Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#23

Za nową, cudowną okładkę dziękuję bakuganuz

Lof ju, bae 💕







Zayn's POV

- Dobra, Styles. Rusz swoje cztery litery, czas naprawić to co prawdopodobnie już schrzaniłeś. – wieczorem, dobre kilka godzin po nieprzyjemnym incydencie do jakiego doszło na dole, szarpnąłem zaspanym, bladym mężczyzną.

- Zayn...bądź dobrym przyjacielem...i spierdalaj. – mruknął chrapliwie. Parsknąłem słysząc, iż sen mu dobrze zrobił, wyciągając spod wpływu narkotyków.

- Mam być dobrym przyjacielem? Z rozkoszą. – odparłem, po czym chwyciłem jego ramię i zepchnąłem z łóżka.

Brutalnie, ale skutecznie.

- Przypomnisz mi czemu się z Tobą zadaję? – jęknął boleśnie, podnosząc się. Masował łokieć, na który zapewne niefortunnie upadł.

- Bo jestem przystojny, nad wyraz inteligentny i należę do bardzo małego grona osób, które są w stanie wytrzymać Twoje beznadziejne żarty. – uśmiechnąłem się, co odwzajemnił. – Jak się czujesz?

- Fizycznie nawet ok, ale emocjonalnie jestem posiniaczony. – westchnął, przecierając zaczerwienione oczy.

- Idź do niego. - wzruszyłem ramionami, ponieważ było to dla mnie całkiem oczywiste, że jak coś zepsułeś, musisz też odkręcić.

Oh, w takim razie dlaczego sam nie zrobiłeś tego do dzisiaj? – przypomniało mi sumienie.

- Teraz?

- Nie kurwa, w przyszłym roku. – przewróciłem oczami na wszystkie możliwe strony. – Jak najszybciej! Pewnie przez Ciebie siedzi właśnie w pokoju i wypłakuje w poduszkę, a przecież zanim wróciłeś chciał z Tobą porozmawiać i przeprosić.

- Przeprosić? On? – zmarszczył czoło zaskoczony.

- Tak. Za to, że nie dał Ci dokończyć i na Ciebie nakrzyczał po tamtej sytuacji z Emily.

- Ja... - rozpuścił włosy, ściągając z nich gumkę. – Nie wiem co mam już myśleć...Jest dla mnie za dobry...

- Styles, słuchaj mnie teraz i nie waż się przerywać. – położyłem dłonie na jego barkach i spojrzałem głęboko w oczy. – Już raz w życiu straciłem najważniejszą dla mnie osobę w życiu przez podobne myślenie i popełnione błędy. Błagam, kurwa, nie bądź takim kretynem jak ja, bo może Wam się udać. Nigdy wcześniej nie byłeś do tego stopnia szczęśliwy tak jak przy Louisie. Zmienia Cię na lepsze, podobnie Ty działasz w drugą stronę. Poza tym no nie ukrywajmy, że czujecie do siebie zajebiście silny pociąg, wiecznie przyglądacie się sobie, jakbyście mieli w każdej chwili pożreć jeden drugiego. Nienawidzę tych ckliwych, pseudo romantycznych bzdetów, ale cholera, stary, jesteście dla siebie stworzeni! – obserwowałem jak rozluźnia się pod moim dotykiem, wsłuchując w każdą pojedynczą sylabę. Żuł dolną wargą, mrużąc w zamyśleniu powieki.

- Zayn...

- Tak, kochanie?

- Co chcesz przez to powiedzieć? – jabłko Adama Harrego poruszyło się przez przełknięcie śliny.

- Teraz już tylko od Ciebie zależy to, czy kiedykolwiek będziesz ponownie szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy.

Louis's POV

Kocham Ciebie, choć mnie zabijasz, lecz czy mogę wybaczyć Ci to, że zabijasz siebie? – ponownie w ciągu godziny pociągnąłem nosem, podczas czytania po raz dziesiąty 'Wichrowe Wzgórza". – Boże, czy ja czytam o własnym życiu?

Powoli, przepełniony smutkiem, błądziłem oczami po kolejnych stronicach książki. Zwykle czytałem ją, gdy tryskałem zbyt dobrym humorem i chciałem go sobie zepsuć, jednak wtedy chciałem się dobić tragiczną historią Catherine i Heathcliffa. Moje serce wołało 'HarryHarryHarryHarryHarryHarry' przy podobnych fragmentach jak tamten, natomiast umysł krzyczał 'odpuśćodpuśćodpuśćodpuśćodpuśćodpuść'. Ja pierdolę, czy wszyscy zakochani musieli przechodzić przez podobne załamania?

- Louis? – do moich uszu dotarł zza drzwi znajomy, zachrypnięty, głęboki głos, powodując ciarki wzdłuż pleców. – Mogę wejść? – wciągnąłem powietrze przez nos, po krótkiej walce wewnętrznej między sobą.

- Tak... - bąknąłem i po chwili drzwi otworzyły się.

Długie włosy Harrego były tym razem rozpuszczone i puszyste, świeże po umyciu ich. Ogolił się, obszarpane, luźne dresy zamienił na czarne rurki i białą koszulę z czarnymi akcentami, a na stopy przywdział kremowe sztyblety. Nieważne jak bardzo dokuczałem mu z powodu tych butów, w głębi duszy szalałem za nimi. Ponownie utkwiłem wzrok w lekturze, wiedząc, że jeśli będę wpatrywał się dłużej w mężczyznę, stracę nad sobą kontrolę, której potrzebowałem w ówczesnej chwili bardziej niż kiedykolwiek.

- Porozmawiasz ze mną?

- To zależy od tego czy jesteś w stanie. – zabrzmiałem dużo bardziej oschle niż miałem w zamiarze.

- Już mi przeszło jeśli o to Ci chodzi... - usiadł na brzegu łóżka. Wzdrygnąłem się, kiedy położył rękę na moim kolanie. Zamknąłem książkę w dość hałaśliwy, demonstracyjny sposób. – Przepraszam. - odsunął się. – Nie mogłem się powstrzymać, brakuje mi tego...

- Czego? – przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej. – Nie ma Ci kto obciągnąć? – w rzeczywistości, słowa które wypowiadałem sprawiały mi ból lecz nie mogłem od razu pokazać Harremu, że już dawno temu zdecydowałem się mu wybaczyć. Chciałem by się postarał, zawsze pragnąłem być zdobywany.

- To nie tak. – westchnął z przygnębienia. – Ja...tęsknię za Twoim ciałem. I to nie w ten seksualny sposób. Naprawdę brakuje mi spania z Tobą w jednym łóżku, całowania Cię, trzymania za rękę... - nic nie odpowiedziałem, wpatrując w niego z uwagą. – Przepraszam, kurwa, tak bardzo przepraszam! Za wszystko od dnia, w którym się poznaliśmy aż do dziś. Wiem, że prawdopodobnie teraz chce Ci się rzygać przez moją szpetną mordę, ale...nie potrafię przestać o Tobie myśleć! – gestykulował chaotycznie jak miał w zwyczaju. – To co teraz powiem będzie pewnie zajebiście głupie, ale...czuję, że jesteś wszystkim czego brakowało mi od...właściwie zawsze! Przy Tobie nie muszę grać, popisywać się i robić inne gówna. Kiedyś nigdy w życiu nie przyznałbym się nikomu do tego, że słucham jakąś tam Melanie, Taylor albo Maroon 5, a co robiłem ostatnio? Śpiewałem z Zaynem 'Pity Party', gdy oboje się najebaliśmy w tym barku koło plaży na Itace. – zaśmiałem się krótko na to wspomnienie. – No właśnie...rozumiesz o co mi chodzi? – wyginał palce w różne strony, chcąc zamaskować zdenerwowanie.

- Myślę, że tak, Harry. – odkaszlnąłem, oczyszczając gardło. – Ja też chciałem Cię przeprosić za...swoje zachowanie. Czasem jestem tak dziecinny, że ugh! – na krótko ukryłem twarz w dłoniach i po chwili znowu spojrzałem na bruneta. – Nie odczuwałem nigdy potrzeby do tego, aby się zmienić, ale...chyba teraz wreszcie mam dla kogo... - szepnąłem.

- Dla mnie? – spytał bardzo powoli i nieśmiało jak na niego. Tak jakby obawiał się każdego słowa, które wypowiadał.

- Tak. Dla Ciebie. Jest coś takiego w Tobie co nie daje mi się skupić i...cholera, pragnę Cię w każdym możliwym znaczeniu tego słowa! – nie zwracałem uwagi na rumieńce, które spowiły moje pokryte tygodniowym zarostem policzki. – Pragnę Cię całować aż nam obojgu opuchną wargi, pragnę Cię przytulać tak długo dopóki nie zasnę w Twoich ramionach, pragnę słuchać z Tobą muzyki, czytać Ci książki, mimo, że wiem jak wiele z nich Cię nudzi i...mimo to słuchasz... Chodzi o to, że przy Tobie czuję się jak te wszystkie zakochane po uszy nastolatki z głupiutkich filmów i seriali, ale...nie przeszkadza mi to tak tak długo jak będziesz obok... - złapałem go za rękę w przypływie nagłej odwagi.

- W życiu nie ująłbym tego w taki sposób jak Ty, ale...czuję to samo, Lou.

- A potrafisz sprecyzować? – moje serce biło tak szybko, iż zastanawiałem się czemu jeszcze nie eksplodowało.

- Em... - zacisnął palce wolnej ręki na pościeli, a druga, którą trzymałem dla odmiany zesztywniała. – Czemu nie poczytasz ''Romea i Julię"? – wskazał na ''Wichrowe Wzgórza". – W kółko wałkujesz tę samą książkę. - odsunąłem swoją dłoń naprawdę zły.

- Serio, Styles? Serio?! – wstałem z łóżka, podnosząc głos. – To było najgorsze co mogłeś w tej chwili powiedzieć! – krzyczałem na niego, nie dowierzając w to jakiego imbecyla z siebie zrobił.

- No co? Zapytałem tylko! – również wstał udając głupka. Idiota.

- Zaczynam mieć już tego dość, Harry! Mówisz, że jestem dla Ciebie ważny, że coś do mnie czujesz...ale ilekroć zaczynam drążyć temat Ty go zmieniasz nie chcąc się rozwijać!

- Jest tyle słów, które chciałbym Ci powiedzieć Lou. Słów siedzących we mnie już od dłuższego czasu! Ale nie jestem jebaną Jane Austen, albo Shakeaspearem i nigdy nie ułożę Ci takiej pięknej mowy jak oni w swoich powieściach!

- Harry, ja nie chcę żadnego ckliwego wyznania na poziomie klasyków angielskich, które zresztą znam już na pamięć! Chcę zrozumieć co czujesz...Co naprawdę czujesz!

W TEJ CHWILI WŁĄCZCIE 'PERFECT' ONE DIRECTION, BO INACZEJ TO CO ZARAZ POWIE HARRY STRACI SWÓJ UROK, WIĘC RADZĘ MNIE POSŁUCHAĆ JEŚLI JESZCZE ANI RAZU NIE WŁĄCZYLIŚCIE SOBIE TŁA

- Louis... - ujął moje małe palce między swoje większe. - Być może nie będę Twoim rycerzem w lśniącej zbroi, być może nie nadaję się do tego byś przedstawił mnie tacie, być może nie będę dawał Ci kwiatów, być może moje dłonie nie będą tymi, w które powierzysz swoje serce, a ramiona tymi, które będą Cię obejmować ilekroć tego zapragniesz, ale...mogę być tutaj dla Ciebie tego wieczoru...Gdy po raz pierwszy ujrzałem Cię na drugim końcu pokoju od razu mogłem powiedzieć, że byłeś intrygujący. Pamiętaj, że zanim zabierzesz głos gdy skończę, dobrze wszystko przemyśl, bo...nie jestem dobry w składaniu obietnic... - westchnął robiąc krótką pauzę. - ...ale jeśli lubisz rozrabiać w pokojach hotelowych, chodzić na sekretne randki i jeśli chciałbyś robić rzeczy, których wiesz, że nie powinniśmy robić to...jestem dla Ciebie idealny... - czułem jak moje oczy z każdym kolejnym słowem robią się coraz bardziej wilgotne. Chyba mam omamy, bo jego też. - ...i jeśli lubisz jeździć w środku nocy z otwartymi w aucie oknami, jeśli lubisz jeździć w miejsca, których nazwy nie potrafimy nawet wymówić i jeśli chciałbyś robić to wszystko o czym zawsze marzyłeś...kochanie... - po jego policzku spłynęła łza, a głos zadrżał. - ...jesteś dla mnie idealny...

Wskoczyłem na niego, oplatając nogami w pasie, a ramionami szyję. Złączyliśmy nasze usta dokładnie w tym samym momencie. Poruszałem nimi powoli, po chwili rozchylając je lekko w celu zetknięcia się naszych języków w jeszcze bardziej mokrym i intymnym pocałunku. Płakałem cichutko, równocześnie mrucząc z uznaniem. Harry nareszcie po tak długim czasie, po tylu pieprzonych podchodach i grach słów, w końcu był ze mną całkowicie szczery i przemawiał sercem, nie rozumem. 25- latek przytrzymywał mnie, wkładając dłonie do kieszeni moich spodni, pocierając w ten sposób moje pośladki przez cienki materiał, kiedy ja gładziłem skórę jego głowy, pociągając co jakiś czas za gęste kosmyki czekoladowych loków.

Smakował i pachniał tak dobrze...Kurwa, uzależniłem się od niego...

- Kochaj się ze mną... - zaczerwieniłem się wściekle po zrozumieniu tego co powiedziałem. Zieleń w oczach bruneta zwiększyła swoją intensywność, szkląc się. – Boże, przepraszam. Nie pomyślałem, to tak samo wyszło... - bełkotałem bezmyślnie, Harry przerwał, kładąc palec na moich wargach.

- Jesteś pewny?

- Ja...

- Louis.

- Harry.

- Chcesz tego? – westchnąłem, zsuwając dłonie w dół na obojczyki mężczyzny.

- Tak. Ale jeśli Ty...

- Nie jestem najlepszy w słowach, ale w czynach owszem, skarbie. – uśmiechnął się delikatnie.

- Czyli...? – przełknąłem ślinę, przesuwając palcem wskazującym po jego pieprzykach.

- Będę się z Tobą kochał, księżniczko. – nie dając mi szansy na odpowiedź, zassał moją wąską wargę między swoje pełne i takie malinowe... Potrzebowałem go. Teraz.

--------------------------------------------------------------------------------------

DZIĘKUJĘ WAM ZA 5K WYŚWIETLEŃ I PRAWIE 1K GWIAZDEK! 😱😭❤️


Ten rozdział, mimo, że króciutki, jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych ^^

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro