Rozdział 37
No więc dobrze, Tao nie jest tak atrakcyjny jak Daehyun.
Jest trochę za chudy, ale jego zalotny, łobuzierski uśmiech nadal na mnie działa. Jasne, jest też trochę niedojrzały. I choć nie sądzę, żeby Tao kiedykolwiek zainteresował się książką z dziedziny historii lub włożył śmieszną czapkę zrobioną na drutach przez jego mamę, to liczy się, że Tao jest dostępny. A Daehyun nie.
Minął tydzień od tamtego dnia, kiedy mnie pocałował, i teraz umawiamy się już regularnie. No, w pewnym sensie. Kilka razy byliśmy na spacerze, kilka razy Tao zapłacił za mnie w knajpce. Ale nie zadaję się z jego znajomymi, a on z moimi. I tak jest lepiej, bo moi z jego powodu nieustannie mi dokuczają.
Teraz siedzę z nimi w lobby, gdzie - powieważ jest piątkowy wieczór - nie ma dużego tłoku. Bang szkicuje Zelo, który rozmawia z rodzicami przez telefon.Udaję, że tego nie widzę. A Dae i Himchan przepytują się nawzajem, przygotowując się do testu. Ja natomiast sprawdzam skrzynkę mejlową i jestem zaskoczony, gdy znajduję na niej wiadomość od Momo, która się nie odzywała od prawie dwóch miesięcy.
Wiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale postanowiłam spróbować ostatni raz. Przepraszam, że nie powiedziałam ci o Jongupie. Bałam się, bo wiedziałam, jak bardzo go lubisz. Wierzę w to, że kiedyś zrozumiesz, że nie chciałam cię zranić. Mam nadzieję, że drugie półrocze w Londynie dobrze ci idzie. A tak poza tym co słychać z tym kolesiem z twojej szkoły? Na moje oko wyglądało to jak coś więcej niż zwykła znajomość. Tak czy inaczej, jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że czujesz się dobrze. I już więcej nie będę ci się naprzykrzać. Aha, i nie używałam wielkich słów, bo wiem, że tego nienawidzsz.
Momo
- Wszystko w porzdku, Youngjae? - pyta Daehyun.
- Słucham? - Szybko zamykam pokrywkę laptopa.
- Masz taką minę, jakby zamknęli twoje ulubione kino.
- Wszystko w porzdku - odpowiadam, nie odwracając się i ocierając łzy z oczu.
Daehyun podciąga się do siedzącej pozycji.
- Jak to w porzdku? Przecież płaczesz.
Otwierają się drzwi frontowe i poziom decybeli wzrasta, gdyż do lobby pakują się Tao, jego kumpel Jihoon i trzech trzecioklasistów. Są napici i głośno się śmieją. Jinyoung ściska Tao za ramię. A on jedną ręką niedbale obejmuje go w pasie. Czuję ukłucie zazdrości i jestem tym ogromne zaskoczony.
Jinyoung ma rozpalone policzki i śmieje się głośniej niż inni. Zelo trąca moją stopę czubkiem buta. Reszta, nawet Himchan i Bang, obserwuje sytuację z zainteresowaniem. Znów otwieram laptopa, żeby ukryć fakt, że wszystko we mnie buzuje.
- Youngjae! - Tao macha do mnie tak energicznie, jakbyśmy nie widzieli się sto lat. Jinyoung natychmiast robi kwaśną minę.
- Szkoda, że tego nie widziałeś! - Strząsa z siebie Jinyoung i rusza w moim kierunku chwiejnym krokiem. Ma spuszczone ramiona i wygląda jak świeżo wyklute pisklę z przetrąconymi skrzydłami. - Kojarzysz tę kawiarnię z niebieskimi oknami? Buchnęliśmy im stoliki i krzesła z ogródka na zewnątrz i wstawiliśmy do fontanny. Żałuj, że nie widziałeś min kelnerów. To było niesamowite!
Spoglądam na jego buty. Faktycznie są mokre.
- Co robisz? - Opada na kanapę obok mnie. - Sprawdzasz mejle?
Daehyun prycha.
- Facetowi ktoś powinien dać medal za wyjątkowy talent śledczy.
Moi przyjaciele parskają śmiechem, a mnie znowu ogarnia wstyd, za Tao i za siebie. Ale on nie zwraca uwagi na Dae i nadal ma na twarzy ten sam głupkowaty uśmiech.
- Cóż, zobaczyłem laptopa i że Yoo marszczy czoło, więc uznałem, że się nad czymś mocno koncentruje. I dodałem dwa do dwóch...
- Nie - mówię do Dae, który już otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Zamyka je natychmiast, zdumiony.
- Idziesz z nami na górę? - pyta Tao. - Planujemy posiedzieć trochę u mnie.
Prawdopodobnie powinienem. W końcu w pewnym sensie jest moim chłopakiem. A poza tym jestem wkurzony na Dae. Jego wrogie spojrzenie przyspiesza moją decyzję.
- Jasne.
Tao wiwatuje i ciągnie mnie za rękę, żebym wstał. Przy okazji potyka się o podręcznik Dae i Daehyun robi taką minę, jakby chciał kogoś zamordować.
- To tylko książka - zauwarzam.
Krzywi się z odrazą.
Tao zabiera mnie na piąte piętro. Na którym mieszka Daehyun. Zapomniałem, że są sąsiadami. Pokój Tao okazuje się najbardziej... amerykańskim miejscem, jakie widziałem w Londynie. Ściany pokrywają tandetne plakaty np. Kobiety z wielkim biustem w białym bikini. W przedziałku między piersiami ma pisek i wydyma usta, jakby chciała powiedzieć: " Dacie wiarę? Piasek! Na plaży!"
Chłopaki zwalają się na nieposłane łóżko. Ja sterczę w drzwiach, aż w końcu Tao wciąga mnie do środka. Siedzimy na krześle przy jego biurku.
Imprezowicze dzielą się w pary i zaczynają się obściskiwać. Jinyoung nie ma partnera, więc wychodzi, choć wcześniej posyła mi kolejne mordercze spojrzenie.
- Muszę się odlać. - Jihoon wstaje, zrzucając swojego partnera na podłogę. Spodziewam się, że wyjdzie z pokoju, ale on robi coś niewybaczalnego. Rozsuwa rozporek - na naszych oczach - i sika do prysznica.
I nikt tego nie komentuje.
- Nie zamierzasz mu przeszkodzić?
Ale Tao nie odpowiada. Głowę ma odchylona w tył, usta otwarte. Zasnął?
- Wszyscy szczają do prysznica. - Jihoon uśmiecha się kpiąco. - A ty co? Może siadasz na kibelek czy coś takiego? Haha.
Zbiegając po schodach na moje piętro, walczę z mdłościami. Co ja sobie myślałem? Mogłem tam sobie zafundować całe stado chorób. Tao na pewno nigdy nie sprząta u siebie. Myślę o czystym, przyjemnym pokoju Dae i zaczynam zazdrościć Taeyeon w zupełnie nowy sposób. Daehyun by nigdy nie powiesił na ścianie plakatu z jakąś prawie nagą laska i nie urządziłby u siebie imprezy. I nie używałby prysznica jako toalety.
Jak to możliwe, że zeszliśmy się z Tao? Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek o tym decydował. Po prostu się stało. A może spotykam się z nim tylko dlatego, że jestem wściekły na Dae? Czuję, że trafiłem w sedno, i robi mi się strasznie głupio. Sięgam do łańcuszka na szyi i wpadam w panikę.
Klucz. Nie mam klucza.
Gdzie go zostawiłem? Rzucam przekleństwo, bo nie ma mowy, żebym wrócił do pokoju Tao. Może jest gdzieś na dole? A może w ogóle go nie zabrałem. Czy to znaczy, że muszę się zgłosić do recepcji? Tyle że - znów rzucam soczyste słówko - muszę iść do Krisa, a to oznacza, że muszę go obudzić.
Otwierają się drzwi do pokoju Zelo. To Daehyun.
- To na razie - mówi, zamykając drzwi. Dae patrzy na mnie z taką złością, że aż się kurczę pod tym spojrzeniem.
- Dobrze się bawiłeś z Tao? - pyta kpiąco.
Nie chce mi się o nim rozmawiać. Chcę znaleźć pieprzony klucz do pokoju i chcę, żeby Daehyun sobie poszedł.
- Tak. Było super.
Mruga.
- Ty płaczesz. To już drug raz tego wieczoru. - W jego głosie pobrzmiewa jakiś nowy ton. - Czy on ci coś zrobił?
Wycieram oczy.
- Co?
- Zabiję tego skur...
Jest już prawie w połowie korytarza, zanim udaje mi się go zatrzymać.
- Nie! - Dae spogląda na moją dłoń na jego ramieniu, więc szybko ją zabieram. - Zatrzasnąłem się. Rozpłakałem się, bo zgubiłem ten cholery klucz.
- Och.
Stoimy tam przez chwilę jak słupy soli, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
- Idę na dół. - Unikam jego wzroku. - Może tam go zostawiłem.
Daehyun idzie za mną, a ja jestem zbyt wyczerpany, żeby mu tego zabronić. Jego buty głośno stukają na klatce schodowej. W lobby jest ciemno. Nie ma tu żywego ducha. Marcowy wiatr brzęczy szybami w drzwiach frontowych. Dae szuka po omacku i włącza lampkę. Zaczynamy podnosić poduszki z kanapy.
- Ale ty cały czas siedziałeś na podłodze - przypomina Daehyun. Zastanawiam się i uznaję, że ma rację. Pokazuje na fotel. - Pomóż mi go podnieść. Może ktoś kopnął klucz pod spód.
Odsuwamy mebel, ale klucza nie ma.
- Mogłeś go zostawić na górze? - Jest skrępowany, więc wiem, że ma na myśli pokój Tao.
- Nie wiem. Jestem tak zmęczony, że nie umiem zebrać myśli.
- Idziemy sprawdzić? - Chwila wahania. - A może... sam pójdę?
Kręcę głową i z ulgą przyjmuję fakt, że nie nalega. Zresztą on też wygląda, jakby mu ulżyło.
- Kris?
- Nie chcę go budzić.
- Mógłbyś przespać się u mnie. Ja się położę na podłodze, a ty w moim łóżku. Nie musimy, eee, spać razem. Tak jak kiedyś. Jeśli nie chcesz.
Jestem zdumiony. A propozycja tak mnie kusi, że cały aż się skręcam. Jednak z wielu powodów jest to bardzo zły pomysł.
- Nie, lepiej... lepiej załatwię to od ręki. Bo rano i tak musiałbym iść do Krisa i powiedzieć, że... u ciebie spałem.
Czyżby był zawiedziony? Odpowiada dopiero po chwili:
- W takim razie pójdę z tobą.
- On będzie wściekły. Lepiej wracaj do siebie.
Ale Daehyun maszeruje do drzwi i puka. Minutę później Kris otwiera. Jest na bosaka, w startym T-shircie i bokserkach. Zawstydzony, odwracam wzrok. Drapie się po wygolonej łysej czaszce.
- Uhm?
Wlepiam oczy we wzorzysty dywan za drzwiami.
- Zatrzasnąłem się.
- Mhym?
- Zapomniał zabrać kluczy - wyjaśnia Dae. - Może pożyczyć zapasowy?
Kris wzdycha, ale zaprasza nas do środka. Jego mieszkanie jest o wiele większe od naszych pokojów. Idzie do drewnianej komody w salonie. Jest zapełniona kluczami wiszącymi na gwoździach, nad którymi widnieją wymalowane złotą farbą cyfry. Sięga po klucz i mi go daje.
- Chcę go z powrotem przed śniadaniem.
- Oczywiście. - Tak mocno zaciskam dłoń na kluczu, że robię sobie w niej wgniecenie. - Przepraszam.
- Wynocha - mówi, a my wybiegamy na korytarz, choć po drodze w oko wpada mi miska z prezerwatywami, co przywołuje niepokojące wspomnienia ze Świąt Dziękczynienia.
- Widzisz? Nie było tak źle.
Lobby znowu jest pogrążone w ciemności. Idę po omacku, oklepując ściany, żeby nie zgubić drogi. Daehyun wpada na mnie.
- Sorki - mówi. Czuję jego ciepły oddech na szyi, ale on się nie odsuwa, tylko idzie korytarzem tuż za mną.
Wreszcie wyczuwam ręką drzwi na klatkę schodową. Otwieram je i oboje osłaniamy oczy przed nagłą jasnością. Daehyun zamyka drzwi, ale nie wchodzimy na schody. Nadal stoi blisko. Odwracam się. Jego usta są o milimetr od moich. Serce wali mi tak mocno, że prawie wyskakuje z piersi.
I wtedy Dae się odsuwa.
- Więc ty i Tao jesteście...?
Gapię się na jego dłonie, spoczywające na klamce.
- Byliśmy - odpowiadam. - Ale już nie jesteśmy.
Daehyun nieruchomieje, a potem daje krok w przód.
- I pewnie nie powiesz, czego dotyczył ten mejl?
- Nie.
Jeszcze jeden krok.
- Ale on cię zasmucił. Dlaczego nie chcesz powiedzieć, o co chodzi?
Cofam się.
- Bo to krępujące, a poza tym nie powinno cię to interesować.
Dae marszczy czoło w grymasie frustracji.
- Youngjae, jeśli nie możesz powiedzieć przyjacielowi, co cię dręczy, to komu to powiesz?
I tak po prostu znowu muszę ze sobą walczyć, aby się nie rozpłakać po raz trzeci tego dnia. Ponieważ, pomimo naszej dziwnej sytuacji i tego, że się kłócimy, Daehyun nadal uważa mnie za swojego przyjaciela. Ta wiadomość sprawia mi tak ogromną ulgę. Brakowało mi go. Nienawidzę się na niego złościć. Bez zastanowienia zaczynam szybko opowiadać o Momo. A on słucha uważnie, nie odrywając ode mnie wzroku.
Siedzimy obok siebie na najniższym stopniu.
Dae zaczyna mnie pocieszać i zdaję mi się, że w pewnym sensie to mi trochę pomogło. Rozmowa z nim.
Spoglądamy na siebie. Szturcha mnie łokciem i lekko się uśmiecha. Opieram głowę na jego ramieniu i wtedy na schodach gaśnie światło. Wszędzie są zamontowane czasowe czujniki.
- Dzięki, Dae.
Sztywnieje na dźwięk tego zdrobnienia. W ciemności sięgam po jego dłoń, żeby ją uścisnąć. Odwzajemnia uścisk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro