Rozdział 5
Do: Yoo Youngjae
Od: Momo
Temat: Nie sprawdzaj teraz, ale...
...masz niepodwinięte pod materac prześcieradło w prawym rogu łóżka.
Ha!
Sprawdziłeś, wiem.
Ale już przestań wygładzać niewidzialne zmarszczki. Mówię poważnie. Jak tam w Londynie? Są jakieś ciacha, o których powinnam wiedzieć? A mówiąc o ciachach, zgadnij, kto chodzi ze mną na matmę? Xiumin! Ufarbował włosy na ciemny blond i zafundował sobie kolczyki w uchu. I ma totalnie fertyczne (sprawdź sobie w słowniku, leniwa dupo) pośladki. W naszej "stołówce" siedzę tam gdzie zawsze, ale bez ciebie to nie to samo. Nie wspominając, że pokazała się głupia Tiffani. Zarzuca włosami jak zawsze i słowo honoru, że słyszałam dzisiaj, jak nuci ten kawałek z reklamy szamponu do włosów. Wydłubię sobie oczy figurką twojego brata, jeśli będzie z nami codziennie siedziała. A przy okazji, twoja mama wynajęła mnie, żebym opiekowała się nim po szkole, więc muszę lecieć. Nie chcę, żeby coś się mu stało na mojej zmianie.
Jesteś do niczego. Wracaj, bo tęsknię.
"Fertyczny" - czerstwy, krzepki, zgrabny. Dobre, Momo.
Moja przyjaciółka ma hopla na punkcie trudnych słów. Jedną z najbardziej cennych rzeczy, które posiada, jest dwudziestotomowy słownik, w którym można wyszukać nie tylko definicje słów, lecz słowa do rozmowy, bo uwielbia patrzeć, jak ludzie się kurczą z zażenowania i próbują jakoś wykaraskać się z sytuacji. Ja już dawno temu postanowiłem nie udawać, że wiem, o czym ona mówi. I tak zawsze przyłapie mnie na blefowaniu.
A więc Momo kolekcjonuje trudne słowa i, jak widać, zajęcia z moje życia.
Nie mogę uwierzyć, że mama wynajęła ją do opieki nad Chenlem. Wiem, że to najlepszy wybór, bo zawsze pilnowaliśmy go razem, ale i tak. Trochę to dziwne, że jest tam beze mnie. I dziwne, że rozmawia z moją mamą, gdy ja siedzie uwięziony po drugiej stronie świata. Wkrótce mi powie, że zatrudniła się w kinie.
(Tak dla jasności, gdy mieszkałem w Korei miałem pracę dorywczą i właśnie pracowałem w kinie, tam poznałem Jongupa).
A propos kina. Jongup od dwóch dni do mnie nie pisze. Nie żebym oczekiwał, że będzie pisał codziennie albo nawet co tydzień, ale... nie da się zaprzeczyć, że coś między nami zaiskrzyło. W końcu mnie pocałował, no nie? Czy to - jakkolwiek by nazwać to coś - skończy się teraz, gdy jestem w Londynie?
Jongup ma czekoladowe oczy, mega gęste włosy i super głos. Oboje jesteśmy leworęczni, kochamy popcorn sprzedawany w kinowym barze i małe pieski. Zadurzyłem się w nim pierwszego dnia pracy, kiedy, żeby mnie rozśmieszyć wetknął głowę do dystrybutora z napojami i pił prosto z kurka. Do końca zmiany miał fioletowe usta po soku jagodowym.
Odświeżam moją pocztę - tak na wszelki wypadek - lecz nic nowego nie przychodzi. Tkwiłem przed komputem kilka godzin, czekając, aż Momo wyjdzie ze szkoły. Cieszę się, że do mnie napisała. Z jakiegoś powodu chciałem, żeby zrobiła to pierwsza. Może dlatego, że zależało mi, żeby myślała, iż jestem tak szczęśliwy i zajęty, że nie mam czasu na gadanie. Ale w rzeczywistości tak niestety nie jest.
Byłem na obiedzie w stołówce, ale znowu ominąłem kolejkę do głównych dań i napchałem się pieczywem. Co nie starczyło na długo. Może jutro Daehyun zamówi dla mnie pyszne śniadanie. Albo Zelo; założę się, że z chęcią mi pomoże.
Odpisuję Momo. Opowiadam o nowych znajomych, szalonej stołówce, która wygląda jak restauracja. Mimo że nie chcę, opisuję Daehyuna i wspominam, jak na fizyce pochylił się nad Zelo, żeby pożyczyć ode mnie długopis, akurat gdy nauczyciel wyznaczał pary do laboratorium. Pomyślał, że Daehyun siedzi obok mnie i teraz będzie moim partnerem. Przez cały rok!
I to była najprzyjemniejsza rzecz w całym dniu.
Piszę też o tajemniczym przedmiocie, LIFE, bo całe lato zgadywaliśmy, co to może być (ja: "Założę się, że będziemy dyskutowali o teorii Wielkiego Wybuchu i znaczeniu życia". Momo: "Pewnie będą was uczyć technik oddechowych i sposobów dobrego odżywiana się"). Okazało się, że dzisiaj siedzieliśmy w ciszy i odrabialiśmy lekcje.
Szkoda.
Jest prawie północ, kiedy kończę pisać mejla, ale na korytarzu nadal panuje hałas. Trzecio- i czwartoklasiści mają dużo swobody, bo, rzekomo, jesteśmy już wystarczająco dojrzali na samodzielność. Ja tak, lecz mam poważne wątpliwości co do niektórych kolegów.
W recepcji jest kilku dorosłych zatrudnionych na niepełny etat, ale tylko jeden kierownik akademika, który mieszka w nim na stałe. Ma na imię Kris, a jego apartament znajduję się na pierwszym piętrze. Jest studentem jakiejś pobliskiej uczelni.
Kris ma dwadzieścia kilka lat i jest niski, blady i łysy. To znaczy ma ogoloną głowę, co brzmi dziwnie, ale całkiem nieźle wygląda. Żartowałem. Rodzicom bardzo się podoba. A przed jego drzwiami stoi miska z prezerwatywami.
Ciekaw jestem, czy rodzice to zauważyli.
Pierwszo i drugoklasiści mieszkają w innym akademiku. Muszą dzielić pokoje, piętra są podzielone ze względu na płeć i bardzo ich tam pilnują. Mają też wyznaczoną godzinę, do której mogą wychodzić na zewnątrz. My nie.
Wystarczy, że wpiszemy do dziennika, że wychodzimy albo wracamy, żeby Kris wiedział, że żyjemy, Taa... Jestem pewny, że nikt tego nie przestrzega.
Szybkim krokiem, idę korytarzem do łazienki i ustawiam się w kolejce. Kolejka jest zawsze, nawet o północy. Stoję za Cl, tą dziewczyną, która zaatakowała Daehyuna przy śniadaniu. Krzywki się na widok moich wyblakłych dżinsów i koszulki.
Nie wiedziałem, że mieszka na moim piętrze.
Świetnie.
- A więc jesteś nowym Brandonem - odzywa się Cl.
- Słucham?
- Brandon. Numer dwadzieścia pięć. Wyrzucili go w zeszłym roku; jeden z nauczycieli znalazł kokę w jego plecaku. - Ponownie mierzy mnie wzrokiem i marszczy czoło.
- A tak w ogóle, jesteś chyba z Korei, no nie? - pyta dziewczyna.
- Tak. dokładniej z Seul. - odpowiadam.
- Och. To super. - uśmiecha się sztucznym uśmieszkiem.
- Ty i Daehyun wyglądaliście na mocno zaprzyjaźnionych przy śniadaniu. - zmieniła temat.
- Uhm. - Czyżby czuła się zagrożona?
- Na twoim miejscu nie wyobrażałabym sobie za wiele - ciągnie. - Nawet ty nie jesteś wystarczająco przystojny, żeby go odbić jego dziewczynie. Są ze sobą od zawsze.
Czy to był komplement? A może nie? Akcentowanie słów przez tą dziewuchę naprawdę zaczyna działać mi na nerwy.
Cl przeciągle ziewa.
- Interesująca fryzura.
Dotykam mimowolnie włosów.
- Dzięki.- rzucam oschle.
- Wiesz... w tej fryzurce wyglądasz trochę jak skunks. - zaczęła się głośno śmiać, chociaż ja nic w tym śmiesznego nie widziałem.
- Ale przynajmniej nie jedzie od niego jak od skunksa. - Za mną pojawia się Himchan. Odwiedzał Zelo; przez ścianę słyszałem ich stłumione głosy. - Wspaniałe perfumy Cl. Następnym razem skrop się bardziej, bo mogą cię nie czuć w całym Londynie.
Dziewczyna prycha.
- Fajne okularki.
- Wiem - zgadza się Himchan i posyła jej lekki uśmieszek pogardy.
- Jeślibyś czegoś potrzebował, mieszkam dwa piętra wyżej, w pokoju sześćset jeden. Do zobaczenia na śniadaniu.
A więc może mnie trochę polubił! A może bardziej niż mnie nie lubi Cl. Tak czy inaczej jestem wdzięczny i krzyczę za nim "dzięki". Macha mi ręką i skręca na klatkę schodową, z której wyłania się Kris. Zbliża się do nas, spokojny i opanowany.
- Szykujcie się do snu?
Cl słodko się uśmiecha w jego stronę.
- Oczywiście.
- Wspaniale. Jak ci miną pierwszy dzień w szkole, Youngjae? Fajnie było? - pyta.
To bardzo dziwne, że wszyscy już wiedzą, jak się nazywam.
- Tak. Dzięki, że pytasz.
Kiwa głową, jakbym powiedział coś godnego zastanowienia, potem żegna się i odchodzi w stronę grupki chłopaków stojących na końcu korytarza.
- Nienawidzę, gdy to robi. - mówi dziewczyna.
- Gdy co robi? - pytam.
- Szpieguje nas. Dupek. - Otwierają się drzwi łazienki i drobny rudowłosy chłopak wymija Cl, która stoi w miejscu jak jakaś Królowa Przedsionka. - Jezu, wpadłeś do tego klopa, czy co? - wścieka się. Blada twarz chłopaka czerwienieje.
- Przecież tylko korzystał z toalety - wtrącam się.
Cl baletowym krokiem wkracza do łazienki. Podeszwy puszystych różowych kapci klapią o jej pięty. Zatrzaskuje za sobą drzwi.
- A co mnie to obchodzi, chłopczyku skunksie?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro