Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Za karę mam areszt po lekcjach.

Ja! Ukarany!

Tao dostał tylko jeden tydzień. Ja aż dwa.

- Zawiodłeś mnie, Youngjae - oświadczyła dyrektorka, masując zgrabny kark, aby pozbyć się z niego napięcia. - Co na to powie twój ojciec?

Ojciec? A kogo obchodzi, co on powie? Raczej jak zareaguje mama? Zabije mnie. Bedzie tak zła, że zostawi mnie w tym więzienu na zawsze. Skończę jako jeden z tych włóczęgów, co śmierdzą jak pot spod pach i zepsuta kapusta. Żeby coś zjeść, będę musiał ugotować własne buty, jak Charlie Chaplin w Gorączne złota. Moje życie jest zrujnowane.

Kara została wymierzona nierówno, bo nie chciałem powiedzieć, co powiedział Tao. A nie chciałem, gdyż nienawidzę takich określeń.

Nienawidzę Tao.

Potem wróciłem do akademika. W lobby zebrali się niemal wszyscy. Wieść o bójce rozeszła się głośnym echem i uczniowie zeszli na dół popatrzeć na siniaki. Zasypują mnie pytaniami, jakby to była konferencja prasowa dla okrytych niesławą celebrytów, ale ja ignoruję zaczepki i przepycham się przez tłum do schodów.

Niech sobie gadają. Jestem tak wściekły, że nie mam teraz siły na to gówno.

Na klatce schodowej mijam Tao i Jihoon'a. Jihoon przechodzi blisko i trąca mnie ramieniem, jak robią wszyscy kretyni, gdy chcą, żeby ktoś stracił równowagę.

- Masz jakiś problem, do cholery? - wrzeszczę.

Wymieniają się zaskoczonymi, zadowolonymi uśmieszkami.

Wpadam do swojego pokoju. Wszyscy mnie nienawidzą. Dae porzucił mnie dla swojej dziewczyny. Ponownie! Himchan, Bang i nawet Zelo nie są zachwyceni tym, co zrobiłem. Tao i Jihoon też mnie nienawidzą, ale ich w sumie mam w dupie.

Dlaczego Dae woli Taeyeon? Dlaczego?!

Daehyun. Chłopak, który ma perfekcyjne usta i perfekcyjnie się całuje. Którego pocałunki smakują jak miód. Który nigdy, przenigdy nie rozstanie się z tą swoją głupią, okropną dziewczyną!
Wzdrygam się, bo ktoś puka do drzwi. Tak jestem nakręcony, że nawet nie słyszałem zbliżających się kroków.

- Youngjae? Youngjae, jesteś tam?

Moje serce zamiera. Ten głos.

- Nic ci nie jest? Tao na dole rozpowiada jakieś totalne brednie. Twierdzi, że go uderzyłeś. - Puka jeszcze raz, głośniej. - Youngjae, proszę, otwórz. Musimy porozmawiać.

Rzucam się do drzwi i gwałtownie je otwieram.

- Porozmawiać? Och, teraz chcesz rozmawiać, tak?

Dae patrzy na mnie zaszokowanym wzrokiem. Białka moich oczu są nadal przekrwione, na policzku mam długie zadrapanie i stoję w takiej pozie, jakbym szykował się do walki.

- Youngjae?

- Co, myślałeś, że się nie dowiem, że pojechałeś do Taeyeon?

Jest skonsternowany.

- C... co?

- No jak? - Krzyżuje ręce na piersiach. - Byłeś u niej czy nie?

Nie spodziewał się, że będę o tym wiedział.

- Byłem, ale... ale...

- Ale co? Masz mnie za skończonego idiotę? Za wycieraczkę, która zawsze będzie na ciebie czekała? Myślisz, że będę spokojnie patrzeć, jak biegasz do niej za każdym razem, gdy masz problem?

- To wcale tak nie jest!

- A właśnie, że jest! Cały czas!

Dae otwiera usta, lecz zaraz je zamyka. Na jego twarzy na zmianę pojawia się wyraz zranienia i furii. A na koniec rysy mu twardnieją. I potem wypada jak burza z pokoju.

- Myślałem, że chciałeś porozmawiać! - krzyczę za nim. I z trzaskiem zamykam drzwi.

⚪⚪⚪

No to sprawdźmy. Wczoraj:

1. Całowałem się z przyjacielem, mimo że obiecywałem sobie, iż nigdy tego nie zrobię.
2. Pobiłem się z chłopakiem, który tylko na to czekał.
3. Dostałem dwa tygodnie siedzenia w kozie.
4. Słownie zaatakowałem najlepszego przyjaciela, aż ode mnie uciekł.
5. Jestem w wielkiej, ciemnej dupie.

Korekta. Aż znowu ode mnie uciekł.

Gdyby urządzono zawody, mające określić, kto potrafi narobić sobie najwięcej szkód w jeden dzień, jest prawie pewne, że zdobyłbym w nich pierwsze miejsce. Mama ziała ogniem, kiedy się dowiedziała o bijatyce z Tao. I teraz jestem uziemiony na całe lato. Nie mogę nawet popatrzeć w twarz przyjaciołom. Wstydzę się tego, co zrobiłem. Zaś Daehyun... On nawet nie chce na mnie spojrzeć.

Daehyun. Po raz któryś nie jest już Dae, moim Dae.

To boli bardziej niż wszystko inne.

Poranek mam okropny. Nie idę na śniadanie, a na koreański wślizguję się w ostatniej sekundzie. Moi przyjaciele udają, że mnie nie widzą, lecz wszyscy pozostali szepczą i się gapią. Przypuszczam, że wzieli stronę Tao. Mam tylko nadzieję, że nie wiedzą o mojej sytuacji z Daehyun'em. Choć to raczej mało prawdopodobne, zważywszy, że wczoraj na korytarzu tak głośno się na niego darłem. Całą lekcję rzucam mu ukradkowe spojrzenia. Jest wykończony i ledwo udaje mu się utrzymać oczy otwarte. I chyba się nie kąpał.

Mimo to nadal jest piękny. Co mnie doprowadza do szału. Tak jak to, że tak bardzo pragnę, żeby na mnie spojrzał. A jeszcze bardziej się wściekam, gdy widzę, że Tao przechwytuje moje spojrzenie, bo jego złośliwy uśmieszek mówi wtedy: "Widzisz, mówiłem, że nie jesteś z jego ligi".

Matematyka stanowi przedłużenie tej tortury. Kiedy nauczyciel oddaje nam nasze prace domowe, Daehyun przekazuje mi stos kartek nad głową, nawet na mnie nie patrząc.

- Dzięki - mamroczę. Sztywniejsze, ale tylko na chwilę, po czym znowu przyjmuje pozę, która mówi, że zupełnie ignoruje moje istnienie.

Więcej nie próbuję się do niego odzywać.

Angielski, jak mogłem się spodziewać, przebiega równie okropnie. Niektórzy koledzy z klasy zadręczają mnie pytaniami, o co chodzi. Każę namolnym podpytywaczą się odpieprzyć. Słyszy to nauczycielka i jest na mnie zła. Nie za to, że użyłem brzydkiego wyrazu, ale za to, że nie powiedziałem tego po angielsku. Z tą szkołą jest coś bardzo nie tak!

W porze lunchu instaluję się w toalecie, jak pierwszego dnia.

Zresztą i tak nie chce mi się jeść.

Podczas fizyki cieszę się, że nie mamy zajęć laboratoryjnych, bo nie wytrzymałbym z myślą, że Daehyun znalazł sobie innego partnera. Nauczyciel opowiada monotonnym głosem o czarnych dziurach, a Cl, udając, że się przeciąga, upuszcza za siebie zwinięty skrawek kartki, który ląduje u moich stóp. Czytam wiadomość pod ławką.

" Hej, Chłopaku skunksie, zadrzyj też ze mną, a zarobisz coś więcej niż tylko zadrapanie na policzku od mojego Tao."

What? MOJEGO Tao? Haha. No nie wierzę. Brawo, brawo. A więc oni się teraz zeszli? No nie źle sobie radzi.

Zbijam karteczkę w kulkę i rzucam nią w tył głowy Cl. Na dobre lub złe pudłuję i kawałek papieru trafia w oparcie krzesła. Odbija się od niego i zaplątuje w jej długie kudły. Ona tego nie poczuła. Za to ja czuję się odrobinę lepiej.

Ale nagle... ups... Cl porusza się i zwitek spada na ziemię, akurat w chwili, gdy profesor postanawia przejść się wzdłuż naszych ławek. O, nie. A jeśli zobaczy kartkę i przeczyta na głos? Obok mnie Daehyun również spogląda na kulkę papieru na podłodze. Nauczyciel jest już prawie przy nas, gdy nagle Daehyun wysuwa nogę i przyciąga stopą felerną wiadomość. Odczekuje, aż profesor nas minie, i dopiero wtedy schyla się po kartkę. Słyszę, jak ją rozwija, i twarz mi czerwienieje. Zerka w moją stronę po raz pierwszy tego dnia. Ale nadal się nie odzywa.

Na historii za mną rozlega się perlisty śmiech.

- Może gdybyś nie był takim chujem, nadal miałbyś przyjaciół.

Cl, największa lanserka w szkole.

- Masz jakiś problem? - pytam.

- Tak, ty jesteś moim problemem.

- Wspaniale. Dzięki.

Zarzuca włosami.

- Nie chcesz wiedzieć, co się o tobie mówi?

Nie odpowiadam, bo wiem, że i tak mi powie.

- Tao twierdzi, że przespałeś się z nim tylko po to, żeby wzbudzić zazdrość w Dae.

- Co!?

- Tao miał rację, że cię spuścił.

Jestem zaszokowany. Przecież wcale z nim nie spałem! I jeszcze opowiada, że to on ze mną zerwał? Bezczelny! Czy właśnie to wszyscy o mnie myślą? O mój Boże, nawet Daehyun? Czy on myśli, że przespałem się z Tao?

⚪⚪⚪

Do końca tygodnia targają mną na przemian totalna rozpacz i wrzący gniew. Każdego popołudnia muszę zostawać w szkole. Nie mogę się doczekać weekendu, lecz kiedy nadchodzi, jest jeszcze gorzej. Prace domowe odrabiam, siedząc w kozie, więc nie mam nic do roboty. Wybieram się zatem do kina, ale jestem tak przybity, że nie sprawia mi to żadnej przyjemności.

Szkoła zabiła kino. To już oficjalne. Nie zostało mi już nic.

W poniedziałek rano nastrój mam tak podły, że zbieram się na odwagę i w kolejce po śniadanie zaczepiam Himchan'a.

- Dlaczego ze mną nie rozmawiasz?

- Przepraszam? - dziwi się. - To ty ze mną nie rozmawiasz.

- Co?

- Nie przeganiałem cię od naszego stolika. Sam przestałeś przychodzić. - Ma spięty głos.

- Ale przecież byliście na mnie wściekli.

- Przyjaciele czasem się kłócą. - Krzyżuje ramiona, a ja uświamamiam sobie, że cytuje mnie. Powiedziałem to samo jesienią, kiedy kłócił się z Dae o Taeyeon.

- Przepraszam - mówię, całkowicie zdołowany. - Ja zawsze wszystko muszę schrzanić.

- Już dobra, dobra. Tylko obiecaj, że gdy następnym razem napadniesz na Tao, to już naprawdę coś mu złamiesz.

- Mhmm - przytakuję. - Wy chyba... chyba nie uwierzyliście w to, co gadają Cl i Tao, prawda?

- Tao to palant. Gdybym uważał, że się z nim przespałeś, nie rozmawialibyśmy teraz.

- Więc, uhm, Daehyun wie, że z nim nie spałem?

- Youngjae. My wszyscy uważamy, że Tao jest palantem.

Milczę.

- Powinieneś porozmawiać z Dae.

- Nie sądzę, żeby tego chciał.

- A ja myślę, że chce.

Przerwa się kończy. Zamyślony, wlokę się na matematykę. Już prawie jestem na miejscu, gdy nagle to słyszę. Ciche zawołanie, prawie jak chrząknięcie.

- Męska dziwka.

Zamieram.

Nie. Nie zatrzymuj się. Mocniej przyciskam książki i idę dalej.

Znowu słyszę to samo, tylko nieco głośniej.

I gdy się odwracam, najgorsze jest, że nie wiem, kogo ujrzę. W tej chwili nienawidzi mnie tak wiele osób. Dzisiaj chodzi o Jihoon'a. Uśmiecha się kpiąco, ale ja patrzę ponad jego ramieniem na Tao.

- Jak mogłeś? - pytam.

- A ty? - odzywa się Jihoon. - Mówiłem mu, że nie jesteś tego wart.

- Taa...? Ale przynajmniej nie jestem kłamcą.

- Jesteś. - Ale Tao mówi to pod nosem.

- Co powiedziałeś?

- Słyszałeś. - Mówi już głośniej, lecz zarazem mrugnięciem pokazuje na przyjaciela. Przepływa przeze mnie fala pogardy. Służalczy piesek Jihoon. To oczywiste. Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? Zaciskam pięści. Jeszcze jedno słowo, jeszcze jedno słowo...

- Męska dziwka.

Tao pada na ziemię.

Ale to nie ja go znokautowałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro