31
[ tak tylko przypominam, że widły i wszelkie rzeczy, które mogą mnie zranić, nie są mile widziane. nie chcę widzieć ich przed moim domem, bo chcę żyć. Przepraszam za to co tutaj się wydarzy, musiałam! Poza tym chyba wiecie, że morderstwo jest karalne, prawda? :) ]
Czy odczuwałam strach? Niesamowicie wielki. Byłam przerażona, że będę musiała stanąć przed nim, powiedzieć mu wszystko, przyznać się do swojego błędu, przeprosić. Jednak czułam małą nadzieję. Maleńki płomyczek palił się gdzieś w zakamarkach mojej duszy, ale nie pozwalałam mu się rozpalić bardziej, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że to jest zakończenie znajomości. Nawet jeśli Luke mówił o mnie takie miłe rzeczy, które powodowały motyle wędrujące po moim ciele. Nie mogło to skończyć się w dobry sposób i wiedziałam to aż za dobrze, jednak każdemu należą się przeprosiny.
Tuż po tym, jak otworzyłam drzwi i chciałam zrobić krok, coś mnie powstrzymało. Od razu w oczy rzucił mi się brak wysokiego progu, o który zahaczałam zawsze nogami i który stał się moim prywatnym, małym przekleństwem. Brakowało go i zdecydowanie zupełnie przez to osłupiałam. Dopiero po tym, jak Dylan popchnął mnie do przodu, ocknęłam się. Postanowiłam zignorować tę małą zmianę w sklepie i poszłam dalej, niepewnie uniosłam głowę, żeby moje spojrzenie spotkało się z tymi błękitnymi tęczówkami, które zaglądały w moją duszę.
-Emily! -zawołał na całe gardło Luke i ruszył w moją stronę, żeby zamknąć mnie w mocnym uścisku. Chyba miał to już we krwi, ponieważ za każdym razem witał mnie w ten oto sposób. Zupełny dziwak, ale jaki pozytywny. -Jak ci się żyję? Sto lat cię nie widziałem! W zasadzie to w środę, ale to tak długo, wypiękniałaś od tamtego spotkania!
-Dziękuję, słuchaj, jest Calum? Muszę z nim pogadać -powiedziałam cicho, odsuwając się od blondyna na normalną odległość, jaka powinna nas dzielić.
-Jasne, że jest. Gdzie miałby być? Całe jego życie skupia się w tym sklepie -odparł spokojnie Luke, a Jessica wbiła palec w moje plecy, jakby chciała przekazać, że to zdanie zawiera w sobie jakieś drugie dno. -To wiesz, zaraz tutaj przyjdzie pewnie, bo zaczytał się w tę głupią książkę, którą dała mu Alex i nie może przestać jej czytać. Nie wiem, co mu odbiło. Znasz w ogóle Alexandre? Mówiła mi, że spotkała cię kiedyś w sklepie, przyszłaś po płytę czy coś.
-Tak, poznałam ją. Bardzo miła dziewczyna -powiedziałam, a chłopak szybko potwierdził.
-Dobra, koniec tych pogaduszek. Idź już do swojego księcia z bajki i z nim porozmawiaj -powiedziała poważnie Jessica, a ja odwróciłam głowę do tyłu i zmroziłam ją wzrokiem. Posłała mi niewinny uśmiech.
-No właśnie, nie będę zajmował ci czasu, idź do tego stęsknionego szczeniaka, a ja obiecuję, że twoi znajomi nie będą się nudzić nawet przez moment -zapewnił mnie Luke, ale nie bardzo mnie to poruszyło, ponieważ Calum Hood stał centralnie za ladą i patrzył na mnie.
Czułam tak ogromny strach, że to się nie mieściło w głowie. Serce łomotało mi jak młot pneumatyczny i zapewne każdy mógł to usłyszeć, ale wolałam zignorować wszystko i po prostu iść porozmawiać z chłopakiem, żeby tylko zakończyć to w jakiś odpowiedni sposób. Trzeba przecież przegrywać z honorem, nie miałam innego wyjścia jak postąpić słusznie.
Moje kroki były raczej powolne i wydawałoby się, że mogłam się zaraz przewrócić, jednak nadal stałam stabilnie na podłożu. Jak nigdy. Byłam całkowicie na ziemi, żadnego bujania w obłokach, sama, szara rzeczywistość, która bolała jak sztylet wbity w serce.
-Cześć -powiedziałam niepewnie i niezmiernie cichutko, jednak usłyszał. Zdawało się, że zapomniał języka w ustach, ponieważ wyglądał, jakby nie mógł wykrztusić z siebie słowa.
-Wróciłaś -wymamrotał w końcu, patrząc prosto w moje oczy, które od razu zaczęły tonąć we łzach. Nienawidziłam tego, że nie potrafiłam kontrolować tej rzeczy. Jednak Calum chyba nie przejął się tym i mocno mnie do siebie przytulił. Zupełnie jakby nic się nie stało.
Nasz uścisk jednak nie był taki, jaki dzieliłam z Hemmingsem chwilę wcześniej. Był jakby przepełniony prawdziwą tęsknotą i zapotrzebowaniem na dotyk drugiej osoby. Taki spragniony. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Chociaż mogły to być tylko moje odczucia. Jednak zastanawiałam się nadal, dlaczego chłopak, który powinien mnie nienawidzić, od tak mnie przytulał.
-Calum, daj spokój. Nie przyszłam tutaj, żeby to wszystko było trudniejsze, dobrze? -odepchnęłam go lekko, chociaż w głębi duszy chciałam przyssać się do niego jak pijawka.
-Nie rozumiem -spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem jak jakieś zagubione dziecko w wielkim centrum handlowym.
-Chodzi o to, że ostatnio, kiedy się widzieliśmy, mnie nienawidziłeś i praktycznie wyrzuciłeś ze sklepu, a teraz coś takiego? Daj spokój. Jestem tutaj w konkretnej sprawie i proszę cię, nie przerywaj mi, ponieważ dla mnie to najgorszy moment, kiedy mówię ci wszystko -przeniosłam swój wzrok na podłogę, gdzie widziałam moje trampki równie poniszczone co te należące do Caluma.
-Chodzi mi o to, że to prawda. Byłam całkowicie głupia, ale zrobiłam to, co zrobiłam, ponieważ spodobałeś się mi i to można powiedzieć niesamowicie. Wiesz taki słodki sprzedawca z pięknymi oczami i takim uroczym głosem. A to wydawało się naprawdę racjonalnym pomysłem wtedy. Chciałam się trochę pokręcić wokół ciebie i patrząc z perspektywy czasu, wiem, jak żałosne było moje zachowanie, ale raczej nie mam na to teraz wpływu. Więc po prostu chciałam przeprosić, że tak wyszło i kłamałam ci cały czas prosto w oczy, że się zawiodłeś i zaufałeś nieodpowiedniej osobie. Jest mi naprawdę przykro z tego powodu i chciałabym to jakoś naprawić, ale -przerwałam, żeby spojrzeć na jego twarz, ale wtedy zupełnie oniemiałam. Chłopak miał uniesione brwi i szeroki uśmiech na twarzy. Patrzył na mnie z wyraźnym rozbawieniem i kiwał głową. -Dlaczego się śmiejesz? Calum, przestań! Ja tutaj cię przepraszam, tak?
-Nie śmieję się, całkowicie pochłonęła mnie ta piękna mowa o tym, jak bardzo ci się podobam -odpowiedział, a jego uśmiech cały czas powiększał. Byłam całkowicie na granicy płaczu. Nie miałam pojęcia jak to odbierać. On się ze mnie nabija czy nie może uwierzyć, że ktoś taki jak ja w ogóle pozwolił sobie na niego spojrzeć w ten sposób? -Nie przeszkadzaj sobie, posłucham do końca.
-Ja.. Chcę tylko przeprosić i po to przyszłam -wymamrotałam, patrząc na niego i ledwo oddychając. -To tyle, tak myślę.
-To świetnie, ponieważ teraz mogę ci powiedzieć to, czego nie zdążyłaś usłyszeć, bo trzasnęłaś drzwiami i zniknęłaś, a ja byłem w zasadzie trochę zdezorientowany. Bo to nie tak, że nie domyślałem się tego wcześniej. Już dawno miałem takie podejrzenia i przyznam, że trochę byłem zły na ciebie przez te kłamstwa, ale to raczej nie ma dla mnie znaczenia, ponieważ nie lubiłem cię przez to, że słuchałaś muzyki, którą ja uwielbiam, ale dlatego, że jesteś taką nietypową dziewczyną i kocham to w tobie najbardziej na świecie. Zawsze czekałem na tę sobotę, żeby się tylko z tobą spotkać i uwierz mi, że naprawdę cię polubiłem -powiedział z tym słodkim uśmiech, ale jego wzrok uciekł ku trójce rozmawiających o jakiejś płycie ludzi. -Tylko wtedy, kiedy myślałem, że naprawdę może coś z tego być i chciałem cię zaprosić na próbę, a później zabrać gdzieś, pojawił się Dylan.
-Chciałeś mnie zabrać na randkę? -zapytałam z niedowierzaniem, ignorując cały świat zewnętrzny. Byłam w bańce szczerości z Calumem. -Ja.. Chciałam cię zaprosić jednego dnia. Przyszłam, ale całowałeś się ze swoją dziewczyną.
-Czekaj, czekaj. Ja nie mam dziewczyny, ty masz chłopaka -powiedział poważnie, patrząc na mnie niepewnie. -Przecież ty i Dylan..
-O mój Boże, Calum! Mówiłeś, że wszystko rozumiesz. Myślałam, że się domyśliłeś, że Dylan jest gejem, bo to chciałam ci powiedzieć. Jest moim najlepszym przyjacielem, byłam przekonana, że zrozumiałeś od razu. Po nim to widać, jest, taki wiesz, um, wiotki? -wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się dzisiejszego dnia po raz pierwszy. Nadal miałam łzy w oczach, ale miałam zamiar popłakać się chyba ze szczęścia, jednak przypomniała mi się ta istotna rzecz. -Ale zaraz, zaraz. Jak to chciałeś się ze mną umówić? To było przed tym, jak całowałeś się z.
-Z kim ja się całowałem?! -zrobił wielkie oczy i patrzył, jakbym miała mu powiedzieć co najmniej, że rozpętała się wojna na świecie, kiedy ten spał.
-No z Alex. Widziałam was, później z nią rozmawiałam, fajna z niej dziewczyna. Nie chcę wchodzić pomiędzy was, więc nie martw się, odpuściłam już sobie -odparłam, a uśmiech zszedł z mojej twarzy, czułam się w zasadzie, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch.
-Co?! -nagle rozbrzmiał głos Luke'a, który prawdopodobnie pierwszy raz w życiu był przesączony wściekłością. Zupełnie bez powodu. -Jak to całowałeś się z moją dziewczyną?! Myślicie, że nie słychać, o czym gadacie? Przede mną nic się nie ukryje, a ty koleś, nawet nie licząc tego, że się przyjaźnimy, jesteś martwy.
-Luke, spokojnie! Przysięgam, że nigdy nie całowałem Alex. Przyjaźnię się z nią od dziecka, to w ogóle byłoby chore! -zawołał sprzedawca i uniósł obronnie ręce, jednak Luke momentalnie ruszył w jego stronę z niezwykle groźną miną.
-Ja już nic nie rozumiem! To w końcu kto jest z kim? -zapytałam, wchodząc między dwóch chłopaków dla bezpieczeństwa, chociaż blondyn z tymi długimi rękoma mógłby bez problemu uderzyć Caluma i coś mu zrobić. -Luke, uspokój się. Nie rozumiem, dlaczego chcesz mieć problemy przez niewyjaśnione sprawy.
-Miała ci tylko pomóc -rzucił oskarżycielsko błękitnooki, a ja westchnęłam niezadowolona. Nikt nie chciał mi wytłumaczyć niczego i czułam coraz bardziej, że Calum mógł oszukiwać swojego najlepszego przyjaciela. -Od kiedy to trwa?
-Nigdy nic się nie zaczęło! Przysięgam Luke, nie wiem co widziała Emily, ale ja na pewno nie całowałem się z nikim -odparł Hood z wielką determinacją. Brzmiał szczerze, ale ja byłam skołowana na tyle, żeby podrzucić oliwę do ognia.
-Ale wtedy. Ona siedziała na blacie, a ty ją całowałeś, tak to wyglądało -wymamrotałam, jednak mimo tego zamieszania każdy dobrze mnie usłyszał.
-O czym ty mówisz? Nigdy nie pocałowałbym Alex. Jest dziewczyną Luke'a -stwierdził Calum, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. -To musiało być wtedy, gdy wpadło jej coś do oka, musiałem to wyciągnąć, a tutaj jest dobre światło.
-No nareszcie się wszystko wyjaśniło! -zawołała Jessica, jakby chciała się rozpłakać ze szczęścia, ale jedyną osobą, która miała w planach płakać, byłam ja.
-Ale.. Na pewno nie dotknąłeś mojej dziewczyny? -zapytał Luke. Spojrzałam na niego. Jego oczy były zmrużone niepewnie. Calum szybko pokiwał twierdząco głową i blondyn zaraz się rozluźnił, a na jego twarz wrócił ten beztroski uśmiech, który zawsze tam był. Jego postawa zmieniła się momentalnie, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Więc nareszcie możecie się umówić! -zawołał wesoło Dylan. -No dalej, chcę to zobaczyć, ponieważ z wami to nigdy nic nie wiadomo. Wszystko może się stać, kiedy was nie pilnujemy, a ja nie mam zamiaru drugi raz na szantażowanie Emily, żeby tylko do ciebie przyszła.
-Szantażowanie? -Calum spojrzał na mnie z widocznym rozbawieniem, a ja tylko zarumieniłam się i wzruszyłam ramionami jakby nigdy nic.
-No dalej Hood, powiedz to, co chciałeś już od początku! -rzucił Luke z uśmiechem od ucha do ucha.
-To nie tak, że wasze spojrzenia nie krępują mnie już wystarczająco -odpowiedział spokojnie Calum i spojrzał na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy. -Dobra, chodź ze mną, nie będziemy rozmawiać przy nich, oni popilnują sklepu, prawda? Tylko na momencik.
-Uh, dobrze? -spojrzałam niepewnie na moich przyjaciół, ale otrzymałam tylko kciuki uniesione w górę od Dylana.
Wtedy to Calum złapał mnie za rękę jakby nigdy nic, splótł nasze palce i wciągnął do pomieszczenia dla personelu. Drzwi zostały natychmiastowo zamknięte, ale usłyszałam zza nich dźwięki poruszania się trójki, która została odcięta od rozmowy.
-Uważasz, że podsłuchują? -zapytałam z lekkim uśmiechem na twarzy i spojrzałam w brązowe oczy przepełnione iskierkami szczęścia.
-Jestem tego pewny w stu procentach, ale przynajmniej nie muszę znosić ich wymagających spojrzeń -odparł spokojnie, lekko ściskając moja dłoń, która znajdowała się w tej należącej do niego.
Nogi się pode mną ugięły i nie miałam za wiele powietrza do oddychania, ale jednak nadal trwałam przed chłopakiem. Nie mogłam zemdleć w tym momencie, bo teraz wszystko mogło być tylko szczęśliwe i dobre.
-Więc -zaczęłam, żeby jakoś pospieszyć to, co chciał powiedzieć do mnie Calum, moja bratnia dusza, mój ukochany, moje wszystko.
-Może zacznijmy od początku, skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy i mniej więcej wiemy, na czym stoimy, co ty na to? -zapytał z uśmiechem, ale nie odpowiedziałam ani słowem. -Chciałbym ci powiedzieć, że.
Nie dane było mu dokończyć zdania, ponieważ moje ciało zareagowało automatycznie. Nie potrafiłam z tym walczyć, nie umiałam zatrzymać. A może po prostu nie chciałam tego robić. Nie myślałam o tym za wiele, ponieważ stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta. Zupełnie dziwne uczucie. Mój pierwszy pocałunek był na zapleczu sklepu, w którym to poznałam najwspanialszego chłopaka na całym świecie. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zupełnie nie wiedziałam co robić, ale Calum jakoś mnie poprowadził. Zdawałam sobie sprawę, że nie było to jakoś świetne i niezapomniane przeżycie, ale dla mnie było zupełnie magiczne. Nie obchodziło mnie to, że zapewne byłam najgorszą osobom, którą Calum całował, ale było to wyjątkowe, ponieważ pocałowałam osobę, która jest dla mnie bardzo ważna. Motyle prawie rozsadziły mój brzuch, a iskra, którą zawsze czułam zmieniła się w trzydzieści iskr, które wysyłały przyjemność do każdego zakątka mojego ciała.
Dokładnie w tej chwili coś zaskoczyło. Mogłam porównać Caluma do agrafki, która złączyła wszystkie moje części złamanego serca w jedno i było niezwykle wspaniałe. Załataliśmy dziury w swoich sercach. Byliśmy tymi ludźmi, którzy, chociaż nie wiadomo co, odnajdą drogę powrotną do siebie.
-Zgaduję, że to było okropne -zaśmiałam się cicho, kiedy lekko się oddaliliśmy.
-Było raczej piękne. Czekałem na to tak długo -wymamrotał, a ja poczułam jego ciepły oddech na swojej skórze. Przeszedł mnie dreszcz. -Więc to chyba już tylko formalność, ale może wpadniesz na tę próbę zespołu i później wyjdziemy gdzieś razem?
-Jeśli nie wiesz lub się nie domyślasz, to jestem niesamowicie na tak -powiedziałam spokojnie, a chłopak złożył delikatny pocałunek na moim nosie.
-Nie mogę uwierzyć, że tak długo zbieraliśmy się, żeby tylko dowiedzieć się o tym, jak bardzo za sobą szalejemy -zaśmiał się, obejmując mnie w talii.
-Lepiej późno niż wcale -odpowiedziałam spokojnie. -Poza tym, nie ma progu przy wejściu.
-Tak. Usunąłem go dla ciebie -przyznał się, patrząc w moje oczy z uczuciem czający się gdzieś tam w rogu.
-Niepotrzebnie, zawsze przecież potrafiłeś uratować mnie od upadku.
✖✖✖
Tak Hahaha żartowałam z tym na początku, wiem, że byliście przerażeni! Kocham was! I rozdział dzisiaj, bo mówilam, że w sobotę haha
CAILY IS REAL AWWW
Kto nie może się doczekać epilogu?? *podnosi w górę rękę*
Tak w ogóle to jeszcze 6 tysięcy wyświetleń i wyślę historię do wydawnictw. Czuję się dziwnie podekscytowana! :)
Mam nadzieję, że wam się podobało i kocham was niesamowicie!
Jaki był wasz ulubiony moment w całym rs? Piszcie! Chciałabym to wiedzieć!
Ah I zapraszam na hasztag #RecordShopFF na tt, możecie zostawiać swoje opinie i cokolwiek tylko chcecie.
Ah, znacie jakieś dobre laptopy? Bo mam zamiar sobie kupić i nie wiem jaki :D najlepiej gdyby był dostępny w wersji kolorowej hahaha
Dziękuję za 22 miejsce w kategorii fanfiction! To takie kochane :") to wszystko tylko i wyłącznie dzięki wam!
Komentujcie, zostawcie gwiazdkę, polecajcie znajomym! Kocham was xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro