Rozdział 33
Dziewczyna z recepcji uśmiecha się na mój widok.
- Mam dla ciebie przesyłkę.
Drzwi wejściowe do akademika otwierają się i do środka pakują się za mną moi przyjaciele. Kobieta podaje mi duże brązowe pudło, a ja, cały uradowany, podpisuję potwierdzenie odbioru.
- Od mamy? - pyta Zelo. Jego policzki są zaróżowione od zimna.
- Tak! - Dziś są moje urodziny. Wiem, co jest w środku. Zanoszę paczkę na kanapę w lobby i szukam czegoś, czym dałoby się ją otworzyć. Bang wyciąga klucz do pokoju i przedziera nim taśmę.
- Ach! - woła.
Himchan, Zelo i Dae zaglądają do wnętrza, a ja puchnę z dumy.
- No nie! - rzuca Zelo.
- A właśnie, że tak - odpowiadam.
Daehyun wyciąga zieloną paczuszkę.
- Ciastka?
Bang wyrywa mu paczkę.
- To nie jakieś zwyczajne ciastka, mój przyjacielu. To chapssalttok. - Odwraca się do mnie. - Mogę otworzyć?
- Jasne! - W mojej rodzinie przyjął się zwyczaj, że zawsze na urodziny zamiast tortu dostaję ciasteczka.
Himchan wyjmuje z pudła paczkę markiz z nadzieniem z kremu cytrynowego.
- Twoja mama jest genialna.
- A co jest takiego specjalnego w... hodukwajach? - dziwi się Dae, oglądając następnie pudełko.
- Hodukwaja?! - Zelo wyszarpuje mu ciastka.
- To najlepsze smakołyki pod słońcem - wyjaśniam.
Ze zdumieniem stwierdzam, że nad moim ramieniem nachyla się Cl. Patrzy na zawartość mojej paczki i aż jej oczy wychodzą na wierzch.
- Chapssalttok? - Za naszymi plecami pojawia się koleją twarz, na której widnieje znajomy wyraz zdumienia. To Cheeseburger. Cl wykrzywia usta z odrazą i odwraca się do mnie.
- Musisz mnie poczęstować tymi ciasteczkami - oświadcza.
- Och, taa. Jasne. Proszę - odpowiadam.
Bang się krzywi, a ja mimo wszystko otwieram pudełko. Cl zatapia zęby w jedzeniu i chwyta się ramienia Dae.
Jęczy na znak rozkoszy.
Daehyun próbuje się uwolnić, ale ona nie wypuszcza go z uścisku.
Oblizuje wargi.
Jestem zdumiony, że nie został na nich nawet najmniejszy okruszek. Jak ona to robi?
- Jadłeś kiedyś takie? - pyta.
- ... - Dae udaje, że nie usłyszał pytania.
Za mną rozlega się chrząknięcie i gdy się oglądam, widzę Cheeseburgera, który nachalnie wpatruje się w pudło ze słodyczami. Spoglądam ze wściekłością na Cl, Dotykaczkę Ramion, i wyciągam cały rządek chapssalttoków.
- Częstuj się, Cheeseburger.
Patrzy na mnie ze zdumieniem, ale z drugiej strony, on zawsze tak patrzy.
- Wow, dzięki, Youngjae. - Bierze ciasteczka i odchodzi ciężkim krokiem ku klatce schodowej.
- A gdzie ty leziesz z tymi ciastkami!?
- Lepiej chodźmy w jakieś ustronniejsze miejsce - propunuje Zelo, z poirytowaniem zerkając na Cl. Łapie moją przesyłkę i wnosi na górę. Zawsze przygotowany, ma w lodówce świerze mleko. Wszyscy składają mi życzenia z okazji urodzin i stukamy się szklaneczkami. A potem napychamy, aż nam brzuchy pękają.
- Mniam - mlaszcze Dae z podłogi.
- Mówiłem ci - rzuca Zelo, wylizując pozostałe resztki po ciastku.
- Głupio, że my nic dla ciebie nie mamy. - Himchan opada ciężko na łóżko. - Ale dzięki za poczęstunek.
Uśmiecham się.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- Chciałem ci to dać przy obiedzie - odzywa się Dae, podnosząc się z podłogi. - Ale w sumie teraz też mogę. - Sięga do swojego plecaka.
- Ale ty przecież nienawidzisz urodzin! - dziwię się.
- Jeszcze mi nie dziękuj. I wcale nie nienawidzę, tylko nie obchodzę własnych. Przepraszam, że nie jest opakowany. - Podaje mi kołonotatnik.
Jestem zaskoczony i zmieszany.
- Uhm... dzięki.
- Dla osób leworęcznych. Widzisz? - Przekłada kartki. - Twój stary notes prawie cały zapisałeś notatkami i recenzjami filmowymi, więc pomyślałem, że wkrótce będziesz potrzebował nowego.
- Jest super.
- Wiem, że to niewiele...
- Nie. To idealny prezent. Dzięki.
Zaczyna ogryzać najmniejszy palec, po czym oboje uśmiechamy się do siebie.
- Och, Daehyun, jakie to słodkie - naigrawa się Bang.
Dae rzuca w niego poduszką Zelo.
- No więc, nigdy tego bliżej nie wyjaśniałeś - wtrąca Himchan. - O co chodzi z tymi recenzjami?
- Och. - Na siłę odrywam wzrok od Dae. - To po prostu coś, czym od zawsze chciałem się zajmować. Lubię rozmawiać o filmach. A ponieważ trudno zaistnieć w tej branży - to coś jak zawód na całe życie - muszę dużo ćwiczyć.
- Dlaczego nie chcesz być reżyserem? Albo scenarzystą lub aktorem? - dziwi się Himchan. - Nikt nie marzy o zostaniu krytykiem filmowym. To trochę dziwne.
- Wcale nie - sprzeciwia się Dae. - Moim zdaniem pomysł jest super.
Wzruszam ramionami.
- Po prostu lubię wyrażać swoją opinię. I mam okazję zwrócić czyjąś uwagę na coś dobrego i wartościowego. A poza tym, no nie wiem... Często rozmawiałem z jednym znanym krytykiem z Korei - mieszkał w pobliżu kina, w którym pracowałem, przychodził tam na premiery - i on kiedyś ględził coś o tym, że teraz nie ma, żadnych dobrych krytyków czy coś takiego. Że dają nawet najgłupszym filmom po cztery gwiazdki. Chcę mu udowodnić, że to nieprawda.
Zelo uśmiecha się kwaśno.
- Oczywiście, że nie.
Dae podpiera głowę na rękach.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek, kto cię zna, uważał, że łatwo zasłuży u ciebie na pozytywną recenzję.
Rzucam mu zdziwione spojrzenie.
- Co masz na myśli?
- Auuu - ziewa Bang, choć tak naprawdę tylko udaje, że to robi. - No więc, jakie mamy plany?
Czekam na odpowiedź Dae, ale ponieważ milczy, lekko nieprzytomny odwracam się do Yongguk'a.
- Co mówiłeś?
- Nie siedźmy tutaj cały wieczór. Chodźmy gdzieś.
Nie mówi o kinie, więc nieco skrępowany, odpowiadam:
- Ja wolę zostać.
Oczy Bang'a błyskają w moją stronę.
- Yoo Youngjae, ty nigdy dotąd nie piłeś?
- Oczywiście, że piłem - kłamię, ale zdradza mnie rumieniec. Wybucha wrzawa.
- Jak ci się udało przetrwać połowę roku bez picia? - dziwi się Himchan.
Kurczę się w sobie.
- Tak... jakoś. Nadal mam wrażenie, że to niedozwolone.
- Jesteś w Londynie - przypomina Bang. - Powinieneś przynajmniej spróbować.
I teraz wszyscy podskajują w górę i w dół.
- Tak! Upijmy Youngjae! - wrzeszczą.
- Nie wiem, czy...
- Nie ubijmy - mówi Dae z uśmiechem. Tylko on teraz siedzi na podłodze. - Tylko... uszczęśliwmy.
- Szczęśliwych pijanych urodzin - rzuca Bang.
- Szczęśliwych - powtarza Dae. - Chodźmy, Youngjae. Znam doskonałe miejsce na taką okazję.
I ponieważ to on, moje usta odpowiadają szybciej niż mój umysł.
- No dobra - zgadzam się.
Ustalamy, że spotykamy się za jakiś czas. Co ja sobie myślałem? O wiele bardziej wolałbym zostać i zrobić sobie maraton filmowy. Ze zdenerwowania cały się trzęsę i mam trudności z wybraniem ciuchów. W mojej garderobie raczej brak takich, w których pokazuje się w klubach. Kiedy wreszcie schodzę do lobby, wszyscy już tam są, nawet Dae. Jestem zaskoczony, że choć raz się nie spóźnił. Stoi plecami do mnie.
- No to już - mówię. - Zaczynajmy tę imprezę.
Na dźwięk mojego głosu odwraca się i niemal gubi szczękę.
Jestem w obcisłych, skórzanych spodniach i koszuli w kratkę.
- Wow, Youngjae! - woła Himchan. - Dlaczego dotąd ukrywałeś te cudeńka?
Daehyun gapi się na moje nogi. Nieco zawstydzony otulam się płaszczem, a on podskakuje i wpada w Zelo.
Może Himchan ma rację. Może powinienem częściej chodzić w takich obcisłych spodniach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro