Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#13

Z  GÓRY PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE SPOILERY DOTYCZĄCE SERIALU 'SKAM' :d


Louis's POV

Potruchtałem prędko za Harrym całkowicie zapominając o zgubionej czapce. Mina Liama nie była za ciekawa co dało mi trochę do myślenia. Razem z kędzierzawym, Niallem i Chloe rozebraliśmy się w środku, ja troszkę się ociągałem, ponieważ było mi przykro, gdyż za długo nie posiedziałem na dworzu. Jednak wierzyłem w obietnicę Harrego co sprawiło, że przy ściąganiu butów przyspieszyłem znacznie. Oprócz tęsknotą za podwórkiem czułem też rozgoryczenie spowodowane tym, iż mi i brunetowi przerwano. Oczywiście, że ten celibat był żartem. W rzeczywistości mój umysł krzyczał 'Tak, całuj, całuj!'. Lubiłem przekomarzanie się z Harrym, było to bardzo miłe, a nasze zbliżone poczucie humoru tylko popychało mnie do coraz to bezczelniejszych żartów, co nie wydawało się przeszkadzać mężczyźnie, a wręcz przeciwnie.

Przyznaj po prostu, że lubisz te pogaduszki, dlatego bo zwykle kończą się gorącymi pocałunkami. – moje sumienie, jak zwykle niezawodnie przypominało mi to co odczuwałem w głębi serca.

Podążyliśmy do sypialni szatyna. Otworzył swojego laptopa postawionego na biurku, kliknął przycisk 'enter', następnie wpisując długie hasło z (przynajmniej według mnie) prędkością światła. Myślałem, że tak szybko poruszać palcami po klawiaturze potrafił tylko Flint Lockwood z bajki ''Klopsiki I Inne Zjawiska Pogodowe''.

- Powiesz mi w końcu o co chodzi czy dalej masz zamiar utrzymywać tę wkurwiającą, dramatyczną ciszę? – burknął wyraźnie zniecierpliwiony brunet.

- Policja wie już kto porwał Louisa. – wszyscy oprócz Liama zachłysnęli się powietrzem.

- Skąd to wiesz? – wypaliłem nieśmiało powodując zwrócenie na mnie uwagi 5 par oczu, mężczyzna parsknął śmiechem.

- Pokazać Ci coś, młody? – 25-latek wskazał ruchem dłoni, abym się przybliżył. Chloe popchnęła mnie lekko w jego stronę. Podszedłem powoli przystając koło niego i spoglądając na ekran komputera. – Patrz. – moje oczy powiększyły swoją objętość widząc, że loguje się do systemu policji z terenu w jakim mieszkałem. Wpisał w login oraz hasło (ponownie według mnie) przypadkowe cyfry i litery czasem używając capslock, by po chwili znaleźć się na oficjalnym koncie starego przyjaciela mojej rodziny, z którym miałem od dziecka bardzo dobre relacje; Marcela Kirby - 40-paro letniego żonatego mężczyznę. Posiadał także trójkę dzieci trochę młodszych ode mnie. Zajęło mi dłuższą chwilę przyswojenie tego co się stało.

- Jes-jesteś hakerem! – powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu. Liam tylko się zaśmiał jakby dumny ze swoich umiejętności.

- Myślę, że teraz rozumiesz. Harry? – kędzierzawy skinął głową podchodząc bliżej. Cracker włączył kilka dodatkowych okien na stronie pokazując zielonookiemu coś czego sam nie rozumiałem. – Sprawa jest poważna jak widzisz...po nagraniu poznali jedynie Twoją tożsamość, ale jakimś jebanym cudem natrafili na trop, który prowadzi także do mnie, Zayna i Nialla. Tu masz ich raporty. – ponownie coś włączył. Brunet wodził po tekście, na jego czole pojawiły się zmarszczki podkreślające poważny wyraz twarzy.

- Oh kurwa, ale się porobiło. Jesteś absolutnie pewien, że wysłałeś nagran...

- Tak. Nie mieli prawa namierzyć adresu IP. Nie ma chuja, to nie jest FBI czy CIA. W ich bazie nie ma dostępu do tak profesjonalnych komputerów.

- Więc jak do ciężkiej cholery... - nie dokończył wzdychając ciężko. Chwycił palcem wskazującym i kciukiem trzon nosa, przymknął powieki. Widząc go takiego sam nie wiedziałem co robię, tak jakoś wyszło... - Lou...c-co... - zmarszczki na jego czole wygładziły się po tym gdy moje ramiona mocniej owinęły się w okół jego żeber. Ułożył rękę na moich plecach, po czym pogładził je między łopatkami, zamruczałem cicho przez przyjemne mrowienie w tych okolicach. Harry odchrząknął powracając do głównego tematu rozmowy. – Co proponujesz, Li?

- Musimy wysłać kogoś z zewnątrz po to by sfałszował dowody. Poznali naszą tożsamość, ale nadal możemy utrudnić im dojście do nas.

- Czyli do gry muszą wejść Edwardsowie...

- Nie, kurwa nie. – nagle wtrącił się Niall. – Dobrze wiecie, że nie wezmą ze sobą Perrie i wcisną ją nam. – wodziłem wzrokiem po każdym z mężczyzn po kolei nie pojmując o kim mówią. – Nie mogą to być Palvinowie? – jęknął.

- Palvinowie mają ważniejsze rzeczy na głowie niż podszywanie się pod policjantów. Poza tym Edwardsowie mają w tej sprawie doświadczenie, podrobione odznaki... - wymieniał mocniej przyciskając mnie do swojej piersi. – Wiem, że jej nie lubisz...

- Ktoś ją w ogóle lubi? – warknął Irlandczyk powodując u mnie niemały szok. Nigdy nie widziałem, by pałał do kogoś taką...niechęcią...

- Fakt, nikt. – Harry zachichotał miękko. Piękny dźwięk. – Zostanie na góra tydzień, obiecuję. – położył dłoń w miejscu serca przyrzekając.

- Harry...? – delikatnie pociągnąłem za ciemny pukiel włosów Stylesa. Uśmiechnął się spuszczając wzrok w dół napotykając moje duże, niebieskie ślepka. – Kto to Perrie? – wywrócił oczami na wydźwięk imienia nieznanej mi dziewczyny.

- Oj, przekonasz się wkrótce...










Jęknąłem zirytowany nie będąc pewny czy nie przesadziłem z wylaniem masy o kremowym kolorze na skwierczącą ceramikę. – Za dużo?

- Nie. Jest dobrze. – uśmiechnął się Harry. Stał koło mnie przy blacie i uczył gotować od ponad pół godziny naleśniki. – Teraz chwyć rączkę i rozprowadź to po całej patelni. – poinstruował, a ja wykonałem od razu jego polecenie. – Super, Louis. Szybko się uczysz. – wyprostowałem dumnie plecy po usłyszeniu pochwały.

Niall od jakiejś godziny bredził, o to, żebym obejrzał z nim jakiś serial o tytule 'SKAM'. Nie byłem do końca przekonany, ponieważ w planach miał włączenie mi dramatu od 3 sezonu. Przecież nic z tego kompletnie nie zrozumiem oglądając od dupy strony! Postanowiłem jednak być dobrym kolegą i ostatecznie przystałem na to. Po zrobieniu 10 naleśników (w tym przypaleniu około 4) brunet nałożył na pięć talerzy po dwa dla każdego z domowników. Chloe już poszła, dlatego nie musiałem się martwić o to, że spalę całą kuchnię gotując dodatkową dwójkę naleśników, co cieszyło mnie niezmiernie.

- Gdzie idziesz? – spytałem wykrzywiając wargi widząc jak mężczyzna kieruje się w stronę schodów na górę z tacką, na której postawione były 3 talerze z różnymi dżemami i syropem.

- Na górę do Zayna i Liama. Zjemy sami, bo musimy obgadać ważne sprawy. – przełknąłem ślinę pojmując o czym mówił. – Dziękuję za obiad, kochanie. Wrócę jak tylko będę mógł, a teraz posiedź z Niallem i obejrzyjcie ten serial co tam mieliście włączyć. – moje serce urosło przez sposób w jaki wypowiedział słówko 'kochanie'. Uśmiechnąłem się tylko mozolnie odsyłając wzrokiem kędzierzawego na górę.

Westchnąłem przez błogie uczucie w piersi po czym odwróciłem się na pięcie w kierunku salonu. Rzekłem Niallowi, żeby odpalił odcinek sam zabierając z blatu pozostawione spodki z obiadem. Wróciłem i położyłem je na małym stoliku obok kanapy, swoje naleśniki posmarowałem masłem orzechowym, a następnie zwinąłem w ruloniki.

- Ok, możemy oglądać. – Irlandczyk wziął gryza swojej grubo posmarowanej porcji, później klikając spację.

Okazało się, że niepotrzebna była mi kompletnie znajomość treści poprzednich dwóch sezonów by zrozumieć fabułę. 'SKAM' wyjątkowo mnie wciągnęło swoją niesamowitą prostotą, jakiej brakowało w większości programów dla młodzieży tego typu. Krótkie odcinki sprawiały, iż niemal błagałem Nialla o włączenie następnego, nie musiałem czekać długo przez również spore zaangażowanie chłopaka.

- Pocałowali się, o mój Boże. Dawaj następny. Ja pieprzę, to było takie słodkie. Gdzie moja insulina?! – gadałem jak najęty wręcz podskakując na sofie kiedy odcinek 4 dobiegł końca.

- Kto się pocałował? – usłyszałem rozbawiony, niski głos za sobą. Odwróciłem się tak samo jak farbowany blondyn. Harry podszedł do kanapy po czym bez ostrzeżenia złożył na moim czole pocałunek, przez co uśmiechnąłem się ciepło do mężczyzny udając, że wcale nie doszło w moim żołądku do wybuchu milionów motyli.

- Even i Isak. – Niall odpowiedział na wcześniej zadane pytanie. – Albo idziesz, albo oglądasz z nami.

- Oglądam, obiecałem Louisowi, że jak wrócę to z nim posiedzę. – zarumieniłem się, bo...nie ujął wcale tego w ten sposób...

Brunet usadowił się między nami zachowując jednak dystans od mojego ciała. Naprawdę chciałem go objąć, ale nie śmiałem wykonać jakiegokolwiek ruchu pierwszy. Co jeśli by mnie odepchnął lub wyśmiał?

- Ludzie, jakie to jest urocze... - Irlandczyk skomentował scenę rozgrywającą się w kolejnym odcinku. Główni bohaterowie leżeli na łóżku przytulając się i całując.

Zacząłem mimo woli wyobrażać sobie mnie i Harrego w podobnej sytuacji. Zapewne gdybym ubrał luźną bluzę podobną do tej Isaka, starszy nakładałby na moją głowę kaptur żartobliwie go naciągając. Prychnąłbym pod nosem co oczywiście uciszyłby buziakiem. Rozmawialibyśmy o wszystkim. Zaczynając od nic nie znaczących pierdół kończąc na poważnych tematach.

Louis, opanuj się. Zachowujesz się jak głupi, rozchichotany gówniarz z głową w chmurach.

Rozchyliłem wargi w zdziwieniu kiedy poczułem dużą dłoń zielonookiego na swoim udzie. Głaskał je powoli, tkliwie i to wcale nie tak, że musiałem powstrzymywać się przed zerkaniem na to kątem oka. Po krótce tłumaczyliśmy mężczyźnie o co chodzi w danym dialogu lub kim jest jakaś postać gdy pytał. O dziwo, pochłaniał fabułę odcinek za odcinkiem równie zaciekawiony co my. Co jakiś czas przenosił rękę z mojego na uda na łydkę, by w końcu po dobrych 15 minutach znudzony ciągłym pochylaniem się, przyciągnął moje nogi na swoje czym ułatwił sobie dostęp do powierzchni, którą głaskał. Czerwieniłem się wściekle siedząc bokiem na sofie w nie do końca komfortowej pozycji, ale...kogo to obchodziło?

- No...tego się nie spodziewałem... - parsknął Styles kiedy na ekranie rozgrywała się wyjątkowo zmysłowa, całkowicie nieprzewidziana przez nikogo z nas scena między dwójką młodych aktorów.

- Taa...ja też... - nie pamiętałem, żebym był kiedykolwiek tak bardzo zażenowany, rozkojarzony i podniecony równocześnie.

Przez mój umysł przelatywały wszelkiego rodzaju sprośne rzeczy jakie mógłbym robić z Harrym. Nie posiadałem żadnego doświadczenia. Nigdy się nie dotykałem, nie oglądałem filmów pornograficznych, nawet nie przeczytałem ani razu tego typu książki. Nie interesowałem się tym światem, bo po co? Byłem samotny, bez partnera, z którym mógłbym robić te wszystkie...rzeczy. Jednakże odkąd poznałem Harrego działo się ze mną coś czego nie potrafiłem pojąć. Coraz częściej podczas kąpieli czy przed snem myślałem o tym jak brunet mnie dotyka, całuje doprowadzając do absolutnego szaleństwa. W swoim podbrzuszu kolejny raz po tygodniu poczułem znajome, wszechogarniające ciepło, a zaraz po tym ciasnotę w obcisłych jeansach. Westchnąłem tak cicho, że nikt nie miał prawa tego usłyszeć z wyjątkiem mnie.

Wyszło jak zwykle.

Poczułem mocniejszy uścisk na łydce. Mężczyzna wbił we mnie przeszywający wręcz na wskroś wzrok, ale ja patrzyłem uparcie w ekran komputera Horana nie pozwalając swojemu pożądaniu wygrać i przejąć nade mną kontrolę.

Wiedziałem, że poniosłem klęskę gdy Harry przybliżył się i szepnął mi na ucho – Kochanie, mogę Ci ulżyć... - po tych słowach dotknął mnie w miejscu krocza. Przyjąłem to z cichym westchnięciem i lekką paniką na twarzy.

- Ale N-Niall... - wydukałem próbując wyjrzeć zza sylwetki kędzierzawego.

- Śpi. Oglądał to już jakieś milion razy. – zamknął laptopa po czym znalazł się jeszcze bliżej mnie.

- Har-Harry... - dyszałem patrząc mu w oczy. Uniósł lewy kącik ust w górę mocniej napierając ręką na wybrzuszenie w moich spodniach wydobywając ze mnie cichy, ale długi jęk. Natychmiast zakryłem buzię dłonią speszony.

- Chodźmy do mojego pokoju, maleńki... - poczułem ulgę pomieszaną z zawiedzeniem, ponieważ zielonooki zabrał rękę. Jego duża dłoń przysłoniła tę mniejszą kiedy pomógł mi stanąć na niesamowicie miękkich, trzęsących się nogach.

Niemal truchtem zaciągnął mnie do swojej sypialni równie rozpalony co ja. Miałem okazję pojawić się już wcześniej w tym pomieszczeniu. Było mniejsze od mojego lokum, ale dużo bardziej przytulne. Ściany pomalowane były jasną, żółtą farbą, natomiast meble posiadały błękitne oraz szare akcenty kolorystyczne. Pokój bruneta posiadał zdecydowanie chłodniejszą aurę.

- Harreh... - przygryzłem wargę spoglądając na mężczyznę po tym gdy zamknął drzwi.

Jakież było moje zdziwienie w momencie, w którym jego umięśnione ramiona owinęły się w okół mojej talii następnie przyciskając do ściany, na co zareagowałem sapnięciem. Jego pociemniałe oczy i pełne wargi wręcz wołały o to bym pocałował wysokiego bruneta.

- Przestań, Louis. Nie panuję nad sobą gdy to robisz... - mruknął muskając koniuszkiem nosa mój zaróżowiony policzek.

- Robię c-co...?

- Gryziesz wargę. Mam ochotę robić Ci wtedy tak wiele nieprzyzwoitych rzeczy, że dosłownie płakałbyś z rozk... - przerwałem mu złączając nasze wargi i oplatając ramionami jego szyję.

Stęknął niemal wbijając palce w moje lekko zaokrąglone biodra co odwzajemniłem, ale skupiając się dłońmi na bicepsach mężczyzny. Polizał moją dolną wargę prosząc o wejście, na co uzyskał pozwolenie czemu towarzyszyły ściszone jęki. Nasze języki ocierały się mozolnie z każdą chwilą przyspieszając. Topiłem się w ramionach Harrego kompletnie zniszczony.

- Proszę...

- O co mnie prosisz, Lou? – wychrypiał odsuwając się parę centymetrów od mojej twarzy.

- Zrób coś...cokolwiek... - chciało mi się płakać przez potrzebę dotyku bruneta na swoim ciele.

- Sprawię, że poczujesz się tak zajebiście dobrze, kochanie...Tylko muszę wiedzieć czy na pewno tego chcesz... - przejechał kciukiem po wąskiej linii moich ust. Wyczekiwał odpowiedzi dodatkowo poprawiając swoje długie logi wpadające mu do oczu.

I chyba tylko głupiec nie odpowiedziałby:

- Chcę, zrób to...

Harry's POV

Kiedy chłopak wypowiedział te słowa wszystkie hamulce puściły. Właśnie gdy miałem się do niego zbliżyć, sam wręcz wskoczył w moje ramiona. Całowaliśmy się zachłannie kiedy uniosłem szatyna w górę przytrzymując uda. Na szczęście nie wzdrygnął się zawstydzony, ale owinął mnie nogami w pasie napierając rozpaczliwie na moje krocze swoim. Był równie twardy co ja, a przez cienki materiał jeansu czułem, że mogę postradać zmysły tylko od tego. Opadłem z nim na łóżko uważając by nie zrobić mu krzywdy podczas lądowania, gdyż leżał pode mną. Oderwałem się od jego warg zaczynając składać pocałunki na szczęce nastolatka jeżdżąc równocześnie dłońmi po nogach zawiniętych naokoło moich bioder. Poczułem jak jego ciało się spięło gdy palcami musnąłem srebrny rozporek.

- Lou, nie denerwuj się. Zobaczysz, że będzie Ci dobrze...

- Nie, nie o to mi chodzi... - chłopak usiadł przez co także się podniosłem. – Po prostu...nie mam kompletnie żadnego doświadczenia...Nie chcę wyjść na jakąś ofiarę...

- Nigdy się nie dotykałeś, prawda? – spytałem spokojnie. Louis pokiwał głową nieśmiało. – Zostaw to mnie. – pisnął gdy popchnąłem go i zagłębił się w miękkim materacu łóżka. – Zrelaksuj się i nie myśl za dużo... - bez ostrzeżenia rozpiąłem spodnie szatyna, po to by następnie unieść jego biodra w górę i zsunąć materiał w dół pozostawiając jednak granatowe bokserki nie chcąc za bardzo przytłoczyć Louisa. Całowałem odstające kości biodrowe młodego mężczyzny co chwila zerkając w górę. Patrzył na mnie spod lekko przymkniętych powiek, a jego usta były rozchylone.

Kurwa.

- Oh! – wyraźnie zażenowany zasłonił ręką źródło wydanego przez siebie dźwięku w momencie, w którym pocałowałem jego nabrzmiałe, przykryte krocze.

- Nigdy nie powstrzymuj jęków, kochanie, rozumiesz? Chcę Cię słyszeć. – nasze spojrzenia się skrzyżowały, skinął głową, jego szkliste oczy wydały się spokojniejsze. – A teraz unieś dla mnie pupę, Lou... - poprosiłem wsuwając palce pod gumkę jego bielizny. 18-latek niepewnie uniósł biodra pozwalając mi ściągnąć bokserki. Jego zaczerwieniony, nabrzmiały penis zderzył się z brzuchem powodując u chłopaka jeszcze intensywniejsze rumieńce. Z małym uśmiechem przejechałem kciukiem po wilgotnej od preejakulatu główce, na co szatyn stęknął zamykając oczy. Ścisnąłem członek Louisa powoli jeżdżąc dłonią z góry na dół, podparłem się na wolnej ręce po to by pochłaniać coraz to głośniejsze jęki chłopaka gdy przyspieszałem. – Jesteś już blisko, prawda? – cały drżał próbując utrzymać oczy otwarte. Wbijał krótkie paznokcie w skórę na moich ramionach, a ja napawałem się boskimi dźwiękami wychodzącymi z jego pięknych ust.

- Ja...nie wiem...skąd będę wie-wiedział, że do-doszedłem...? – oddychał ciężko. Mój uśmiech się poszerzył, ponieważ ja doskonale widziałem jak orgazm Louisa zbliżał się wielkimi krokami kiedy on sam nie.

- Uwierz mi... - zachichotałem. – Będziesz wiedział... - oblizałem wargi nie spuszczając oczu z twarzy chłopaka, na której dostrzec można było nic prócz małego zawstydzenia oraz niewyobrażalnej rozkoszy związanej z jego pierwszym aktem seksualnym.

Szeptałem mu cały czas na ucho jak bardzo idealny i pociągający jest doprowadzając nieubłaganie do szczytowania. Widok Louisa doświadczającego swojego pierwszego orgazmu będzie czymś co chciałbym oglądać całą wieczność. Zastygł wyginając plecy w łuk, a spomiędzy delikatnych ust uciekł zniewalający krzyk przepełniony rozkoszą. Podwinąłem jego koszulkę odsłaniając w ostatniej chwili zaokrąglony brzuch, na który wytrysnął. Bezwładnie opadł na poduszki uspokajając oddech z zamkniętymi powiekami. Ułożyłem się koło chłopaka z nadal twardym we własnych spodniach penisem. Dawało się to mocno we znaki i mimo, iż wyobrażenie sobie drobnej dłoni szatyna na mojej długości było pociągające, nie chciałem wywierać na nim aż tak dużej presji.

- To było... - zaczął otwierając oczy przez co ukazał mi przepiękny, błyszczący, ale i wykończony błękit. - ...nie sądziłem, że można czuć się tak dobrze... - powiedział cicho. – Tak jakbym...dotknął kawałka nieba... - odgarnąłem kosmyk włosów z jego spoconego czoła.

- Wow jak poetycko. – zaśmiałem się, Louis zawtórował mi mrużąc oczy.

- Ja um... - spojrzał w dół na swój brudny od białej cieczy brzuch. - ...kleję się...

- Poczekaj tu... - wstałem z łóżka lekko obciągając materiał koszulki by zakryć wybrzuszenie w rurkach. – Skoczę do łazienki i zaraz Cię wytrę.

Przy okazji też sobie ulżę, bo kurwa, dawno nie byłem tak nakręcony.










Louis's POV

Powiedzenie, że czułem się dobrze było wielkim, karygodnym niedomówieniem. Zaczynałem rozumieć czemu ludzie na całym świecie tak bardzo to kochają. Skoro tak wiele przyjemności dało mi zwykłe stymulowanie członka ręką...to jak cudowny musiał być sam seks... Te myśli nie pozwalały mi skupić się na książce 'Duma I Uprzedzenie', którą czytałem Harremu późnym wieczorem. Czułem zmęczenie dzisiejszym dniem pełnym wrażeń.

- ''W uosobieniu każdego człowieka istenieje, moim zdaniem, skłonność do jakiejś specjalnej ułomności, jakaś przyrodzona wada, której przezwyciężyć nie zdoła... - ziewnąłem głośno zwracając tym uwagę leżącego koło mnie bruneta. - ...nawet najlepsze wychowanie..."

- Idź już spać Lou. – przerwał mi. – Ledwo patrzysz na oczy i słuchając jak sennie mówisz sam się zmęczyłem. – parsknął zabierając z mojej dłoni lekturę, zaznaczył stronę, na której skończyłem po czym zamknął ją i odłożył na etażerkę.

- Może masz rację... - wymruczałem słabo, wyciągając kończyny na łóżku dzięki czemu 'urosłem' kilka centymetrów.

- Dobrze, że się umyłeś wcześniej, bo przysnąłbyś pewnie pod prysznicem. – zachichotał przykrywając mnie.

- Harry, zawiniesz koniec kołdry na moich stopach? – na początku zdumiał się moją prośbą, ale po chwili z szerszym niż to koniecznie uśmiechem zrobił to. – Nie zasnąłbym inaczej... - westchnąłem naciągając mocniej pierzynę na twarz.

- To w porządku, księżniczko...

- Nie mów do mnie 'księżniczko', idioto. – burknąłem chowając twarz pod materiałem.

- Skoro ty możesz 'idioto', ja mogę 'księżniczko'. – poruszył figlarnie brwiami powodując u mnie chichot.

- Idź już spać. – kędzierzawy wstał, zgasił światło i po chwili usłyszałem także jak otwiera drzwi.

- Dobranoc, księżniczko.

- Dobranoc, idioto. – mimo, że starałem się być poważnym nie potrafiłem powstrzymać szerokiego, sennego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz.










PićPićPićPićPićPić – moja potrzeba odczucia jakiegokolwiek płynu w gardle przebudziła mnie w środku nocy.

Wyskoczyłem spod kołdry i lekko chwiejnym krokiem skierowałem w stronę wyjścia z sypialni. Uchyliłem delikatnie drzwi i po omacku kroczyłem do schodów w celu zejścia do kuchni. Moją uwagę przykuły jedyne nie zamknięte drzwi od pokoju jednego z mężczyzn. Liama. Z pomieszczenia dochodziła smuga światła i po krótkiej walce wewnętrznej między sobą, zajrzałem do środka. W sypialni nie było ani żywej duszy, ekran zapalonego laptopa kusił swoim brakiem zabezpieczenia jakie pojawiało się tylko wtedy gdy był wygaszony. Po podejściu bliżej biurka dostrzegłem z szybko bijącym sercem otwartą stronę systemu policyjnego na zhakowanym koncie.

No dalej, Louis. Masz szansę zostawić jakiś znak tacie związany z Twoim aktualnym położeniem.

Naprawdę chcę zostawić Harrego? Czuję się przy nim tak dobrze...

Jesteś idiotą.

Odezwał się geniusz.

W końcu zbyt poirytowany kłótnią mojego serca i rozumu zacząłem przeglądać różne zakładki szukając sensownych informacji. Zauważyłem małe niedogodności w raportach i domyśliłem się, że to sprawka mężczyzny. Żułem dolną wargę przeglądając coraz to nowe karty na stronie, większości nie rozumiałem, byłem w końcu tylko niewykrztałconym gówniarzem. Zmarszczyłem czoło po trafieniu na wirtualne akta dotyczące nierozwiązanych spraw. Zacząłem szukać pod literą 'T' aż wreszcie natrafiłem na to czego szukałem. Kliknąłem na napis 'Tomlinson case'.

Nazwisko i imiona: Tomlinson Louis William

Data urodzenia: 24.12.1998

Adres: Doncaser Pigeon Street 21

Status: zaginiony

Podejrzani w sprawie: Harry Edward Styles, Zayn Javaad Malik, Niall James Horan, Liam James Payne

Poniżej znajdowały się dodatkowe raporty dotyczące śledztwa, jednak wzrok swój zawiesiłem na nazwiskach mężczyn. Do każdego był odnośnik w formie linku. Zaintrygowany kliknąłem na ten dotyczący bruneta.

Nazwisko i imiona: Styles Harry Edward

Data urodzenia: 01.02.1992

Adres: nieznany

Status: poszukiwany

Dalsze informacje dotyczyły życia zielonookiego z czasów, w których rozprowadzał narkotyki i oczywiście te same raporty gdzie przewijało się moje nazwisko. Całkowicie pochłonięty czytałem wszystko o przeszłości bruneta. Pochłaniałem kolejne informacje niczym gąbka...

- Co Ty tu kurwa robisz?! – usłyszałem syknięcie i nim mój mózg zdążył pojąć co się dzieje zostałem odwrócony na obrotowym krześle napotykając wściekłą twarz Liama. Moje oczy zwiększyły swoją objętość, a dłonie spociły się.

O ja pierdole, w co ja się wpakowałem.

- Ja...ja... - miałem wrażenie jakbym został pozbawiony języka lub całkowitej zdolności posługiwania się angielskim.

- Ktoś Ci pozwolił na ruszanie moich rzeczy?! – warczał cicho tak by nikogo nie obudzić. Szarpnął mój chudy nadgarstek swoją wielką dłonią na co jęknąłem z bólu. Wyciągnął mnie w ułamku sekundy z pokoju, jednak nie poluzował uścisku nawet na moment. Próbowałem się wyrwać czując słone łzy napływające do oczu przez siłę nacisku wywieraną na moją rękę.

- Ja p-przepraszam... Już nigdy więcej tego nie zrobię... P-puść... - trząsłem się błagając mężczyznę naprawdę wystraszony.

- Oh Louis, ja wiem, że więcej tego nie zrobisz. – ściągnąłem brwi nie rozumiejąc szatyna. Wziąłem głęboki oddech prawie się dusząc gdy poczułem na swoim tyłku balustradę schodów, natomiast za plecami kompletną pustkę.Co by było gdybyś spadł z jakichś hmm...4 metrów? – i wtedy zacząłem płakać modląc się by nie mówił poważnie. Szlochałem bezradnie zdając sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłem, bez możliwości obronienia się. – Jeśli nie skręciłbyś sobie karku tylko na przykład wylądował na tej grubej dupie... - ała. – ...jestem przekonany, że nauczyłbyś się trzymać buzię na kłódkę i nie kombinował za dużo... – mówił cicho, a jego brązowe oczy nie spuszczały wzroku z moich niebieskich. Pisnąłem kiedy wypchnął moje pośladki za balustradę powodując, że jedyną rzeczą, która nie pozwalała mi spaść była jego silna ręka.

- Błagam, nie rób mi krzywdy. Błagam... - żebrałem płaczliwym tonem, marząc o tym by okazał choć trochę serca.

- Jesteś tak żałosnym dzieckiem Louis. Jak Ty poradziłbyś sobie w życiu na własną rękę? – znowu zabolało. Bardzo. – Wracaj do łóżka i lepiej, żebyś został tam do rana, bo pożałujesz. – prychnął odciągając mnie od ciemnej przestrzeni po czym pochnął na ścianę. Kamień z serca... - Głuchy jesteś?! – zmrużył groźnie oczy, a ja jakby nagle ktoś zdjął ze mnie zły czar, rzuciłem się pędem w stronę swego pokoju.

Boże, po co ja w ogóle z niego wychodziłem?

------------------------------------------------------------------------------------------------

Dlatego, iż zdążyłam wstawić rozdział w piątek...WESOŁYCH ŚWIĄT! ;*

KOMENTUJCIE I GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro