Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Ostre wycie gitar, bębnienie perkusji i wrzask solisty kapeli grającej w klubie są tak głośne, że prawie nie słyszę własnych myśli. Wiem tylko, że dobrze się czuję. Naprawdę dobrze. Dlaczego dotąd unikałem alkoholu? Jak idiota - to przecież nic wielkiego. Teraz już rozumiem, po co ludzie piją. Nie jestem pewny, co piłem, ale wiem, że było to coś o smaku owocowym. Na początku wydawało się ohydne, ale im więcej w siebie tego wlewałem, tym robiło się lepsze. Lub tym mniej zwracam uwagę na smak. Coś w tym stylu. Ludzie, ale dziwnie się czuję. Przepełnia mnie siła.

Gdzie jest Dae?

Rozglądam się po mrocznym pomieszczeniu, przeczesując wzrokiem tłum podrygujących i rzucających się nastolatków, którzy swój gniew wyładowują w ten oto sposób.

W końcu go dostrzegam. Oparty o ścianę rozmawia z Zelo. Dlaczego on z nim rozmawia? Śmieją się z czegoś. A potem dotyka jego ramienia.

Zelo zmienia się w Cl Dotykaczkę Ramion, czy co?

Nie mogę uwierzyć.

Zanim zdaję sobie z tego sprawę, moje nogi niosą resztę mojego ciała w ich kierunku. Muzyka wibruje mi w żyłach. Potykam się o stopy jakiegoś kolesia. Przeklina mnie, a ja, idąc dalej, mamrocze przeprosiny. Co za problem ma ten gość?

Daehyun. Muszę porozmawiać z Dae.

- Hej - wrzeszcze mu prosto w twarz, aż się wzdryga.

- Jezu, Youngjae. Dobrze się czujesz? Ile drinków wypiłeś? - pyta Dae.

Macham ręką. Trzy palce. Cztery palce. Pięć. Coś koło tego.

- Zatańcz ze mną - mówię do niego. Jest zaskoczony, ale oddaje Zelo szklankę piwa. Łapię go za rękę i wyciągam na parkiet. Rozpoczyna się następny utwór, jeszcze ostrzejszy od poprzedniego. Daję się ponieść muzyce. Dae przez chwilę mi się przygląda, po czym on też odnajduje swój rytm i potem tańczymy już razem.

Sala wiruje wokół nas. Jego włosy są spocone. Moje są spocone. Przyciągam go do siebie, a on nie protestuje. Wyginając się zmysłowo do rytmu, powoli przykucam, a kiedy się prostuję, widzę, że ma zamknięte oczy, a usta rozchylone.

Tańczymy blisko, w jednym tempie. Tłum podskakuje w zapamiętałym szale. Dae na całe gardło śpiewa refren piosenki z całą resztą. Ja nie znam słów - pewnie i tak bym ich nie rozróżnił w tym ogłuszającym hałasie, nawet gdybym znał dobrze angielski. Wiem tylko, że zespół jest sto razy lepszy od tego, w którym gra Jongup. Ha!

Tańczymy do upadłego. Aż brakuje nam tchu, a nasze ubrania są mokre od potu. Ledwo trzymamy się na nogach, idziemy do baru i tam, prawie nieżywy, padam na jeden ze stołków. Dae ląduje obok i oboje wybuchamy śmiechem. I śmiejemy się tak bardzo, że aż mi łzy lecą.

Jakaś dziewczyna drze się do nas.

- Pardon? - Dae odwraca się i jego oczy na widok nieznajomej robią się okrągłe. Laska ma proste włosy i stężałą od gniewu twarz. Cały czas coś krzyczy, a ja w tym wrzasku dosłuchuję się kilku niewybrednych przekleństw. Dae odpowiada po angielsku i widać po pozie, jaką przyjął, i po tonie głosu, że się broni. Dziewczyna znowu coś wykrzykuje i kończy kpiącym uśmieszkiem, po czym się odwraca i odchodzi przez pulsujący tłum.

- O co jej chodziło? - pytam.

- Cholera. Cholera jasna!

- Kto to był? Co się stało? - Podnoszę głowę do góry. Strasznie mi gorąco.

Dae w panice klepie kieszenie.

- Kurwa, gdzie jest mój telefon?

Szperam w moich kieszeniach i wyciągam komórkę.

- Proszę, zadzwoń z mojego! - wydzieram się, przekrzykując muzykę.

Kręci głową.

- Nie mogę. Domyśli się. Kurwa, ona się domyśli. - Szarpie się za włosy i po chwili, nim zdążę się zorientować, odchodzi przez tłum do wyjścia. Biegnę za nim. Wypadamy z klubu w zimną noc.

Z nieba lecą białe płatki. Nie wierzę. W Londynie nigdy nie pada śnieg! A teraz pada i to w moje urodziny! Wystawiam język, ale niczego nie czuję, więc wysuwam go jeszcze bardziej. Dae nadal nerwowo szuka telefonu. W końcu znajduje go w kieszni kurtki. Dzwoni do kogoś, ale ten ktoś chyba nie odbiera, bo zaczyna się drzeć.

Podskakuję i się odwracam.

- Co się dzieje?

- Co się dzieje? Co się dzieje!? Powiem ci, co się dzieje. Ta dziewczyna w środku, ta, która chciała mnie ukatrupić... To współlokatorka Taeyeon. Widziała, jak tańczyliśmy, i zadzwoniła do niej, i wszystko jej powiedziała.

- I co z tego? Przecież tylko tańczyliśmy. Kogo to obchodzi?

- Kogo? Tak się składa, że Taeyeon od dawna świruje na twoim punkcie! Nienawidzi, kiedy się spotykamy, a teraz pomyśli, że między nami...

- Ona mnie nienawidzi? - Jestem skołowany. Co ja jej zrobiłem? Przecież od wielu miesięcy nawet się nie widzieliśmy.

Dae przeklina pod nosem i kopie w mur, a potem zaczyna wyć z bólu.

- Kurwa!

- Uspokój się! Boże, Dae, co się z tobą dzieje?

Potrząsa głową i przybiera przegraną minę.

- To nie miało się tak skończyć. - Przesuwa ręką po mokrych włosach.

Co się nie miało skończyć? Ma na myśli ją czy mnie?

- Od dawna się rozpadało...

O mój Boże. Czyżby ze sobą zrywali?

- Ale nie jestem jeszcze gotowy - kończy.

Moje serce zamienia się w sopel lodu. Chrzanić go. Poważnie. Chrzanić.

- A dlaczego nie jesteś, Jung? Dlaczego nie jesteś gotowy?

Na dźwięk swojego nazwiska podnosi na mnie oczy. Jung, nie Daehyun, czy Dae. Jest urażony, ale nie dbam o to. Nienawidzę go! Zanim zdąży odpowiedzieć, odchodzę chwiejnym krokiem. Nie mogę więcej na niego patrzeć. Byłem strasznie głupi. Jestem strasznym idiotą.

Czemu, on jest taki brutalny w stosunku do moich uczuć?

Woła za mną, ale ja idę dalej. Jedna noga, potem druga. Tak bardzo koncentruję się na stawianiu kroków, że nie widzę latarni i na nią wpadam. Rzucam głośne przekleństwo i zaczynam kopać w metal. Raz, drugi, trzeci. I nagle czuję, ze Daehyun mnie odciąga, ale ja nadal kopie powietrze, drac się wniebogłosy. Jestem strasznie zmeczony i chciałbym już być w swoim domu.

- Youngjae, Youngjae!

- Co się stało? - pyta ktoś. Otaczają nas Zelo, Himchan i Bang. Kiedy zdążli tu dotrzeć? Jak długo nam się przyglądali?

- Nic specjalnego - uspokaja Daehyun. - Trochę się tylko wstawił...

- Wcale nie! To nie prawda!

- Youngjae, jesteś pijany i ja też. A to wszystko jest niedorzeczne, wiec lepiej wracajmy.

- Nie chcę z tobą nigdzie wracać!

- Co w ciebie wstąpiło, do cholery?

- Co we mnie wstąpiło? Masz naprawdę tupet, że o to pytasz. - Potykając się, podchodzę do Himchan'a, który obejmuje, żebym nie upadł, a Daehyun posyła oburzone spojrzenie. - Powiedz mi tylko jedną rzecz, Daehyun. Chcę wiedzieć tylko jedno.

Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczyma. Widać w nich gniew i dezorientacjie.

Milczę chwilę, czekajac, aż głos mi się uspokoi.

- Dlaczego nadal z nią jesteś?

Cisza.

- W porzadku. Nie odpowiadaj. I wiesz co? Do mnie tez nie dzwoń. Miedzy nami koniec. Goodbye.

Odpowiedź pada, gdy zaczynam się oddalać.

- Bo nie chcę być teraz sam. - Jego głos niesie się echem przez ulice.

Odwracam się, żeby po raz ostatni spojrzeć mu w twarz.

- Nie byłeś sam, ty dupku!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro