Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#14

Jak można się domyśleć, nie spałem prawie całą noc. Wiedziałem, że przesadziłem i wyszedłem na totalnego kretyna posuwając się do szperania w komputerze Liama. Sam byłbym zły. Tylko, że ja nie groziłbym słabszemu od siebie człowiekowi wyrzuceniem za balustradę z odległości kilku metrów, więc szatyn również nie był bez winy. Nie powiedziałem nic Harremu, bałem się, że on także może okazać się surowy wobec mnie przez moje żenujące przewinienie.

Harry...

Mimo upływu już trzech dni, intymna sytuacja, do której doszło między nami ciągle nawiedzała mnie ilekroć zostawałem sam w pokoju. Był taki delikatny, nie skomenował w żaden sposób moich grubych ud, czy odstającego brzuszka lub co gorsza mojego kompromitującego zachowania, kiedy przeżywałem swoje pierwsze spełnienie. Chciałem odwdzięczyć się mężczyźnie, naprawdę chciałem, ale brunet mówił, że nie powinienem czuć się do tego zobowiązany. Może uważał, że nie jestem wystarczająco dobry, że nie uda mi się go zaspokoić? Pewnie się nie mylił...

- Powiedz, że nie ma nikogo w domu! – Niall po południu zwrócił się do Zayna po czym, schował za kanapę, na której wszyscy siedzieliśmy razem w salonie. Wyjąłem z ucha słuchawkę podobnie jak Harry siedzący obok, dopiero wtedy usłyszałem warkot silnika samochodowego dobiegający z podwórka.

- Nialler, przestań zachowywać się jak bachor. – Mulat przewrócił oczami wstając z sofy. Irlandczyk mruknął coś pod nosem gdy odgłosy ucichły. Byłem naprawdę podekscytowany poznaniem dziewczyny, która miała zamieszkać tutaj na trochę.

Zapomniałeś już co jej rodzice mają załatwić? – uciszyłem swoje sumienie i odepchnąłem rozpraszające myśli na koniec czaszki.

Harry podniósł się z miejsca w momencie, w którym usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Westchnąłm buńczucznie, gdyż nasze palce zostały rozłączone, kędzierzawy posłał mi szybko mały uśmiech w końcu wychodząc z pomieszczenia. Wyprostowałem plecy przekręcając głowę tak jakbym naprawdę sądził, iż ujrzę nowoprzybyłą.

- Zakład, że entuzjazm Louisa za nie dłużej niż pół godziny zgaśnie? – prychnął cicho Niall przez co zmarszczyłem brwi.

Wow musi być naprawdę okropna, ale nie wolno oceniać ludzi po tym co mówią inni. Mama zawsze mi to powtarzała.

Słyszałem z korytarza zmieszane ze sobą dwa męskie głosy, jeden należał do Stylesa, a drugi zapewne do Edwardsa. Chłopaki cały czas mówili jaki to z niego równy gość i jak wielkim przeciwieństwem jest jego córka. Farbowany blondyn żartował nawet, że podmienilli ją w szpitalu i mimo, że nie powinienem był się śmiać, robiłem to.

W końcu usłyszałem jak dwójka mężczyzn żegna się ze sobą, a po chwili do salonu wszedł zielonooki z naszą tymczasową współlokatorką. Dziewczyna nie mogła mieć mniej niż 21 lat, przynajmniej mocno podkreślone makijażem kości policzkowe, pełne czerwone usta i duże niebieskie oczy, o barwie mocniejszej niż moje, sprawiały takie wrażenie. Jej długie, blond włosy poskręcane od połowy w dół, sięgały do połowy pleców. Miała sylwetkę uznawaną powszechnie za ideał, czyli klepsydrę. Duże piersi niemal wyskakiwały ze skąpego dekoltu, podobnie jak pupa spod jeansowej spódnicy. Zdecydowanie też nie była ubrana odpowiednio do pogody. Czarny crop top, kusa spódnica z wysokim stanem i naprawdę długie kozaki na koturnie siegające do początku ud (które podkreślały jej szczupłe nogi) definitywnie nie nadawały się do panującego mrozu za oknem. Rozchyliłem lekko usta oszołomiony niezbyt zachęcającym wyglądem dziewczyny i mimo, iż nie powinienem także oceniać po wyglądzie, blondynka prezentowała się jak ladacznica, która przed chwilą zwiała spod latarni, co nie trafiało w moje gusta.

- Hej. – pomachała w naszą stronę obojętnie. Miała niski, ale melodyjny głos. Odpowiedzieliśmy jej podobnie, byłem naprawdę zdezorientowany.

- Ojciec Ci wytłumaczył zasady? – Harry zagadnął Perrie.

- Coś tam mówił, ale nie słuchałam. - wyciągnęła z małej torebki telefon i usiadła niespodziewanie koło mnie uderzając krągłbym biodrem w moje na co syknąłem z bólu. Odblokowała go i zaczęła coś sprawdzać, ścisnęło mnie w żołądaku i poczułem beznadziejną tęsknotę za swoim urządzeniem. Brunet warknął na jej słowa kładąc trzy walizki na podłodze, które zauważyłem dopiero teraz.

Boże, ona się w końcu wprowadza na tydzień czy rok?

- Po pierwsze... - rzucił podchodząc i wyrywając jej komórkę z ręki. Chciała mu ją wyrwać, jednak odepchnął blondynkę jednym ruchem dłoni. - ...kiedy do Ciebie mówię patrzysz się na mnie, kurwa. – czułem małą satysfakcję widząc jak dziewczyna kuli się na groźny ton mężczyzny. – Po drugie, jedzenie w lodówce jest dla wszystkich, nie tylko dla Ciebie, więc nie wyżeraj wszystkiego jak Niall.

- Ej! – kędzierzawy tylko przewrócił oczami po czym kontynuował.

- Po trzecie, nie życzę sobie żadnych nieprzyjemnych rozmów w tym domu. Jeśli coś nie spodoba Ci się w zachownaiu chłopaków, na przykład poczujesz się urażona, idziesz do mnie. Nie załatwiasz tego sama. Po czwarte, nie wtrącasz się jeśli coś Cię nie dotyczy. Jakaś kłótnia, cokolwiek to by nie było, trzymasz buzię na kłódkę.

- Skończyłeś? – przełknąłem ślinę widząc jak żyły na szyi bruneta się uwydatniły, znaczyło to, że jest zły. Perrie wydawała się czerpać z tego przyjemność przez co czułem, iż nie lubię jej coraz bardziej.

- Na pewno coś jeszcze się znajdzie, gdy sobie przypomnę. W skrócie, nie bądź wrzodem na dupie i nie wkurwiaj. – syknął chwytając moją dłoń czym podniósł mnie z kanapy. Przez chwilę nie rozumiałem co robi dopóki nie usadowił się w moim poprzednim miejscu i przyciągnął na swoje kolana. Poprawiłem się, by było mi wygodniej nie mogąc powstrzymać uśmiechu kiedy czułem palce zielonookiego na lędźwiach.

- Oh, my się chyba nie znamy. – dziewczyna wyciągnęła w moją stronę rękę z pomalowanymi na czerwono paznokciami o długości niemal szponów. – Perrie. – uścisnąłem dłoń niewiele mniejszą od mojej.

- Louis. – przestawiłem się pełen nadziei, która niestety wygasła po jej kolejnych słowach.

- Jesteś teraz dziwką Stylesa? – mój uśmiech wyblakł, a w oczach automatycznie nagromadziły się łzy. To było takie podłe...zupełnie jak to co powiedział mi Harry podczas naszego wspólnego obiadu...

- Ty jebana gówniaro! – oczy bruneta zrobiły się praktycznie czarne z gniewu, kiedy jego krzyk zabrzmiał jak grzmot podczas burzy, który rozniósł się echem po salonie. Oddychałem ciężko wijąc się na jego kolanach podobnie jak blondynka. – Jeśli jeszcze raz choćby odezwiesz się do moje...Louisa, przysięgam, że osobiście Ci przypierdolę! I nie będę dbał o to co powie Twój ojciec! – zarumieniłem się kompletnie ignorując to jak impulsywnie brzmiał zielonooki.

Niemożliwe, on na pewno nie chciał tego powiedzieć....

- Spokojnie, Harry! – starałem się go uspokoić, jednak on krzyczał różne obelgi dalej powodując drżenie na całym ciele Perrie. Lekko szarpałem kołnierz bruneta naprawdę zniecierpliwiony. – Nie krzycz, kochanie! – rysy jego twarzy natychmiast złagodniały i przestał wrzeszczeć. W pomieszczeniu zapanowała dziwaczna cisza podczas, której nagle poczułem się nieswojo. – Ja...p-przepraszam...n-nie...

- Powiedziałeś do mnie tak jak myślę, że powiedziałeś? – wyszczerzył się ukazując przepiękne dołeczki, a ja zawstydzony spuściłem wzrok. Harry ujął w dłoń mój podbródek i uniósł przez co po chwili intensywny szmaragd wypalał we mnie dziurę. – Louis? – chciało mi się płakać ze skrępowania.

- Tak... - szepnąłem. Oczy Harrego rozbłysły tajemniczo, co stłumił mrugnięciem. Lekko nadgryzłem wargę w ostatniej chwili przypominając sobie jak działa to na mężczyznę, wspomnienia sprawiły, że zarumieniłem się aż po uszy.

- Podoba mi się. – poprawił moją grzywkę. – Mów tak częściej. – przyciągnął moją głowę do swojej piersi. Wsłuchiwałem się w szybkie bicie serca kędzierzawego i zamknąłem oczy naprawdę zafascynowany motylami w podbrzuszu pojawiającymi się od kilku dni dość często.

Nie, żebym narzekał...








Perrie okazała się jedną z najgorszych osób jakie kiedykolwiek spotkałem. Była wredna, cyniczna, bezczelnie ironiczna i zbyt pewna siebie. W obecności Harrego trzymała mocny temperament na wodzy, jednakże ilekroć zostawałem z nią sam, miałem ochotę po prostu usiąść na podłodze i popłakać się jak niemowlę. Po kilkukrotnym wyśmianiu mojego wzrostu, pulchnych ud i brzucha zdecydowałem się zagnieździć w swym pokoju. Wiedziałem, że było to trochę dziecinne, ale wytykała mi moje największe kompleksy. Gdy raz ktoś wyśmieje część Ciebie, której nie znosisz zatrzyma się to w Twej głowie na naprawdę długo i będzie wprawiało w zakłopotanie dopóki nie zaakceptujesz tych niedoskonałości w stu procentach. Nie potrafiłem także dostatecznie podle jej odpowiedzieć i mimo, iż całkiem soczyste wiązanki cisnęły mi się na język, nie umiałem dać im upust. Rodzice nie chcieli, bym w przyszłości stał się impertynenckim dupkiem, dlatego aż zanadto wpajali mi odpowiednie wartości. Blondynka także niezwykle doprowadzała do szewskiej pasji Nialla i Liama. Szatyn proponował nawet podłożenie jej jakiegoś granatu w pudełku po pomadkach Kylie Jenner. Doskonale rozumiałem też co powodowało głównie w Irlandczyku wielką zawiść do dziewczyny. Zazdrość. Zayn w przeciwieństwie do nas otrzymywał od Perrie dużo sympatii. Jednakże nie tej koleżeńskiej, ale wyraźnie zależało jej na czymś innym. Cały czas nie tak dyskretnie muskała jego dłoń swoją, bawiła włosami lub materiałem koszulki. Komplementowała wygląd, zachowanie oraz zdolności, nie zapominając o przesadnym prezentowaniu pokaźnego biustu i równie nieskromnego tyłka. Widziałem jak w farbowanym blondynie gotowała się krew ilekroć był tego świadkiem. Wtedy ładował się Mulatowi na kolana, powtarzał ruchy dziewczyny lub cały czas wieszał się na nim powtarzając 'Zaynieee', ewentualnie 'dżihadysto kochanyyy'. Smucił mnie prawie całkowity brak reakcji ze strony pół-anglika. Mimo, iż odwzajemniał uściski lub całusy, nawet nie odpędzał dziewczyny czy nie pouczał. Zwyczajnie ignorował ją. A może był to jego sposób na odtrącenie?

- '...duma zawsze będzie odpowiednio trzymana na wodzy. – odparł Pan Darcy...' A co mnie obchodzą dziwne poglądy gbura Darcy'ego?! - prychnąłem. Harry zmarszczył brwi podnosząc głowę z moich ud.

- A Ciebie co ugryzło? Jeszcze wczoraj byłeś gotowy za niego wyjść. – zachichotał krótko, ponieważ widząc moją minę urwał. Zabrał z moich rąk książkę po czym uciszył protesty kładąc palec na moich wargch. Rozchyliłem mocniej powieki i spojrzałem mężczyźnie w oczy. – Zamknij te idealne usta jeśli nie chcesz, bym uciszył Cię w inny sposób... - nie mogłem nic poradzić na to, ale sposób w jaki to powiedział wydobył ze mnie cichy jęk. Pocałowem opuszkę jego palca i następnie odsunąłem.

- A co jeżeli chcę poznać ten inny sposób? – zamrugałem dużymi ślepkami usatysfakcjonowany miną bruneta. Oblizał wargi kładąc dłoń na moim policzku. Ponownie zamrugałem i z podstępnym uśmieszkiem przygryzłem dolną wargę nie odrywając wzroku od zielonych tęczówek.

- Kurwa. – sapnął, a ja uśmiechnąłem się szeroko. – Nie dam Ci się rozproszyć, nikczemniku. – pokiwał karcąco palcem. – W czym problem, Louis? Nie wykręcaj się, bo i tak w końcu się dowiem. – westchnąłem zrezygnownay rozumiejąc, że niestety będę musiał poskarżyć się brunetowi jak malutki chłopczyk starszemu braciszkowi.

- No bo Perrie...

- Co z nią?! – spiął się niemal warcząc.

- Harry, proszę, nie krzycz i nic nie rób...

- Mów co pieprzyła! – wywróciłem oczami w teatralny sposób.

- Mówiła, że jestem grubym krasnalem. – skróciłem wyjaśnienia nie zagłębiając się w szczegóły, bo rozjuszyło by go to jeszcze bardziej.

- Co?! – zacisnął szczękę i pięści bo bokach. – Przysięgam, że jak dorwę to...

- Obejmiesz ramieniem i zaproponujesz herbatkę... - objąłem dłońmi policzki bruneta. Przyglądał mi się z rozchylonymi ustami zdekoncentrowany moim zachowaniem. Miałem nadzieję, że choć trochę utemperuję jego wybuch spokojnym tonem i czułymi gestami, na mnie to działało... - Nie możesz być taki agresywny wobec niej. Nie lubię jej i serio, chętnie zobaczyłbym jak dostaje od Ciebie ochrzan, ale musisz trzymać nerwy na wodzy, Harreh. Jej rodzice Ci ufają... - czułem pod palcami jak rozluźnia się i na twarz mężczyzny wpływa leniwy uśmiech.

- Obiecuję, że nic jej nie zrobię pod jednym warunkiem... – poruszył figlarnie brwiami na co parsknąłem.

- Nie, nie licz na twerk. – męczył mnie o mały pokaz odkąd grałem z Niallem w ''Najbardziej żenujące fakty na swój temat'' i wypaliłem o mej pasji do nietypowego dla mężczyzn tańca. Oczywiście, Harry musiał nas podsłuchiwać.

- No weeeź. Od paru dni Cię proszę!

- Nie doczekasz się. – zabrałem dłonie odsuwając się, Harry zajęczał marudnie.

- Wiesz jak bosko Twój tyłek wyglądałby w leginsach do tańczenia? – ciągnął temat. Droczyłem się z nim doskonale się bawiąc.

- Wiem, zawsze je ubierałem kiedy tańczyłem. – zacmokałem puszczając kędzierzawemu oczko. Zrobił duże oczy, by niespodziewanie się na mnie rzucić. Pisnąłem równocześnie chichocząc, jednak po chwili zamarłem czując jego dłonie na moim rozporku.

- Ściągaj te spodnie i wskakuj w leginsy! – śmiał się szarpiąc ze mną. Wierzgałem nogami próbując uderzyć bruneta w klatkę piersiową. – Wijesz się jak meduza na brzegu morza, stop!

- Harry, przestań! – czknąłem w końcu odpychając mężczyznę. – Nie ubiorę się w żadne leginsy tylko dlatego, bo Ty tak chcesz! – wydął wargę głaszcząc się po brzuchu, w który otrzymał przed sekundą cios. – I nie rób tej głupiej miny jak szczeniak, bo to na mnie nie działa! – skłamałem.

- No ok, ok. – uniósł ręce w geście obronnym nadal szeroko uśmiechając się. – Zamiast tego możesz mnie pocałować? – poczułem przyspieszony rytm własnego serca na jego słowa.

- Tak, to mogę zrobić... - nawet nie dając Harremu czas na przetworzenie mojej odpowiedzi w głowie złączyłem nasze wargi. Westchnąłem czując swego rodzaju ulgę kiedy kędzierzawy objął mój kark.

Muskałem delikatnie jego usta podczas gdy on napierał na moje zasysając lekko co jakiś czas, czym wydobywał ze mnie ciche postękiwanie. Wiedziałem, że brunet pożąda namiętnego, mokrego pocałunku, w którym przeważałoby więcej języka niż warg, ale mimo to utrzymywał powolne pieszczoty powodując w moim żołądku jeszcze bardziej rozszalały rój motyli niż można sądzić, że to możliwe. Harry przerwał nagle pocałunek odrywając się od moich ust z głośnym mlaśnięciem. Spojrzałem na niego posyłając telepatycznie wielki znak zapytania.

- Jesteś taki piękny... - zarumieniłem się wściekle chichocząc zakłopotany.

- Już nie przesadzaj... - pokręciłem głową, ale uciszył mnie chwytając za rękę i kładąc się na plecach czym automatycznie przyciągnął na swój umięśniony tors przykryty czarną koszulką. Uniosłem kącik ust nieznacznie w górę. Przymknąłem powieki wdychając przepiękne perfumy kędzierzawego. Poczułem jak jego pierś zaczyna drżeć, zapewne przez zduszony śmiech spowodowany moim niezbyt dyskretnym obwąchiwaniem go. - Zostaniesz ze mną w łóżku? – mruknąłem kładąc ucho blisko serca bruneta.

- C-co? W jakim sensie? – brzmiał niepewnie.

- Na noc...zawsze chciałem zobaczyć jak to jest spać z kimś na łyżeczkę... – miałem nadzieję, iż moja aluzja okazała się wystarczająco dobitna i pojął o co go proszę.

- Ja...pewnie księżniczko. Zostanę z Tobą skoro tego chcesz... - nawet nie zwróciłem mu uwagi przez przezwisko.

Właściwie to zaczynało mi się podobać.





Niall's POV

Naprawdę nie cierpiałem tej dziewczyny. Ja - wyjątkowo pozytywnie nastawiony do życia facet, choćbym nieważne jak chciał, nigdy nie odnalazłbym z nią choćby nici porozumienia. W chwili, w której pojawiła się w tym domu nie chodziło już nawet o jej żmijowatość, ciętość czy złośliwość. Całym problemem był rzecz jasna Zayn. Mój Zayn. Ile bym dał, aby móc mówić to swobodnie na głos, tak jak robiłem to w myślach. Mulat był moim małym zauroczeniem właściwie od czasów liceum. Dzięki niemu też zrozumiałem, iż nie kręcą mnie kobiety, nigdy jednak nie czułem niczego poważniejszego. Wszystko zmieniło się w grudniu, obydwoje pewnej nocy trochę za dużo wypiliśmy co skończyło się w łóżku. Był to najlepszy seks w moim życiu i naprawdę miałem nadzieję, że Zaynowi podobało się choć w połowie tak bardzo jak mi. Na początku staraliśmy się zachowywać jakby nic się nie stało i był to tylko głupi, pijacki błąd, lecz nie było to możliwe. Przynajmniej nie dla mnie. Pół-anglik zawładnął wszystkimi moimi zmysłami pojawiając się w mej głowie w najbardziej niespodziewanych momentach, nie wspominając już chwile gdy byłem sam i dużo rozmyślałem. Nie dopuszczałem do siebie myśli, iż zakochuję się w Mulacie z każdym dniem coraz bardziej, sam widząc po czasie, że nie jestem mu obojętny. Jego ramiona były moim ukojoniem, moją ostoją, moim domem. Kochałem go tak cholernie mocno, iż czułem, że miłość ta doprowadzi mnie do dnia, w którym dosłownie eksploduję. Jest to uczucie, którego powinien doświadczyć i mam nadzieję, że doświadczy każdy człowiek na świecie, ponieważ jest to najlepsze doznanie ze wszystkich. Życzyłem tego wszystkim, nawet Perrie. Nie pomagało to jednak złagodzić nienawiść jaką ją darzyłem. Doskonale wiedziała, że jesteśmy razem, a mimo to była gotowa w każdej chwili, bez skrępowania po prostu się przed nim rozebrać i rozłożyć nogi, nie mogłem sprawić by czuła satysfakcję, dlatego kiedy zaproponowała mojemu ukochanemu towarzystwo podczas wspólnego wieczoru palenia marihuanny (której osobiście nienawidziłem i miałem nadzieję, że Zayn porzuci to uzależnienie) nie mogłem zrobić nic innego jak tylko im asystować.

- Wow nie sądziłam, że można wyglądać tak seksownie podczas palenia... - blondynka skomentowała, rzeczywiście gorący sposób wydmuchiwania dymu przez Mulata. Przełknąłem ślinę zaciskając dłoń na udzie mężczyzny.

- Cóż, tylko niektórzy tak potrafią... - odpowiedział jej na co zmarszczyłem brwi w konsternacji. Tak jak jeszcze mogłem zrozumieć ignorowanie dziewczyny w celu spławienia, tak naprawdę nie sądziłem, iż komentarz ten był potrzebny. Perrie zaciągnęła się swoim bluntem nie odrywając wzroku od Zayna.

- Ćwiczysz coś? Twoje mięśnie są naprawdę imponujące. – i w tym momencie przegięła. Zacisnąłem palce na nodze mężczyzny tak mocno, że syknął z bólu, ale kompletnie to zignorowałem przez zszargane nerwy.

- Czy Ty się kurwa trochę nie zapominasz?! – warknąłem na nią mrużąc oczy. – Nie wstyd Ci, że zachowujesz się jak dziwka?! Sądzisz, że nie widzę jak rozbierasz go wzrokiem?! Nie zauważyłaś, że on jest moim chłopakiem?! – krzyczałem wręcz podskakując na kanapie wściekły.

- Słucham? – wybuchła głośnym śmiechem odchylając głowę w tył przez rozbawienie moimi słowami. Szmata.

- Pezz, stop. – Zayn mruknął w jej stronę powodując w moim sercu nieprzyjemny ścisk.

- Pezz? Pezz, kurwa?! Ciebie też już do reszty popierdoliło?! – wstałem wyrywając się spod ramienia Mulata, pod którym jeszcze chwilę temu trwałem. – Naprawdę zamierzasz pozwolić jej na to?!

- Nialler, uspokój się...

- Nie mów tak do mnie, kurwa!

- Nie bluzgaj, wiesz, że tego nie lubię. – sięgnął po kolejnego już skręta ze stolika doprowadzając mnie na granicę wytrzymałości.

- A wiesz czego ja nie lubię?! Fałszywości... - prychnąłem w stronę uśmiechającej się obleśnie blondynki. - ...i głupoty! – uderzyłem jego rękę, którą wyciągnął w moją stronę w celu uchwycenia mych bioder po czym truchtem pognałem w stronę schodów mając po dziurki w nosie towarzystwa tej wytapetowanej ropuchy plującej jadem i pakistańskiej, debilnej krowy.

Minąłem zdziwionego Liama na górnym korytarzu wychodzącym z łazienki w samych bokserkach i luźnej koszulce zapewne zamierzającego włamywać się na jakieś systemy do późna, by następnie wejść do swojego pokoju i pełen furii wysunąć szufladę z czystą bielizną i później tę z t-shirtami. Podreptałem szybko do łazienki nadal zaparowanej po prysznicu szatyna. Zamknąłem drzwi i rozebrałem się prędko, przez nadal płynącą w moich żyłach adrenalinę po kłótni z Zaynem. Wszedłem do brodzika i zamknąłem z przyzwyczajenia kabinę po czym odkręciłem wodę na jak najbardziej gorącą pragnąc by zmyła ze mnie wszystkie troski i zmartwienia. Przez pierwsze kilka minut po prostu tak stałem co jakiś czas tylko przejeżdżając dłońmi po mokrych włosach pozwalając, aby mój quiff rozpadł się. Starałem się wypchnąć Perrie oraz Zayna ze swojej głowy podczas kąpieli. Czując się dużo spokojniej zakręciłem wodę i wyszedłem spod prysznica jak zwykle pozostawiając na kafelkach wielkie, mokre plamy. Wytarłem dokładnie szczupłe ciało i zniszczone farbą włosy ręcznikiem, ubrałem białe bokserki i spojrzałem w lustro. Dostrzegłem w sobie parę aspektów mej aparycji, które pasowały do bazyliszkowatej blondynki na dole. Między innymi niebieskie, duże oczy, ten sam kształt nosa i włosy (myślała, że jest sprytna farbując je, ale dawno nie nadrobiła odrostów. Frajerka). Westchnąłem ciężko przecierając zaparowane lustro i następnie myjąc zęby. Opuściłem pomieszczenie pozwalając chłodnemu powietrzu uderzyć w moją rozgrzaną skórę i wróciłem do sypialni. Wskoczyłem pod kołdrę, zaklaskałem by zgasić światło i ułożyłem głowę na poduszce. Prychałem pod nosem ilekroć zza ściany dobiegał do mnie chichot Louisa na zmianę z tym Harrego, by po paru niezrozumiałych przeze mnie zdaniach zaśmiać się zgodnie i wesoło. Byłem naprawdę poirytowany tym, że nie dawali mi usnąć. A może raczej zazdrosny?








Obudziłem się kilka godzin później gdy zawinięty w kołdrę jak naleśnik ześlizgnąłem się z łóżka upadając boleśnie na podłogę. Jęknąłem przez brutalną pobudkę. Kląc cicho wstałem sennie na nogi i sięgnąłem do telefonu, by sprawdzić godzinę. 2:03. Spałem jakieś 3 godziny, ale mimo to nie chciałem wracać jeszcze do krainy Morfeusza.

Zayn. Muszę do niego iść.

Dobra, idę. Ale przeproszę go dopiero kiedy on przeprosi mnie.

Pełen optymizmu, zresztą jak przez większość czasu, wyszedłem z pokoju. Stawiałem delikatne kroki przez cichy korytarz, o tej porze zwykle już wszyscy spaliśmy, więc miałem nadzieję, że Mulat nie obrazi się jeżeli go obudzę. Stanąłem w końcu pod drzwiami do jego sypialni i wyciągnąłem ochoczo dłoń w kierunku klamki. Kiedy tylko musnąłem ją opuszkami zamarłem na dźwięki jakie dotarły do moich uszu. Jęki. Kurwa, jęki Zayna i...Perrie. Cofnąłem rękę jakby gałka zaczęła parzyć.

Nie. Nie, proszę, to się nie dzieję. Ja śnię, zaraz obudzę się koło swojego chłopaka jak zwykle gdy będzie mnie łaskotał, aby następnie pocałować mocno. Nie, nie, nie.

Stałem tam otępiały dobre parę minut nim okrutna rzeczywistość uderzyła we mnie przygniatając klatkę piersiową, która zmiażdżyła moje krwawiące powoli serce. Słonawy potok łez spłynął po policzkach przez co zakręciło mi się w głowie. Moim ciałem wstrząsnęły drgawki, a osłabione nogi zmusiły się do biegu w kierunku sypialni, już nie dbałem o sen reszty domowników. Właśnie straciłem dom.

------------------------------------------------------------------------------------------------

I jak widzicie pojawiła się w końcu nowa postać :))

Co sądzicie o Ever Since New York Harrego? Kocham <3

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro