Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#9

- Co jest Louis? Wyglądasz jakby ktoś Cię pobił, takie masz wory pod oczami. – zagadnął mnie Liam następnego dnia.

- Nie mogłem spać.

Przez Harrego. – dodało moje sumienie.

- Kawy? – Zayn położył dłoń na moim barku.

- Em...nigdy nie piłem...więc w sumie to nie wiem...

- Zrobię Ci. Nie każdemu smakuje, ale gwarantuję, że się rozbudzisz. – wyciągnął z szafki kubek.

- Dzięki. – przeczesałem palcami grzywkę biorąc kolejny kęs lekko przypalonej przez Nialla jajecznicy.

- Hazz jeszcze nie wstał? – spytał Irlandczyk.

- Wyjechał na parę dni około siódmej. – najstarszy mężczyzna upił małego łyka swojego latte.

- Gdzie? – przerwałem jedzenie. Nadal byłem lekko otumaniony wczorajszym oczarowaniem. Może stąd była ta ciekawość.

- Załatwić coś. – zbył mnie, przez co poczułem się jak głupi gówniarz przeszkadzający w rozmowie dorosłych. Dziobałem widelcem jajka speszony.

- Wiesz ile dokładnie go nie będzie? – drążył blondyn.

- Jakieś 3 dni. Powinien wrócić pierwszego.

- Idealnie na swoje urodziny!

- Harry ma urodziny? – przeżuwałem.

- Tak, pierwszego lutego skończy 25 lat. Ah te dzieci, tak szybko rosną... - Niall udał, że ociera łzy przemawiając tonem dumnej matki.

Wiedziałem, że jest ode mnie starszy, ale nie sądziłem, że aż tyle. Wow.

- Trzeba to uczcić, co? – powiedział Liam jednak jego mina wskazywała na to, że nie jest do końca obecny przy rozmowie. Pisał z kimś zawzięcie.

- No pewnie. Shoty, trawa, prezenty...Zaynieee...? – szatyn przewrócił oczami natomiast ja uśmiechnąłem się szeroko.

- Hmm?

- Zrobimy Haroldowi torcik?

- Przecież nie umiesz piec.

- Dlatego powiedziełam 'zrobiMY' Ty matole.

- W sumie...nie głupi pomysł... - położył kubek z parującą cieczą koło mojego talerza z półuśmiechem.

- Zaaaajebiścieee – stanął na palcach, objął szyję Mulata i złożył na jego ustach krótki pocałunek. Liam wrócił do wymieniania z kimś wiadomości.

- Więc my zajmiemy się jedzeniem i używkami. Paynooo?

- Tak, tak, wiem. Ja prezenty.

- A co ze mną? – wziąłem łyka kawy. Skrzywiłem się przez jej gorzki smak.

- Ty nic nie rób. Wystarczy, że ubierzesz kiedy wróci bardzo obcisłe spodnie. Takiego prezentu nie da mu żaden z nas.

Reszta dnia minęła mi bardzo szybko. Pomagałem Niallowi i Zaynowi w sprzątaniu (można się tylko domyślać jak wielki burdel panuje w domu pięciu facetów) w trakcie czego Liam zaszył się w swoim pokoju i nie miałem okazji go później oglądać. W trakcie porządków Irlandczyk zaproponował mi coś bardzo fajnego, a mianowicie noc filmową. Miała polegać ona na włączaniu filmów, które oboje znamy na pamięć wyłącznie w celu tła. Prawdziwym zamysłem tamtej nocy miały być długie rozmowy. Opowiadanie sobie różnych historii z naszej przeszłości, aby dowiedzieć się czegoś o drugiej osobie. Miałem nadzieję wypytać chłopaka (przez jego zachowanie i sposób bycia ciężko mi było po czasie myśleć o nim jako 'mężczyźnie', sądziłem, że to trochę za poważne określenie) o kędzierzawego. Po długich godzinach spędzonych na wierceniu się w łóżku po całym wieczorze słuchania muzyki z Harrym w niesamowitej atmosferze, przytulając się, w końcu przyznałem sam sobie, iż interesuje mnie on. Nawet bardzo. Być może bardziej niż powinien. Około dwudziestej ubrałem w swoim pokoju szare dresy i bluzę z kapturem w tym samym kolorze po czym udałem się do pokoju blondyna z kołdrą zawiniętą wokół szyi ciągnącą się po podłodze. Trzymałem jej rogi palcami. Na szczęście drzwi do sypialni Nialla były uchylone i nie musiałem martwić się tym jak je otworzę.

- Cześć. – rzuciłem pierzynę na podłogę obok jego koca.

- Hej, co najpierw włączamy? – zapytał już zajadając się jakimiś chipsami.

- Ty wybierz.

- Jesteś młodszy, masz pierwszeństwo. – prychnąłem siadając na jaśku.

- 'Titanic' dawaj na początek.

- Nie. Nie ma kurwa mowy.

- No weeeź. To mój ulubiony film...

- Louis...

- Pamiętaj o młodym DiCaprio... - uśmiechnąłem się podstępnie, a po jego minie mogłem stwierdzić, że wygrałem.

Pół godziny później już chrupałem z chłopakiem różne niezbyt zdrowe przekąski. Znalazłem sobie bardzo twórcze zajęcie; wkurzanie Irlandczyka mówieniem kwestii razem z bohaterami dodatkowo zmieniając głosy. Na początku cały czas zasłaniał mi usta albo zatykał uszy, jednak kiedy zacząłem naśladować 100-letnią Rose oboje płakaliśmy ze śmiechu wysypując całą zawartość dwóch z pięciu misek. Później oboje piszczeliśmy jak podekscytowane, napalone dziewczynki, z kiślem w gaciach gdy na ekranie pojawił się Jack.

- On jest taki gorący. Znaczy Zayn lepszy, ale on też boski.

- Chyba kiedyś. Teraz Leonardo jest...ew... - zaśmiałem się, a Niall mi zawtórował.

- Starość nie radość. Życie.

- Ile jesteście z Zaynem razem? – postanowiłem podtrzymać temat Mulata, aby wreszcie przejść do zwierzeń.

- Em...w zasadzie nie jesteśmy oficjalnie razem... - widać było, że poczuł się dość zmieszany, bo patrzył w podłogę.

- Jak to? Świata poza sobą nie widzicie! – byłem zdziwiony i nie kryłem tego.

- Może...

- Może? Gdy tylko się widzicie to oczy Wam błyszczą!

- Wiesz młody...obiecasz, że zachowasz to dla siebie?

- Po to właściwie zorganizowałeś tę noc filmową, pamiętasz? – utkwiłem wzrok w jego twarzy czekając aż zacznie mówić.

- Zakochałem się w nim...tak beznadziejnie mocno, że przez większość czasu myślę tylko o tych oczach...cały problem polega na tym, iż nie wiem czy to odwzajemnia...Niby mnie całuje, przytula i robi te wszystkie rzeczy ważne w związkach, ale... - urwał, a ja kiwnąłem głową chcąc by kontynuował. – Zaczęło się to prawie miesiąc temu gdy oboje strasznie się upiliśmy i koniec końców przespaliśmy ze sobą...Od jakiegoś już czasu chcę z nim porozmawiać...o nas, tylko, że...

- Boisz się. – przerwałem mu widząc jak ciężko przychodzi mu ułożenie prostego, składnego zdania bez jąkania się co chwilę.

- Tak...

- Niall, gdyby wszyscy ludzie zakochani w kimś bali się mówić na głos o swoich uczuciach chyba ludzkość nie ruszyłaby do przodu. – zmarszczyłem czoło. – Ja mam swoje zdanie, ale jeśli faktycznie się czegoś obawiasz musisz to przełamać. No chyba, że Twoje uczucie nie są tak silne...

- Kocham go! – przybiłem sobie mentalną piątkę.

- Więc mu to powiedz.

- To nie jest takie łatwe...

- To jest BARDZO łatwe.

- Miałeś kiedyś chłopaka albo dziewczynę?

- Jestem gejem.

- Mam w dupie Twoją orientację. Tak czy nie?

- Nie... - przyznałem. Blondyn wyglądał na zbitego z tropu. Nie spodziewał się tej odpowiedzi czy jak?

- Oh...a co z całowaniem?

- Też nie... - bawiłem się palcami zażenowany.

- Jak to w ogóle możliwe? W kolejce powinni się do Ciebie ustawiać. – zarumieniłem się wściekle.

- A skąd wiesz, że się nie ustawiali? Może po prostu ja pragąłem prawdziwej miłości... - nabrałem odwagi, by podnieść głowę. Blondyn przyciągnął mnie do niedźwiedziego uścisku, który odwzajemniłem.

- Nie zasługujesz w żadnym, nawet najmiejszym procencie na to co przechodzisz teraz... - powiedział cicho w moje włosy.

- Wypuścisz mnie?

- Louis, nie mogę...

- Niall, proszę... - mocniej go przytuliłem, moja dolna warga zadrżała.

- Chciałbym. Naprawdę chciałbym odwieźć Cię prosto do domu. Jednak jeśli bym to zrobił od razu byłoby wiadomo, że to ja... - zacząłem się trząść czując jak wpadam w histerię. Ostatnia nadzieja właśnie przepadła... - Tylko nie płacz, Louis... - ale było już za późno. Gorący, słony potok łez spłynął po moich policzkach, brałem ciężkie wdechy szlochając. Chwycił moje nadgarstki przyciągając na swoje kolana mocniej obejmując. – Wiem, że i tak mi nie uwierzysz, ale Harry naprawdę nie chce Ci zrobić krzywdy...

- W to, że mi nie zrobi akurat wierzę... - już wierzę - ...ja po prostu nie chce, aby mój tata cierpiał. Kocham go bardziej niż cokolwiek innego, na świecie nie ma mi drugiej tak bliskiej osoby...to boli najbardziej...świadomość, że on się smuci...

- Harry przeszedł istne piekło w więzieniu LouLou...To co Ci nagadał w stylu 'odkąd się tam znalazłem obmyślałem zemstę' to gówno prawda. Styles zdaje sobie sprawę z tego, że zasłużył na pobyt tam. Nie chciał dilować. Ba, przed tym omijał narkotyki szerokim łukiem! – spojrzałem na Nialla oszklonymi oczami. – Musiał pracować w ten sposób, żeby utrzymać swoją puszczalską matkę, która stała pod latarnią większą część dnia. Kasę przez siebie zarobioną wydawała na prochy. Nie wiem, nawet jak chujowo musiał się czuć z tym, że nie mógł jej pomóc gdy znaleziono ją nieżywą w mieszkaniu miesiąc po tym jak został skazany. – moja histeria ustępowała z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym przez niego. Byłem tak zszokowany ilością nowych informacji, że znieruchomiałem powoli układając w głowie wszystko to co usłyszałem w przeciągu półtora tygodnia.

~'~

- Nic nie rozumiesz...

~'~

- Ok, może nie jest najlepszy w tworzeniu dobrego pierwszego wrażenia, ale nie jest złym człowiekiem...Rzecz w tym, że Harry...

~'~

- Moja matka do końca się nie szanowała...

~'~

- Ja...ja nie wiedziałem... - odsunąłem się od Irlandczyka roztrzęsiony.

- Skąd miałeś wiedzieć? – westchnął, a ja spojrzałem mimowolnie na telewizor. Obecnie na ekranie rozgrywała się słynna scena samobójstwa Rose, od czego powstrzymał ją Jack. – Louis, obiecasz mi coś? – mruknąłem twierdząco spoglądając na niego kątem oka. – Zapamiętaj jedną rzecz. Harry jest człowiekiem o wielkim, szlachetnym sercu, które zostało niestety kilka razy złamane i nadal pozostały niezasklepione rany. Postaraj się go zrozumieć... - przełknąłem ślinę kiwając głową.

Pomogę Ci, Harry. Zaopiekuję się Twoimi bliznami najlepiej jak tylko umiem. Przyrzekam.

  -----------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział krótki, ale uważam, że dowiedzieliście się z niego całkiem sporo nowych rzeczy ;) W kolejnym oczekujcie urodzin Harrego!

Standardowo

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro