Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Minął dopiero tydzień szkoły, a ja już po uszy pogrążony jestem w tej ekskluzywnej międzynarodowej edukacji.

W programie nauczania profesor Nicole skupiamy się na tłumaczonych dziełach. Każdego dnia z rana pani Nicol prowadzi panel dyskusyjny na temat różnych powieści, jakbyśmy uczestniczyli w spotkaniach jakiegoś klubu książki, a nie siedzieli na nudnej obowiązkowej lekcji.

Tak więc koreański jest super.

Z drugiej strony nauczycielka angielskiego to stuprocentowa analfabetka. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że choć nasz podręcznik nosi tytuł angielski, poziom pierwszy to ona z uporem maniaka wymaga od nas mówienia wyłącznie po angielsku? Poza tym ciągle wzywa mnie do odpowiedzi. A ja nigdy nie znam poprawnej.

Tao chodził już na angielski, co jest pomocne, ale nie do końca, bo przecież nie zaliczył semestru. Chodzi ze mną także na historę. Uczę się jej z czwartoklasistami, bo trzecioklasiści mają zajęcia z administracji rządowej, a ja już to przerobiłem. Więc siedzie na historii między Tao, a Yongguki'em.

Bang jest cichy i zdystansowany w klasie, ale poza klasą jego poczucie humoru dorównuje Daehyunowi. Łatwo zrozumieć, czemu są tak dobrymi przyjaciółmi. Zelo mówi, że idealizują jeden drugiego. Bang z powodu wrodzonej charyzmy Daehyuna. Daehyun, bo Bang jest wyjątkowo utalentowany artystycznie. Rzadko go widuję bez ołówków i szkicownika. Jego prace są niesamowite, a jego palce zawsze są poplamione tuszem.

Jednak najbardziej zauważalnym aspektem mojej nowej edukacji jest to, co dzieje się poza klasą. A mianowicie: uczęszczanie do szkoły z internatem jest jak mieszkanie na stałe w liceum. Nie ma dokąd uciec. Nawet, gdy siedzę w swoim pokoju, z zewnątrz bombardują mnie głośna muzyka, odgłosy bójek przy pralkach i pijackie śpiewy dochodzące z klatki schodowej. Zelo twierdzi, że wszystko się uspokoji, kiedy trzecioklasiści oswoją się z wolnością, ale ja bym się nie zakładał.

Jednak...

Jest piątkowy wieczór i akademik opustoszał. Moi sąsiedzi rozbiegli się po barach i po raz pierwszy mam spokój. Kiedy zamykam oczy, mogę nawet uwierzyć, że jestem w domu. Niestety nie na długo bo ta kobieta, która każdego wieczoru drze się po drugie stronie ulicy nie daje mi się zrelaksować.

Nagle dzwoni Momo, akurat gdy wygodnie leżałem na łóżku.

- Youngjaeee - wyje do słuchawki moja przyjaciółka. - Nienawidzię ich!
Nie dostała miejsca lidera. A szkoda, bo wszyscy wiedzią, że jest najbardziej utalentowaną perkusistką w szkole. Nauczyciel gry na perkusji oddał tę funkcję Renowi, bo uważał, że chłopaki z sekcji perkusyjnej nie będą jej słuchali - bo jest dziewczyną.

Taa, cóż, teraz na pewno nie będą. Kretyn.

Tak więc Momo nienawidzi zespołu, instruktora gry i Rena, który jest strasznym durniem z nieproporcjonalnie wielkim ego.

- Nic się nie martw. Wkrótce staniesz się tak sławną perkusistką, że Ren będzie się przechwalał, że cię znał. I kiedy podejdzie do ciebie po jakimś dużym występie, oczekując specjalnych względów i przepustki za kulisy, miniesz go bez słowa, jakby był powietrzem. - staram się pocieszyć przyjaciółkę.

Słyszę lekkie rozbawienie w głosie Momo.

- Wytłumacz mi raz jeszcze, dlaczego wyjachałeś, Youngjae?

- Bo mój ojciec jest palantem.

- Pierwszoligowym, kochany.

Gadamy do trzeciej w nocy, stąd następnego dnia budzę się dopiero koło południa. Zwlekam się z łóżka, żeby się ubrać, zanim zamkną stołówkę. W soboty i niedziele otwierana jest tylko na drugie śniadanie. Kiedy tam wchodzę, jest cicho, ale Himchan, Yongguk i Daehyun siedzą przy tym samym stoliku co zawsze.

Jestem spięty, bo przez cały tydzień nabijali się ze mnie przez to, że unikłem wszystkiego, co wymagało zamówienia. Wymyślałem różne wymówki ("mam alergię na wołowinę" albo "nic nie smakuje lepiej od chleba"). Ale nie mogę wiecznie robić uników. Chwytam tacę i biorę głęboki oddech.

- Good morning, uh... zupa?sop? Please?
„Dzień dobry" i „proszę". Najpierw nauczyłem się zwrotów grzecznościowych z nadzieją, że Anglicy mi wybaczą kaleczenia ich języka. Pokazuję na zbiornik z pomarańczowoczerwoną zupą. Chyba dyniowa.

- Ach! soup - poprawia mnie kucharz.

- Yes, soup. - Palą mnie policzki. - I, hm, to, hmm... coś z kurczakiem i zeloną fasolką.

Kucharz wybucha śmiechem.

- Kurczak i sałatka. Możesz mówić po kireańsku. Dobrze go rozumić.

Czerwienie się jeszcze bardziej. To oczywiste, że musi chociaż odrobinę mówić po koreański. Tylko czemu powiedział, że umi mówić po kireańsku, a nie korańsku, w sumie nie ważne, ja ich język też kalecze. A ja przez pięć dni żywiłem się głupimi gruszkami i bagietkami. Podaje mi miskę zupy i mały talerz z sałatką z kurczaka. Na widok ciepłego posiłku mój żołądek zaczyna głośno burczeć.

- Thank you - mówię.

- Please. Bardzo proszę. I mam nadzieję, że nie będziesz więcej mnie unikać! - Kładzie rękę na piersi, jakby miał złamane serce. Uśmiecham się i kręcę głową, że nie. Nie będę go unikać.

- I co, nie było tak strasznie, prawda, Youngjae? - krzyczy Daehyun z drugiego końca stołówki.

Odwracam się i z nadzieją, że kucharz nie widzi, pokazuję środkowy palec. Daehyun odpowiada szerokim uśmiechem i macha ręką.

- Dzięki, że jesteś dla mnie taki miły - zaczął się śmiać.

Ma na sobie te same ciuchy co poprzedniego dnia. Dżinsy i T-shirt w kolorowe wzorki. Zastanawiam się, czy spał u Taeyeon. Pewnie dlatego się nie przebrał. Każdego wieczoru jeździ na jej uczelnię metrem i potem gdzieś razem idą. Zelo i Himchan są wściekli, bo myślą, że laska zadziera nosa i nie chce się już z nimi zadawać. Pewnie myśli, że jest na to teraz za dobra.

- Wiesz co, Youngjae - odzywa się Himchan. - Ci ludzie co tu pracują raczej znają koreański. Nie musisz się czuć, aż tak skrępowany.

Taa. Dzięki, że mówisz mi to dopiero teraz.

Bang zakłada ręce za głowę i odchyla się w tył razem z krzesłem. Rozpięta koszula odsłania jakiś jego tatuaż. Sądząc po przygnębiającym stylu, sam go zaprojektował. Czarny tusz kontrastuje z bladą skórą. Tatuaż jest świetny, chociaż wygląda trochę śmiesznie na jego chudym ciałku.

- To prawda - potwierdza Bang. - Ja też jakoś super dobrze nie znam angielskiego, a jakoś daję sobie radę.

- Ja bym się tym tak nie przechwalał na twoim miejscu. - Himchan się krzywi, a Bang prostuje się na krześle, żeby pocałować go w nos.

- Jezuuu, znowu zaczynają. Daehyun drapie się po głowie i odwraca wzrok.

- Zawsze są tacy okropni? - pytam ściszonym głosem.

- Nie. W zeszłym roku byli gorsi.

- Rany. Znaczy, że są długo razem?

- Eee, od zeszłej zimy.

- Całkiem sporo - mówię.

Wzrusza ramionami, a ja milczę, bo się zastanawiam, czy chcę znać odpowiedź na moje następne pytanie. Pewnie nie, ale i tak je zadaję.

- A ty jak długo chodzisz z Taeyeon?

Myśli chwilę.

- Coś koło roku. - Bierze łyk kawy, tutaj chyba wszyscy ją piją, potem odstawia filiżankę na stół z głośnym brzękiem, na co Himchan i Bang reagują wzdrygnięciem. - Och, sorry. Przeszkodziłem wam?

Odwraca się do mnie i szeroko otwiera brązowe oczy na znak poirytowania. Wstrzymuję oddech. Nawet zły jest piękny. Nie da się go porównać z Jongup'em. Daehyun jest atrakcyjny w inny sposób, to całkiem inny okaz.

- Och, właśnie - odzywa się Himchan, jakby nagle coś sobie przypomniał. - Dlaczego nie poszłeś z nami wczoraj na miasto?

- Byłem zajęty. Miałem sporo rzeczy do zrobienia - kłamię. Tak naprawdę nic ciekawego nie robiłem oprócz tego, że gadałem przez telefon z Momo.

- A byłeś gdzieś w ciągu tygodnia? - docieka Daehyun. - Opóściłeś teren szkoły?

- Jasne. - Bo musiałem. Żedy dotrzeć do innej części kampusu.

- Wyjaśnijmy to sobie, dobrze? - Bang składa dłonie jak do modlitwy. - Siedzisz w Londynie od tygodnia i jeszcze go nie widziałeś? Żadnej części miasta?

- Widziałem z rodzicami w zeszłym tygodniu Big Bena. - Z oddali.

- Z rodzicami, ekstra. A jakie masz plany na dziś? - pyta Daehyun. - Będziesz szorował prysznic, czy co?

- Hej, szorowanie to całkiem miłe zajęcie. - ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Himchan marszczy czoło.

- Dobra, nevermind. A co będziesz jeść? Stołówkę zamykają.

Jego troska jest poruszająca, ale nie proponuje, żebym dołączył do niego i Banga. Chociaż i tak nie mam ochoty z nimi nigdzie wychodzić. Co do jedzenia, zamierzałem opróżnić automat ze słodyczami i napojami w akademiku. Nie są specjalnie dobrze zaopatrzone, ale jakoś sobie poradzę.

- Tak myślałem - mówi Daehyun, gdy nie odpowiadam. I kręci głową. Jego włosy lekko się dzisiaj kręcą. Wygląda to naprawdę ładnie. Gdyby istniały zawody olimpijskie w dziedzinie włosów to zdobyłby pierwsze miejsce. Dostałby złoty medal.

Wzruszam ramionami.

- To dopiero tydzień. Nie przesadzajcie - mówię.

- Przyjrzyjmy się faktom raz jeszcze - proponuje Bang. - To twój pierwszy weekend poza domem?

- Tak.

- Pierwszy weekend bez nadzoru rodziców?

- Zgadza się.

- Pierwszy weekend bez nadzoru rodziców w Londynie? I chcesz go spędzić w swoim pokoju? Sam? - Wymieniają się z Himchan'em spojrzeniami wyrażającym politowanie. Szukam pomocy u Daehyuna, ale on przekrzywił głowę na bok i tylko mi się przygląda.

- No co? - pytam poirytowany. - Mam zupę na brodzie? Fasolkę między zębami?

Uśmiecha się.

- Podobają mi się twoje włosy - mówi w końcu. A potem sięga ręką i delikatnym ruchem dotyka ich. - Super są.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro