Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

To był zdecydowanie najgorszy wypad do kina w całym moim życiu, a Dylan był zdecydowanie najgłupszym przyjacielem na świecie. Bo kto inny byłby w stanie zepsuć twoją wymarzoną randkę, z twoim wyśnionym facetem? To był wierzchołek góry lodowej, ponieważ byłam pewna, że osoba, do której wzdycham już od tak długiego czasu, uważa, że mam chłopaka, którego ukrywałam i uważa mnie za cholerną kłamczuchę.

Jednak tym razem nie zdecydowałam się siedzieć w domu i płakać, ponieważ nie byłam w stanie zostawić tego bez żadnego wyjaśnienia. Nie mogłam siedzieć w domu i patrzeć jak cały mój świat się sypie. Nie mogłam po prostu stać i czekać aż każda, nawet najmniejsza szansa, na jakieś głębsze interakcje z chłopakiem moich marzeń, minie. Nie mogłam tego robić, ponieważ w życiu trzeba było walczyć o swoje.

No, może Jessica mnie do tego namówiła i wywołała takiego ducha walki, ale nikomu nie potrzebne to do szczęścia. Powiedzmy, że to moja własna zasługa i wcale nie udaję takiej super, podczas gdy sama nie mogę wytrzymać ze zdenerwowania.

Tak naprawdę siedząc w autobusie razem z Jessicą, która postanowiła odprowadzić mnie pod same drzwi, abym nie uciekła, trzęsłam się jak galareta i nie mogłam przestać.

Bałam się, ale kto by się nie bał, kiedy grę wchodziły uczucia i możliwe późniejsze złamane serce. Zgaduję, że każdy, chociaż to mogą być moje dziwne wymysły, które nie mają żadnego podłoża w rzeczywistym świecie, a ja panikuję bez potrzeby.

-Przestań obgryzać paznokcie, wyglądasz, jakbyś miała wściekliznę i lakier raczej nie jest zdrową żywnością -posłała mi wymowne spojrzenie, a ja schowałam dłonie pod swoje duże uda. Nie mogłam patrzeć na nie w tej chwili. Były okropne, cała ja byłam okropna.

Jak niby mam przekonać do siebie Caluma?

Może to była szara rzeczywistość; on mnie nie chciał, a ja nie powinnam robić sobie złudnej nadziei, ponieważ i tak niczego tym nie zyskam, a tylko stracę czas, łzy i serce.

Nie chciałam cierpieć bardziej niż dotychczas, ale nie miałam wyjścia, musiałam tam iść i zmierzyć się z życiem takim, jakie było, ponieważ nie mogłam zostawić niedokończonej sprawy. Nikt nie powiedział, że nie może się jeszcze ułożyć, że może być inaczej niż dotychczas. Może w końcu coś osiągnę? Ale może być również na odwrót. Mogę stracić wszystko.

Niepewna siedziałam w autobusie. Spoglądałam na Jessie co jakiś czas, ale ona patrzyła w swój telefon i pisała do kogoś. Oczywiście nie chciała mi wyjawić do kogo, ponieważ miałam za zadanie przygotować się psychicznie na spotkanie oko w oko z pięknym studentem, który uważa mnie za frajerkę.

-Nie chcę tam iść Jessica, a już na pewno nie z tobą -spojrzałam na przyjaciółkę, która tylko uniosła swoje idealne brwi do góry w geście rozbawienia.

-Sama to ty możesz uciec, a nie iść porozmawiać z miłością swojego życia -powiedziała poważnie, ale ja nadal nie chciałam, aby towarzyszyła mi w drodze na śmierć mojego całego życia towarzyskiego. Chciałam być z tym sama.

-Nie. Obiecuję, że nie ucieknę. Muszę iść i powiedzieć mu, że Dylan to nie mój chłopak. Zrobię to, ponieważ to moja ostatnia deska ratunku, rozumiesz? Nie ucieknę skoro to moja ostatnia szansa, którą muszę wykorzystać w pełni i Bóg mi świadkiem, że pójdę do niego i powiem to wszystko -wyrzuciłam z siebie z wielką determinacją, a dziewczyna siedząca obok zastukała swoimi, wymalowanymi na błękitno, paznokciami, które lekko błyszczały w świetle padającym przez okno.

-Masz na myśli, że mogę ci ufać i na pewno nie zwiejesz, jak ostatni tchórz? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie masz aż tyle odwagi -wzruszyła ramionami, chowając swój telefon w białym etui do stylowej torebki, a ja spuściłam głowę, nie chcąc dłużej czuć się jak dziecko.

-Nie pójdę tam z tobą -odpowiedziałam poważnie, ale przyjaciółka nadal nie była zbytnio przekonana co do moich obietnic, ale ja naprawdę byłam w stanie iść tam sama. -Nie potrzebuję niani, dobrze? Potrafię zatroszczyć się o siebie sama!

-No właśnie nie za bardzo, kochana. Wiesz, że jesteś moją siostrą i bardzo się martwię. Nie chcę, żebyś się przejechała na tym wszystkim. Chcę tylko i wyłącznie twojego szczęścia, a w tej chwili, gdy uciekniesz, wypuścisz je z rąk już na zawsze -wypowiedziała dziewczyna spokojnym głosem. Patrzyła na mnie z autentyczną troską w oczach i naprawdę byłam jej wdzięczna za każdą, jedną sekundę, którą ze mną spędziła, ale ta sprawa wymagała mojej własnej interwencji.

-Doceniam to, ale naprawdę, tym razem muszę iść sama i na pewno wszystko będzie dobrze -posłałam w jej stronę blady uśmiech, a ona momentalnie mnie przytuliła.

-Jestem z ciebie dumna. Idź i pokaż temu kochasiowi, że potrafisz być dla niego idealną partią! Zawojuj jego sercem! -powiedziała, prawie płacząc, co nieco mnie zaniepokoiło.

-Jessica, ja się nie wyprowadzam, ja tylko idę porozmawiać z chłopakiem, nie przesadzaj z tymi emocjami -zaśmiałam się trochę sztucznie, ponieważ sama byłam bliska łez, zupełnie nie wiedząc dlaczego. -No dobra, mój przystanek. Będę leciała. Trzymaj kciuki.

Więc zebrałam się w sobie i wyszłam. Zostałam sama i to była idealna pora na ucieczkę, o której nikt nigdy nie musiałby się dowiedzieć, ale nie mogłam. Musiałam się przekonać czy na pewno nie ma czego zbierać, bo w końcu czasami opłaca się zbierać nawet kawałeczki, ponieważ później możemy ułożyć je w całość.

-Dasz sobie radę. Nie masz się co bać, jesteś Emily i nie możesz dać za wygraną. Nigdy nie dajesz, dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Jakiś głupi chłopak nie będzie władał twoim życiem, ponieważ jesteś mocniejsza -mamrotałam do siebie, za co otrzymałam wiele spojrzeń od ludzi przechodzących obok. Musiałam wyglądać, jakbym planowała zamach bombowy czy uciekła z ośrodka dla ludzi chorych umysłowo. Albo oba.

Ruszyłam szybkim krokiem w stronę wyznaczonego celu, powtarzając jak litanię słowa "dasz sobie radę". Cały czas wyglądałam dziwnie, ale musiałam się spieszyć, zanim ta maleńka resztka odwagi, która się we mnie schowała, nie ucieknie.

Kiedy zobaczyłam przeszklone drzwi i witryny z rzędami płyt, wiedziałam, że odwrotu nie ma, ale za to szansa jest i to duża. Na powrót do zwykłego odwiedzania Caluma i zaczęcia wszystkiego powoli, małymi krokami.

Oczywiście zahaczyłam swoją nogą o próg. Jakby tego było mało, tym razem grawitacja postanowiła nie łamać żadnych zasad i upadłam na ziemię.

-Kurwa -przeklęłam szybko, ale zaraz tego pożałowałam.

-Taka ładna dziewczyna, a przeklina? -odezwał się rozbawiony głos chłopaka, do którego wpadłam z wizytą. Mówiąc, wpadłam, mam na myśli dosłowne tego słowa znaczenie. -Nic ci nie jest?

-Wszystko dobrze, tylko ten próg.. Zresztą nieważne. Będę się przewracała na nim do końca swojego życia i nie mam zamiaru tego nawet zmieniać, ponieważ nie uda mi się tego dokonać -warknęłam niezadowolona i wstałam z małą pomocą Caluma.

-Mogę zawsze na ciebie czekać, żeby cię złapać -powiedział spokojnym głosem i był zdecydowanie zbyt blisko mnie, aby wziąć to za przyjacielskie. Szybko odsunął się, kiedy zdał sobie sprawę, w jakiej niekomfortowej pozycji się znajdujemy. -Cześć, tak w ogóle.

-Tak, hej -odpowiedziałam cicho.

-Muszę ci coś powiedzieć -rzekliśmy równo jak dwie cholerne płyty. To już nawet nie było śmieszne, a raczej przerażające i nienaturalne.

Oboje staliśmy zawstydzeni i nie za bardzo wiedzieliśmy co teraz powiedzieć. Calum podrapał się po karku, a ja zakaszlałam niezręcznie. Wokół atmosfera robiła się naprawdę nie do zniesienia. Chciałam mieć rozmowę za sobą i poczuć czyste powietrze, a nie takie zanieczyszczone przez nasze myśli.

-Calum, chodzi o to, że Dylan -nie zdążyłam dopowiedzieć nawet zdania do końca, ponieważ zostało mi ono gwałtownie przerwane.

-Wiem, Emily. Nie musisz się martwić, przecież to nic wielkiego. Mogłem się domyślić -odpowiedział chłopak gładko, a ja poczułam, jakbym mogła znowu latać.

-Naprawdę? I nie masz nic przeciwko temu? -zapytałam niepewnie, ale on tylko posłał mi szeroki uśmiech.

-Oczywiście, że nie! Emily, za kogo ty mnie masz? Proszę cię! Poza tym nie wiedziałem, że wcinam się ostatnio w twoje plany, no wiesz. Wyszło trochę głupio -wymamrotał ostatnie zdanie pod samym nosem, ale mój czujny słuch zdołał to wyłapać. -Ale zawsze możesz wpaść innym razem. Przecież przyjacielska opinia na temat tego, czy jesteśmy dobrzy, na pewno nam się przyda. No wiesz, myślę, że byłabyś szczera i powiedziała mi i chłopakom, że jesteśmy kiepscy, gdyby tak było, prawda?

-Oczywiście! Od tego są przyjaciele -wypowiedziałam, utrzymując sztuczny uśmiech, ale nie mógł on za żadne skarby dosięgnąć moich oczu. -Przyjaciele mówią sobie prawdę.

-Dobrze mieć taką przyjaciółkę jak ty.

Nie rób mi tego. Nie, proszę. Calum nie rób mi tego.

-Dobrzy przyjaciele.

-Tylko przyjaciele -dodał z uśmiechem.

No i teraz już skończyły się marzenia, a pojawiła się rzeczywistość. Szkoda, że obie te rzeczy nie mogły być takie same.

Przyjaźń w końcu jest dobra, ale kiedy się kogoś kocha to tak jakby powiedział ci "nie chcę cię, możesz spadać". Właśnie tak. Spadałam i nie miałam za co się chwycić.

✖✖✖

Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać, ale naprawdę nie miałam jakoś głowy do tego i nadal uważam, że rozwaliłam ten rozdział kompletnie. Przepraszam!

Wiecie co? Moje serce rośnie ostatnim czasem, ponieważ tyle osób chwaliło Record Shop, że ja po prostu nie mogę! Jesteście najlepsi na całym świecie i chcę zadedykować każdej osobie ten rozdział i to fanfiction i kocham was. To nie jest jakies dzieło sztuki i nie umiem pisać tak świetnie jak inni, ale to jak to przyjmujecie jest po prostu najlepsze na całym świecie. Kocham was i dziękuję!!

Więc, zmieniłam w ostatniej chwili całe zakończenie tej książki tak więc.. wybaczcie jeśli będzie naprawdę dziwnie w następnych rozdziałach!

PISZCIE CO MYŚLICIE! ZOSTAWIAJCIE GWIAZDKI I KOMENTARZE I DO NASTĘPNEGO!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro