Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

➖part two➖

Gdy Zayn zaprzestał targać strunami gitary, spojrzał jeszcze raz w stronę młodej blondynki. Widział w jej oczach przerażenie wymieszane ze strachem, jakby odłamek szkła wbił się w jej źrenicę i nakazał szlochać. Coś w jego sercu mocno się zacisnęło na ten widok, odblokowując serię nieprzyjemnych retrospekcji w jego głowie.

Odłożył gitarę na miejsce obok siebie, podsuwając ją Lily — młodej pacjentce chorej na raka. Dziewczynka przyjęła dar z radością, szybko chwytając go pod swoje ramiona.

Młody doktor podniósł się z siedzenia i ruszył w stronę Faith. Gdy był już wystarczająco blisko, poczuł przyjemny słodki zapach jej drogich perfum wymieszany z napięciem powietrza, które wokół niej panowało. Od chwili kiedy ją zobaczył odczuwał dziwne przeświadczenie, że coś ją bardzo boli i próbuje wygryźć ją od wewnątrz.

— Może być? — zapytał cicho, spoglądając w jej zeszklone oczy.

— T... tak — odpowiedziała cicho. — To było piękne. — Spuściła lekko głowę, zdecydowanie zawstydzona faktem swojego wzruszenia.

Coś w nim zmusiło go wręcz, by otrzeć zbłąkaną na jej skórze łzę. Położył więc dłoń na jej policzku, gładkim i alabastrowym, i kciukiem usunął mokrą plamkę na jej twarzy.

— Jeżeli chcesz, możemy spędzić tę Wigilię razem, Faith. — Jego głos cicho grał w jej głowie. — Mieszkam tutaj, w szpitalu.

W umyśle Law szybko narodziło się pytanie dlaczego mężczyzna mieszka w szpitalu, ale odrzuciła je na drugi plan, nie mogąc skupić się na niczym innym, oprócz jego dłoni na swoim ciele.

Jego dotyk był magnetyczny i naelektryzowany, przesyłał jej drobne dreszcze.

Faith czuła, że to będą jej ostatnie święta, że nie będzie już kolejnych. Chciała spędzić je samotnie w szpitalnym łóżku?

Spojrzała głęboko w brązowe oczy Zayna i lekko, prawie niezauważalnie kiwnęła głową.

〰️

Szpitalny pokój nie mógł być ekstrawagancki, dlatego Faith nie spodziewała się owego. Jego ściany przypominały w lekko tlącym się świetle, brązowy odcień, na łóżku, które zajmowało większość powierzchni, leżało mnóstwo koców i poduszek, a na ścianach poprzyklejane były liczne wycinki z komiksów.

— Przytulnie — powiedziała, wchodząc za mężczyzną do środka i ciągnąc za sobą stojak z kroplówką.

— Jak akademik siedemnastolatka — zakpił. — Ale lepsze to, niż nic.

Podszedł do okna i zapalił kolorowe lampki, które rozłożone były nad karniszem. Wziął w ręce laptopa i usiadł na łóżku, trzymając go w dłoniach.

Opowieść wigilijna Myszki Miki. — Brzmiał na kogoś w stu procentach pewnego swojej decyzji. Faith niepewnie zbliżyła się do niego i usiadła na brzegu łóżka. — Znasz to? — zapytał, gdy sadowiła się obok niego.

— Pamiętam z dzieciństwa — odpowiedziała.

Usiadła tak, że jej dłoń prawie dotykała jego palców. Wspięła się na wyżyny pewności siebie i chwyciła go za rękę. Poczuła, jak wszystkie jego palce rozprostowują się w jej chwycie. Nic nie powiedział.

— Oglądajmy więc. — Odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się szelmowsko.

〰️

Faith z zapartym tchem oglądała animację, powstrzymując się przed płaczem za każdym razem, gdy widziała chorego synka Myszki Miki, ściskając przy tym dłoń towarzysza. Po skończonym seansie Zayn zaproponował wybrać się na dach szpitala, a ponieważ i tak nie miała nic innego do roboty, zgodziła się bez oporów.

— Dobrze śpiewasz — powiedziała mu teraz, stojąc na krawędzi murku wzniesionego na krańcach budynku.

— Nie spadnij. — Ostentacyjnie wyciągnął dłoń w jej stronę, w geście zabezpieczenia przed upadkiem. — Dziękuję.

— Za rok już mnie tu nie będzie — westchnęła. — Chyba wolę spaść.

— Nie rób tego, nie wiesz co przyniesie los.

Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego uważnie. Wiatr targał jej włosy, które teraz otaczały jej głowę jak aureola. Zayn jeszcze nigdy nie widział dziewczyny tak pięknej.

— Tego jestem pewna, doktorze. Umrę.

Nie ostrzegając go, rozłożyła szeroko ręce i puściła się do przodu, spadając...

Wprost na niego.

Zayn chwycił ją w swoje ręce zaskoczony, nie mogąc uwierzyć przy tym, jak lekka jest w jego ramionach. Jego dłonie spoczywały teraz na jej wąskiej talii, obejmując ją szczelnie.

— Wiesz, co myślę? — zapytał, gdy ich twarze były niebezpiecznie blisko siebie. — Nie mogłaś wybrać lepszej piosenki.

Lewą dłonią położył się na jej policzku i pochylił głowę jeszcze nieco niżej, łącząc ich usta w jedno.

Faith znieruchomiała na ten gest, owładnięta jego zapachem, ciepłem i delikatnością. Jego usta delikatnie głaskały jej wargi, wilgotnie ssąc jej skórę. Zadrżała, gdy jego palce mocniej wbiły się w jej żebra i nie mogąc powstrzymać emocji, zarzuciła mu ręce na szyje, otwierając buzię i pozwalając mu pogłębić pocałunek.

Smakował piernikami. Słodyczą życia. Pasją.

Jego dłonie swobodnie błądziły po jej drżącym ciele, kiedy śnieg spadał na ich głowy, zdobiąc je na biało. Czuła, jak opuszki palców stają się sine i przestają doświadczać przez zimno.

Nie przeszkadzało jej to.

Wiedziała, że był to kres jej życia, ale jeszcze nigdy nie czuła się jak bardzo nim przepełniona. Każda sekunda z Zaynem napełniała ją wigorem i energią.

Nie pragnęła niczego innego, oprócz jeszcze jednego całusa. I kolejnego. I jeszcze jednego.

Oboje nie potrafili się powstrzymać.

Nie potrafili powstrzymać się przed zakochaniem się w sobie.

Faith Law spędziła swoją ostatnią Wigilię więc w okrojonym, ale godnym zapamiętania gronie. Chłopak, którego poznała bowiem, pokazał jej, że nigdy nie jest za późno, by wyrzucić z siebie emocje i nareszcie pozwolić im odejść, jak pozwala się odejść wszystkiemu, co jest w naszym życiu, a nie jest dane na zawsze.

Zayn nauczył ją jednej, wyjątkowej rzeczy: choćby szczęście miało trwać jedynie sekundę, warto o nie walczyć, choćby i latami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro