Rozdział 2
Czuję, że sie zbliża, ale nie mogę go powstrzymać.
Atak paniki!
Zostawili mnie. Moi rodzice naprawdę mnie zostawili!
W Londynie!
Tymczasem to miasto jest dziwnie ciche. Wraz z nadjeściem nocy zniknęła nawet ta szurnięta kobieta, która się wydzierała. Nie mogę się załamać. Tutejsze ściany są cieńsze niż te w publicznych toaletach i zawsze, gdy tam siedzisz i załatwiasz swoją potrzebe to masz wrażenie, że jakiś ranny jeleń ci tam zaraz wejdzie, a tak naprawdę to odgłosy srających ludzi. Zaraz zwymiotuję. Zwrócę tą dziwaczną bakłażanową jajecznice, którą jadłem na obiad. Wszyscy to będą słyszeć. I nikt potem mnie nie zaprosi do kina. Lub na cokolwiek innego, czym w czasie wolnym zajmują się tu ludzie.
Pędzę do umywalki przemyć twarz, ale woda tryska z kranu i moczy mi koszulkę. Płaczę już na całego, bo nie rozpakowałem ręczników, a mokre ubranie przypomina mi te głupie wodne wyścigi, na które wyciągali mnie Momo i Jungup.
To żałosne. Jestem żałosny.
Ilu chłopaków dałoby się zabić, żeby tylko wyprowadzić się z domu? Moi obecni sąsiedzi nie przeżywają załamań. Z ich pokoi nie dochodzi płacz. Chwytam leżącą na łóżku koszulkę, żeby się nią osuszyć, i wtedy wpadam na genialny pomysł. Poduszka! Rzucam się na łóżko, wciskam twarz w dźwiękoszczelną barierę i zaczynam głośno wyć.
Ktoś puka do moich drzwi.
Nie, na pewno nie do moich.
- Hellooooo - dochodzi mnie chłopięcy głos z korytarza.
- Hej? Wszystko w porządku? - znowu słyszę ten sam głos.
Nie, nic nie jest w porządku. Idź sobie!!! Ale chłopak dalej woła, więc zwlekłem się z łóżka, żeby otworzyć.
Za drzwiami stoi blondyn z kręconymi włosami. Jest wysoki i duży, ale nie gruby. Ma posturę zawodowego tancerza. Widać, że chyba lubi chodzić w maskach i ma kolczyki w uszach.
- Nic ci nie jest ? - pyta ciepłym głosem - Nazywam się Choi Junhong, ale mów mi Zelo. Mieszkam obok. Tak w ogóle to czy ci ludzie, co właśnie wyszli, to twoi rodzice?
Moje napuchnięte oczy mrugają na potwierdzenie. Tylko zobaczyłem tego chłopaka i poczułem, że jest dziwną, ale spoko osobą.
- Ja też płakałem pierwszej nocy. - Chłopak przechyla głowę na bok, jakby się nad czymś zastanawiał, potem energicznie kiwa głową - Chodź. "CHOCOLAT hot show".
- Czekoladowy gorący show? Po co miałbym oglądać coś takiego?
- Nieeee - Blondyn szeroko się uśmiechną. - Miałem na myśli coś innego. HOT. Gorąca. Gorąca czekolada. Zrobię ją dla nas w moim pokoju.
Och.
Wbrew sobie idę za moim sąsiadem. Zelo zatrzymuje mnie jednak gestem ręki jak jakiś strażnik na przejściu granicznym.
- Tylko nie zapomnij o kluczach. Drzwi zamykają się automatycznie.
- Wiem, ale dzięki za troskę. - powiedziałem, potem wyciągnąłem spod bluzki naszyjnik. Wsunąłem na niego klucz podczas obowiązkowego Seminarium Przetrwania dla nowych uczniów, gdy mówiono, jak łatwo zatrzasnąć pokój.
- Wchodzimy do jego pokoju, a ja wstrzymuję oddech ze zdumienia. Pokój jest tak samo niewyobrażalnie mały jak mój, ma jakieś trzy metry na cztery, i stoją w nim takie same minibiurko, miniszafa, miniłóżko, minilodówka, miniumuwalka i minikabina prysznicowa (brak minitoalety, bo te są wspólne i znajdują się na korytarzu). Ale... w przeciwieństwie do mojej małej klatki w której obecnie mieszkam, w pokoju Zelo, każdy centymetr ściany i sufitu pokrywają plakaty, zdjęcia, błyszczący papier prezentowy oraz jasnoniebieskie ulotki w języku angielskim.
- Jak długo tu jesteś? - pytam.
Chłopak podaje mi papierową chusteczkę, a ja wydmuchuję w nią nos, straszliwie trąbiąc, niczym słoń.
- Przyjechałem wczoraj. To mój trzeci rok tutaj, więc nie musiałem być na seminarium. Przyleciałem sam i teraz się obijam, czekając na kumpli. - Rozgląda się dokoła z rękami na biodrach, podziwiając swoje rękodzieło. - Nieźle, co? Nie lubię, gdy ściany są puste.
Okrążam pokój, dokładnie mu się przyglądając. Szybko odkrywam, że większość twarzy na plakatach należy do pięciu raperów: Jay Park, Zico, Mad Clown, Mino i jakieś raperki, którą słabo rozpoznaję.
- A to kto? - Pokazuję na dziewczynę. Ma czerwono-czarny strój, ciemne brwi i włosy. Trzeba przyznać, że jak na dziewczynę jest bardzo ładna i gdybym nie był gejem mógłbym się z nią umówić.
- Shin Jimin. Najlepsza raperka na świecie! Jest w zespole który nazywa się AOA, rapuje i śpiewa. Już kojarzysz?
Kręcę głową. Nie interesuję się kpop'em, chociaż może powinienem.
- Ale za to ma niezłe nogi. - mówię.
- Prawda? Jest najlepsza.
Podczas, gdy Zelo przygotowuje "chocolat hot" na kuchence elektrycznej, ja oczywiście zanudzam go pytaniami i przeglądam jego rzeczy.
Pokój ma niesamowity, ale również i dziwny tak jak on. Oprócz akcesoriów przyklejonych do ścian ma też bardzo dużo deskorolek. Jedne są błyszczące inne matowe, a jeszcze inne są w różne wzorki i niebieskie króliczki.
- Też chciałbym mieć taki pokój - mówię, ale wiem, że jestem za bardzo zwariowany na punkcie porządku, żeby coś takiego zrobić u siebie. Potrzebuję pustych ścian, czystego blatu na biurku i przedmiotów, które zawsze stoją na swoim miejscu.
Chłopak wygląda na zadowolonego z pochwały, bo zaczął się uśmiechać i układać swoje palce w coś co miało chyba przypominać serce.
- Czy to twoi przyjaciele? - wskazuję na fotografię zawieszoną na rogu lustra. Zdjęcie jest szare, zaciemnione i wydrukowane na grubym błyszczącym papierze. Bez wątpienia produkt kogoś uczęszczającego na lekcje fotografii. Widać na nim cztery osoby stojące przed helikopterem, a stylowe ciuchy i celowo rozczochrane fryzury każą się domyślić, że Zelo należy do lokalnej elity artystów i widać na tym zdjęciu, że koncept był mroczny.
Z jakiegoś powodu budzi to moje zdziwienie. Wiem, że jego pokój jest artystyczny i że ma te wszystkie deskorolki, maski i kolczyki w uszach, ale reszta wygląda dość "normalnie" - szary sweter, wyprasowane dżinsy, miły głos.
- Tak. Zrobiła je Taeyeon. To Himchan, Yongguk, Daehyun i ja. Poznasz ich jutro przy śniadaniu. To znaczy oprócz Taeyeon, bo ona skończyła szkołę w zeszłym roku.
Czuję, że mój żołądek powoli się rozluźnia. Czy to byłoby zaproszenie, żebym usiadł z Zelo?
- Ale pewnie i tak wkrótce ją poznasz, bo chodzi z Dae. Teraz studiuje fotografię.
- Taeyeon ma duży talent. - Ostrzejsza nuta w głosie Zelo sugeruje coś innego, ale nie będę go wypytywać czy naprawdę tak uważa. - Bang i Himchan też są parą - dodaje.
Ach. To znaczy, że Junhong jest sam.
Niestety znajduję się w podobnej sytuacji, chociaż jakiś czas temu przez pięć miesięcy chodziłem z Jiminem Parkiem. To dość wysoki, dość zabawny chłopak o dość nie przyzwoitych rudych włosach. Ale umawiałem się z nim tylko dlatego, że sytuacja należała do tych z rodzaju "skoro nikogo lepszego nie ma na horyzoncie, może spróbujemy?" Tylko się całowaliśmy i szczerze mówiąc, nie było to wcale wspaniałe. Ślinił się jak jakiś mops czy tam buldog. Zawsze potem musiałem wycierać brodę.
Zerwaliśmy, gdy dowiedziałem się o Londynie, ale to nie była jakaś wielka sprawa, nie płakałem za śliniącym się psem. Teraz Jimin chodzi z Yoonginem, który należy do kościelnego chóru i ma błyszczące włosy jak z reklamy szamponów. Nieważne.
Naprawdę.
Zresztą dzięki temu, że zerwaliśmy, mogłem spokojnie zająć się Jungup'em, wystrzałowym ciachem. Oczywiście marzyłem o nim, nawet gdy chodziłem z rudym i w sumie nie czułem się winny. A między mną a Jungup'em pod koniec lata coś się zaczęło kleić. Tak czy inaczej, teraz Zelo pokazywał mi swoje super wypasione miniłóżko i kazał żebym sobie usiadł, po czym sam rzucił się na nie.
Już miałem zapytać Zelo, jakie przedmioty wybrał na ten rok, gdy nagle odzywa się jego telefon. Chłopak przewracam oczami i odbiera.
- Mamo, nie mogę teraz gadać, bo leże z kolegą na łóżku.
Spojrzałem na niego unosząc brwi i ze zdumienia stwierdzam, że ma racje. Więc dłużej nie przeciągając tej znowu dziwnej sytuacji odstawiłem dawno już opróżniony kubek "CHOCOLAT HOT" na komodę.
- Powinienem już iść - mówię szeptem. - Przepraszam, że się tak zasiedziałem.
- Zaczekaj sekundę. - Zelo rozłączył się. - Cieszę się, że się poznaliśmy, będę miał nowego supidupi sąsiada. A tak w ogóle widzimy się jutro na śniadaniu, no nie?
- Tak, jasne. - Staram się mówić swobodnie, ale jestem tak podekscytowany, że szybko wymykam się z pokoju i natychmiast wpadam na ścianę.
UPSSS. To nie ściana, tylko KTOŚ.
- Aiśśś. - Zatoczył się do tyłu.
- Przepraszam! Nie wiedziałem, że tu stoisz.
Chłopak, trochę chyba oszołomiony, potrząsa głową. Pierwszą rzeczą, jaką zauważam, są jego usta - jest to pierwsza rzecz, na jaką zwracam uwagę u wszystkich. Są takie duże,pełne, takie ... takie... IDEALNE. Udaję, że nie robią na mnie wrażenia. Usta zawsze mnie biorą. Są piękne.
- Nic się nie stało. Ja cię też nie zauważyłem. Nic ci nie zrobiłem?
O rany...jego twarz...
- Eee... To pokój Zelo, prawda?
Poważnie, nie znam nikogo takiego, kto mógłby się nie oprzeć temu przystojniakowi...
Chłopak odchrząkuje.
- Choi Junhong? Wysoki? Duży, kręcone włosy? - wymienia i spogląda na mnie, jakbym był opóźniony w rozwoju.
- Tak! To pokój Zelo. byłem u niego dwie godziny - oświadczam z dumą, nie wiedząc czemu. - Nazywam się Youngjae! Jestem tu nowy! - Co do cholery się ze mną dzieje?! Moje policzki robią się czerwone i czuję, że zaraz się spalę ze wstydu.
Przystojniak w korytarzu posyła mi rozbawiony uśmieszek. Ma piękne śnieżnobiałe zęby.
- Jung Daehyun - przedstawia się. - Mieszkam piętro wyżej.
- A ja tutaj. - Jak jakiś zdesperowany głupiec pokazuję palcem na drzwi mojego pokoju, tak jak bym go zapraszał na jakieś libacje łóżkowe czy coś tego rodzaju.
Dobra nie ważne.
Chłopak puka trzykrotnie w drzwi Zelo.
- To do zobaczenia, Jae.
Drzwi się otwierają.
- Hyung!!! - krzyczy z radości. Nadal trzyma telefon w ręce. On i Daehyun śmieją się, ściskają i mówią do siebie jednocześnie. - Wchodź!!! Jak tam lot? Kiedy przyleciałeś? Widziałeś już Banga? Mamo, muszę już kończyć bo kolejny kolega do mnie przyszedł. (nie wiem co ta mama sobie musi tam myśleć o swoim synku, jak on do niej z takim tekstami,ok)
Ja tymczasem bawię się kluczem zawieszonym na łańcuszku. Mijają mnie dwie widocznie rozbawione czymś dziewczyny w takich samych różowych szlafrokach. Grupka chłopaków na końcu korytarza śmieje się za ścianą. Znowu kurczą mi się serce i żołądek.
Nadal jestem tu nowy.
I nadal sam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro