Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#24

PRZYGOTUJCIE (JEŚLI CHCECIE, NO ALE JEDNAK POLECAM) SOBIE DWIE PIOSENKI. TAYLOR SWIFT ''TREACHEROUS'' I ZAYN ''BLUE''.


- Będę się z Tobą kochał, księżniczko. – nie dając mi szansy na odpowiedź, zassał moją wąską wargę między swoje pełne i takie malinowe... Potrzebowałem go. Teraz. – Poczekaj tu na mnie kochanie. Zostawiłem lubrykant i prezerwatywy w swojej walizce. – powiedział kładąc mnie na łóżku.

- Nosisz ze sobą lubrykant i gumki? – uniosłem brew skonsternowany.

- Jak źle zabrzmi to, że już od jakiegoś czasu miałem nadzieję, iż rzucisz propozycję seksu ze mną? – nadgryzł wargę troszkę zawstydzony. Uśmiechnąłem się szeroko, mrużąc powieki tak, że prawie się przymknęły. Odwzajemnił to, po chwili szybko wychodząc z pokoju. Odetchnąłem głęboko, wpatrując w panele na suficie.

Po raz pierwszy w życiu miałem uprawiać z kimś seks. Miałem się kochać. Z Harrym. Zawsze wyobrażając sobie swój pierwszy raz, czułem stres, bo mogłem się przecież nieźle skompromitować, denerwowałem się bólem, który z całą pewnością powinien nadejść. Jednak wtedy, czekając na powrót Harrego...nie bałem się absolutnie niczego. Gdyby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że swoją cnotę stracę z tym mężczyzną, prawdopodobnie bym się rozpłakał z rozpaczy. Lecz w tamtym czasie nie darzyłem go tak silnym i gorącym uczuciem. Nie sądziłem, iż będę mógł zrobić i dać mu absolutnie wszystko, na przykład serce czy tą dużą namiastkę niewinności jaka mi pozostała. Uprawianie miłości, jak sama nazwa wskazuje, jest idealnym sposobem wyznania komuś uczuć, ale w przeciwieństwie do niektórych moich rówieśników, nie uważałem tego za jakiś tam dowód. Według mnie, seks jest odpowiednikiem słownego wyznania miłości, tyle że w czynach. Wyczekując cierpliwie na powrót mężczyzny, przekręciłem głowę w prawo, napotykając swoje odbicie w lustrze zamontowanym na drzwiach szafy. Jęknąłem cicho, zaciskając lekko uda przez wspomnienie tego jak brunet dotykał mnie i kazał ciągle patrzeć w zwierciadło, dopóki nie doszedłem. Moje luźne spodnie w jednej chwili zrobiły się ciaśniejsze, natomiast błękitne oczy dużo bardziej błyszczące.

- Podziwiasz, maleńki? – parsknąłem, słysząc cmokanie. Harry zamknął za sobą drzwi, na koniec przekręcając zamek. Boże, to jednak nie sen.

- Że niby siebie? Nie ogoliłem się, mam przetłuszczone włosy i ubrany jestem w swoje najgorsze ciuchy. – podparłem się na łokciach, nawet nie ukrywając tego jak przyglądałem się małej buteleczce i opakowaniu w ręce bruneta.

- Mógłbyś wytarzać się w łajnie, a następnie założyć worek na śmieci, ja i tak nie spojrzałbym się na nikogo innego. – położył przyniesione przez siebie przedmioty na etażerce po lewej stronie łóżka.

- Ty to potrafisz zjebać nastrój. – zaśmiałem się głośno.

- Ja Ci po prostu odpowiedziałem. – chichotał wesoło, wspinając się na łóżko. Ułożyłem z ust dziubek, domagając się pocałunku. – Tego chciałeś? – parsknął złośliwie króciutko cmokając moje wargi.

- Radzę Ci nie zachowywać się jak dupek, bo w każdej chwili mogę zmienić zdanie. – ściągnąłem bluzę przez głowę, udając obojętność.

- A spróbuj tylko. – mruknął zmniejszając odległość między nami, całując mnie nareszcie tak jak tego chciałem. Poruszaliśmy ustami we wspólnym rytmie, kiedy Harry błądził rękoma po mojej klatce, co jakiś czas drażniąc sutki przez co jęczałem cicho. Zacisnąłem nieznacznie siekacze na wardze bruneta, gdy chwyciłem jego krocze przez obcisłe rurki. Warknął z pożądania, po czym zaczął składać namiętne pocałunki w okół mojej szyi, wprawiając resztę ciała w drżenie. Wiłem się pod nim, żałośnie skomląc i domagając się więcej. – Jesteś mój, rozumiesz? – bardziej stwierdził niż zapytał, rozpinając koszulę. Podniosłem łopatki nad materac, pomagając mu z paskiem od spodni.

- Tylko Twój... - sapnąłem, podczas zsuwania rurek razem z bokserkami z jego bioder. Penis Harrego odbił się od przepięknych abs, a on sam po chwili pozbył się sztybletów i skarpetek, tak jak ja, gdyż szkoda mi było marnować cenny czas.

- Zostaw! – odepchnął moją dłoń, kiedy już miałem zamiar ściągnąć dresy. – Ja chcę to zrobić... - od razu uniosłem biodra w górę, pozwalając brunetowi pozbyć się ostatnich barier oddzielających od siebie nasze nagie ciała. Po chwili już mocno przyciskałem swoje odsłonięte, zaokrąglone biodra do tych węższych Harrego.

- Proszę... - zielonooki zataczał kółka na wewnętrznej stronie moich ud, nieprzerwanie muskając ustami mój obojczyk. – Harry, proszę! – przeciągnąłem ostatnią głoskę, równocześnie wplątując palce w loki mężczyzny.

- Kochanie, nie spiesz się tak. – uśmiechnął się z troską. – Nie chcę Cię straszyć, ale to właściwie w chuj boli i...

- Wiem. Bądź, co bądź, ale aż tak niedoświadczony to nie jestem. – pokręciłem głową z lekkim rozbawieniem.

- Chciałem po prostu przygotować Cię...psychicznie... - poczułem jak moja grdyka poruszyła się przez przełknięcie śliny.

- Jak bardzo boli? – zapytałem cicho.

- Każdy ma inny próg bólu, Louis, ale obiecuję, że będę delikatny. – zapewnił.

WŁĄCZCIE ''TREACHEROUS''

- Harreh, ja... - ''kocham Cię...'' dodałem w myślach. – ...naprawdę Cię potrzebuję...

- Powoli, Lou, nie chcę Ci zrobić krzywdy, aniołku... - spomiędzy moich warg uciekł cichy szloch, przez to jakiego określenia użył. – Co się dzieje? – spytał wyraźnie przejęty.

- Po prostu... - otarłem samotną łzę z policzka. - ...jeszcze nikt nigdy nie traktował mnie jak pieprzonego księcia, a przy Tobie tak właśnie się czuję... - ciężko było mi mówić przez dłonie bruneta, ściskające moje pośladki z uwielbieniem.

- Bo zasługujesz na takie traktowanie i tylko takie. – wyciągnął ramię w stronę etażerki, biorąc z niej małą buteleczkę. – Rozciągnę Cię palcami, ok? – pokiwałem energicznie głową, podczas gdy on wycisnął na rękę niewielką ilość żelu, następnie rozgrzewając go w dłoni. – Rozłóż nóżki, kochanie. – od razu wykonałem jego polecenie, całkowicie rozpalony. Westchnąłem głośno, przymykając oczy na zniewalające uczucie chłodnego, mokrego palca w swoim wnętrzu, do którego po chwili dołączył drugi, rozciągając mnie, jednak nie w bolesny sposób. Mruczałem z leniwym uśmiechem, wypychając mocniej biodra, aby lepiej wszystko czuć. – Teraz będzie, trzeci, tak? Rozluźnij się. – zacisnąłem pięści na białym prześcieradle, po wślizgnięciu się do mojego wnętrza palca serdecznego. Mimo pozornie niewielkiej różnicy, czułem bardzo nieprzyjemne rozpieranie.

- O-oh... - sapnąłem, przenosząc jedną ze swych dłoni na kark mężczyzny. Po kilku następnych skrzyżowaniach palców Harrego, poczułem jak muskał moją prostatę. – Ta-am! – jęknąłem głośniej, wyprężając plecy w łuk. Prychnąłem zawiedziony, kiedy wysunął ze mnie palce, pozostawiając po sobie przytłaczającą pustkę.

- Kurwa, jesteś taki ciasny, że sam zaczynam się bać. – zachichotał nerwowo, zabierając z szafeczki owiniętą w srebrne opakowanie prezerwatywę, którą otworzył za pomocą zębów. Dopiero wtedy pojąłem, że to miało się stać już za chwilę, zimny pot oblał moje czoło, a kręgosłup przeszyły dreszcze podekscytowania jak i napięcia. Po założeniu kondoma, Harry wycisnął jeszcze większą ilość lubrykantu, a potem rozprowadził po całej długości jego twardego penisa. Mężczyzna splótł ze sobą nasze palce, kładąc je po obu stronach mojej głowy na poduszce. – Tak będzie Ci łatwiej, gdy będzie bolało. – wytłumaczył, składając później krótki, słodki pocałunek na moich ustach, oblizałem je zarumieniony.

- Prosz... - urwałem przez nagłe, niespodziewane uczucie rozciągania mojego wejścia przez główkę członka bruneta. – Chole-ra. Har-rry... – zadrżałem, zwiększając uścisk na naszych złączonych dłoniach. Kędzierzawy wykorzystał moment mojej nieuwagi, w którym byłem zajęty próbami powiedzenia czegokolwiek sensownego i wsunął się we mnie do połowy. Krzyknąłem, a moje oczy zwilgotniały.

- Przepraszam... - westchnął, widziałem jak ledwo kontrolował się, aby nie zacząć pieprzyć mnie mocno, zapewne tak jak robił to dotychczas. Oddychałem ciężko, starając się jak najszybciej przyzwyczaić do uczucia bolesnego rozpierania. – Boże, jesteś taki ciasny...kurwa, Louis. – jęczał, scałowując łzy, które wypłynęły spod moich mocno zaciśniętych powiek.

- Harry, rusz się, bo to wcale nie pomaga. – pisnąłem. Na szczęście mnie posłuchał i zaczął, powoli, nie chcąc przysparzać mi więcej cierpienia poruszać się.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam...

Pojękiwałem, próbując nie koncentrować się na bólu, ale na samym mężczyźnie. Nie miał pojęcia jak doceniałem to, iż powstrzymywał się resztkami sił, aby było mi dobrze. Nawet nie zdążyłem zauważyć, kiedy wysuwał się we mnie i wsuwał w całości, jęcząc cichutko, co jakiś czas też przeklinając z domieszką słów takich jak 'Lou', 'kochanie' lub 'aniołku', czym łamał mi serce i w tej samej chwili je leczył.

I te oczy...

Pociemniały podobnie jak przy wszystkich innych naszych intymnych zbliżeniach, jednakże równocześnie błyszczały ilekroć spoglądał w moje. Nie sądziłem, że można było zakochać się w nim jeszcze bardziej lecz w trakcie trwania tamtych niechlujnych, ale czułych pocałunków, trzymania za ręce, patrzenia sobie w oczy w akompaniamencie naszych jęków, westchnień i odgłosów uderzania skóry o skórę, przekonałem się, że owszem, można było.

- Harry! – zaskomlałem, gdy brunet trafił w moją prostatę i począł uderzać tylko pod tym kątem, dzięki czemu wydobywał ze mnie coraz to głośniejsze jęki oraz niewyraźne wykrzykiwanie jego imienia czy zdrobnień.

- Dojdziesz nietknięty, dobrze? Potrafisz to dla mnie zrobić, kochanie? – sapał, w międzyczasie przygryzając skórę w okolicach mojej szyi i obojczyków, ja jedynie skinąłem głową wijąc się i goniąc swój orgazm.

- T-tak...oh! – zdołałem wykrztusić pod koniec. Wytrysnąłem na swój zapadnięty od niespożywania regularnych posiłków od wielu dni brzuch, zastygając w bezruchu i mogłem przysiąc, iż ujrzałem gwiazdy. Harry doszedł zaledwie kilka pchnięć po mnie, pozostawiając pokaźnych rozmiarów malinkę na mojej szczęce. Następnie wysunął się ze mnie, na co oboje westchnęliśmy. Wyrzucił zużyty kondom do kosza, znajdującego się w kącie pokoju najbardziej oddalonym od łóżka. Nawet nie zdążyłem zorientować się, iż wyszedł na chwilkę do łazienki po papier, który namoczył wodą z kranu. Wytarł nas obu z szerokim, zmęczonym uśmiechem, który próbowałem odwzajemnić.

Czy to możliwe, że zmęczyłem się dużo bardziej niż on?

- Boli Cię? – zapytał, wskakując pod kołdrę i zgarniając mnie w swoje ramiona, również przykrywając, ponieważ zauważył jak wykończony byłem. Uśmiechnąłem się.

- Już nie... - musnąłem wargami pokrytą tuszem skórę na jego piersi. Zamknąłem oczy, napawając się zapachem zielonookiego.

- Byłeś niesamowity.

- Oczywiście... - parsknąłem ironicznie.

- Wątpisz w to?

- Jestem...byłem prawiczkiem. Śmiem twierdzić, że nie był to najlepszy seks w Twoim życiu. – ziewnąłem.

- Oh mylisz się, księżniczko. Lepiej być nie mogło... - ignorując iście wkurwiające, ale i tak przyjemne motyle w podbrzuszu i zaróżowione policzki odparłem:

- Ah, idź już spać, idioto...

Może i idiota, ale za to mój.

Tylko mój.














Niall's POV

''Uwielbiam Twój śmiech, Ni!"

''Jak Ty to robisz, że zawsze pozostajesz taki pozytywny?"

''Optymiści mają łatwiej, ah zazdroszczę Ci..."

''Uśmiech, Niall!"

Rzeczy tego typu słyszałem przez lata. Sam nawet nie wiem dlaczego byłem zawsze 'tym zabawnym gościem', nieważne w jakiej grupie ludzi się znalazłem. Ja rozluźniałem nieprzyjemne atmosfery żartami, przerywałem milczenie, pocieszałem lub po prostu gadałem głupoty. Miałem cudowną rodzinę, przyjaciół i zwyczajnie szczęście oraz powodzenie w wielu aspektach życia, dlatego też nie miałem raczej powodów do pesymistycznego nastawienia do czegokolwiek, łez czy smutku.

Do czasu.

Od pamiętnej nocy, podczas której miłość mojego życia zraniła mnie w najokrutniejszy możliwy sposób, każdego dnia udawałem. Ilekroć, któryś z moich przyjaciół wchodził do pomieszczenia w jakim się znajdowałem, przyklejałem na twarz najbardziej fałszywy uśmiech na jaki mnie było stać. Myślę jednak, iż po czasie domyślili się, że moje szczęście nie płynęło prosto z serca lecz było wymuszone. Sam nie wiem, ale chyba w ten sposób nie chciałem nikogo martwić, jeszcze tego by mi brakowało! Dobro innych odkąd tylko pamiętam, przekładałem ponad swoje własne. Kochałem ludzi, całą tą ponad siedmiomiliardową gromadkę dusz, z którą znalazłem się na ziemi z tego samego, niewiadomego nikomu powodu. Kochałem wszystkich. Nawet jego. Może byłem głupi, może po prostu naiwny lub obydwie te rzeczy na raz. W każdym bądź razie, nie potrafiłem pozbyć się ze swojego serca tej jebanej, mleczno-czekoladowej cery, tych jebanych rysunków zdobiących ją i tych jebanych, jasnobrązowych oczu. Nie umiałem. Nie chciałem.

- Ni, chodź tu! – usłyszałem wołanie Liama ze schodów.

- Nie mogę!

- Dlaczego?! – krzyczeliśmy jeden do drugiego, aby mieć pewność, że na pewno się usłyszymy.

- Bo jestem zajęty!

- Niby czym?

- Opychaniem się oreo i oglądaniem ''Violetty"! – podgłośniłem dźwięk, kiedy starałem się skupić na toczącej się na ekranie kłótni głównej bohaterki z niejakim Leonem.

- Rusz tutaj ten swój leniwy zad, bo inaczej Cię w niego kopnę! – jęknąłem z frustracją, ociężale podnosząc się z wygodnej kanapy.

- Czego? – prychnąłem, splatając ramiona na piersi, po dotarciu na schody.

- Chodź na górę, pasibrzuchu, muszę Ci coś pokazać. – nie czekając, na to jakie ja miałem zdanie w tej kwestii, chwycił mój nadgarstek w swoją dłoń i pociągnął siłą na górę.

Podekscytowany mężczyzna szedł w nieznanym dla mnie kierunku. Próbując odwrócić swoją uwagę od jego zbyt mocnego uścisku na moich kosteczkach, powleczonych skórą, zlizałem krem z niedokończonego wcześniej ciasteczka. Zmarszczyłem brwi podnosząc wzrok, gdy popchnął mnie lekko w kierunku wejścia do pokoju, do którego drzwi przed chwilą otworzył. Przerwałem konsumowanie słodycza, podczas kiedy znalazł się w połowie drogi do moich ust, po ujrzeniu czegoś.

Właściwie to kogoś.

- Niall, pogadajmy. – Zayn wstał z pozycji siedzącej, w jakiej go też zastałem na łóżku, w pokoju Payna.

Nie.

- Li, co do chu... - warknąłem, odwracając się na pięcie. Przerwał mi huk, zamykanych z impetem drzwi, a następnie dźwięk klucza przekręcanego w drzwiach.

Byli w zmowie, to była zasadzka.

- Proszę, Nia...

- Kurwa, otwieraj! – po przekręcaniu zamka, szarpałem klamkę, którą, jak mogłem się domyśleć, z drugiej strony przytrzymywał mój przyjaciel, znany też pod pseudonimem 'zdrajcy'.

- Macie porozmawiać, dopóki nie będziesz chciał współpracować, nie wypuszczę Cię! – usłyszałem po drugiej stronie na korytarzu. Uderzyłem czołem o drewnianą powierzchnię zrezygnowany.

- Niall...? – tak dobrze mi znany, aksamitny głos odezwał się po cichutku.

- Daruj sobie. Nie jestem tutaj z własnej woli, przejdź do rzeczy i daj mi iść. – burknąłem odsuwając się od drzwi, jednak nie zbliżając się zanadto do Mulata.

Boże, myślałem, że się zerzygam na jego widok.

Ale w tym samym czasie pragnąłem zerwać z niego ten o rozmiar za duży t-shirt z głupim nadrukiem i oddać się w całości.

To początki choroby dwubiegunowej. Jestem pewny.

- Oh... - wyglądał na dotkniętego moimi słowami, które ociekały wszystkimi możliwymi negatywnymi emocjami, jakie udało mi się na nie przelać. – Możesz chociaż usiąść? Proszę... - przewróciłem oczami, trochę zły na siebie przez to jak łatwo było mu mną manipulować. Zrobiłem to o co mnie poprosił, ale utrzymałem między nami odpowiedni dystans. – Dziękuję. – mruknął, ku mojemu zmieszaniu sięgając po gitarę z podłogi. O bogowie przenajświętsi.

TERAZ WŁĄCZCIE ''BLUE"

Zayn miał niezwykły dryg do muzyki. Potrafił grać na gitarze i śpiewać głosem, przypominającym swoją barwą bardziej anioła niż człowieka. Zawsze śpiewał tylko mi, przez co czułem się wyjątkowy. Widziałem także, że pisał swoje własne piosenki lecz ilekroć namawiałem go do zagrania mi chociaż jednej, mówił, iż żadna nie jest jeszcze gotowa. Dreszcz podekscytowania spowił moje ciało, gdy mężczyzna przejechał dłonią po strunach.

- Co Ty...

- Po prostu...wysłuchaj mnie do końca, dobrze? – zamrugał szybko, rzucając cienie na policzki dzięki swoim bardzo długim rzęsom. On uważał je za jeden z (a właściwie jedyny) nieładny fragment swej twarzy. Oczywiście nie miał racji.

- Potem będę mógł wyjść? – spytałem, wsuwając palec wskazujący pod materiał jeansu, poszarpany na kolanie.

- Tak, ale...błagam, posłuchaj... - pokiwałem głową. Przymknąłem powieki z cichym westchnięciem, gdy Mulat zaczął delikatnie, wprawiać struny w drganie.

W chmurach gdzie anioły śpiewają
W Twoich oczach gdzie chciałbym być
I jego uśmiech jest wszystkim co widzę
On wie że potrzebuję jego miłości
On wie że potrzebuję jego dotyku
On gra z moim sercem i emocjami

Kompletnie mnie zatkało...Zayn Pieprzona Miłość Jakiej Nie Potrafiłbym Wyśnić W Nawet Najpiękniejszym Śnie Malik, śpiewał mi piosenkę własnego autorstwa! Już po drugiej linijce wiedziałem, iż jest ona o mnie, ponieważ...anioły zamieszkują niebo, a...moje oczy są przecież niebieskie...

Daję mu swoją miłość i oddanie
On daje mi swoje myśli i zamiary
Potrzebuję jego ciała
A ono potrzebuje mnie

Mężczyzna w idealny sposób dobierał słowa, opisując naszą wcześniejszą relację... Miał rację, potrzebowałem, jego ciała dokładnie tak samo jak on mojego...

Potrzebuję kogoś, kto będzie mnie kochał wiernie

No właśnie, skarbie...Zrozumiałeś...

Robiłem to źle zbyt długo
Powiedziałem, że byłem w tym źle zbyt długo

Potrzebuję kogoś do kochania
Kochaj mnie wiernie
Kochaj mnie wiernie
Kochaj mnie wiernie
Kochaj mnie wiernie...

Dokończył piosenkę, ściszając głos na ostatnim słowie, po czym odłożył gitarę na podłogę. A może na łóżko. Nie byłem pewny przez łzy, które zamazały mi całkowicie obraz, nie widziałem ostro, sam nie zorientowałem się kiedy gula w moim gardle zaczęła przeszkadzać mi w oddychaniu. W żaden sposób nie pomogła ręka Mulata, która po chwili znalazła się na moim udzie. Pocierał je delikatnie, tak jak robił to zawsze.

- Powiedz coś... - drugą dłonią przeczesał moją farbowaną, blond grzywkę. – Ni...kochanie...? – zamiast jakiejkolwiek, najzwyklejszej w świecie odpowiedzi, jedynie wybuchłem płaczem.

- Zayn... - załkałem, kiedy Mulat objął dłonią mój kark.

- Błagam, wybacz mi...Niczego tak w życiu nie żałuję jak tamtej nocy...

- Ja...

- Nie przerywaj, kochanie, pozwól mi dokończyć... - przetarłem oczy, pociągając nosem, czym dałem mu znak by kontynuował. – Nigdy nie byłeś dla mnie tylko kumplem z bonusem, jak wiele razy zapewne uważałeś. Od początku czułem do Ciebie coś...przynajmniej dla mnie dziwnego. – parsknął krótkim śmiechem. – Po prostu...kurwa, jestem beznadziejny w tego typu, pożal się Boże wyznaniach, ale chcę, abyś wiedział, że wszystko kojarzy mi się z Tobą! Kolor niebieski, farba do włosów, flaga Irlandii, Manchester, przypalone omlety... Nie potrafię normalnie funkcjonować, kiedy nie jesteś przy mnie i nie mam tutaj na myśli w ten fizyczny sposób. Nieważne jak blisko siebie będziemy przebywać, ja w dalszym ciągu będę miał wrażenie, iż w rzeczywistości dzielą nas dziesiątki mil. Na początku chciałem Cię tylko przeprosić, dać znać jak z całego serca pragnę ponownego budzenia się koło Ciebie i rzucenia w niepamięć dni, w których straciłem głowę dla nic niewartej szmaty. Lecz zrozumiałem, że prawdopodobieństwo Twojego wybaczenia mi jest równe...w sumie zeru... - głos mężczyzny załamał się w połowie. – Mam jednak nadzieję, że uwierzysz w szczerość moich słów i zrozumiesz, że nigdy nie wiedziałem jak to jest przebywać ze swoją bratnią duszą i okazywać jej to, ponieważ sam w przeszłości nie zaznałem podobnej bliskości kogokolwiek, ale...teraz już wiem co nie dawało mi spać po nocach... Ja...kocham Cię, Niall...i nie przestanę, choćbyś mnie o to nie wiem jak prosił...

Przełknąłem gulę w gardle, kładąc dłoń na klatce piersiowej w miejscu swojego serca. Potem uśmiechnąłem się czule, odgarniając pasemko kruczoczarnych włosów Zayna na bok, a następnie zdecydowałem się przerwać niezręczną ciszę, bo w końcu...zawsze byłem w tym niezawodny, racja?

- Powiedziałeś dokładnie to czego wyczekiwałem od jakichś 5 tygodni... - nabrałem głębokiego wdechu, widząc niepewny wzrok czający się w karmelowych tęczówkach pół-angilka. - Też Cię kocham, Zaynie... Nigdy nie przestałem.
















Louis's POV

- O mamuniu, tak, oni też się spiknęli! Zaraz otworzę szampana! – pisnąłem, zaskoczony niezwykłą brutalnością, z jaką Liam wyrwał mnie i Harrego ze snu następnego dnia rano.

- Jak to 'też'? – brunet podciągnął kołdrę, aby szczelniej okryć nią nasze, w dalszym ciągu po ostatniej nocy nagie ciała. Starałem się ignorować to jak seksowna, zaspana chrypka mężczyzny działała na moje podbrzusze.

- Lepiej już nie będzie! – szatyn wskoczył na nasze łóżko, od którego już po chwili odbijał się nogami, śmiejąc się przy tym głośno. Posyłaliśmy sobie z Harrym nawzajem rozkojarzone, ale równocześnie rozbawione spojrzenia. – Ja i Chloe pogodziliśmy się, Wy się pogodziliście, Zayn i Niall się pogodzili... - wyliczał, jednak przerwaliśmy mu zgodnym i głośnym ''że co?!". - ...A to jeszcze nie wszystko moje bezwstydne, gołe zboczuszki! – piszczał. Kręciłem głową z niedowierzaniem, mężczyzna nigdy się tak nie zachowywał, bynajmniej nie przy mnie (ah, co ta miłość robi z ludźmi). – Palvin znalazł nam nową bazę! Jeszcze dzisiaj tam wyjeżdżamy, gdy tylko spakujemy manatki! – przeskoczył przez połowę łoża, lądując między nami, na co jęknęliśmy całą trójką z bólu, co po chwili przemieniło się w cichy okrzyk. Sprężyny, znajdujące się w materacu, zapewne nie zdołały utrzymać ciężaru dwóch dorosłych mężczyzn razem z drobnym nastolatkiem, zwłaszcza po gwałtownym lądowaniu Liama, ponieważ do naszych uszu dotarło coś w rodzaju 'trach'. Zanurzyliśmy się w konstrukcji drewnianego łóżka, razem z zepsutym przez szatyna materacem. – Em...to nie moja wina! Gdyby nie Wasze dzikie harce, nie doszłoby do tego! – skwitowaliśmy to wybuchem histerycznego śmiechu, który rozniósł się po całym piętrze.

Nie pamiętałem kiedy ostatni raz czułem się tak szczęśliwy jak i paradoksalnie...wolny.

-------------------------------------------------------------------------------------

Kocham takie poranki, w które po przebudzeniu się dostaję powiadomienie o nowej piosence Justina, Miley i teledysku Little Mix do ''Power'' ahhh 👌💕

Jestem tak mega dumna z tego rozdziału i chyba oficjalnie stał się on moim ulubionym 💓

Jak wygląda Wasza sytuacja z ocenami na koniec roku? U mnie co prawda ciut gorzej niż rok wcześniej, ale i tak lepiej niż sądziłam, że będzie hah

Jak zwykle

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro