Rozdział 34
Ostre wycie gitar, bębnienie perkusji i wrzask solisty kapeli grającej w klubie są tak głośne, że prawie nie słyszę własnych myśli. Wiem tylko, że dobrze się czuję. Naprawdę dobrze. Dlaczego dotąd unikałem alkoholu? Jak idiota - to przecież nic wielkiego. Teraz już rozumiem, po co ludzie piją. Nie jestem pewny, co piłem, ale wiem, że było to coś o smaku owocowym. Na początku wydawało się ohydne, ale im więcej w siebie tego wlewałem, tym robiło się lepsze. Lub tym mniej zwracam uwagę na smak. Coś w tym stylu. Ludzie, ale dziwnie się czuję. Przepełnia mnie siła.
Gdzie jest Dae?
Rozglądam się po mrocznym pomieszczeniu, przeczesując wzrokiem tłum podrygujących i rzucających się nastolatków, którzy swój gniew wyładowują w ten oto sposób.
W końcu go dostrzegam. Oparty o ścianę rozmawia z Zelo. Dlaczego on z nim rozmawia? Śmieją się z czegoś. A potem dotyka jego ramienia.
Zelo zmienia się w Cl Dotykaczkę Ramion, czy co?
Nie mogę uwierzyć.
Zanim zdaję sobie z tego sprawę, moje nogi niosą resztę mojego ciała w ich kierunku. Muzyka wibruje mi w żyłach. Potykam się o stopy jakiegoś kolesia. Przeklina mnie, a ja, idąc dalej, mamrocze przeprosiny. Co za problem ma ten gość?
Daehyun. Muszę porozmawiać z Dae.
- Hej - wrzeszcze mu prosto w twarz, aż się wzdryga.
- Jezu, Youngjae. Dobrze się czujesz? Ile drinków wypiłeś? - pyta Dae.
Macham ręką. Trzy palce. Cztery palce. Pięć. Coś koło tego.
- Zatańcz ze mną - mówię do niego. Jest zaskoczony, ale oddaje Zelo szklankę piwa. Łapię go za rękę i wyciągam na parkiet. Rozpoczyna się następny utwór, jeszcze ostrzejszy od poprzedniego. Daję się ponieść muzyce. Dae przez chwilę mi się przygląda, po czym on też odnajduje swój rytm i potem tańczymy już razem.
Sala wiruje wokół nas. Jego włosy są spocone. Moje są spocone. Przyciągam go do siebie, a on nie protestuje. Wyginając się zmysłowo do rytmu, powoli przykucam, a kiedy się prostuję, widzę, że ma zamknięte oczy, a usta rozchylone.
Tańczymy blisko, w jednym tempie. Tłum podskakuje w zapamiętałym szale. Dae na całe gardło śpiewa refren piosenki z całą resztą. Ja nie znam słów - pewnie i tak bym ich nie rozróżnił w tym ogłuszającym hałasie, nawet gdybym znał dobrze angielski. Wiem tylko, że zespół jest sto razy lepszy od tego, w którym gra Jongup. Ha!
Tańczymy do upadłego. Aż brakuje nam tchu, a nasze ubrania są mokre od potu. Ledwo trzymamy się na nogach, idziemy do baru i tam, prawie nieżywy, padam na jeden ze stołków. Dae ląduje obok i oboje wybuchamy śmiechem. I śmiejemy się tak bardzo, że aż mi łzy lecą.
Jakaś dziewczyna drze się do nas.
- Pardon? - Dae odwraca się i jego oczy na widok nieznajomej robią się okrągłe. Laska ma proste włosy i stężałą od gniewu twarz. Cały czas coś krzyczy, a ja w tym wrzasku dosłuchuję się kilku niewybrednych przekleństw. Dae odpowiada po angielsku i widać po pozie, jaką przyjął, i po tonie głosu, że się broni. Dziewczyna znowu coś wykrzykuje i kończy kpiącym uśmieszkiem, po czym się odwraca i odchodzi przez pulsujący tłum.
- O co jej chodziło? - pytam.
- Cholera. Cholera jasna!
- Kto to był? Co się stało? - Podnoszę głowę do góry. Strasznie mi gorąco.
Dae w panice klepie kieszenie.
- Kurwa, gdzie jest mój telefon?
Szperam w moich kieszeniach i wyciągam komórkę.
- Proszę, zadzwoń z mojego! - wydzieram się, przekrzykując muzykę.
Kręci głową.
- Nie mogę. Domyśli się. Kurwa, ona się domyśli. - Szarpie się za włosy i po chwili, nim zdążę się zorientować, odchodzi przez tłum do wyjścia. Biegnę za nim. Wypadamy z klubu w zimną noc.
Z nieba lecą białe płatki. Nie wierzę. W Londynie nigdy nie pada śnieg! A teraz pada i to w moje urodziny! Wystawiam język, ale niczego nie czuję, więc wysuwam go jeszcze bardziej. Dae nadal nerwowo szuka telefonu. W końcu znajduje go w kieszni kurtki. Dzwoni do kogoś, ale ten ktoś chyba nie odbiera, bo zaczyna się drzeć.
Podskakuję i się odwracam.
- Co się dzieje?
- Co się dzieje? Co się dzieje!? Powiem ci, co się dzieje. Ta dziewczyna w środku, ta, która chciała mnie ukatrupić... To współlokatorka Taeyeon. Widziała, jak tańczyliśmy, i zadzwoniła do niej, i wszystko jej powiedziała.
- I co z tego? Przecież tylko tańczyliśmy. Kogo to obchodzi?
- Kogo? Tak się składa, że Taeyeon od dawna świruje na twoim punkcie! Nienawidzi, kiedy się spotykamy, a teraz pomyśli, że między nami...
- Ona mnie nienawidzi? - Jestem skołowany. Co ja jej zrobiłem? Przecież od wielu miesięcy nawet się nie widzieliśmy.
Dae przeklina pod nosem i kopie w mur, a potem zaczyna wyć z bólu.
- Kurwa!
- Uspokój się! Boże, Dae, co się z tobą dzieje?
Potrząsa głową i przybiera przegraną minę.
- To nie miało się tak skończyć. - Przesuwa ręką po mokrych włosach.
Co się nie miało skończyć? Ma na myśli ją czy mnie?
- Od dawna się rozpadało...
O mój Boże. Czyżby ze sobą zrywali?
- Ale nie jestem jeszcze gotowy - kończy.
Moje serce zamienia się w sopel lodu. Chrzanić go. Poważnie. Chrzanić.
- A dlaczego nie jesteś, Jung? Dlaczego nie jesteś gotowy?
Na dźwięk swojego nazwiska podnosi na mnie oczy. Jung, nie Daehyun, czy Dae. Jest urażony, ale nie dbam o to. Nienawidzę go! Zanim zdąży odpowiedzieć, odchodzę chwiejnym krokiem. Nie mogę więcej na niego patrzeć. Byłem strasznie głupi. Jestem strasznym idiotą.
Czemu, on jest taki brutalny w stosunku do moich uczuć?
Woła za mną, ale ja idę dalej. Jedna noga, potem druga. Tak bardzo koncentruję się na stawianiu kroków, że nie widzę latarni i na nią wpadam. Rzucam głośne przekleństwo i zaczynam kopać w metal. Raz, drugi, trzeci. I nagle czuję, ze Daehyun mnie odciąga, ale ja nadal kopie powietrze, drac się wniebogłosy. Jestem strasznie zmeczony i chciałbym już być w swoim domu.
- Youngjae, Youngjae!
- Co się stało? - pyta ktoś. Otaczają nas Zelo, Himchan i Bang. Kiedy zdążli tu dotrzeć? Jak długo nam się przyglądali?
- Nic specjalnego - uspokaja Daehyun. - Trochę się tylko wstawił...
- Wcale nie! To nie prawda!
- Youngjae, jesteś pijany i ja też. A to wszystko jest niedorzeczne, wiec lepiej wracajmy.
- Nie chcę z tobą nigdzie wracać!
- Co w ciebie wstąpiło, do cholery?
- Co we mnie wstąpiło? Masz naprawdę tupet, że o to pytasz. - Potykając się, podchodzę do Himchan'a, który obejmuje, żebym nie upadł, a Daehyun posyła oburzone spojrzenie. - Powiedz mi tylko jedną rzecz, Daehyun. Chcę wiedzieć tylko jedno.
Wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczyma. Widać w nich gniew i dezorientacjie.
Milczę chwilę, czekajac, aż głos mi się uspokoi.
- Dlaczego nadal z nią jesteś?
Cisza.
- W porzadku. Nie odpowiadaj. I wiesz co? Do mnie tez nie dzwoń. Miedzy nami koniec. Goodbye.
Odpowiedź pada, gdy zaczynam się oddalać.
- Bo nie chcę być teraz sam. - Jego głos niesie się echem przez ulice.
Odwracam się, żeby po raz ostatni spojrzeć mu w twarz.
- Nie byłeś sam, ty dupku!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro