19
Byłam niezadowolona jak nigdy. Nie chciałam wychodzić z łóżka, nie chciałam udawać, że wszystko ze mną w porządku, bo wcale tak nie było. Byłam załamana swoją głupotą i zniszczeniem całego planu, który wydawał się taki piękny ostatnim razem, kiedy próbowałam go zrealizować. Nie potrafiłam być nawet na tyle ostrożna, aby chłopak, w którym byłam zakochana na zabój, uważał mnie za choć trochę normalną, a nie kłamczuchę do potęgi.
Wcale nie wychodziłabym z domu, jednak wiedziałam, jaka potrafi być Jessica. Albo przyszłaby po mnie i zaciągnęła siłą na seans filmowy, albo znalazła sklep z płytami i tak wygarnęła Calumowi, że oczy by mu zbielały ze strachu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to nie była kompletnie jego wina. To tylko moja głupia nieuwaga. Gdybym tylko nie była tak zajęta wpraszaniem się na próbę jego zespołu, to może teraz byłabym w sklepie, rozmawiając z nim, śmiejąc się i zachwycając. Zupełnie jak każdego innego razu, kiedy nie niszczyłam swojego życia moim odwiecznym wrogiem; głupotą.
Zmierzałam w stronę kina, leniwie włócząc nogami. Wcale nie podobało mi się, że Jessica zaprosiła dodatkowo inne osoby, ponieważ nie miałam ochoty nawet z nimi w tej chwili rozmawiać.
Mijałam ludzi, uważając, żeby tylko na nikogo nie wpaść. Co jakiś czas ktoś przebiegł obok, spiesząc się zapewne na jakieś ważne spotkanie czy randkę.
Dlaczego ja nie mogłam spieszyć się na randkę z Calumem?
Zobaczyłam w oddali kino, do którego tak bardzo nie chciałam iść. Stawiałam kolejne kroki, próbując nie zacząć krzyczeć z bezsilności. Chciałam pokazać światu, że nie jestem w nastroju na te wszystkie przyjacielskie wypady i głupie filmy, mimo że kochałam filmy ponad wszystko i zwykle mogłam oglądać je dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, ale jak widać miłość może wyssać z człowieka wszystko, co najlepsze.
-Emily! -usłyszałam swoje imię, ale pomyślałam, że to tylko mój zmęczony umysł płata mi figla. -Hej, hej! Poczekaj na mnie Ems!
To było naprawdę dziwne, a mój mózg nie bardzo pojmował, co się dzieje, ponieważ jakim niby cudem mogłam słyszeć osoby, której nie powinno tutaj być w żadnym cholernym wypadku.
Zatrzymałam się gwałtownie, o mało nie upadając. Odwróciłam głowę i ujrzałam uśmiechniętego, wesołego i pełnego życia chłopaka, który miał na sobie zwyczajowe czarne, potargane spodnie i szarą koszulkę z tęczą. Groźnie, nie ma co.
-Pędzisz, jakbyś miała nitro w nogach! -stwierdził rozbawiony Calum, który zatrzymał się tuż obok i bez wcześniejszego ostrzeżenia przytulił mnie mocno. Stałam tak jak jakaś sparaliżowana i nie wiedziałam, co się dzieje. Czy ja uderzyłam się przez przypadek w latarnię, straciłam przytomność i śnie o tym spotkaniu? Uszczypnęłam się szybko w rękę, żeby nie mógł tego zauważyć.
Nie powinno go tutaj w ogóle być. Co on tutaj robi? Niech sobie idzie, nie chcę wyjść na większą frajerkę niż dotychczas.
-Ca-a-alum -wyjąkałam, patrząc na niego przerażona. Byłam pewna, że za chwilę nastąpi chwila, która przekreśli naszą znajomość do końca życia. -Co ty tutaj robisz?
-Idę, tak myślę. Musiałem nieźle przyspieszyć, żeby cię złapać. Wiesz, zobaczyłem cię na przejściu i musiałem się przywitać, zapytać jak ci się żyje -posłał mi najsłodszy uśmiech na całym świecie, a mi serce stanęło. Dlaczego on nie mówi mi, że jestem głupia czy coś w tym rodzaju? Co się dzieje?
-To miłe z twojej strony. Czemu nie jesteś w pracy? -zapytałam, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami, bałam się mrugnąć, bo jeszcze przez przypadek mógłby zniknąć.
-Przyszła szefowa i stwierdziła, że należy mi się trochę odpoczynku, ponieważ podobno wyglądam na zmarnowanego -zaśmiał się cicho i spojrzał w inną stronę, zupełnie jakby był zawstydzony. -A dlaczego ciebie nie było od tak dawna w sklepie? Przestałaś mnie lubić, że już nie przychodzisz po nowe płyty?
Co się tutaj dzieje? To ukryta kamera? Dlaczego on zauważył, że mnie nie było? To nie tak, że ma mnie za frajerkę, prawda?
-Stęskniłem się za moją ulubioną klientką -powiedział cicho, lekko mrużąc oczy, a moje serce wtedy zdecydowanie przestało bić. To pewne, ja umarłam, a to wszystko to raj.
-Ja-a, bo ty. Ja. Nie-e -nie miałam pojęcia, co mówię, język plątał mi się niemiłosiernie i czułam, jak ręce zaczynają mi drżeć ze stresu. Czy to nie powinno być prostsze? Powiedzenie czegokolwiek co sprawiłoby, że może wyszłabym na normalną osobę.
-Uh, przepraszam. Sprawiłem, że jest niezręcznie -powiedział i w tym momencie przyszło mi oglądać niebiosa po raz kolejny, ponieważ Calum Hood rumienił się, stojąc centralnie przede mną. Jego cholerne, urocze i słodkie policzki były czerwone, a mi zrobiło się słabo. -Nieważne -zakaszlał, próbując jakoś odgonić swoje zawstydzenie, ale to sprawiło, że wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż wcześniej, a ja zapomniałam o całym świecie. Patrzyliśmy sobie w oczy, przez Bóg wie jak długi czas, a ja naprawdę zaczęłam wierzyć, że on nie miał pojęcia, co tak naprawdę przed nim ukrywałam. -Twoje oczy.. Płakałaś?
Wtedy czar prysł, a ja spuściłam głowę, wlepiając wzrok w swoje buty. Nie chciałam, żeby widział mój własny upadek. Nie mogłam dopuścić, aby wydało się to, dlaczego miałam zaczerwienione oczy.
-Nie, nie. To alergia -szybko zaprzeczyłam, chrząkając nieznacznie, a chłopak niepewnie chwycił mój podbródek i uniósł go. -Daj spokój Calum, nie umieram czy coś. To tylko pyłki.
-Ale na pewno nie płakałaś? Twoje oczy są dość mocno opuchnięte -westchnął, patrząc na mnie troskliwie, a moje serce się roztapiało. -Możesz mi powiedzieć, wiesz o tym?
-Tak, wiem -zaśmiałam się sztucznie, żeby nie budzić w nim podejrzeń. -To naprawdę nic wielkiego, trochę łzawienia z oczu i kichania, ale nic zaraźliwego, nie martw się.
-Nie obchodzi mnie czy się zarażę, martwię się bardziej o ciebie, ponieważ to nie wygląda zbyt dobrze. Może powinnaś iść z tym do lekarza? -jego delikatne palce puściły moją twarz, ale ani drgnęłam, nadal gapiąc się na ósmy cud świata.
-Nie muszę, serio. Po prostu -urwałam, wymyślając na poczekaniu pierwsze lepsze kłamstwo. -Po prostu to wygląda tak źle, ponieważ wcześniej jeszcze kroiłam cebulę, tak. Tak właśnie było.
-Cebulę powiadasz? -uniósł brwi rozbawiony. -Cóż, mogłem spodziewać się po tobie takiego czegoś. Alergia i cebula, złe połączenie.
-Zdecydowanie bardzo złe, ale mimo wszystko dziękuję za troskę -wymamrotałam, a ten posłał w moją stronę swój promienny uśmiech, którym potrafił przegonić chmury nawet w najbardziej smutny dzień.
Czyli może nie wszystko stracone? Nie wydaje mi się, żeby wiedział cokolwiek o moim malutkim kłamstwie.
-Nadal powinnaś pamiętać, że możesz zwrócić się do mnie, jeśli coś jest nie tak. Wiesz, mógłbym uszkodzić trochę kolesia, który złamał twoje serce -dodał, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej niż dotychczas. -No co? Prawda jest taka, że nikt nie powinien cię nigdy skrzywdzić, ponieważ na to nie zasługujesz.
-Cóż, dziękuję, tak myślę -powiedziałam, przygryzając wargę. Ponownie zapadła chwila ciszy, podczas której wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Niby nic specjalnego, a jednak było w tym coś magicznego.
-Tak w ogóle to masz może teraz czas? -zapytał, a ja wewnętrznie zemdlałam. To chyba jakiś głupi żart.
-Zależy, co byś mi zaproponował. Mogłabym sprawdzić, czy wcisnę cię w mój napięty grafik -odpowiedziałam kokieteryjnie. Chłopak chyba poczuł ogromną pewność siebie, bo momentalnie rozluźnił się na moje słowa.
-No wiesz, zmierzam na próbę zespołu. Mówiłaś, że chciałabyś wpaść. Więc jeśli nadal chcesz, to byłoby naprawdę fajnie. Przedstawiłbym cię chłopakom, jestem pewien, że polubiliby cię równie bardzo, jak ja -powiedział z tym słodkim uśmiechem. Myślę, że on już znał odpowiedź. -Więc może wpadniesz?
Tak, tak, tak. Pięć tysięcy tak. To moje marzenie.
Posłałam mu perlisty uśmiech, a ten czekał na odpowiedź. Musiałam jakoś się uspokoić. Już miałam krzyknąć głośne, szczęśliwe tak.
-Emily! Już miałem wysyłać ekipę ratunkową. Gdzie ty się podziewasz? -myślałam, że to sen, a to zwykły koszmar w postaci chłopaka, który właśnie mnie objął. -Spóźnimy się przez ciebie na nasz film -dodał patrząc od góry do dołu na Caluma, który w tamtym momencie zaniemówił z wrażenia. -Oh kto to?
-Zamknij się -spojrzałam na radosnego przyjaciela, ale zupełnie nie robił sobie nic z mojego mrożącego krew w żyłach wzroku.
-Jestem Calum, znajomy Emily -przestawił się szybko obiekt moich westchnień.
-Dylan -chłopak skinął głową.
-Tak, wybacz, że ją zatrzymałem, po prostu nie wiedziałem, że ma już coś zaplanowanego i zagadaliśmy się -powiedział Calum szybko, a ja chciałam się rozpłakać. Wyswobodziłam się z uścisku przyjaciela i autentycznie chciałam błagać o wybaczenie mojego kochanego sprzedawcę.
-Nic się nie stało, a teraz chodź Emily, naprawdę się spóźnimy -rzekł Dylan, łapiąc mnie za nadgarstek i ciągnąc za sobą.
Obejrzałam się za siebie, żeby spojrzeć na Caluma. Zobaczyłam rozczarowanie w jego pięknych oczach. Złamało mi się serce na ten widok. Chłopak posłał mi blady uśmiech, odwrócił się i poszedł we własnym kierunku.
Moje oczy zaszkliły się od łez. -Dylan, chcę ci tylko powiedzieć, że twoja śmierć będzie powolna i tak bardzo bolesna, że w końcu zapamiętasz, mam nadzieję, że nie powinieneś podchodzić do mnie w momencie, kiedy chłopak moich marzeń ze mną rozmawia.
-Co? -spojrzał na mnie jak na kosmitkę, zatrzymaliśmy się przed wejściem do budynku, w którym miał się odbyć seans filmowy.
-Dylan! Dlaczego Emily płacze? -zapytała przerażona Jessica, doskakując do nas jak najszybciej się dało.
-Ale ja tylko ją znalazłem! -odpowiedział równie przerażony co przyjaciółka. -Ja nie wiem. Emily, przepraszam, nie chciałem.
-Tylko że co się w ogóle wydarzyło? -zadała pytanie zdezorientowana Jessica, a ja się wzdrygnęłam, ponieważ to była świetna okazja, żeby coś się zmieniło w stosunkach moich i człowieka, w którym jestem zakochana.
-No ona stała z tym chłopakiem i ja po prostu powiedziałem, że zaraz się spóźnimy -odpowiedział szybko, a Jessica łączyła wątki.
-Czekaj, czekaj. Czy ten chłopak miał na imię Calum? -przyjaciółka spojrzała z dziwnym błyskiem w oku na Dylana, a ten zrobił niewinną minę.
-Tak się przedstawił -odparł chłopak, a Jessica złapała się za głowę zapewne zdruzgotana. Odepchnęła ode mnie chłopaka i przytuliła mnie mocno do siebie.
-Czy on powiedział ci coś niemiłego? -zapytała zmartwiona przyjaciółka i zaczęła głaskać mnie po plecach.
-Zaprosił mnie na próbę swojego zespołu i wtedy przyszedł Dylan -wypowiedziałam cicho, a Jessica zamarła. To był moment przed jej wybuchem.
-Czy wy, geje, zawsze musicie niszczyć wszystko?!
✖✖✖
Napisałam ten rozdział tak szybko, ponieważ omg taka słodka osóbka mnie o to poprosiła, a ja nie jestem w stanie się czasami oprzeć.
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział.
Co wam najbardziej się podobało?
Jak myślicie, co będzie następnie?
Calum będzie zły, smutny, zraniony czy może nie będzie go to w ogóle obchodziło?
Jesteście team #Caily ? :D
ZOSTAWCIE COŚ PO SOBIE, BARDZO PROSZĘ. KOCHAM WAS.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro