Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

To boli prawie fizycznie. Daehyun. Jak ja go kocham.

Kocham Daehyun'a.

Kocham to, jak unosi brew, zawsze gdy mówię coś w jego mniemaniu mądrego lub zabawnego.

Kocham wsuchiwać się w dudnienie jego kroków nad moją głową, gdy chodzi po swoim pokoju.

Kocham to.

Kocham siedzieć obok niego na fizyce. Dotykać niechcący jego dłoni w laboratorium.

Kocham jego niedbałe pismo w naszych arkuszach.

Kocham podawać mu plecak po skończonej lekcji, bo potem moje palce pachną jak on przez następne dziesięć minut. I to, gdy Cl powie coś obciachowego, a on odszukuje mnie wzrokiem, żeby przewrócić oczyma - to też kocham.

Kocham jego śmiech i jego wygniecione koszule, i śmieszną, robioną na drutach czapkę.

Kocham jego duże brązowe oczy i to, jak obgryza paznokcie.

I kocham jego włosy tak bardzo, że mógłbym umrzeć.

Mogę tak wymieniać bez końca, eh.

Istnieje tylko jedna rzecz, której w nim nie kocham.

ONA!

Jeśli nawet nie lubiłem Taeyeon wcześniej, to jest to nic w porównaniu z tym, co czuję obecnie. Nieważne, że nasze spotkania mógłbym policzyć na palcach u jednej ręki.

Chodzi o ten pierwszy obraz, to od niego nie mogę się uwolnić. Pod latarnią. Jej dłoń w jego włosach. Ilekroś jestem sam, moje myśli powracają do tego wieczoru. I zaczynam sobie wyobrażać ciąg dalszy. Jego pokój. Zdejmuje z niej sukienkę. Ich usta się spotykają, ciała napierają na siebie i... o mój Boże... robi mi się gorąco i niedobrze.

Fantazjuję na temat ich rozstania. O tym, jak on rani ją, ona jego, a potem ja na tysiące sposobów ją. Mam ochotę chwycić tę jej ufarbowaną czuprynę i tak mocni nią targać, aż bym ją oskalpował. Chcę wbić paznokcie w jej gałki oczne i wyrwać je z oczodołów.

Okazuje się, że nie jestem miłą osobą.

Przedtem rzadko rozmawialiśmy o niej z Dae, ale teraz temat Taeyeon to temt tabu. Przez co cierpię katusze, bo od powrotu ze świątecznej przerwy oni chyba znów mają problemy. Jak jakiś obsesyjny natręd, porównuję liczbę wieczorów spędzonych z nią z tymi, które Dae spędza ze mną. Na razie wygrywam.

W takim razie dlaczego on z nią nie zrywa? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

To pytanie tak straszliwie mnie dręczy, że cały aż puchnę, a ciśnienie wewnątrz jest tak duże, że muszę z kimś o tym porozmawiać. Inaczej eksploduję. Wybieram Zelo.

Jesteśmy w jego pokoju i pomaga mi w pisaniu wypracowania na angielski o mojej śwince morskiej. Ma na sobie spodenki i kaszmirowy sweter. I choć zestawienie jest śmieszne, to do niego pasuje. Wygląda wprost uroczo. I robi pompki. Dla rozrywki.

- Dobrze, ale to czas teraźniejszy - mówi. - Nie karmisz jej marchewką w tej chwili.

- Och, racja. - Wykreślam błąd, ale tak naprawdę nie w głowie mi czasowniki. Zastanawiam się, jak tu mimochodem nawiązać do Dae.

- Wiesz, jest coś, hmm, co mnie zastanawia. - Mam świadomość, że nad moją głową w tej chwili rozbłyska wielki neon z napisem: "Kocham Dae!", ale mimo wszystko brnę dalej. - Czemu on i Taeyeon ciągle są razem? Przecież prawie się już nie spotykają. Mylę się?

Zelo zamiera w połowie pompki, a do mnie dociera, że... się wygadałem. Że teraz on już wie, że kocham się w Dae.

- Taa. - Opuszcza się wolno na podłogę. - Ale to nie takie proste. Są ze sobą od zawsze. Praktycznie jak stare małżeństwo. A poza tym... oboje są bardzo... ostrożni.

- Ostrożni?

- No tak, wiesz. Daehyun nie lubi bujać łodzią. I Taeyeon jest taka sama. Wybór uczelni zajął jej całe wieki, a i tak padło na tę, która jest blisko. To znaczy to prestiżowa uczelnia i tak dalej, ale wybrała ją, bo ją zna. A Daehyun, teraz, gdy jego mama zachorowała, boi się chyba stracić następną bliską osobę. I Taeyeon też z nim teraz nie zerwie, nie w trakcie choroby jego matki. Pomimo że to już nie jest zdrowy związek.

Nerwowo wciskam przycisk w długopisie. Klik, klik, klik, klik.

- Więc uważasz, że są nieszczęśliwi?

Wzdycha.

- Może nie nieszczęśliwi, ale... szczęśliwi też nie są.

Względnie szczęśliwi, myślę. Czy to ma jakiś sens?

Owszem, ma. I to mnie tak wkurza, że hej. Klik, klik, klik, klik.

Bo to znaczy, że nic mu nie mogę powiedzieć. Inaczej ryzykowałbym naszą przyjaźń. Muszę się zachowywać, jakby nic się nie zmieniło, że nie czuję do niego czegoś więcej niż na przykład do Bang'a. Który następnego dnia olewa wykład z historii, jak zresztą bilion lekcji do tej pory. Na kolanach trzyma powieść i bazgrze w szkicowniku ukrytym pod powieścią. Robi notatki, ale nie o szturmie na Bastylię.

W czasie lunchu on i Himchan mieli kolejną z rzędu kłótnię. Nikt już się nie martwi tym, że Dae może wylecieć, ale Bang opuszcza lekcje z zastraszającą regularnością. Zupełnie przestał odrabiać pracę domowe. A im częściej i więcej Himchan go karci, tym bardziej on się odsuwa.

Po szkole idziemy z Dae do kina. No dobra idą też Yongguk i Himchan - Zelo nie może, bo ma trening - ale i tak wynik w tym tygodniu wygląda następująco: Youngjae 4, Taeyeon 1.

Nauczyciel wali pięścią o ławkę obok i Zelo podskakuje upuszczając na ziemię jakieś kartki.

Nachylam się, żeby pomóc je zabrać, i ze zdumieniem stwierdzam, że cała strona zabazgrana jest znajomymi rysuneczkami trupich czaszek. Podnoszę zdziwiony wzrok, a jego twarz przybiera barwie dorodnego buraka. Zerkam na Yongguk'a i unoszę wymownie brwi. Zelo jest przerażony, ale ja kręcę głową i się uśmiecham. Nie wydam go.

Będzie musiał nauczyć się robić więcej szumu wokół siebie, jeśli Bang się mu podoba. Oboje są nieśmiali w tych sprawach. Szkoda, bo fajnie razem wyglądają. I pewnie mniej by się kłócili niż ma to miejsce z Himchan'em.

Czemu tak jest, że pasujący do siebie ludzie tak rzadko się schodzą?

Czemu ludziom tak trudno porzucić związek, nawet jeśli wiedzą, że jest niedobry?

Rozmyślem nad tym również wtedy, gdy czekamy z Dae na Bang'a przed jego pokojem na pierwszym piętrze, gotowi do wyjścia.

Dla zabicia czasu, pytam o jego mamę. Skończyła już terapię, ale o tym, czy choroba minęła, dowiemy się dopiero w marcu. Lekarze muszą zaczekać, aż jej organizm oczyści się z promieniowania, i wtedy będą mogli przeprowadzić testy. Dae jest w ciągłym stanie zawieszenia między niepokojem a nadzieją, więc kiedy mogę, staram się go natchnąć tym drugim uczuciem.

Dzisiaj jego mama czuje się dobrze, zatem i on ma dobry nastrój. Opowiada coś o jej leczeniu, ale moja uwaga jest rozproszona, bo wpatruję się w jego profil. Wracam wspomnieniami do Święta Dziękczynienia. Te same rzęsy, ten sam nos, odcinające się na tle mroku w moim pokoju.

Boże, jest taki piękny.

Idziemy do naszego ulubionego kina. Znajduje się zaledwie kilka ulic dalej, ma tylko jedną, wygodną salę i prowadzi je ten elegancki pan, który spaceruje ze swoim psem, niedaleko naszego akademika.

Wchodzimy do środka i przyjazny, wytworny mężczyzna za kontuarem woła do nas. Ucinamy sobie krótką pogawędkę o pogodzie.

Tego popołudnia leci film zatytułowany Rzymskie wakacje i stąd sala jest zupełnie pusta. Dae wyciąga nogi i rozkłada się wygodnie na oparciu fotela.

- W porządku, mam coś. Bycie złym nigdy...

- ... nie wyglądało tak dobrze.

- Zgadza się! - Oczy mu błyszczą. To jedna z naszych ulubionych zabaw. Najpier któreś z nas wypowiada początek utartego powiedzonka, a potem drugie je kończy.

- Z takimi przyjaciółmi...

Dopasowuje ton głosu do mojego, ponurego.

- ... komu potrzebni wrogowie?

Gdy mój głośny śmiech odbija się echem od zasłoniętych kurtynami ścian, Dae walczy o zachowanie poważnej miny. Nie udaje mu się to jednak i w końcu uśmiecha się jeszcze szerzej, niż gdyby się nie powstrzymał. Moje serce na ten widok lekko przyspiesza, ale robię zdziwioną minę, bo Dae zasłania nagle swoją twarz.

- Nie gap się tak.

- O co ci chodzi?

- O moje usta. Gapisz się na nie.

Znów wybucham śmiechem.

- Jakbym miał prawo nabijać się z czyichś ust. Może nie wiesz, ale duże wargi są super. Momo zawsze mówiła, że mój uśmiech przy.. - Milknę, bo robi mi się nieswojo. Nadal jeszcze z nią nie rozmawiam.

Dae odejmuje rękę od ust. Ma poważy wyraz twarzy.

- Mnie tam twój uśmiech się podoba.

Mnie twój też.

I to bardzo.

Ale nie mam odwagi powiedzieć tego na głos.

⚪⚪⚪

Witam wszystkich. Chciałam tylko powiedzieć, że zachęcam do czytania mojego pierwszego yuri, które opublikowałam wczoraj. Może akurat wam się spodoba ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro