Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

First Love (1/2)

Mężczyzna siedział tyłem do publiki i muskał palcami czarno-białe klawisze brązowego pianina, które było jednocześnie jego narzędziem pracy i swego rodzaju kochankiem, który był ucieczką od rzeczywistości i słodką tajemnicą dostępną tylko dla niego. Oddawał się bez pamięci granemu utworowi, na pamięć znał strukturę klawiszy i nawet mając zamknięte oczy, dokładnie wiedział, którego musi dotknąć, by melodia brzmiała harmonijnie i tworzyła prawdziwą sztukę. Rytm jego serca synchronizował się z muzyką i sprawiał, że odpływał całkowicie, oddając się w pełni swojej pasji. Zatracał się w dźwiękach instrumentu, jednak nie przeoczył momentu, w którym powinien zacząć śpiewać. Jego delikatnie zachrypnięty, głęboki głos rozchodził się po sali przyprawiając o dreszcze i wciskając w fotel każdego widza z osobna. Historia, którą opowiadał była przejmująca i przepełniona emocjami, jak on sam. Publiczność brała razem z nim każdy oddech i wstrzymywała go, gdy on to robił. Unosiła się do góry i opadała w dół jak ton jego głosu i wsłuchiwała uważnie w kolejne instrumenty dołączające do kompozycji. Widzieli tylko jego delikatnie przygarbione plecy, na które zarzucona była marynarka wyszywana kolorowymi cekinami, czarne, roztrzepane na wszystkie strony włosy, pobłyskujący w blasku reflektora złoty zegarek na lewym nadgarstku i obrączkę w tym samym kolorze, która spoczywała na serdecznym palcu prawej dłoni oraz eleganckie, czarne buty, które poruszały się do rytmu razem z głową muzyka. Jego występy zawsze poruszały publikę i sprawiały, że nic innego nie miało znaczenia. W momencie, w którym wszystkie światła gasły a scenę rozświetlał pojedyńczy reflektor, nawet znudzeni do tej pory nastolatkowie z ciekawością przyglądali się scenie i wychodzili z sali ukradkiem ocierając płynące po policzkach łzy. Opowiadana przez niego historia była prosta w przekazie, jednak niosła za sobą ogromny ładunek emocjonalny i dawała możliwość wejścia z artystą w intymną relację oraz posłuchanie najpiękniejszej i najbardziej uniwersalnej historii o miłości, przyjaźni i muzyce, która grała w życiu wszystkich zgromadzonych w filharmonii ludzi ogromną rolę. Nikt oprócz orkiestry nie widział nigdy jego twarzy, był tajemniczy i skryty, jednocześnie mając na tyle odwagi, by opowiedzieć o najważniejszej w swoim życiu rzeczy. Jedno wyobrażali go sobie jako nieziemsko przystojnego mężczyznę, będącego uosobieniem greckiego bóstwa, zbyt pięknego by normalni śmiertelnicy mogli na niego spoglądać, inni zaś, snuli historie o szpetnej bliźnie niczym z "Upiora w Operze", która przecina jego twarz i sprawia, że nikt nie chce na niego spoglądać. Tego wieczora coś było inaczej. W powietrzu unosił się duszący zapach perfum wszystkich kobiet, ubranych w długie do ziemi, dopasowane suknie zmieszany z ciężkimi perfumami gentlemanów ubranych w pełne garnitury oraz smokingi. Od początku koncertu na sali było ciemniej, bardziej przejmująco i piękniej niż zazwyczaj. Wszyscy z zapartym tchem oczekiwali końca spektaklu, by doświadczyć gęsiej skórki podczas występu bezimiennego artysty bez twarzy. Gdy wyczekiwany moment w końcu nastał, zgasły wszelkie reflektory, każdy wstrzymał oddech, nawet orkiestra siedziała w bezruchu, wpatrzona w mężczyznę w cekinowej marynarce zapalającego świece stojące na pianinie. Sprawne i smukłe palce z niespotykaną starannością naciskały klawisze, grając wstęp do właściwego utworu. Wbrew oczekiwaniom publiczności, tekst mówił o pięknym mężczyźnie i białej kotce oraz o pięcioletnim chłopcu, a po jakimś czasie artysta przestał grać, zastąpiony przez nagrany wcześniej podkład. Wyjął mikrofon ze statywu i wstał z miejsca szurając stołkiem o drewnianą podłogę sceny. Widzowie wstrzymali oddech, a czarnowłosy po raz pierwszy odwrócił się do nich przodem. Po sali rozszedł się pomruk zachwytu, ktoś rzucił na scenę białą różę. Publiczność wstała z miejsc nie mogąc pohamować swojego zachwytu nareszcie kompletnym obrazem artysty. Nieoczekiwanie brunet zszedł ze sceny i skierował się do pierwszego rzędu, wpatrując się w jedną osobę. Zatrzymał się przed mężczyzną ubranym w czarne dżinsy z rozcięciami na kolanach, białą koszulę oraz w czarną, aksamitną marynarkę zdobioną złotymi wzorami i złapał go za rękę splatając ich palce. Patrzył mu prosto w oczy, nie przestając śpiewać i uśmiechać się promiennie. Starł kciukiem jedną z wielu łez toczących się po pokrytych purpurą policzkach wyższego od siebie szatyna i sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki by wyjąć z niej niewielkie pudełeczko. Przyklęknął na jedno kolano przed mężczyzną i zamiast ostatnich wersów piosenki, po sali rozeszło się jedno z najpiękniejszych pytań, jakie można zadać osobie, którą prawdziwie się kocha.

- Jeon Jungkook, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i spędzisz ze mną resztę życia?

~*~

Enjoy,

- Alex =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro