniej jeszcze jeden rozdział :) 

I tradycyjnie zapraszam do komentowania i dawania ✩ jeśli się podoba :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro