#8
Harry's POV
Przebudziłem się kilka godzin później. W pokoju było zgaszone światło, przez co nic bym nie widział, gdyby nie mała smuga światła dochodząca z korytarza przez uchylone drzwi.
Ej, dlaczego nie jestem u siebie i leżę rozwalony na łóżku Louisa?
- Louis! – usiadłem gwałtownie na łóżku przypominając sobie w jakich okolicznościach zasnąłem. – Jestem takim idiotą! – krzyczałem na siebie całkowicie rozbudzony wybiegając z sypialni. – Chłopaki, pobuda, Lou zwiał! – po drodze waliłem z całej pięści w drzwi od pokoi przyjaciół. Poślizgnąłem się na schodach zjeżdżając boleśnie na tyłku, zahaczając nim o stopnie. Narobiłem przy tym nie lada hałasu. Skrzywiłem się i jęcząc cicho podniosłem.
- Harry, w salonie jestem! – usłyszałem wysoki, lekko zachrypnięty głos. Odetchnąłem z ulgą szybko tam truchtając. Widok jaki tam zastałem sprawił, że musiałem parę razy mrugnąć, by upewnić się, iż nie śpię.
Niall siedział okrakiem na Zaynie całując się z nim zajadle na podłodze. W pocałunku tym było w zasadzie więcej języka niż ust. Za to Liam i Louis siedzieli na kanapie. Cała czwórka ubrana była w śpiochy dla dorosłych. Najstarszy mężczyzna z motywem batmana (oczywiście), blondyn – Minionka, Mulat – tygrysa, natomiast najmłodszy założył pajacyk zajączka. Wszędzie walały się puste paczki po chipsach, ciastkach lub żelkach. Nastolatek opierał się na koledze konsumując ptasie mleczko tak szybko jakby zaraz ktoś miał mu je zabrać. Całość dopełniała tylko jakaś brazylijska telenowela, z której 'talent aktorski' aż porażał. Wybuchłem tak głośnym i histerycznym śmiechem, że osunąłem się po ścianie na podłogę.
- Kurwa, chy...ba...się...po...posikałem... - mówiłem między napadami chichotu.
- Z czego tak kwiczysz kretynie? – odezwał się Liam przeżuwając równocześnie żelka.
- Co tu się odjebało? Dlaczego mnie zostawiliście? I...co za gówno oglądacie?
- Ej! 'Niewolnica Isaura' jest nawet niezła! – Louis poruszył głową chcąc wyglądać groźnie co wyszło mu marnie, gdyż kaptur z przyczepionymi króliczymi uszami przysłonił mu widok.
- Prawie zszedłem na zawał kiedy nie było Cię w pokoju! – wstałem z podłogi zwracając do szatyna lekko karcącym tonem.
- Miałem Cię obudzić?! Zszedłem do chłopaków i postanowiliśmy zrobić sobie męski wieczór...a właściwie męską noc!
- Tak, marna telenowala, śpioszki z dziecięcymi wzorami dodają do wnętrza tę męską otoczkę. Zalatuje tu samcami! – dokuczałem starając się ukryć uśmiech.
- Zazdrościsz, bo nie zostałeś zaproszony! – wydął wargę splatając ramiona na klatce piersiowej. Wyglądał tak kurewsko uroczo...
- Oh kurde, rozgryzłeś mnie... - udawałem zawiedzenie. Przeskoczyłem przez oparcie sofy usadawiając się między Liamem a Louisem. – Mogę? Dzięki. – nie czekając na odpowiedź chłopaka chwyciłem między zęby ptasie mleczko, które trzymał w dłoni. Patrzyłem mu w oczy żując, przełykając, a następnie oblizując wargi. Nie kryłem zadowolenia gdy widziałem jak rozchylił usta obserwując moją twarz, a potem jabłko Adama.
- Odkleicie się wreszcie? – starszy szatyn rzucił w wymieniających się śliną Nialla i Zayna plastikowym opakowaniem. – Rzygnę se zaraz. – Irlandczyk coś mruknął pod nosem w końcu się odsuwając.
- Już godzinę chyba byli przyssani. – 18-latek odgryzał czekoladę.
- W takim razie ile ja spałem? – uniosłem brew. Liam sprawdził godzinę na wyświetlaczu komórki.
- Jest 2:00.
- Spałem 5 godzin?! – wow.
- Mam wygodne łóżko. – szatyn ściągnął kaptur ukazując rozczochrane włosy.
Mimo upływu dopiero paru dni przybrał na wadze. Policzki lekko się wydęły, a uda zrobiły pełniejsze.
Nie, żebym narzekał...
Rzeczą, która najbardziej przykuwała jednak moją uwagę był zaskakująco gęsty zarost chłopaka. Nie powiem, wielu mogło mu pozazdrościć. Owłosienie na twarzy wyszczuplało mu twarz i sprawiało wrażenie, iż widzi się kompletnie inną osobę. O tym ile w rzeczywistości lat ma Louis przypominał dopiero jego chłopięcy uśmiech.
Zaraz, zaraz. Louis się uśmiecha...
Od dnia, w którym pozwoliłem mu na włożenie palca w moje dołeczki (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało) wydawał się dużo bardziej rozluźniony i spokojny. A co najważniejsze z każdym dniem uśmiechał się częściej. Był to widok tak idealny, iż czułem, że mogę patrzeć na szatyna przez resztę życia. Gdy unosił kąciki ust w górę mrużył oczy, a koło nich pojawiały się słodkie zmarszczki. Jeśli wcześniej myślałem o nim jako kimś pięknym, obecnie był idealny.
- Czemu nie obudziłeś mnie kiedy zasnąłem?
- Niby po co? Skoro zasnąłeś musiałeś być bardzo zmęczony. Namiętna miłość Cathrine i Heathcliffa nie mogła Cię znudzić, prawda? – zmrużył na mnie oczy.
- Raczej strasznie ckliwa...
- Namiętna!
- Namiętna to by była gdyby cały czas się pieprzyli. – uśmiechnąłem się widząc jego rumieńce. – Czy oni się pocałowali chociaż raz?
- Oczywiście, że nie, to były inne czasy...
- Więc co jest tam takiego namiętnego?
- Ich miłość.
- Jak można kogoś kochać i nie okazywać mu tego?
- Jeśli naprawdę sądzisz, iż miłość objawia się tylko i wyłącznie w pocałunkach lub seksie to powodzenia w przyszłości. – rzekł ironicznie. Byłem miło zaskoczony jego tokiem myślenia.
- Nie gadasz głupio LouLou. – Niall pochłaniał Haribo z prędkością światła.
- LouLou? – zmarszczył czoło.
- Pasuje do Ciebie – wytłumaczył.
- W takim razie...mogę do Ciebie mówić 'leprikon'? – wyszczerzył się w stronę Irlandczyka.
Jego chichot był lekkomyślny, a specyficzność zdradliwa i...i podobało mi się to.
Louis's POV
- Let me tell you a story about a girl and a boy. He fell in love with his best friend, when she's around, he feels nothing but joy. But she was already broken, and it made her blind, but she could never believe that love would ever treat her riiiiight. – śpiewałem z grającą na całą parę piosenką Justina Biebera w słuchawkach robiąc sobie następnego dnia około godziny 12 śniadanie. Zatraciłem się w muzyce zapominając, o tym, że oprócz mnie i Liama wszyscy już śpią. - I'm here to make you happy, I'm here to see you smile I've been wanting to tell you this for a long while! – smarowałem kromkę grubą warstwą masła orzechowego. - What's gonna make you faaaaaall in lo... - poczułem jak ktoś wyrywa mi brutalnie z uszu słuchawki przez co usłyszałem jak przeraźliwy fałsz z siebie wydobywałem. Lekko się skrzywiłem i odwróciłem. Stał za mną Niall.
- O mój Boże, w końcu. Moje biedne uszy prawie umarły. - pomasował skronie.
- Przepraszam, poniosło mnie...obudziłem Cię?
- I Zayna, Harrego raczej też...paru umarłych również. Wydawało mi się, że słyszałem z oddali głos Michaela Jacksona. – pokazałem mu język wracając do robienia kanapek.
- Będziemy mieli niedługo gościa. – usiadł na blacie wyjmując z miski jabłko.
- Kogo? – poprawiłem grzywkę nie ukrywając nawet zainteresowania.
- Chloe. Dziewczyna Lia...
- To nie jest moja dziewczyna! – usłyszałem z drugiego pokoju głos szatyna.
- Oczywiście... - burknął Niall. – Od jakiegoś czasu spotykają się. Bardzo ładna i słodka. Polubicie się. – dał mi kuksańca w bok przez co ubrudziłem deskę do krojenia.
- Oh...ile ma lat?
- Dziewiętnaście. – na tę wiadomość miałem ochotę skakać z radości, bo...w końcu ktoś w moim wieku!
- Wow młoda...Liam lubi takie? – co? Skąd w ogóle to pytanie? Nagroda dla największego frajera wędruje do...Louisa Tomlinsona!
- Najwyraźniej. – Irlandczyk pokręcił rozbawiony głową moim pytaniem. – Cały czas podkreśla, iż on i Chloe tylko ze sobą śpią, ale mnie nie oszuka. Widzę troszkę więcej. – puścił mi oczko. W odpowiedzi tylko włożyłem z powrotem do ucha jedną słuchawkę pozwalając jednej swobodnie dyndać na wszelki wypadek gdyby ktoś znowu chciał mi coś powiedzieć. Bujałem się lekko do melodii następnej już piosenki.
- No heeej! – przeciągłe ziewnięcie zwróciło moją uwagę, znowu się odwróciłem.
- Oh kurwa... - wyrwało mi się na widok wysokiego bruneta.
Po raz pierwszy zobaczyłem go wtedy bez koszulki. Nisko na jego szczupłych biodrach wisiały granatowe dresy, jednak one w tej chwili mnie nie interesowały. Mężczyzna miał idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch z piękną linią V na podbrzuszu. Cały tors pokrywały różnorakie tatuaże. Największą moją uwagę przykuł duży motyl na mostku. Ramiona Harrego również posiadały wiele czarno-białych rysunków. Ciekawe co znaczy dla niego każdy z nich?
- Coś nie tak, maleńki? – nie podobało mi się to, że ewidentnie się ze mnie nabijał. Zbliżył się do blatu.
- Nie śmiej się z mojego wzrostu... - mruknąłem nakładając kanapki na talerz nie patrząc na kędzierzawego.
- Jest uroczy...
- Nie jest! Z daleka wyglądam jak krasnal! Albo jakiś gówniarz, który nigdy nawet nie doświadczył polucji! – Niall ześlizgnął się z blatu chwytając za brzuch podczas śmiechu. Moje porównanie musiało być dla niego zabawne. – No co?! Jestem jakimś wybrykiem natury!
- Mimo, iż zgodzę się z tym, że nigdy nie spotkałem tak niskiego chłopaka w Twoim wieku, nie ująłbym tego tak mocnymi słowami. – spojrzał parę razy na zwijającego się blondyna.
- Chciałbym być taki wysoki jak Ty...
- Wiesz jak ciężko jest mi znaleźć dobre spodnie?
- Ty się lepiej nie wypowiadaj na temat trudności kupowania ubrań. Zwłaszcza dolnej garderoby!
- Fakt. Ty masz szczupłe nogi, ale kawał dupy.
- Harry... - westchnąłem czując się lekko urażony.
- Co jest, skarbie?
- Oh...nieważne... - wyminąłem go zostawiając z Irlandczykiem w kuchni. Skierowałem się do salonu, który właściwie od kuchni odgrodzony był tylko blatem. Pomieszczenia były połączone. Usiadłem na kanapie koło Liama oglądającego Masterchefa.
Kilka kolejnych godzin minęło w neutralnej atmosferze podczas, której mało kto ze sobą rozmawiał dzięki czemu skupiłem się w całości na muzyce bujając do niej na kanapie z zamkniętymi oczami. Uchyliłem jedną powiekę gdy poczułem ruch koło siebie. Liam razem z resztą mężczyzn wyszedł z salonu i skierowali w stronę wyjścia z niego. Schowałem słuchawki do kieszeni z MP4 wstając z sofy zaciekawiony.
- Gdzie on jest? – damski głos brzmiał dziwnie obco po tak długim czasie z dala od innych ludzi. Zatrzymałem się przez to na chwilkę.
- Został w...o, przyszedł. – Harry odwrócił głowę uśmiechając się na mój widok. Przygryzłem wargę.
- Hej! – spomiędzy umięśnionych ramion nagle wyłoniła się wysoka, ruda dziewczyna. Nie zdążyłem nawet przyzwoicie zareagować kiedy objęła mnie tak mocno, iż miałem wrażenie, że złamie mi parę żeber. – Jakiś Ty maluuutki! – przeciągnęła przedostatnią samogłoskę piszcząc. Spojrzałem na chłopaków zza jej ramion. Śmiali się cicho. – Ile ty ważysz? Jesteś taki chuuudy. A ile masz wzrostu? Słodziak z Cieb...
- Chloe, oczy już mu na wierzch jak żabie wychodzą. To nie zabawka. – brunet zwrócił jej uwagę. Gwałtownie nabrałem powietrza gdy dziewczyna mnie puściła zwracając możliwość oddychania.
- Przepraszam! Nie chciałam! Nie bądź zły, proszę! – rozpaczliwie poprawiała mi fryzurę i ubrania. Było to tak słodkie, że chyba tylko totalna świnia nie uśmiechnęłaby się.
- Spokojnie, spokojnie. Nic się nie stało. – przerwałem jej panikę.
- Chloe – wystawiła w moim kierunku swoją piegowatą rękę.
- Domyśliłem się. Louis – mrugając ścisnąłem ją.
Dziewczyna miała na oko jakieś 175 centymetrów wzrostu. Piegi pokrywały całą jej twarz, ramiona, dekolt...były miejsca, w których ich nie było?
O tym wie już tylko Liam...
Jej rude włosy sięgały do piersi i lekko zwijały się na końcach. Miała piwne oczy i podłużny nos. Ubrana była w zieloną bluzkę z krótkim rękawkiem i obcisłe jeansy. Wyglądała bardzo sympatycznie.
- Czego słuchasz? – podążałem wzrokiem za jej dłonią, którą sięgnęła po słuchawkę z mojej kieszeni. Nachyliła się by włożyć ją do ucha.
- Maroon 5.
- Oficjalnie Cię kocham. – uśmiechnąłem się szerzej na ten komentarz.
Później wszyscy siedzieliśmy w salonie podjadając co jakiś czas (nie licząc Nialla, który konsumował coś ciągle) ciastka. Chloe ku zawiedzeniu Liama (nie dało się tego nie zauważyć) rozmawiała tylko ze mną. Dosłownie o wszystkim, co niekoniecznie interesowało innych, ale nam nie zamykały się usta. Mówiliśmy o modzie, muzyce, serialach, ubraniach, natomiast cała reszta o piłce nożej i alkoholu. Nudziarze. Widziałem, że Harry lub Niall próbują wtrącać swoje 3 grosze w nasze pogaduszki, lecz szybko ich zniechęcaliśmy. Dowiedziałem się o rudowłosej najważniejszych informacji. Miała 19 lat, jedynaczka, kończyła w tym roku liceum, poznała się z Liamem parę miesięcy temu w klubie. A i jeszcze jedno. Cały czas, z naciskiem na cały czas o nim gadała. Że kochany, że mądry, że zabawny, że przystojny. Ledwo powstrzymywałem się od uszczypliwych ripost. Powstrzymywał mnie błysk w oku dziewczyny, kiedy o nim mówiła.
- Harry coś do Ciebie chyba ma. – powiedziała poprawiając włosy.
- Niby co?
- Podobasz mu się. – wiem, nie da się przeoczyć.
- Cóż, kilkukrotnie wspomniał, iż jestem dość urodziwy.
- Wow Louis, mów po naszemu. – zaśmiała się.
- Wybacz, za dużo książek. – machnąłem ręką dając jej do zrozumienia, by to zignorowała.
- Jak często czytasz?
- Em...w przerwach na oddychanie... (a/n: S A M E)
- Zazdroszczę cierpliwości. Szybko się nudzę, nie potrafię też usiedzieć za długo w jednym miejscu.
- Ja nie umiem gdy słucham muzyki. Często odlatuję kończąc na tańcu lub śpiewie...o ile moje wycie niczym kojot do księżyca można nazwać śpiewem. – parsknęła krecąc głową.
- Wróćmy do Harrego.
- Co z nim?
- Przecież już powiedziałam. Leeeeci na Ciebie.
- Chyba tylko z podtekstem seksualnym.
- To coś złego?
- On mi się nie podoba. – spróbowałem skierować rozmowę w trochę innym kierunku.
- Jak Harry Styles może Ci się nie podobać? To jeden z najseksowniejszych facetów jacy chodzą po ziemi. – nie zaprzeczę Chloe, nie zaprzeczę.
- Oczywiście, jest naprawdę przystojny. Nawet więcej niż przystojny. Wszystkie określenia kogoś pięknego do niego pasują, ale...chodzi o coś innego...
- Wiem, jest dupkiem.
- To też, ale...boję się go po prostu... - czułem potrzebę wygadania się komuś. Dziewczyna sprawiała wrażenie dobrej słuchaczki co skłaniało mnie do zwierzeń jeszcze bardziej.
- Boisz? Coś Ci zrobił? – zmarszczyła brwi.
- Trochę tak... - i zrobiłem to. Opowiedziałem jej wszystko. Od momentu porwania do wczorajszego wieczoru. Ściszałem czasem głos przy bardziej krępujących wyznaniach. Chloe kiwała głową podpierając ją na dłoni.
- Moja diagnoza... - gdy skończyłem uniosła w górę palec by jeszcze bardziej podkreślić to co chciała powiedzieć. – Styles jest jeszcze większym chujem niż wydawał się na początku, lecz... - zacząłem obgryzać skórki naokoło paznokci. – ...sprawiłeś, że po drodze kompletnie się Tobą zauroczył. – zakrztusiłem się ciastkiem na wydźwięk słowa 'zauroczył'. Kaszlałem rozpaczliwie, po chwili czując czyjąś dłoń na moich plecach uderzającą mnie między łopatkami. W końcu połknąłem zbyt duży kawałek eklerki wycierając łzy z policzków.
- Dzięki... - mruknąłem ochryple.
- Nie jedz tak szybko, kochanie. – duża dłoń zjechała w dół mojego kręgosłupa wysyłając po całej jego długości dreszcze.
- Oh...dobrze... - Chloe tylko uśmiechnęła się dobitnie zlizując z ciastka krem.
Kompletnie się Tobą zauroczyłKompletnie się Tobą zauroczyłKompletnie się Tobą zauroczyłKompletnie się Tobą zauroczył...
Słowa rudowołosej dziewczyny odbijały się w mojej głowie jeszcze po tym gdy wyszła jakieś 2 godziny. Leżałem na łóżku w swojej sypialni z muzyką Eda Sheerana w uszach starając się to wszystko poukładać w głowie. Po pierwsze i najważniejsze: czy mi się tu podobało? Tak. Mimo, że jest to trochę przereżające, naprawdę dobrze się tutaj czułem. Dopiero wieczorem, tak jak teraz przypominałem sobie gdzie właściwie się znajduję. Śmiałem się coraz częściej, a płakałem coraz mniej. Wczoraj na przykład nie uroniłem ani jednej łzy. Wkurzało mnie to jak bezpośredni, piękny i bezczelny był Harry, ale pragnąłem też jego obecności w tym samym pomieszczeniu. Mimo, że cały czas nie potrafiłem być przy nim spokojny i wyluzowany tak jak przy Niallu, nie było to już tak uciążliwe. Strach nie paraliżował mnie na sam jego widok. Zacząłem przez to zauważać dużo istotnych szczegółów. Kędzierzawy przestał być nachalny jak na początku, utrzymywał z jednej strony dystans, a z drugiej cały czas szukał okazji do tego, by mnie zagadać lub musnąć choćby kawałek mojej skóry (zawsze przechodziły mnie ciarki gdy tak się działo). Chciał wzbudzić we mnie sympatię. Albo chociaż pozbyć się niechęci. Może Chloe miała rację? Może faktycznie w jakiś sposób spodobałem się mężczyźnie.
O wilku mowa... - pomyślałem, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się i brunet wszedł do środka. Pozbyłem się z małżowiny jednej słuchawki. – Hmm?
- Poczytasz mi? – uśmiechnął się, co odwzajemniłem, no bo...to Harry.
- Wiesz...na razie wolę posłuchać sobie muzyki. – uniosłem do góry dłoń z odtwarzaczem w niej.
- To też może być. – usadowił się koło mnie od razu wkładając słuchawkę do ucha. Był tak blisko. – Czy ten biedny facet został wykastrowany, że tak wyje?
- Jak coś Ci się nie podoba w twórczości idealnego artysty jakim jest Ed, możesz już spierdalać. – użyłem dość mocnych słów mrużąc na niego oczy.
- Ej, ej – uniósł ręcę w geście obronnym. – Żartowałem, mały. Lubię tego rudzielca.
- Oh...Twoje żarty nie są śmieszne...
- Ugh! – udał, że czuje ból w klatce piersiowej. – Prosto w moje ego.
- Jak przykro. – wywróciłem złośliwie oczami.
- Czego jeszcze słuchasz oprócz Sheerana i Maroon 5? – zmienił niezbyt zgrabnie temat.
- Dużo tego jest. Naprawdę dużo. Słucham wszystkiego z wyjątkiem rocka i metalu. Od słodkiego popu Biebera nim przeszedł mutację, po wulgarnego Eminema. – zachichotałem. – Zależy od nastroju.
- Ja mam podobnie. Słucham tego co wpadnie w ucho.
- Kocham muzykę i książki. Jedno bardziej od drugiego. Ten kto to wszystko wymyślił zasługuje bezceremonialnie na wszystkie nagrody. – Harry nie odpowiedział, a piosenka zmieniła się na 'Enchanted' Taylor Swift. Jedna z moich ulubionych. Podgłośniłem dźwięk.
WŁĄCZCIE ENCHANTED
- Lubisz to, co? – uśmiechnął się szerzej.
- Lubię? Kocham! Jest przepiękna. Akustyka, wokale, akordy, tekst...wszystko dopracowane co do perfekcji. – odparłem. Brunet zaśmiał się krótko, po czym zamknął oczy zapewne w celu skupienia się na piosence. Zrobiłem to samo nucąc pod nosem.
Byłam tam znów dziś wieczorem
Wymuszałam śmiech, udawałam uśmiechy
To samo stare, zmęczone, samotne miejsce
Ściany nieszczerości
Rozkojarzone oczy i obojętność
Zniknęły, gdy ujrzałam Twoją twarz
Wszystko, co mogę powiedzieć to to, że byłam oczarowana mogąc Cię spotkać
- Ma ładny głos.
- To Taylor Swift, Ameryki nie odkryłeś. Jedna z moich ulubionych wokalistek.
- Za co ją tak lubisz?
- Za wszystko...Pięknie śpiewa, jest geniuszem w pisaniu piosenek, ładna, śmieszna, dojrzała, błyskotliwa. Najbardziej lubię jej starsze albumy-country. Pop też ma niezły, ale nie czuję w tym tej samej magii...Sam nie wiem jak ona to robi, ale...sprawia, że prawie nic nieznaczące sytuacje jak na przykład niewinna, szczenięca miłość nabiera takiego...czaru...Ta dziewczyna wygrała przecież 10 statuetek Grammy.
Twoje oczy wyszeptały "czy my się znamy?"
Z drugiego końca pokoju Twoja sylwetka
Zaczyna iść w moją stronę
Zaczyna się zabawna rozmowa
Odpowiadam na wszystkie Twoje zaczepki
Jakbym przekazywała sekretne karteczki
I byłam oczarowana mogąc Cię spotkać
Wszystko, co mogę powiedzieć to to, że byłam oczarowana mogąc Cię spotkać
- Louis...? – odezwał się pod koniec pierwszej zwrotki przerywając mój pobyt w krainie marzeń.
- Tak? – spojrzałem na niego. Serce przyśpieszyło swój rytm orientując się jak niebezpiecznie blisko jest.
- Też jestem oczarowany tym, że mogłem Cię spotkać... - zacisnąłem powieki, ponieważ brunet objął mnie ramieniem zmniejszając drastycznie odległość między nami. Jęknąłem cicho czując jego usta na swoim policzku. Zapach jego boskich perfum zawładnął wszystkimi moimi zmysłami, nie pozwoliło mi to otworzyć oczu. Harry oparł brodę na czubku mojej głowy wzdychając cicho, a ja czułem, że mógłbym trwać tak w nieskończoność.
Ta noc jest rozświetlona, nie pozwól jej odejść
Jestem onieśmielona, rumienię się podczas drogi powrotnej
Spędzę wieczność zastanawiając się, czy wiesz
Ta noc jest doskonała, nie pozwól jej odejść
Jestem oniemiała, tańcząc całkiem sama
Spędzę wieczność zastanawiając się, czy wiesz
Że byłam oczarowana mogąc Cię spotkać
-----------------------------------------------------------------------------------------------
PROSZĘ, KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE! To strasznie motywuje :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro